Wolha Załatar po sfałszowanych wyborach prezydenckich organizowała mieszkańców swojej okolicy do pokojowych akcji protestacyjnych. Została skazana za stworzenie „organizacji ekstremistycznej” i „organizowanie zamieszek”.
Aktywistka prowadziła lokalny czat, gdzie komunikowali się mieszkańcy. W czasie, gdy białoruskie władze brutalnie tłumiły akcje uliczne, organizowała podwórkowe koncerty, „herbatki”, spacery. Wolha Załatar ma 39 lat i jest z wykształcenia socjologiem Ma pięcioro dzieci – najstarsza córka jest niemal pełnoletnia, najmłodszy syn ma 5 lat. Więźniarka polityczna jest osobą religijną i pochodzi z katolickiej rodziny. Brała aktywny udział w protestach społecznych po wyborach prezydenckich. Była też wolontariuszką pomagającą rodzinom aresztowanych i zwolnionych pod murami aresztu w Mińsku. Pomagała uczestnikom protestu, pisząc im skargi i odwołania. Dwukrotnie była zatrzymana i trzykrotnie skazana na grzywny za udział w akcjach społecznych.
18 marca br. została zatrzymana przez milicję, gdy odwoziła córkę na zajęcia muzyczne. W jej mieszkaniu odbyło przeszukanie. Zdaniem jej męża funkcjonariusze sami powiesili w oknie biało-czerwono-białą flagę, by zdobyć dowód oskarżenia. Mińska milicja jako dowód przestępstwa zakwalifikowała jeszcze m.in. biało-czerwony parasol i oraz wstążki w takich kolorach. Według adwokata aresztowanej funkcjonariusze cieszącego się złą sławą Głównego Wydziału ds. Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją (HUBAZiK), by wydobyć zeznania, pobili kobietę, dusili ją i przyciskali jej głowę butem do ziemi. Kobieta podczas spotkania z prawnikiem miała pokazać mu ślady tortur. Władz nie zareagowały na wnioski o przeprowadzenie obdukcji ani o ukaranie winnych stosowania bezprawnych metod śledczych. Tego samego dnia do aresztu na 10 dni trafił również jej mąż.
Dziś sędzia Anastasija Papko, skazała ją na 4 lata więzienia – rok mnij niż zażądała prokurator Żanna Baranawa. Skazana już wcześniej została uznana przez białoruskich obrońców praw człowieka za więźniarkę polityczną.
– W materiałach sprawy moim działaniom przypisano znaczenia, których nie miałem na myśli. Kryminalizowane są normalne ludzkie działania, reakcje i uczucia. W aktach sprawy znajduje się zdjęcie plakatu z napisem „Pokój. Miłość. Wolność”. I podpisuję się pod każdym słowem. Chcę pokoju dla mojego ojczystego kraju – powiedziała Załatar w swoim ostatnim słowie.
Prokuratura zarzuciła jej, że stworzyła organizację ekstremistyczną i koordynowała zamieszki. Po stłumieniu masowych demonstracji, mieszkańcy Mińska przenieśli pokojowe akcje protestu na swoje podwórka. Lecz i wtedy władze rzuciły przeciwko nim oddziały tajniaków. Z ich ręki zginął Raman Bandarenka, który zwrócił uwagę przybyszom, by nie niszczyli patriotycznej symboliki. Został ciężko pobity i zmarł w szpitalu. Białoruskie władze do dziś nie wskazały i nie ukarały winnych zbrodni.
Podobnie bezkarnie może czuć się funkcjonariusz oddziału specjalnego MSW HUBAZiK o nazwisku Cwercianau, który znęcał się fizycznie nad Wolhą Załatar. Białoruski Komitet Śledczy umorzył postępowanie karne, o które wnioskował adwokat aktywistki. Śledczy orzekli, że “oświadczenia Załatar o wyrządzeniu jej obrażeń cielesnych nie odpowiadają rzeczywistości, ponieważ miały miejsce przed jej aresztowaniem”.
jb/ belsat.eu