W sądzie mińskiej dzielnicy Frunzenski Rajon rozpoczął się proces dziennikarek Biełsatu Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej. Są one oskarżone o organizację działań rażąco naruszających porządek publiczny, za co artykuł 342 białoruskiego kodeksu karnego przewiduje karę do 3 lata pozbawienia wolności. Sprawę rozpatruje sędzia Natalla Buhuk.
Początek rozprawy zaplanowano na godz. 10.00 czasu mińskiego, ale opóźniła się o około pół godziny. Na salę zostali wpuszczeni tylko dziennikarze z akredytacjami; korespondentom Biełsatu odmówiono wstępu. Ograniczenie liczby osób podczas rozprawy argumentowano zagrożeniem epidemicznym. Czekający pod salą twierdzili jednak, iż po wpuszczeniu kilkunastu osób, wolnych miejsc było wystarczająco dużo, by zgodnie z przepisami można było wpuścić kolejne osoby.
Żeby wyrazić swoje wsparcie dla sądzonych dziennikarek, do gmachu sądu przybyło kilkadziesiąt osób, w tym opozycyjny polityk Anatol Labiedźka oraz przedstawiciele misji dyplomatycznych Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych. Na sali rozpraw Kaciaryna i Daria po raz pierwszy od trzech miesięcy mogły zobaczyć swoich bliskich. 23-letnia Dasza na widok matki wybuchnęła płaczem. Na rozmowy z rodzinami oskarżonym nie pozwolono.
Przez ponad 10 minut prokurator odczytywał akt oskarżenia, według którego podczas prowadzonej na żywo transmisji dziennikarki miały „zbierać aktywnych uczestników [manifestacji], którzy rażąco naruszyli porządek publiczny”, co miało na celu „nadanie jej masowego charakteru skutkującego oporem wobec działań służb porządkowych”. Kaciaryna Andrejewa miała „pozytywnie oceniać” relacjonowane wydarzenia, a tym samym wzywać ludzi do udziału w nielegalnej akcji.
Osoby przebywające podczas prowadzonej przez nasze koleżanki transmisji w tym samym mieszkaniu zeznały, że z ust dziennikarek słyszały tylko komentarze do wydarzeń na ulicy, a nie jakiekolwiek apele do uczestników protestu. Z kolei świadek oskarżenia, pracownik mińskiego zakładu komunikacji miejskiej stwierdził fakt utrudnień w ruchu autobusów w miejscu manifestacji, co miało doprowadzić przedsiębiorstwo do strat szacowanych na 11 tys. rubli białoruskich; nie określił jednak dokładnie, gdzie i na jak długo wstrzymano ruch, a także w jaki sposób obliczono tę kwotę.
Dziennikarki podczas przesłuchania na sali sądowej nie przyznały się do winy. Rozprawę odroczono do 16 lutego.
Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową zatrzymano 15 listopada ub.r. w Mińsku, podczas relacjonowania manifestacji z miejsca pobicia Ramana Bandarenki. Kilka dni wcześniej mężczyzna usiłował uniemożliwić tajniakom niszczenie patriotycznych symboli; w wyniku poniesionych urazów zmarł w szpitalu. Początkowo dziennikarki skazano na siedem dni aresztu za „udział w nielegalnym zgromadzeniu”, a następnie oskarżono o organizację działań rażąco naruszających porządek publiczny. Artykuł 342 białoruskiego kodeksu karnego przewiduje za to nawet 3 lata więzienia.
Oprócz oczekujących na rozprawę dwóch dziennikarek Biełsatu, jeszcze trzech naszych współpracowników jest podejrzanych w sprawie karnej. W ub. roku dziennikarze naszej telewizji byli 162 razy zatrzymywani, a zatrzymaniom regularnie towarzyszyła konfiskata sprzętu. 26 dziennikarzy aresztowano, z czego sześcioro dwukrotnie, a jednego trzykrotnie. Łącznie daje to 34 areszty administracyjne. Za kratami nasi koledzy spędzili 392 dni. Siedmioro spośród aresztowanych padło ofiarą przemocy fizycznej z rąk służb bezpieczeństwa. Tylu też – w następstwie zatrzymania wymagało hospitalizacji.
Również w 2020 r. dziennikarze Biełsatu zapłacili grzywny o równowartości 26 353,44 USD.
md/belsat.eu