Aktywista został pobity w Mińsku w nocy z 11 na 12 listopada prawdopodobnie przez funkcjonariuszy MSW lub zwolenników Alaksandra Łukaszenki. Władze twierdzą, że był pijany, co ma uzasadniać -według nich- nadmierne wykorzystanie siły.
Siostra Ramana Bandarenki Wolha Kuczerenka tłumaczy w rozmowie z Euroradiem, że prokuratura nie informuje rodziny zabitego o przebiegu wszczętej jeszcze 18 lutego sprawy karnej. Wie ona jednak, że prowadzone są przesłuchania kolegów, sąsiadów i znajomych.
– My nie rozumiemy tych działań. Oni na przykład nie dzwonią, tylko nagle przyjeżdżają do 86-letniej babci Ramana. Pytają, czy widziała go, jak był pijany. Myślałam, że oni już odrzucili tę wersję, a jednak oni ciągle swoje – mówi.
Świadkowie mają być skłaniani do zmiany zeznań. Są dopytywani, czy aby na pewno nie widzieli Bandarenki zataczającym się, czy może choć czuć od niego było alkohol.
– O przesłuchaniach podejrzanych, jak mi się wydaje, w ogóle nie ma mowy. Wszystkie kontakty z organami ścigania, wyglądają raczej na znęcanie się – dodaje.
Raman Bandarenka był jednym z aktywistów działających na stołecznym placu Zmian – podwórku między blokami, gdzie koncentrował się opór przeciwko reżimowi Alaksandra Łukaszenki.
pp/belsat.eu wg Euroradio, Radio Swaboda