Komu wolno lżyć Putina?

Jest w Rosji jeden człowiek, któremu wolno bezkarnie wulgarnie obrażać Putina, jego ministra i generałów. To Jewgienij Prigożyn. Bo ma armię najemników, ale i parasol ochronny rosnącej w siłę koterii.

W jednym z odcinków popularnej amerykańskiej kreskówki „Family Guy” pokazano Czelabińsk. Rosja w animowanej historyjce jest brudna, pijana, agresywna. Policjanci biją za ukraińską flagę, a złowrogie służby nieustannie inwigilują obywateli. O tym, że Rosja nie jest tolerancyjną demokracją wiedzą zatem nawet amerykańskie dzieci. Jakim cudem zatem w owej Rosji ktoś może publicznie lżyć prezydenta, jego ministrów i generałów?

Jest jednak w Rosji taka osoba, która ma najwyraźniej immunitet. Jewgienij Prigożyn, właściciel najemniczej Grupy Wagnera, od wielu tygodni na przemian błaga władze w Moskwie o wsparcie i im złorzeczy. Jednego dnia prosi o amunicję i pomoc dla swojej miniarmii, następnego dnia wulgarnie obraża władze wojskowe i cywilne.

Szojgu, Gierasimow, gdzie jest k***a moja amunicja!? – tak np. tydzień temu zwracał się do ministra obrony i szefa sztabu rosyjskiej armii.

Wiadomości
W Dumie Państwowej padł pomysł zakazania kreskówki. Powodem – „wojna informacyjna przeciwko Rosji”
2023.05.10 15:56

Ubliżał dowództwu armii w jeszcze bardziej wulgarny sposób. Za mniejsze słowa krytyki, o obelgach nie wspominając, wielu ludzi w Rosji siedzi w więzieniach. Jednak obelgi to nic przy tym, że Prigożyn równocześnie rozpoczął ujawnianie różnych niewygodnych sekretów armii. Na przykład opowiedział, że z pola boju pod Bachmutem uciekła rzekomo rosyjska 72. Brygada Zmotoryzowana. Jednocześnie sam zaczął szantażować Kreml, że jeśli nie dostanie amunicji i wsparcia, to wycofa Wagnerowców spod Bachmutu. To już przekroczenie pewnej czerwonej linii.

Prigożyn bowiem zna wiele tajemnic. Wcześniej organizował ekspedycje rosyjskich najemników do Syrii, Libii i Afryki. Pośredniczył przy najbardziej tajnych biznesach i operacjach specjalnych rosyjskich służb. Wie również wiele o kulisach inwazji na Ukrainę. W odróżnieniu od Aleksieja Nawalnego i opozycjonistów ujawniających korupcję ekipy Putina głównie na podstawie internetowych śledztw, Prigożyn ma rzeczywistą wiedzę o takich sekretach. Nie ze śledztw w sieci, ale z samego środka, bo sam uczestniczy z polecenia Putina w różnych działaniach korupcyjnych.

Na razie zasygnalizował tylko, że może zacząć mówić. Publiczna szczerość takiego człowieka jest znacznie bardziej niebezpieczna od największych obelg. Prigożyn jest od lat umocowany w rosyjskiej elicie i zna zasady tej gry. Jeśli sobie pozwala na tak obrazoburcze wypowiedzi i szantaż, to znaczy, że może to robić. Albo po prostu ma z jakiegoś powodu pozwolenie Kremla, lub jest chroniony przez wystarczająco silną koterię w rosyjskiej elicie władzy.

Wiadomości
Prigożyn i Kadyrow próbują zrzucić odpowiedzialność za niepowodzenia pod Bachmutem na resort obrony – ISW
2023.05.07 12:45

Szczęśliwy dziadunio

Schizofreniczna huśtawka emocji doprowadziła Prigożyna do przekroczenia kolejnych „czerwonych linii”. Do jego pretensji wobec ministra Siergieja Szojgu i szefostwa sztabu armii wszyscy zdążyli się już przyzwyczaić. Jednak uderzenie w Putina jest przecięciem ostatniej czerwonej linii.

– Szczęśliwy dziadunio myśli, że jest mu dobrze? (…) Jeśli ma rację, niech mu Bóg da zdrowie. Ale co ma robić kraj, co mają robić nasze dzieci i wnuki dla przyszłości Rosji, jak mamy wygrać wojnę, jeśli nagle, przypadkiem, co tylko sugeruję, okaże się, że ten dziadunio jest skończonym dupkiem? – tak dywagował Prigożyn w nagraniu wrzuconym do sieci dokładnie 9 maja, w obchodzony w Rosji Dzień Zwycięstwa.

Kim może być “dziadunio”, chyba każdy się domyśla. Później szef najemników wyjaśniał, że wcale nie chodziło mu o Putina, tylko o Michaiła Mizinciewa, byłego zastępcę ministra obrony, albo o szefa sztabu Walerija Gierasimowa. Wyjaśniał, że mógł też mieć na myśli Natalię Chim, aktywistkę prorosyjską z Doniecka.

Tłumaczenia stają się coraz bardziej pokrętne i niedorzeczne, ale na Kremlu chyba doskonale zrozumieli przekaz.

Wideo: Prigożyn tłumaczy, że oczywiście nie mówił o Putinie

To rękawica rzucona Putinowi. Przy tym Prigożyn nie ma żadnego potencjału politycznego. Nawet w rosyjskich warunkach. Ma aparycję kryminalisty i takie też maniery. Być może, gdyby zdecydował się na samodzielną karierę polityczną i dostał na nią pozwolenie, popierałaby go specyficzna, podobna jemu i wcale nie taka mała grupa Rosjan. Np. część weteranów, więźniów i ludzi podatnych na anarchistyczne hasła protestu. Problem polega na tym, że ta grupa po prostu zwykle nie chodzi na wybory. W skali kraju nie jest w stanie niczego przesądzić. A Prigożyn nie ma politycznie nic ciekawego do zaproponowania – poza walną krytyką dowództwa armii.

Aktualizacja
Prigożyn postawił Putinowi ultimatum na 9 maja
2023.05.09 11:03

Kto trzyma parasol?

Nie o samego Prigożyna tutaj chodzi. On jest jedynie buntującym się watażką. Mógłby być usunięty metodami administracyjnymi albo mniej oficjalnymi. Nie byłoby to takie proste. Bo Prigożyn mocno „urósł”. Przez ostatnie lata korzystając z zamówień z armii i służb zbudował małe imperium: firmy najemnicze, dochodowy biznes zaopatrzeniowy dla sił zbrojnych, „firmy doradcze” i prowadzące operacje psychologiczne na Zachodzie i w Afryce oraz znacząca na rosyjskiej prowincji grupa medialna Patriot.

Kreml dysponuje jednak dużo poważniejszymi instrumentami. Z łatwością mógłby na początek zdyskredytować Prigożyna kampanią medialną uznającą go za „zdrajcę i uzurpatora”. Na razie tego nie robi. Być może dlatego, że wagnerowcy są potrzebni pod Bachmutem. Łatwo sobie wyobrazić jednak najemników bez Prigożyna. Pewnie wywołałoby to tumult w szeregach tej formacji, ale ostatecznie byłoby wykonalne. Prigożyn może zatem oczerniać Kreml bez konsekwencji tylko z jednego powodu. Bo bierze udział w walce o nowe rozdanie w elicie władzy i rozciąga się nad nim wystarczająco wpływowy „parasol ochronny”.

Szef wagnerowców od dawna utrzymuje bliskie relacje z Aleksiejem Diuminem, gubernatorem obwodu tulskiego. I z Dmitrijem Mironowem, byłym gubernatorem obwodu jarosławskiego. Obaj to na razie „druga liga” rosyjskiej elity władzy, ale to liga niewątpliwie aspirująca do pierwszej i bardzo ambitna. Diumin i Mironow to pokolenie 40-50 latków, mają za sobą karierę w służbach: KGB, Federalna Służba Ochrony (FSO), FSB, MSW. Pochodzą z wojskowych rodzin, pracowali na Kremlu w ochronie Putina. Diumin był zastępcą szefa wywiadu wojskowego (GRU) w czasie aneksji Krymu w 2014 roku i odpowiadał za „operację ukraińską”. Dowodził wojskami operacji specjalnych i był przez pewien czas szefem sztabu wojsk lądowych. Przez rok był wiceministrem obrony. Na pewno ma solidne wojskowe doświadczenie, ale i niezłe w administracji cywilnej. Początkowo dostał tulskie gubernatorstwo z nadania prezydenta jako pełniący obowiązki, ale potem wygrał wybory. Jest popularny w regionie. Zna się i utrzymuje bliskie relacje z Wiktorem Zołotowem, również „ochroniarzem Putina” i szefem Rosgwardii.

Aktualizacja
Miedwiediew żąda zerwania stosunków dyplomatycznych z Polską
2023.04.29 16:19

W kręgu ich koterii znajduje się również Jurij Kowalczuk, miliarder bliski Putinowi jeszcze od lat 90. Ma udziały w banku „Rossija” i włada medialnym imperium. Z koterią tą łączony jest czasem szalejący z coraz bardziej absurdalnymi wypowiedziami Dmitrij Miedwiediew, były prezydent i premier. Być może nie ma on już szans na większą karierę polityczną, ale dla rozpychającej się i ambitnej koterii może być przydatną „twarzą”. Zwłaszcza że radykalne i agresywne wypowiedzi Miedwiediewa są spójne z retoryką Prigożyna i najprawdopodobniej z poglądami reszty wpływowych postaci tej grupy.

Jurij Kowalczuk miał doradzać Putinowi najazd na Ukrainę. Diumin, jako tulski gubernator, chwali się pomocą w aprowizacji poborowych z regionu w lepsze umundurowanie i osprzęt. Nie jest to frakcja „gołębi” i liberałów. Prigożyn ze swoimi oskarżeniami Kremla o korupcję, tchórzostwo i nieudolność szykuje pole dla kogoś, kto wyjdzie i zaproponuje lepsze, sprawniejsze prowadzenie wojny. Jakimś niesamowitym przypadkiem w ostatnim czasie różne zdarzenia obnażają słabość dowództwa armii i samego Putina. Atak dronów na Kreml, skromna defilada 9 maja, niepowodzenia pod Bachmutem i eksplozje w Rosji to już nie słowa krytyki, ale fakty, które wzmacniają krytyczny przekaz. Tworzą pole dla kogoś, kto będzie bardziej wiarygodny od Putina i jego starzejącej się ekipy. W końcu rok przed odejściem Borysa Jelcyna seria podobnych, kompromitujących zdarzeń była tłem dla ustąpienia prezydenta, który zrobił miejsce dla Putina, wówczas energicznego, ambitnego i z „drugiej ligi”.

Wiadomości
Śledztwo dziennikarskie: Putin podjął decyzję o inwazji na Ukrainę w lutym 2021 roku
2023.04.26 18:25

Walka polityczna będzie się zaostrzać, a wojna przeciw Ukrainie będzie głównym obszarem wokół którego będą się ogniskowały emocje. Już całkiem niedługo rosyjską elitę biurokratyczną czeka pierwszy test. We wrześniu mają się odbyć wybory regionalne. W tym wybory szefów regionów (przeważnie gubernatorów, ale i mera Moskwy) w 21 okręgach plus 4 regiony okupowane na Ukrainie. Będą też wybory do lokalnych parlamentów.

Za rok odbędą się zaś wybory prezydenckie. Dla Putina będą to momenty bardzo wysokiego ryzyka. Czas testu, czy szeroka elita władzy nadal go postrzega, jako gwaranta stabilizacji, czy może zaczyna patrzyć w inną stronę i szukać nowego gwaranta? To na razie trudno przesądzić, ale faktem jest, że  w centrum tej elity, w „elicie wszystkich elit”, czyli towarzystwie „czekistowskim” rysuje się dość wpływowa i zuchwała koteria. W dodatku uzbrojona, z wojenną legendą i wpływami w administracji regionalnej, centralnej i w oligarchii. Być może koterii chodzi tylko o wprowadzenie swoich ludzi np. do ministerstwa obrony i dowództwa armii i niewykluczone, że celują wyżej.

Michał Kacewicz/ belsat.eu

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności