Białoruskie MSZ zaproponowało polskim dziennikarzom wejście do strefy przygranicznej od białoruskiej strony. Jednocześnie na miejsce nie są wpuszczani dziennikarze białoruskich mediów niezależnych, z których część została uznana za ugrupowania ekstremistyczne.
Resort dyplomacji w Mińsku wyraził swoje oburzenie faktem niewpuszczania dziennikarzy do strefy stanu wyjątkowego po polskiej stronie granicy. Nazwał to poważnym łamaniem praw dziennikarzy i zaproponował przyspieszoną procedurę akredytacji tym współpracownikom polskich mediów, którzy zechcą pracować w strefie przygranicznej po białoruskiej stronie.
– Takie kroki przyczynią się do obiektywnego i bezstronnego przekazywania informacji ze strefy masowego przebywania uchodźców i będą przeciwdziałać rozprzestrzenianiu jawnej dezinformacji – napisało MSZ na swojej stronie internetowej.
Dyplomaci nie wspomnieli przy tym, że “jawna dezinformacja” o sytuacji na granicy jest rozpowszechniana przede wszystkim przez państwo białoruskie, które odżegnuje się od swojego zaangażowania w ten proceder.
Obecnie na miejscu pracują przede wszystkim propagandyści reżimowych mediów oraz ci związani ze służbami specjalnymi. W swoich materiałach przekazują oni fałszywy obraz sytuacji – na przykład przejście migrantów przez białoruskie ogrodzenie graniczne (tzw. “Sistiemę”, 300 metrów od właściwej granicy) nazwali pokonaniem przez nich granicy z Polską.
Nagłośniony został też przypadek dmuchania chłopcu dymem papierosowym w oczy przed udzieleniem wywiadu dziennikarzowi białoruskiej telewizji.
Państwowym propagandystom zarzuca się też niemoralne formy relacjonowania kryzysu na granicy. Mają oni między innymi oferować migrantom jedzenie w zamian za udzielenie wywiadu.
Z kolei zagraniczni korespondenci i dziennikarze białoruskich mediów niezależnych nie mają tam dostępu.
Korzystając z białoruskiej oferty, polscy korespondenci legitymowaliby więc działania reżimu Alaksandra Łukaszenki, który od lat łamie wolność słowa, a od roku jawnie prześladuje dziennikarzy jako swoich głównych wrogów.
We wrześniu podobną propozycję składał już polskim dziennikarzom prołukaszenkowski Białoruski Związek Kobiet. Przedstawicielki organizacji odwiedziły obozowisko migrantów w Usnarzu Górnym akurat w dniu, gdy koczujący w nim mężczyźni zostali wyposażeni w mundury białoruskich pograniczników.
pj/belsat.eu