W Kijowie dyskutowano o postłukaszenkowskich relacjach ukraińsko-białoruskich
W Kijowie odbyła się dyskusja przy okrągłym stole na temat przyszłości stosunków ukraińsko-białoruskich. Wzięli w niej udział działacze społeczeństwa obywatelskiego, politycy, historycy, politolodzy i białoruscy ochotnicy broniący Ukrainy – podała ukraińska telewizja Kanał 24.
Wideo: dyskusję transmitowała agencja Ukrinform
Okrągły stół otrzymał nazwę „Białoruska Platforma: publiczna rozmowa o przyszłości”. Priorytetową kwestią było to, jak Ukraińcy i Białorusini powinni współpracować, aby Białoruś „nie stała się zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego”.
Poruszono m.in. kwestię ewentualnej normalizacji stosunków między Ukrainą a Białorusią oraz warunków, jakie powinny zaistnieć, aby do takiego pojednania doszło. Jak podaje Kanał 24, szczególną uwagę zwrócono na to, jakie środki może podjąć oficjalny Kijów.
Przedstawiciel dowództwa pułku Konstantego Kalinowskiego Andrej Szeuczyk podkreślił, że dziś Białorusini pomagają Ukrainie przywrócić integralność terytorialną, ale nie mogą wpływać na przyszłe stosunki między krajami ani wyrażać swojej opinii w tej sprawie. Jego zdaniem dzieje się tak dlatego, że strona ukraińska nie ma żadnej strategii dotyczącej przyszłych relacji między sąsiadującymi państwami.
– Podczas gdy my walczymy, podczas gdy się uczymy, podczas gdy mamy pewne nadzieje, nie ma żadnej strategii, żadnej linii, żadnego słowa o tym, co Ukraina zrobi z Białorusią. Nie ma nic. Musimy mieć plan. A jeśli nie mamy tego planu, to o czym możemy rozmawiać? To znaczy, że nie możemy się do tego dostosować ani wyrazić swojej opinii, bo ten temat po prostu nie istnieje – podkreślił.
Zaznaczył, że nad takim dokumentem powinni pracować wszyscy: zarówno struktury polityczne na Ukrainie, jak i demokratyczni działacze białoruscy.
– Gdy czas pozwoli, będziemy mogli opracować najbardziej efektywną strategię dla Białorusi. Co i jak robić, to wola polityczna Ukrainy, a my, pułk Kalinowskiego, musimy się z nią zgodzić – powiedział.
Białoruski aktywista i szef fundacji charytatywnej Wolna Białoruś Aleksy Franckiewicz mówił, że sytuacja na Białorusi zmieniła się diametralnie po tym, jak Rosja zaczęła wykorzystywać ją jako „trampolinę do ataku” na Ukrainę. Wcześniej przeciwnicy Alaksandra Łukaszenki apelowali do rosyjskiego kierownictwa. Dziś stało się to absolutnie niemożliwe.
– Wolni Białorusini wreszcie zrozumieli, że idea państwa związkowego, którą aktywnie promuje Łukaszenka, to droga do utraty państwowości – powiedział działacz, cytowany przez ukraińską telewizję.
Podkreślił, że od lutego 2022 roku Białoruś jest de facto okupowana przez obce wojska, a Białorusini mają ograniczone możliwości poruszania się. Kraj jest pod całkowitą kontrolą i podlega masowym prześladowaniom. Aktywista zauważył, że „Białoruś przypomina teraz gułag”.
Zdaniem Franckiewicza, jeśli teraz nic nie zostanie zrobione, to wkrótce Moskwa wywrze na Łukaszence presję, by wprowadzić wspólną walutę i wspólną armię.
– Wtedy będzie można usunąć gauleitera Łukaszenkę i postawić na jego miejscu kremlowskiego „namiestnika”- uważa aktywista.
Zauważył, że wszystko to doprowadziło Białoruś „na skraj istnienia”. Dodał, że teraz dla wszystkich Białorusinów walczących na Ukrainie ze wspólnym wrogiem jest jasne: wyzwolenie Białorusi będzie możliwe dopiero po zwycięstwie nad neoimperialistą Putinem.
Zdaniem aktywisty istnieją dwie drogi, aby Białoruś przestała być dominium rosyjskiego neoimperializmu.
– Połączyć siły i pomóc Ukrainie w walce ze wspólnym wrogiem – rosyjskim imperium – i deokupować Białoruś po klęsce Kremla, albo zorganizować opór wewnątrz Białorusi, aby wyzwolić kraj od rosyjskich okupantów i reżimu Łukaszenki – podsumował Aleksy Franckiewicz.
