W poniedziałek Alaksandr Łukaszenka odwołał swoim dekretem szereg ambasadorów w państwach europejskich i Kirgistanie, a w zamian nikogo nie powołał. Biełsat poprosił o komentarz Uładzimira Astapienkę, zastępcę przedstawiciela ds. zagranicznych w białoruskim Zjednoczonym Gabinecie Przejściowym.
Zgodnie z dekretem swoje stanowisko stracili białoruski ambasador w Szwecji i Norwegii Dzmitryj Minonczyk, ambasador w Finlandii i Danii Alaksiej Samasujeu, ambasador w Niemczech Dzianis Sidarenka oraz w Kirgistanie Andrej Straczko.
Białoruski dyktator nie uzasadnił w dokumencie swojej decyzji. O powody i konsekwencje Biełsat zapytał Uładzimira Astapienkę, białoruskiego dyplomatę, byłego ambasadora, który poparł przemiany demokratyczne i w “rządzie cieni” Swiatłany Cichanouskiej zajął stanowisko wiceministra spraw zagranicznych.
– Z jednej strony jest to rotacja, normalna rzecz w stosunkach dyplomatycznych. Jednak w danym przypadku należy zauważyć, że wcześniej w przypadku rotacji wyznaczany był nowy ambasador, a jednocześnie odwoływano poprzedniego – podkreślił dyplomata.
Dodał on, że za każdym razem dekrety o odwołaniu ambasadorów były wydawane z powodów formalnych, ale przechodziły niezauważone przez prasę. Według niego Alaksandr Łukaszenka stworzył tym samym “nową praktykę protokolarną”.
– Jest dziś oczywiste, że posłów Łukaszenki nigdzie w cywilizowanym świecie nie oczekują i nie witają z honorami. Dlatego nie pozostaje mu nic innego, jak odwoływać ambasadorów bez wyznaczania nowych. I to świadczy o tym, że białoruska polityka zagraniczna znalazła się w ślepej uliczce – podkreślił Uładzimir Astapienka.
Wyjaśnił przy tym, że nowi ambasadorowie mogą zostać jeszcze powołani, ale będzie to wymagało zgody państw ich przyjmujących.
Odnosząc się do pracy placówek dyplomatycznych, Astapienka wyjaśnił, że mogą one funkcjonować w zwyczajnym trybie także bez ambasadorów.
– Pod nieobecność ambasadora misja dyplomatyczna pracuje pod kierownictwem tymczasowego pełnomocnika. Zazwyczaj jest to starszy stopniem dyplomata, który pozostaje na miejscu i czeka na wyznaczenie nowego ambasadora – powiedział opozycjonista dodając, że nie spodziewa się, by nowi ambasadorowie zostali wyznaczeni.
Dodał, że w kontekście obecnej sytuacji powraca kwestia efektywności ambasad reżimu Łukaszenki. Funkcjonują one bowiem w izolacji i nie utrzymują kontaktu z władzami państw, na terenie których się znajdują.
– Jednocześnie coraz bardziej aktywnie pracują narodowe ambasady Białorusi, w tym w Szwecji i Niemczech, oraz przedstawicielstwa Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego ds. zagranicznych. To oczywiste, że izolujemy Łukaszenkę na arenie międzynarodowej – powiedział Astapienka.
Raman Szawiel, pj/belsat.eu