50 lat podboju przez Rosję europejskiego rynku gazu – od sukcesów Chruszczowa do porażki Putina cz. 1


Półwieczna historia dostaw rosyjskiego gazu do Europy z powodu wojny na Ukrainie dobiega końca. Podczas gdy przywódcy Rosji grożą UE blokadą gazową i szukają nowych rynków zbytu, państwa członkowskie Unii z niepokojem przygotowują się do zimy i w najbliższych latach zamierzają całkowicie zrezygnować z surowców z Rosji. Przedstawiamy historię dostaw rosyjskiego gazu do Europy – od momentu, gdy sowieckie władze uruchomiły gazociągi na Zachód aż po próby przerodzenia gazu w potężną broń polityczną przez putinowski reżim. Tekst ukaże się w dwóch częściach. 

Nikita Chruszczow z kukurydzą, którą uważał za motor egzystencji produkcji wiejskiej.
Zdj. Wikimedia Commons

„Transakcja stulecia”

Wczesnym latem 1966 roku członkowie jednego z zespołów badawczych geologów pracujących na Jamale natknęli się na złoże gazu ziemnego. Po pierwszych badaniach było już jasne, że to odkrycie będzie dla Związku Radzieckiego asem w rękawie. Pole gazowe Urengoj wkrótce otrzymało oficjalny status „supergiganta”: z zasobami przekraczającymi 10 bilionów metrów sześciennych zajęło trzecie miejsce na świecie.

Aby wydobyć i zagospodarować taką ilość zasobów ZSRR potrzebował ogromnych inwestycji. To wtedy po raz pierwszy pojawił się pomysł dostarczania gazu do Europy Zachodniej.

Pola gazowe Jamału, Nowy Urengoj, Rosja. 7 października 2006 roku.
Zdj. Sergey Maximishin / Focus / Forum

Trzy lata później, wiosną 1969 roku, radziecki minister handlu zagranicznego Nikołaj Patoliczew pojechał na targi handlowe do niemieckiego Hanoweru. Tam spotkał się ze swoim odpowiednikiem – ministrem gospodarki Republiki Federalnej Niemiec Karlem Schillerem. Wkrótce wydano oficjalny komunikat, o którym od lat dyskutowano na posiedzeniach Biura Politycznego: Moskwa zaoferowała Niemcom Zachodnim dostawy ropy naftowej i gazu.

Kolejnym powodem, dla którego ZSRR postawił w tej kwestii na kraje zachodnioeuropejskie, była gwałtowna zmiana polityki Chińskiej Republiki Ludowej. W 1969 roku doszło do eskalacji konfliktu między państwami na Wyspie Zhenbao (znanej też pod rosyjską nazwą Damanskij): wtedy to armia chińska pod osłoną nocy zajęła wyspę, a rano otworzyła ogień do radzieckich strażników granicznych. To właśnie po tym incydencie chińskie przywództwo w ZSRR zaczęto nazywać „wrogim”, a kurs polityczny Mao Zedonga „awanturniczym”. Poważnie dyskutowano wówczas o potencjalnej „wojnie na dwa fronty” – przeciwko Chinom i państwom zachodnim. Aby temu zapobiec, ówczesny sekretarz generalny Nikita Chruszczow zaczął szukać sojuszników w Europie. Pomysł na transeuropejski gazociąg nie mógł pojawić się w lepszym momencie.

Historia
50 lat podboju przez Rosję europejskiego rynku gazu – od sukcesów Chruszczowa do porażki Putina cz. 2
2022.09.04 12:02

W Bonn – ówczesnej stolicy Niemiec Zachodnich – radziecka propozycja została początkowo przyjęta chłodno. Przeciwni jej politycy powoływali się na możliwe „zagrożenie dla bezpieczeństwa RFN” oraz „interesów sojuszników” (w pierwszej kolejności chodziło o Stany Zjednoczone). Jednak presję na urzędnikach wywarli biznesmeni, którzy byli zainteresowani dostawami radzieckiego gazu: po pierwsze, potrzebowali dużo większych ilości gazu, niż te którymi wtedy dysponowali – rozważano nawet dostawy z Iranu, a po drugie, Związek Radziecki był gotów zaciągnąć u krajów zachodnich kredyty i kupić od firm europejskich rury oraz urządzenia.

Kontekst
Przemysł gazowy rozwijał się w Europie aktywnie od końca XIX i początku XX wieku, jednak w tym czasie większość paliwa była raczej produkowana niż wydobywana. Gaz sztuczny powstawał np. w wyniku przeróbki węgla kamiennego. Taki gaz był wykorzystywany do ogrzewania domów, do gotowania na kuchenkach gazowych oraz w przemyśle – do wytwarzania energii elektrycznej w elektrowniach. Gaz koksowy był jednak stopniowo wycofywany z codziennego użytku – między innymi dlatego, że wytwarzał o połowę mniej ciepła niż gaz ziemny.

Rozpoczęły się negocjacje, które trwały przez dziewięć miesięcy. Już wtedy władze radzieckie postrzegały rurociąg jako poważny instrument nacisku politycznego. Na przykład radzieckie MSZ w tajnym piśmie stwierdziło, że projekt ten „uzależni od Związku Radzieckiego najważniejszy sektor gospodarczy RFN, a mianowicie przemysł energetyczny”. Ponadto radzieccy dyplomaci wierzyli, że przekupieni tanim radzieckim gazem niemieccy biznesmeni będą wywierać presję na swój rząd, by nie podejmował drastycznych kroków, które zaostrzyłyby stosunki ze Związkiem Radzieckim.

Na pewien czas kraje musiały zapomnieć o różnicach politycznych. – Chodziło o interes, on był dla przedstawicieli obu stron najważniejszy – pisał uczestnik tych negocjacji adwokat Eberhard Kranz. Gazociągowa „transakcja stulecia”, jak ją natychmiast nazwała prasa, została zawarta w sali hotelu Kaiserhof w Essen w Niemczech. Umowa przewidywała, że Związek Radziecki będzie dostarczał gaz ziemny do RFN przez 20 lat. Zacząć trzeba było jednak od sporych inwestycji – pierwszą dostawę odłożono do 1973 roku. Zachodnioniemieckie firmy natychmiast zaczęły dostarczać Związkowi Radzieckiemu rury o dużej średnicy potrzebne do budowy rurociągu, a Deutsche Bank z kolei otworzył dla Związku Radzieckiego linię kredytową w wysokości ponad miliarda marek.

Wywiad
„Błoto nie może się zawalić”. Rosyjski ekonomista o rosyjskiej gospodarce i kursach walut w warunkach wojny i sankcji
2022.04.08 17:27
Podpisanie pierwszej umowy na dostawy gazu ziemnego z ZSRR do RFN. Essen, Niemcy. Luty, 1 lutego 1970 roku.
Zdj. gazprom.ru

Gazociąg połączył Nowy Urengoj z Niemcami Zachodnimi: jednak na prośbę RFN gazociąg został wybudowany z pominięciem NRD – przez socjalistyczną Czechosłowację. W 1973 roku Niemcy otrzymali pierwsze dostawy radzieckiego gazu ziemnego, który swoją drogą pojawił się w samą porę, ponieważ świat stał właśnie u progu światowego kryzysu naftowego. Kraje Europy Wschodniej, takie jak na przykład Polska, Czechosłowacja czy Węgry, otrzymywały gaz ze Związku Radzieckiego od połowy lat 60. XX wieku, kiedy to oddano do użytku gazociąg Przyjaźń.

„Transakcja stulecia” była punktem wyjścia dla serii umów gazowych, które Związek Radziecki i RFN podpisywały co kilka lat. Niektóre z nich wygasły stosunkowo niedawno, bo w 2008 roku. Geografia sowieckiej współpracy szybko się rozszerzyła – podobne kontrakty szybko gazowe zawarto z Austrią, Włochami, Francją i Finlandią.

Leonid Breżniew, który zastąpił Chruszczowa na stanowisku sekretarza generalnego KC KPZR, próbował nawet negocjować eksport radzieckiego gazu do Japonii i Stanów Zjednoczonych, ale kraje odniosły się do pomysłu sceptycznie. Amerykański establishment robił co w jego mocy, aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wpływów sowieckich: pojawiły się nawet obawy, że w przypadku działań wojennych na terytorium Europy, ZSRR wykorzysta zbudowany rurociąg do zaopatrywania swoich wojsk w paliwo.

– Wyobraźcie sobie: tankowanie rosyjskich czołgów bezpośrednio z gazociągów – mówił przewodniczący Komitetu ds. Wschodnioeuropejskich Relacji Gospodarczych Niemiec Otto Wolf von Amerongen, nazywając amerykańskie argumenty absurdalnymi.

Program współpracy z krajami europejskimi nosił nazwę „pieniądze za gaz”. Ta koncepcja utrzymywała się wiele lat nawet po rozpadzie ZSRR.

Wywiad
Włodzimierz Marciniak: Putin wobec Ukrainy ma podobne pomysły jak Gorbaczow w sprawie zjednoczenia Niemiec
2021.12.08 15:18

Rosyjska broń gazowa

Gazprom, firma posiadająca monopol na eksport gazu rurociągowego z Rosji, pojawił się latem 1989 roku, na długo przed tym, jak Władimir Putin został prezydentem. O ile w Związku Radzieckim gaz był wydobywany, dostarczany i sprzedawany przez utworzone w połowie lat 60. Ministerstwo Przemysłu Gazowego, o tyle pod koniec okresu pierestrojki rząd postanowił je przekształcić, tworząc państwowy koncern Gazprom, na czele którego stanął były minister przemysłu gazowego Wiktor Czernomyrdin.

Wkrótce państwo przestało być jedynym właścicielem koncernu. Prezydent Borys Jelcyn wydał w 1992 roku rozporządzenie, na mocy którego Gazprom został przekształcony w spółkę akcyjną. W czasie reform gospodarczych akcje największej rosyjskiej firmy były sprzedawane za bony prywatyzacyjne; państwo jednak utrzymywało ścisłą kontrolę nad tym, kto otrzymał akcje: obcokrajowcom nie wolno było posiadać więcej niż 9 proc. akcji firmy (później w 2005 roku zwiększono limit do 20 proc.). Jeszcze przed pierwszą kadencją prezydencką Putina władze wykorzystywały Gazprom właściwie jako wirtualną „drugą kasę” – gazowy monopolista pomagał, w utrzymywaniu kursu rubla, wypłacaniu długów emerytom i łataniu dziur budżetowych, a nawet finansował kampanie polityczne prorządowych kandydatów, jak na przykład w przypadku startu Czernomyrdina w wyborach do Dumy Państwowej.

Opinie
Czy w Białowieży całkiem rozwiązano ZSRR?
2021.12.08 09:43
Aleksiej Miller bierze udział w ceremonii uruchomienia hubu helowego Gazpromu, a prezydent Rosji Władimir Putin uczestniczy w niej za pośrednictwem łącza wideo. Władywostok, Rosja. 9 marca 2021 roku.
Zdj. Valery Sharifulin / TASS / Forum

W 2001 roku prezesem Gazpromu został Aleksiej Miller, przyjaciel prezydenta: był on podwładnym Putina w komisji ds. zagranicznych władz Petersburga, a relacje te Forbes określa jako „bardzo poufałe”. Wraz z mianowaniem Millera na prezesa Rosja zyskała kontrolny pakiet akcji Gazpromu; nowy prezes zarządu uczynił z firmy główne finansowe i polityczne zaplecze dla Kremla.

W 2002 roku rosyjskie Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego zaproponowało wyłączenie rurociągów z własności Gazpromu i umożliwienie dostępu do nich wszystkim zainteresowanym stronom, w tym niezależnym firmom. Aleksiejowi Millerowi nie spodobała się jednak propozycja, by uczynić rynek konkurencyjnym. Napisał więc list do Putina, w którym skrytykował inicjatywę Ministerstwa Rozwoju Gospodarczego.

Propozycja rządu nie została wówczas uwzględniona, ale w tym samym roku Miller rozprawił się z wszystkimi większymi pośrednikami zaangażowanymi w dystrybucję gazu wewnątrz Rosji: na jego rozkaz przedsiębiorstwa Mieżregiongaz i Regiongazholding zostały wcielone do Gazpromu, który otrzymał tym samym pełny monopol na dystrybucję rosyjskiego gazu.

Wiadomości
Gazprom zawiesza Nord Stream na czas nieokreślony. UE: to szantaż ze strony Kremla
2022.09.03 08:56

Pod koniec pierwszej dekady XX wieku Gazprom stał się największą i najbogatszą firmą w Rosji, zajmując trzecie miejsce na świecie, wyprzedzając takich gigantów jak China Mobile czy General Electric. Jedną piątą budżetu Rosji w 2008 roku stanowiły środki Gazpromu. Wtedy też wartość firmy osiągnęła szczytowy poziom – 365 mld dolarów. Aleksiej Miller zamierzał w ciągu siedmiu, ośmiu lat podnieść kapitał do biliona. Tak się jednak nie stało: jesienią tego samego roku Gazprom był wart mniej niż 80 mld dolarów. Powodem był światowy kryzys gospodarczy z 2008 roku oraz wojna z Gruzją. Wkrótce załamała się też rosyjska giełda: notowania spadły czterokrotnie. Na początku sierpnia, przed rozpoczęciem działań wojennych, indeks RTS (indeks giełdowy 50 największych spółek notowanych na Moskiewskiej Giełdzie Papierów Wartościowych) wynosił około 2000 punktów, pod koniec listopada – poniżej 600 punktów.

Gazprom kontra Naftohaz

Gaz od dziesięcioleci dostarczany jest do krajów europejskich kilkoma rurociągami: najważniejsze z nich to Jamał-Europa i Sojuz. Pierwszy z nich biegnie przez Białoruś do Polski, jednak spora część drugiego znajduje się na terytorium Ukrainy: stamtąd gaz trafia do Słowacji, Czech, Węgier, Austrii, Włoch i Niemiec.

Mężczyzna przejeżdża na rowerze obok symbolicznego pomnika: odcinka gazociągu Jamał-Europa w Słonimie na Białorusi. 21 czerwca 2010 roku.
Zdj. Alexei Gromov / AFP / East News

Do czasu rozpadu Związku Radzieckiego 95 proc. rosyjskich rurociągów eksportujących gaz ziemny przechodziło przez Ukrainę. Problemy pojawiły się niemal natychmiast: w czasach sowieckich nie mieli potrzeby izolowania gazociągów o zasięgu europejskim od ukraińskiego systemu dystrybucji gazu.

Z chwilą uzyskania przez państwa te niepodległości niemożliwe stało się oddzielenie gazu przeznaczonego do tranzytu do krajów europejskich od tego przeznaczonego do lokalnej konsumpcji na Ukrainie. Sytuacja ta stała się podłożem serii skandali – najpierw Rosja twierdziła, że Ukraina kradnie gaz, a następnie Kijów domagał się od Moskwy rabatów, które z kolei zawsze były uzależnione od politycznych ustępstw na rzecz Kremla.

Zaraz po upadku Związku Radzieckiego Rosja i Ukraina zawarły porozumienie, które wydawało się korzystne dla obu stron: Rosja będzie dostarczać Ukrainie gaz po cenach znacznie niższych od eksportowych, a Kijów zagwarantuje, że nie będzie problemów z tranzytem gazu do krajów europejskich.

Opinie
Putin testuje broń gazową
2021.10.26 14:53

Jednak już w pierwszych latach system działał wadliwie: na początku 1993 roku dług Ukrainy wobec Gazpromu sięgnął 138 mld rubli (prawie 11 mld zł). Kierownictwo rosyjskiego koncernu mówiło wtedy, że jest gotowe wstrzymać dostawy gazu na Ukrainę – zrobiło to nawet w lutym tego samego roku, choć tylko na jeden dzień. Kijów wyszedł z sytuacji stosując argument nie do przebicia: władze Ukrainy zapowiedziały, że zamierzają odciąć wszystkie gazociągi tranzytowe, które dostarczają gaz do Europy Zachodniej.

Wtedy też Rosja po raz pierwszy użyła gazu jako dźwigni do wywierania presji wobec władz Ukrainy: podczas spotkania na Krymie, ówcześni prezydenci obu państw Leonid Krawczuk i Borys Jelcyn podpisali porozumienie, na mocy którego Ukraina przekazała Kremlowi część okrętów Floty Czarnomorskiej, a Moskwa w zamian umorzyła dużą część długu za błękitne paliwo.

W marcu 1994 roku Ukraina znów zalegała z płatnościami, z tą różnicą, że tym razem była winna Gazpromowi ponad bilion rubli (prawie 80 mld zł). Urzędnicy rosyjskiego koncernu zaproponowali wówczas kompromis: Kijów otrzymał propozycję przekazania Gazpromowi części praw własności do ukraińskich gazociągów jako spłaty długu. Sytuacja została jednak rozwiązana w inny sposób: Rosja osiągnęła porozumienie z Ukrainą w sprawie restrukturyzacji zadłużenia – Kijów otrzymał propozycję rozłożenia zaległości na raty na 12 lat.

W roku 1994 podpisano również kluczowe dla rosyjskiego przemysłu gazowego porozumienie: na jego mocy ilość gazu eksportowego płynącego na Ukrainę i eksportowanego z Ukrainy powinna być taka sama. Nowe zasady miały wykluczyć możliwość kradzieży gazu podczas tranzytu.

Choć Ukraina nie płaciła za gaz w terminie, otrzymała wyraźne gwarancje dostaw na cały następny rok 1995. Gazprom musiał ustąpić na rzecz interesów politycznych państwa: Ukraina poszła na ustępstwa w sporze o aktywa zagraniczne Związku Radzieckiego – trafiły one do Rosji – a w zamian otrzymała od Rosji niezbędne ilości paliwa.

Wiadomości
Szef Łukoilu wypadł z szpitalnego okna. To już siódma gwałtowna śmierć top-managera rosyjskiego sektora energetycznego
2022.09.01 11:32

Zadłużenie Ukrainy wobec Gazpromu powstało w dużej mierze dlatego, że Ukraińcy nie płacili rachunków za gaz. Kryzys paliwowo-energetyczny pogłębił się w 1995 roku, kiedy to ponad 50 proc. wewnętrznych odbiorców gazu na Ukrainie nie płaciło rachunków. W konsekwencji ukraiński rząd po prostu nie miał pieniędzy, by zapłacić Gazpromowi zgodnie z ustalonym harmonogramem. Nie ustały również zarzuty o kradzież gazu podczas tranzytu: według Gazpromu tylko w grudniu 1997 roku Ukraina przywłaszczyła sobie 660 milionów metrów sześciennych gazu, co w przeliczeniu na ówczesne stawki dawało kwotę prawie 50 milionów dolarów.

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko rozmawia z sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Anatolijem Kinachem, szefem koncernu gazowego Naftohaz Ołeksijem Iwczenko, politykiem Iwanem Wasiunykiem oraz pierwszym zastępcą prezydenta i premierem Jurijem Jekanurowem, ponieważ Ukraina spiera się z Rosją o dostawy gazu i ceny na 2006 rok. Kijów, Ukraina. 27 grudnia 2005 roku.
Zdj. Reuters / Forum

Mimo kontrowersji cena gazu dla Ukrainy pozostawała preferencyjna aż do 2005 roku, kiedy to Kijów płacił zaledwie 50 dolarów za tysiąc metrów sześciennych gazu – w tym samym czasie inne kraje europejskie za tę samą ilość płaciły 150-200 dolarów. W 2005 roku sytuacja uległa gwałtownej zmianie – Gazprom stwierdził, że Kijów powinny obowiązywać „europejskie ceny” za gaz (w tym czasie była to już kwota około 250 dolarów za tysiąc metrów sześciennych). Ukraiński budżet nie mógł sobie pozwolić na płacenie pięciokrotnie wyższych cen, dlatego już pierwszego dnia 2006 roku Gazprom wstrzymał dostawy gazu na Ukrainę i oskarżył ukraińską spółkę Naftohaz o kradzież. Strona ukraińska z kolei odrzuciła wszystkie oskarżenia.

Kontekst
Spółka Naftohaz powstała pod koniec 1997 roku, gdy rząd Ukrainy zdecydował o zjednoczeniu sektora gazowego i naftowego poprzez stworzenie jednej firmy na bazie kilku przedsiębiorstw.

Po wstrzymaniu dostaw Naftohaz niemal natychmiast zaczął odcinać europejskie dostawy: w Austrii deficyt wyniósł 18 proc. koniecznej dla kraju ilości, a na Węgrzech aż 40 proc. Kilka dni później Moskwa i Kijów musiały zawrzeć nowy kontrakt: cena gazu dla Ukrainy wzrosła gwałtownie z 50 dolarów za tysiąc metrów sześciennych w 2005 roku do 360 dolarów w 2009 roku. Długi narastały, a Ukraina nie nadążała z ich spłatą.

Opinie
Pomarańczowa Rewolucja na biało-czerwono-biało
2020.08.23 13:35

Nowy rozdział wojny gazowej nastąpił w Sylwestra 2008 roku: prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko odwołał ukraińską delegację negocjującą w Moskwie specjalne ceny ropy. Nie osiągnąwszy porozumienia, Gazprom 1 stycznia wstrzymał dostawy, a ówczesny prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew ogłosił, że Kijów będzie teraz płacił podwójną cenę – 450 dolarów zamiast dotychczasowych 235 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.

Przewidywalna reakcja nastąpiła natychmiast: w pierwszych dwóch tygodniach stycznia kraje europejskie odnotowały gwałtowny spadek dostaw paliw, choć Gazprom eksportował tyle samo gazu. Unia Europejska nie próbowała rozstrzygnąć, kto ma rację – europejskie władze oświadczyły, że jeśli dostawy nie zostaną wznowione w najbliższych dniach, to reputacja zarówno Ukrainy, jak i Rosji zostanie nieodwracalnie nadszarpnięta.

Władimir Putin, który był wówczas premierem, musiał jak najszybciej dojść do porozumienia ze swoją ukraińską odpowiedniczką Julią Timoszenką: 19 stycznia Gazprom i Naftohaz podpisały kolejną 10-letnią umowę, na mocy której ceny gazu dla Ukrainy były ustalane według specjalnej formuły powiązanej z cenami światowymi. Ponieważ ceny gazu w tamtym czasie były raczej wysokie, decyzję tę krytykował zarówno prezydent Juszczenko, jak i ówczesny opozycjonista Wiktor Janukowycz – podpisanie umowy z Putinem skończyło się dla Tymoszenko postępowaniem karnym i siedmioletnim wyrokiem więzienia.

Premierzy Ukraina Julia Tymoszenko i Rosji Władimir Putin, szef Naftohazu Oleg Dubina i szef Gazpromu Aleksiej Miller podczas ceremonii podpisania 10-letniej umowy na dostawy gazu. Moskwa, Rosja. 20 stycznia 2009 roku.
Zdj. Itar Tass / TASS / Forum

W 2010 roku do władzy na Ukrainie doszedł Janukowycz: udało mu się szybko wynegocjować z Miedwiediewem znaczną zniżkę na gaz – Ukraina zaczęła płacić o 100 dolarów mniej za 1000 metrów sześciennych, a w zamian Flota Czarnomorska miała stacjonować w Sewastopolu na Krymie do 2042 roku.

Zgoda Putina i Janukowycza co do ceny rosyjskiego gazu dostarczanego na Ukrainę trwała do końca 2013 roku – po zwycięstwie Euromajdanu wszystkie porozumienia przestały cokolwiek znaczyć.

Wiadomości
Julia Tymoszenko chce zostać ostatnim prezydentem Ukrainy
2018.06.21 07:57

Stosunki między Moskwą a Kijowem przerodziły się w permanentny konflikt zbrojny, a kwestia gazowa pozostała nierozwiązana: strona ukraińska odmówiła spłaty „pożyczek Janukowycza” i zapłaty za dostawy gazu do powstałych w tym czasie tzw. Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, a Gazprom odpowiedział najpierw podniesieniem ceny, a następnie – aż do grudnia 2014 roku – całkowicie odciął dostawy gazu do ukraińskich odbiorców.

W 2015 roku Ukraina formalnie zrezygnowała z rosyjskiego gazu: Naftohaz uzgodnił z krajami europejskimi tzw. schemat „wirtualnego rewersu” – Węgry, Słowacja i Polska kupowały surowiec po swoich cenach, ale pozwalały stronie ukraińskiej odkupić część dostaw gazu, który według dokumentów był przeznaczony dla krajów UE. Gazprom uznał ten system za nielegalny i zażądał od strony ukraińskiej zapłaty za gaz po cenie, jaką koncern ustalił dla tego kraju.

Prace na odcinku lądowym gazociągu Nord Stream w obwodzie leningradzkim. 5 listopada 2009 roku.
Zdj. Fotosik / Reporter / East News

W 2019 roku negocjacje w sprawie tranzytu rosyjskiego gazu, w tym w ramach formatu „normandzkiej czwórki” (Ukraina, Rosja, Francja i Niemcy) kontynuowano z udziałem nowego prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego. 31 grudnia 2019 roku Zełenski i Putin przez telefon omówili nowy pięcioletni kontrakt między Naftohazem a Gazpromem. Opierał się on na schemacie „pompuj albo płać”: rosyjski koncern musiał pompować do krajów europejskich określoną minimalną ilość gazu, a za dostawy wykraczające poza normę Gazprom zobowiązany był płacić według podwyższonej taryfy. Ta zasada odpowiadała Ukrainie, bo oznaczała gwarantowane płatności – ponad 7 mld dolarów w ciągu kolejnych pięciu lat.

Iwan Steinert/ vot-tak.tv, ksz/ belsat.eu, cz. 1

Aktualności