Władze Kuby poinformowały w nocy z czwartku na piątek o aresztowaniu 17 osób podejrzanych o werbowanie obywateli tego kraju do walki w rosyjskich oddziałach na Ukrainie; zatrzymany został m.in. organizator tego procederu – podała agencja Reutera, przytaczając wypowiedź pułkownika kubańskiego MSW Cesara Rodrigueza.
Przywódca grupy werbującej Kubańczyków na wojnę kontaktował się z dwoma osobami mieszkającymi na wyspie, zajmującymi się koordynacją tych działań. Osobom odpowiedzialnym za ten proceder grozi do 30 lat pozbawienia wolności, dożywocie lub nawet kara śmierci w zależności od kwalifikacji czynu zabronionego – oznajmiły kubańskie MSW i prokuratura.
Resort spraw wewnętrznych Kuby wykrył siatkę werbującą obywateli kraju mieszkających w Rosji, a nawet na Kubie do oddziałów podległych Moskwie na wojnę przeciwko Ukrainie – poinformowało 4 września kubańskie MSZ. Jak wówczas powiadomiono, władze w Hawanie wszczęły postępowania karne przeciwko osobom biorącym udział w tym procederze.
– Kuba nie jest stroną w wojnie na Ukrainie. Działa i będzie nadal zdecydowanie działać przeciwko osobom, które na terytorium kraju uczestniczą w jakiejkolwiek formie przemytu ludzi, najemnictwa czy rekrutacji, aby obywatele kubańscy podnosili broń przeciw jakiemukolwiek państwu – podkreśliło MSZ w oświadczeniu.
Wideo: rzekomi kubańscy najemnicy walczący po stronie Rosji na terytorium Ukrainy
Jak relacjonował jeden z rosyjskich oficerów, cytowany przez portal The Moscow Times, Kubańczycy „słabo mówią po rosyjsku, ale problemów (z nimi) jest więcej”.
– Nie wiadomo, jak pracować z tymi ludźmi. Wszyscy zawarli kontrakty z ministerstwem obrony – stwierdził.
Jak powiedział portalowi tłumacz z kubańskiej diaspory w Moskwie, werbowani na wojnę osoby nie mieszkają w Rosji.
– To nie są miejscowi Kubańczycy. Nie zatrzymują się w Moskwie, lecz podpisują kontrakt i jadą walczyć, a potem znikają. Ich krewni szukają ich przez nasze organizacje, przez sieci społecznościowe. Najprawdopodobniej tacy ludzie szybko giną (na froncie) – dodał.
lp/ belsat.eu wg PAP, Reuters, Twitter