Prokuratura wojskowa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, odpowiadając na pytanie ojca zaginionego żołnierza, stwierdziła, że zatopiony krążownik Moskwa nie wpłynął na ukraińskie wody terytorialne i nie znajduje się na liście jednostek i pododdziałów wojskowych, które brały udział w “operacji specjalnej na Ukrainie”.
Prokuratura oświadczyła to w odpowiedzi na list Dmitrija Szkriebca, ojca Jegora Szkriebca, poborowego marynarza, który zaginął na “Moskwie”.
– Działania poszukiwawcze nie przyniosły rezultatów, obecnie nie ustalono miejsca pobytu Pana syna – stwierdziła prokuratura.
W piśmie tym napisano, że Jegora Szkriebiec został oficjalnie “zgłoszony jako zaginiony z jednostki wojskowej”.
Okręt flagowy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej, krążownik rakietowy “Moskwa”, zatonął 14 kwietnia podczas holowania do portu – poinformowało rosyjskie Ministerstwo Obrony. Śmierć rosyjskiego krążownika została spowodowana rozległym pożarem, po tym jak 13 kwietnia został on przypuszczalnie trafiony ukraińskimi pociskami Neptun.
Jednocześnie rosyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że załoga, w której skład wchodziło ponad 500 osób, została ewakuowana. Rosyjska propaganda nadała nawet propagandowy materiał, na którym widać około 80 marynarzy, przypuszczalnie ewakuowanych z “Moskwy”.
Do 22 kwietnia władze rosyjskie nie ujawniały, czy w wyniku zatonięcia krążownika Moskwa są jakieś ofiary. Krewni zaginionych marynarzy zaczęli informować o zaginięciu ich dzieci na portalach społecznościowych.
Według strony ukraińskiej, Rosji udało się uratować 58 z 510 członków załogi zatopionego rosyjskiego krążownika.
Krążownik Moskwa brał udział w operacji u wybrzeży Wyspy Węży w obwodzie odeskim, a słowa “Rosyjski okręcie wojenny, wyp***dalaj”, wypowiedziane 24 lutego przez stacjonującego tam ukraińskiego żołnierza, natychmiast stały się memem.
lp/ belsat.eu