20 osobom aresztowanym po akcie dywersji wymierzonym w rosyjski “latający radar” A-50 może grozić kara śmierci. Poinformowało o tym KGB, cytowane przez państwową agencję informacyjną BiełTA.
Wcześniej Alaksandr Łukaszenka oświadczył, że to Służba Bezpieczeństwa Ukrainy stoi za atakiem z wykorzystaniem dronów-kamikadze na rosyjski samolot bazujący na lotnisku wojskowym w Maczuliszczach pod Mińskiem. Białoruski dyktator nazwał to aktem “terroryzmu” i oskarżył o niego osobiście prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Według strony ukraińskiej atak przeprowadzili białoruscy partyzanci. Odpowiedzialność wzięła na siebie opozycyjna organizacja byłych białoruskich mundurowych BYPOL. Opublikowała ona nagrania pokazujące, jak sterowany przez dywersanta dron ląduje bezkarnie na cennym rosyjskim samolocie.
W wyniku ataku oficjalnie nikt nie zginął. Prawdopodobnie uszkodzony został umieszczony w talerzu nad kadłubem radar, służący m.in. do naprowadzania ataków rakietowych na Ukrainę. Akcja dywersyjna zmusiła Rosję do wycofania samolotu do zakładów remontowych w Taganrogu.
KGB Białorusi twierdzi, że w sprawie ataku zatrzymało 20 osób. Opublikowało nagranie ujęcia jednego z rzekomych zamachowców, które prawdopodobnie jest mistyfikacją białoruskich służb.
Wiosną 2022 roku białoruscy dywersanci chwilowo odcięli rosyjskie wojska nacierające na Kijów i Czernihów od zaopatrzenia koleją. Przeciwnicy reżimu osiągnęli to poprzez niszczenie elementów elektronicznego systemu sterowania ruchem pociągów. Działania te białoruska opozycja i media niezależne nazwały “wojną kolejową”, a łukaszenkowskie służby terroryzmem.
18 maja Łukaszenka podpisał ustawę umożliwiającą skazywanie na karę śmierci przez rozstrzelanie za przeprowadzenie, a także przygotowanie zamachu terrorystycznego, nawet jeśli w jego wyniku nikt nie zginął. Białoruś jest ostatnim państwem Europy, w którym dalej wykonuje się egzekucje.
pj/belsat.eu
