Podpułkownik Łukaszenka marzy o awansie

Łukaszenka oddał białoruską armię Rosji, a terytorium Białorusi rosyjskiej armii do dyspozycji. To koniec epoki słabej suwerenności Mińska, a początek roli Białorusi, jako wojskowej rubieży Moskwy.

W rosyjskich planach okrążania Ukrainy i dyplomatyczno-militarnego pokera z NATO Białoruś odgrywa kluczową rolę. Na Białorusi Moskwa zgrupowała w przeciągu ostatnich tygodni sprzęt wojskowy i żołnierzy nawet w sile 30 tys. ludzi. Formalnie w celu wspólnych z armią białoruską ćwiczeń „Związkowa Stanowczość”. Faktycznie, żeby podnosić napięcie wokół Ukrainy. Tego nie ukrywa Alaksandr Łukaszenka chełpiąc się, że może zająć Ukrainę w 3-4 dni i równie szybko dojść do kanału La Manche. Jeszcze niedawno groził.

Nie po raz pierwszy zresztą Łukaszenka występuje w roli wykraczającej poza tradycyjnego „jastrzębia”. Nie ma tygodnia, by nie groził, a w swoich groźbach nie posuwał się poza granice absurdu. W rozpisanym przez Władimira Putina scenariuszu właśnie taka przypadła mu rola: wyskakującego przed szereg, epatującego złymi emocjami solisty i czarnego charakteru.

Dzięki Białorusi Rosja zyskuje dodatkowe 1200 km. granicy z państwami NATO. W ten sposób fałszywa teza o okrążaniu Rosji przez Sojusz Północnoatlantycki, tak bardzo lansowana przez Putina, może się stać nieco bliższa prawdy. Faktyczne granice Rosji z państwami NATO są niewielkie – to linia granicy obwodu kaliningradzkiego i niewielki obszar na granicy z Norwegią. Jeśli, a wiele na to wskazuje, rosyjskie wojska pozostaną dłużej na Białorusi, to rosyjski obszar militarny rzeczywiście będzie stykał się z natowskim bardziej. Jednak w wyniku działań rosyjskich, a nie zachodnich. Jest to o tyle ryzykowane, że Putin inaczej pojmuje znaczenie granicy państwowej i suwerenności państw. Daje temu wyraz, kiedy mówi o ekspansji NATO na Ukrainie i groźbie, jaką stanowi zbliżenie się sojuszu do granic Rosji. Tak, jakby Rosja była wyjątkowym państwem i musiała być otoczona kordonem sanitarnym i strefami buforowymi. Taką właśnie strefą buforową stała się Białoruś. A Łukaszenka z coraz większą pasją wczuwa się w rolę lojalnego, choć nieco szalonego „margrabiego” owej strefy.

Być generalissimusem

Łukaszenka wylewał swoje żale w wywiadzie udzielonym rosyjskiemu propagandyście Władimirowi Sołowjowowi. Narzekał, że jest „tylko” podpułkownikiem, a chciałby być generalissimusem, lub przynajmniej pełnym, „trzygwiazdkowym” pułkownikiem.

– Putin jest pułkownikiem, obiecał mi dać pułkownika. Do tej pory nie dał – skarżył się Łukaszenka.

I pewnie nie da. Ani pułkownika, ani tym bardziej generalissimusa. Bo generalissimus, nawet nieformalny (choć kto wie jak długo tylko nieformalny), jest tylko jeden. Łukaszenka sam stwierdził w wywiadzie, że Putina należy awansować na generała.

Wiadomości
Łukaszenka: Putin obiecał mi stopień pułkownika. Niech da!
2022.02.07 10:58

Łukaszenka kolejny raz przyznał, że stanie u boku Rosji, gdyby wybuchła wojna. Zerwał tym samym z zasadą neutralności Białorusi zapisaną przecież w konstytucji. Zerwał właściwie już miesiąc wcześniej, kiedy białoruscy żołnierze z brygady powietrzno-desantowej z Witebska wzięli udział w interwencji pod auspicjami ODKB w Kazachstanie.

Wiadomości
200 białoruskich żołnierzy ma trafić do Syrii
2022.02.07 18:59

Jak dużo może kosztować taka sojusznicza „utrata dziewictwa” przez państwo, które do tej pory powstrzymywało się przed udziałem w militarnych awanturach Rosji, Łukaszenka przekonał się już wczoraj. Białoruś trzymała się na dystans zarówno od rosyjskiej wojny z Gruzją, w Donbasie, od aneksji Krymu jak i od rosyjskiej eskapady w Syrii. Wczoraj rosyjski premier Michaił Miszustin polecił MSZ przygotowanie umowy na udział 200-osobowego, białoruskiego kontyngentu w „operacji pokojowej” w Syrii.

Dziś Łukaszenka zdementował te informacje i nazwał je „fejkiem”. Być może zdenerwował się, że sam nie ogłosił, że wysyła białoruskich żołnierzy na Bliski Wschód, na rosyjską interwencję? Jednak Łukaszenka musi się zacząć przyzwyczajać, że decyzje o tym, jakie zadania będzie wykonywać białoruska armia, będą zapadać na Kremlu i niekoniecznie podpułkownik z Mińska będzie o nich powiadamiany jako pierwszy. Taka jest cena utrzymania przez Łukaszenkę władzy. Taka jest cena roli, jaką odgrywa. To cena białoruskiej suwerenności.

Ile warta jest Białoruś?

W czasie wczorajszego spotkania z ministrem spraw nadzwyczajnych Łukaszenka zapowiedział, że w razie wojny, uzbroi podległe temu ministerstwu formacje. Chodzi o strażaków i formacje służące walce z katastrofami naturalnymi i technologicznymi. Łukaszenka przyznał, że obecne siły zbrojne Białorusi są za małe. Liczą ok. 65 tys. żołnierzy i nie są faktycznie ani imponujące, ani też słabe, jak na kraj wielkości Białorusi. Na początku lat 90. Białoruś odziedziczyła po ZSRR ogromne zasoby stosunkowo nowego (głównie generacja lat 80.) sprzętu. Utrzymanie tego potężnego arsenału było jednak ponad możliwości znajdującej się zapaści gospodarczej republiki. Dlatego Mińsk wyprzedawał znaczne ilości czołgów, artylerii, myśliwców i śmigłowców – głównie do Afryki i państw arabskich. Duże ilości sprzętu poszło do magazynów, gdzie znajdują się w różnym stanie technicznym. To co pozostało w białoruskiej armii, nie jest już nowe.

Analiza
Co należy wiedzieć o rosyjsko-białoruskich ćwiczeniach „Związkowa Stanowczość” i zagrożeniach z nimi związanych
2022.01.21 15:24

W ostatnich latach Białoruś kupowała, lub otrzymywała z Rosji stosunkowo niewielkie ilości nowego sprzętu. Jak śladowe ilości czołgów T-72B3, 12 myśliwców wielozadaniowych Su-30SM, samoloty szkolne Jak-130, nowe śmigłowce Mi-8MTW, systemy przeciwlotnicze S-300 i ostatnio, S-400. Sprzęt dostarczany z Rosji nie pozwolił jednak na gruntowną modernizację sił zbrojnych i wymianę generacyjną środków pochodzących z czasów ZSRR. Trzon armii białoruskiej opiera się więc o sprzęt 30-40-letni, naprawiany i modernizowany w miarę możliwości, m.in. dzięki dużym zasobom części w magazynach.

Modernizację armii ograniczają twarde realia budżetowe. Mińsk wydaje na armię ponad 700 mln dolarów. To znacznie mniej od sąsiedniej, ale mniejszej Litwy (1,2 mld euro), czy większych Ukrainy (ponad 4 mld. USD) oraz Polski (13 mld USD). Jednak proporcjonalnie do wielkości sąsiadów Białoruś wydaje jednak mniej na wojsko. Zupełnie czym innym są wydatki Mińska na wewnętrzne bezpieczeństwo i służby MSW, KGB i inne – ich budżety są w sumie wyższe od ministerstwa obrony.

Łukaszenka zawsze liczył na Rosję. I domagał się by Moskwa wzięła na siebie koszt modernizacji białoruskiej armii. Jednocześnie bronił się przed zwiększaniem rosyjskiej obecności wojskowej na Białorusi. Poza dotychczas obsługiwane bazy, takie jak lotnisko w Baranowiczach, czy punkt łączności floty w Wilejce, radar w Hancewiczach. W ciągu ostatnich dwóch lat wszystko jednak się zmieniło. Pozycja i postawa Łukaszenki przede wszystkim. Przez ostatnie miesiące i tygodnie obserwujemy zaś prawdziwą rewolucję łamiącą kręgosłup ostatnich, suwerennościowych roszczeń Łukaszenki. Zgodził się na zwiększanie obecności Rosjan na Białorusi.

Opinie
Paranoja Łukaszenki
2022.02.07 14:39

Z perspektywy Rosji Białoruś jest obszarem strategicznym, którego zaletą jest fakt, że stanowi „autostradę do NATO” – pas równin wiodących wprost do Polski i na Litwę, oraz okrążających Ukrainę od północy. Białoruś to także rozbudowana infrastruktura transportowa i logistyczna, sieć baz materiałowych. Rosjanie od lat w ramach wspólnych ćwiczeń typu „Zapad” ćwiczą głównie szybki przerzut wojsk na Białoruś w kierunku zachodnim, a ostatnio południowym.

Do prowadzenia rozgrywek z Zachodem Putinowi potrzebny jest obszar Białorusi, zaplecze logistyczne i wsparcie białoruskiej armii na zapleczu. Przy tym białoruskie siły zbrojne są cenne swoją lojalnością i zdolnością kooperacji z rosyjską armią. Jako swojego rodzaju podwykonawca pewnych zadań. Niekoniecznie ich wartością dla Rosji jest jakość i nowoczesność. Dlatego Łukaszenka może zapomnieć o dużych, rosyjskich inwestycjach w swoją armię. Owszem, pewnie kilka elitarnych jednostek, typu Siły Operacji Specjalnych z 38, 103 i 5 brygadami powietrzno-desantowymi i specnazu, będą doinwestowane. Tak samo będzie z obroną przeciwlotniczą i logistyką.

Tu i ówdzie w białoruskich siłach pojawią się jednostkowe dostawy nowego sprzętu z Rosji. Dla Putina ważniejsza będzie obecność wojskowa na Białorusi i możliwość szybkiego jej zwiększania oraz pełna lojalność i dyspozycyjność Łukaszenki. Na razie ten model działa. W kryzysie wokół Ukrainy Łukaszenka wykazuje się nadgorliwością i mówi rzeczy, których nie powie Putin. Pytanie, co będzie, kiedy Kreml naciśnie na hamulec i będzie chciał utrzymywać napięcie w relacjach z Zachodem na stałym, wysokim poziomie, ale nieco dalej od progu wojny. Podpułkownik Łukaszenka pewnie spełni się i w takiej roli. Na przykład eskalując kryzys na granicy białorusko-polskiej. Tylko, czy jest w stanie na dłużej pogodzić się z tym, że ciągle ma dwie gwiazdki na pagonach i nie otrzymuje awansu?

Michał Kacewicz/belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności