W świecie Zełenskiego


Dziennikarz Simon Schuster spędził dwa tygodnie w Kijowie z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Publikujemy reportaż magazynu TIME, aby przeczytać go mogli również nasi czytelnicy.

Najgorzej jest w nocy, gdy leżąc w łóżku, słyszy syreny przeciwlotnicze, a w obok brzęczy telefon. Światło na ekranie w ciemności sprawia, że jego twarz wygląda jak twarz ducha. Przegląda wiadomości, których nie zdążył przeczytać w ciągu dnia – od żony i dzieci, od doradców, od otoczonych w bunkrach żołnierzy, którzy wciąż proszą go o więcej broni, aby przełamać oblężenie Rosjan.

Fot. Aleksadra Czekmieniowa dla TIME

W bunkrze prezydent zazwyczaj przegląda harmonogram dnia, nawet po jego zakończeniu. Przed snem zastanawia się, czy czegoś nie przeoczył, czy o kimś nie zapomniał.

– To nie ma sensu – powiedział mi Wołodymyr Zełenski w rezydencji w Kijowie, w pobliżu biura, w którym czasami nocuje. – To wciąż ten sam harmonogram dnia. Widzę, że sprawy na dziś są załatwione. Ale wciąż patrzę na niego i czuję, że coś jest nie tak.

W głowie wciąż krąży ta sama myśl: “Pozwoliłem sobie zasnąć i co teraz? Coś się właśnie teraz dzieje”. Gdzieś na Ukrainie wciąż spadają bomby. Ludność cywilna jest nadal uwięziona w piwnicach lub pod gruzami. Rosjanie nadal popełniają zbrodnie wojenne, gwałcą i torturują. Ich bomby zrównały z ziemią całe miasta. Mariupol i jego ostatni obrońcy są oblężeni. Na wschodzie rozpoczęła się decydująca bitwa. A w tym wszystkim Zełenski, komik, który został prezydentem, wciąż musi utrzymać zainteresowanie świata i przekonać zagranicznych przywódców, że jego kraj potrzebuje ich pomocy właśnie teraz, za wszelką cenę.

Za granicą, jak powiedział mi Zełenski, “ludzie widzą tę wojnę na Instagramie, w mediach społecznościowych. Kiedy mają tego dość, po prostu przewijają stronę dalej”. Taka jest ludzka natura. Koszmary potrafią sprawić, że zamykamy oczy. – Dużo krwi. Dużo emocji – wyjaśnia. Zełenski czuje, że uwaga świata słabnie, i martwi go to prawie tak samo jak rosyjskie bomby. Podczas większości wieczorów, kiedy przegląda swój harmonogram dnia, jego lista zadań w mniejszym stopniu dotyczy samej wojny, a w większym tego, jak jest ona postrzegana. Jego misją jest sprawienie, by wolny świat patrzył na tę wojnę tak samo jak Ukraina: jako na kwestię swojego własnego przetrwania.

Wygląda na to, że mu się to udaje. USA i Europa pospieszyły mu z pomocą, dostarczając Ukrainie więcej broni niż jakikolwiek inny kraj otrzymał od czasów II wojny światowej. Tysiące dziennikarzy przyjechało do Kijowa, zapełniając skrzynkę odbiorczą jego pracowników prośbami o wywiady.

Wiadomości
Polskie Radio: Polska przekazała Ukrainie ponad 200 czołgów T-72
2022.04.29 11:44

Moja prośba nie dotyczyła tylko możliwości zadawania pytań prezydentowi. Celem było zobaczenie wojny tak, jak widział ją on i jego zespół. Przez dwa tygodnie w kwietniu mogłem przebywać w biurze prezydenta przy ulicy Bankowej, obserwować jego pracę i przechadzać się po gabinetach, w których teraz prezydent mieszka i pracuje. Zełenski i jego pracownicy sprawili, że życie w tym miejscu wydaje się prawie normalne. Żartowaliśmy, piliśmy kawę, czekaliśmy na rozpoczęcie lub zakończenie spotkania. O wojnie przypominali nam tylko żołnierze, nasi stali towarzysze, którzy byli z nami wszędzie, oświetlając latarkami ciemne korytarze i pokoje, w których spali na podłodze.

Doświadczenie to ujawniło, jak bardzo Zełenski zmienił się od czasu, gdy spotkaliśmy się za kulisami jego programu komediowego w Kijowie trzy lata temu, kiedy był jeszcze aktorem ubiegającym się o urząd prezydenta. Jego poczucie humoru nigdzie nie zniknęło.

– To sposób na przetrwanie – mówi.

Ale dwa miesiące wojny uczyniły go bardziej surowym, zdecydowanym i skłonnym do ryzyka. W pierwszych godzinach wojny rosyjscy żołnierze zbliżyli się do niego i jego rodziny na niewielką odległość, a strzały słychać było w ścianach jego biura. Prześladują go obrazy martwych cywilów. Podobnie jak codzienne wezwania jego żołnierzy, których setki otoczyła armia wroga, którzy zostali prawie bez jedzenia, wody i amunicji.

Wołodymyr Zełenski 4 kwietnia 2022 r.
Zdj. @V_Zelenskiy_official / Telegram

Ten reportaż o Zełenskim na wojnie powstał na podstawie wywiadów z nim i blisko tuzinem jego współpracowników. Większość z nich została wciągnięta w wir wydarzeń bez żadnego przygotowania. Wielu z nich, podobnie jak sam Zełenski, weszli w świat polityki ze świata aktorstwa i showbiznesu. Inni przed wojną byli znani na Ukrainie jako blogerzy i dziennikarze.

W dniu naszego ostatniego spotkania – w 55. dniu inwazji – Zełenski ogłosił początek bitwy, która może położyć kres wojnie. Wojska rosyjskie przegrupowały się po ciężkich stratach pod Kijowem i rozpoczęły nową ofensywę na wschodzie kraju. Tam, jak mówi Zełenski, wojsko jednej lub drugiej strony prawdopodobnie zostanie zmiecione z powierzchni ziemi.

– Będzie to pełnowymiarowa bitwa na skalę, jakiej nie widzieliśmy na Ukrainie – powiedział mi 19 kwietnia Zełenski. – Jeśli przetrwamy, będzie to dla nas decydujący moment. Punkt zwrotny.

Wiadomości
Zełenski: Najeźdźcy rozpoczęli bitwę o Donbas, do której od dawna się przygotowywali
2022.04.19 08:32

W pierwszych tygodniach inwazji, kiedy Kijów znajdował się w zasięgu rosyjskiej artylerii, Zełenski nie czekał do świtu, zanim zadzwonił do dowództwa armii, by zapytać o sytuację na froncie. Pierwsza rozmowa odbywała się zwykle około 5.00 rano, zanim światło zaczęło przebijać się przez worki z piaskiem w oknach rezydencji.

Ulice wokół rezydencji stały się labiryntem blokad i barykad. Cywilne samochody nie mogą się zbliżać, a żołnierze proszą przechodniów o tajne hasła, które zmieniają się codziennie. Są to często nic nieznaczące zwroty, które Rosjaninowi trudno byłoby wymówić.

Za punktami kontrolnymi znajduje się obszar rządowy znany jako Trójkąt, który wojska rosyjskie próbowały opanować na początku inwazji. Kiedy zapytałem o te pierwsze godziny, Zełenski zastrzegł, że pamięta wszystko “we fragmentach”, jak niespójny zbiór obrazów i dźwięków. Najbardziej utkwiło mu w pamięci, że 24 lutego tuż przed świtem wraz z żoną Ołeną poszli poinformować dzieci o początku bombardowania i przygotować je do ewakuacji. Ich córka ma 17 lat, a syn 9. Oboje są wystarczająco dojrzali, by wiedzieć, że grozi im niebezpieczeństwo.

– Obudziliśmy ich – powiedział mi Zełenski. – Było głośno. Były eksplozje.

Szybko stało się jasne, że gabinety prezydenta nie są najbezpieczniejszym miejscem. Wojskowi poinformowali Zełenskiego, że rosyjskie grupy dywersyjne wylądowały w Kijowie, aby zabić lub pojmać go wraz z rodziną.

– Przed tą nocą widzieliśmy to tylko w filmach – mówi szef biura prezydenta Andrij Jermak.

Podczas gdy oddziały ukraińskie walczyły z Rosjanami na ulicach, Gwardia Prezydencka próbowała zabarykadować teren wszystkim, co udało im się znaleźć. Brama przy tylnym wejściu była zablokowana przez stos policyjnych barierek i płyt ze sklejki, które wyglądały bardziej jak sterta złomu, niż fortyfikacje.

Przyjaciele i współpracownicy spieszyli, aby dołączyć do Zeleńskiego, czasami łamiąc zasady bezpieczeństwa. Niektórzy z nich przyprowadzili na teren rezydencji swoje rodziny. W przypadku śmierci prezydenta, zgodnie z obowiązującym na Ukrainie systemem, władzę przejmuje przewodniczący Rady Najwyższej. Ale pełniący tę funkcję Rusłan Stefanczuk, również przybył na Bankową rano w dniu inwazji.

Stefanczuk był jedną z pierwszych osób, które tego dnia spotkały się z prezydentem w jego gabinecie.

– Na jego twarzy nie było widać strachu – powiedział mi Stefanczuk. – Pozostawało tylko pytanie: jak to jest możliwe? – Przez wiele miesięcy Zełenski bagatelizował ostrzeżenia Waszyngtonu o zbliżającym się rosyjskim ataku. Teraz zdał sobie sprawę, że wybuchła wojna na pełną skalę, ale nie mógł jeszcze pojąć, co to oznacza. – Te słowa mogą brzmieć niejasno lub pompatycznie – mówi Stefanczuk – ale czuliśmy, że porządek świata się załamuje.

Wkrótce przewodniczący udał się do parlamentu, gdzie przeprowadził głosowanie nad wprowadzeniem stanu wojennego w całym kraju. Po południu Zełenski podpisał rozporządzenie.

Gdy zapadła noc, w dzielnicy rządowej wybuchła strzelanina. Strażnicy wewnątrz kompleksu wyłączyli światła i przynieśli Zełenskiemu oraz kilkunastu jego współpracownikom kamizelki kuloodporne i broń automatyczną. Tylko kilku z nich umiało się nią posługiwać. Jednym z nich był Ołeksij Arestowycz, weteran ukraińskiego wywiadu wojskowego.

– To był prawdziwy dom wariatów. Automaty dla wszystkich – powiedział Arestowycz.

Jak twierdzi, wojska rosyjskie podjęły dwie próby szturmu na rezydencję. Zełenski powiedział później, że jego żona i dzieci były tam w tym czasie.

Amerykanie i Brytyjczycy proponowali ewakuację prezydenta i jego zespołu oraz utworzenie gdzieś we wschodniej Polsce rządu na uchodźstwie, który mógłby dalej rządzić zza granicy. Żaden z doradców Zełenskiego nie przypomina sobie, by prezydent poważnie rozważał te propozycje. Podczas rozmowy telefonicznej z Amerykanami odpowiedział zdaniem, które trafiło na pierwsze strony gazet na całym świecie: “Potrzebuję amunicji, a nie podwózki”.

– To było odważne – powiedział jeden z oficjalnych przedstawicieli USA po rozmowie. – Ale bardzo ryzykowne.

Podobne odczucia mieli ochroniarze Zełenskiego. Wezwali go również, by natychmiast opuścił rezydencję. Jej budynki znajdują się w gęsto zaludnionej okolicy, w otoczeniu prywatnych domów, które mogą służyć jako gniazda dla snajperów wroga. Niektóre domy są na tyle blisko, że można wrzucić granat przez okno po drugiej stronie ulicy.

– Miejsce było całkowicie odsłonięte – mówi Arestowycz. – Nie mieliśmy nawet betonowych bloków, żeby zablokować ulicę.

Gdzieś poza stolicą na prezydenta czekał chroniony bunkier, wyposażony tak, by mógł wytrzymać długotrwałe oblężenie. Zełenski nie zgodził się tam pojechać. Zamiast tego, drugiej nocy inwazji, kiedy ukraińskie oddziały walczyły z rosyjskimi na pobliskich ulicach, prezydent wyszedł na dziedziniec i nagrał telefonem wiadomość wideo.

– Wszyscy tu jesteśmy – powiedział Zełenski po apelu do stojących obok niego współpracowników. Byli ubrani w wojskowe zielone koszulki i kurtki, które stały się ich stałym uniformem na czas wojny. – Bronimy naszej niepodległości, naszego kraju.

Wtedy Zełenski zrozumiał już, jaka jest jego rola w tej wojnie. Oczy jego narodu i całego świata były zwrócone ku niemu.

– Zdajesz sobie sprawę, że patrzą – mówi. – Jesteś symbolem. Powinieneś więc postępować tak, jak postępuje głowa państwa.

Kiedy 25 lutego zamieścił na Instagramie 40-sekundowy filmik, poczucie jedności, które z niego biło, było nieco zwodnicze. Zełenski był zaniepokojony liczbą urzędników, a nawet oficerów, którzy uciekli. Nie było żadnych gróźb ani ultimatum z jego strony. Dał im czas na ewakuację rodzin, a następnie poprosił, aby wrócili na swoje stanowiska. Większość z nich tak właśnie zrobiła.

Inne osoby też były chętne, by zamieszkać w bunkrach na terenie kompleksu prezydenckiego. Serhij Leszczenko, znany dziennikarz i deputowany, przybył kilka dni po inwazji, aby pomóc zespołowi w walce z rosyjską dezinformacją. Musiał podpisać umowę o zachowaniu poufności, która zabraniała mu ujawniania jakichkolwiek szczegółów dotyczących planu bunkra, jego położenia i wyposażenia. Wszyscy jego mieszkańcy złożyli przysięgę zachowania tajemnicy. Nie wolno im nawet mówić o jedzeniu, które tam spożywają.

Izolacja często zmuszała zespół Zełenskiego – podobnie jak pozostałą część kraju – do przeżywania wojny przed ekranami telefonów. Nagrania z walk i ostrzałów rakietowych zwykle pojawiały się w mediach społecznościowych, zanim wojsko zdążyło poinformować o nich Zełenskiego. Prezydent i jego współpracownicy często zbierali się w bunkrze wokół telefonu lub laptopa, przeklinając obrazy zniszczeń lub ciesząc się z uderzenia drona w rosyjski czołg.

– To był nasz ulubiony – powiedział mi Leszczenko, pokazując nagranie, na którym widać zestrzelony rosyjski helikopter.

Memy i popularne filmiki stały się swego rodzaju wytchnieniem – podobnie jak ballady wojenne, które Ukraińcy komponowali, nagrywali i zamieszczali w sieci.

Zełenski nalegał, by osobiście mógł zobaczyć działania wojenne. Na początku marca, gdy wojska rosyjskie nadal ostrzeliwały Kijów i próbowały otoczyć stolicę, prezydent potajemnie opuścił swoją rezydencję w towarzystwie dwóch przyjaciół i niewielkiej grupy ochroniarzy.

– Podjęliśmy decyzję w biegu – mówi Jermak.

Nie mieli ze sobą aparatów fotograficznych. Niektórzy z najbliższych współpracowników Zełenskiego dowiedzieli się o tym wyjeździe prawie dwa miesiące później, kiedy wspomniał o niej podczas naszego wywiadu.

Kierując się na północ od ulicy Bankowej, grupa dotarła do zawalonego mostu wyznaczającego linię frontu na obrzeżach miasta. Zełenski po raz pierwszy widział z bliska skutki walk. Uderzyła go wielkość wyrwy powstałej w wyniku eksplozji na drodze. Kiedy zatrzymali się, by porozmawiać z ukraińskimi wojskowymi przy blokadzie drogi, ochroniarze Zełenskiego, jak mówi prezydent, “wariowali”. Prezydent nie miał żadnego powodu, aby zbliżyć się tak bardzo do rosyjskich pozycji. Mówi, że chciał tylko popatrzeć i porozmawiać z ludźmi na pierwszej linii frontu.

Wołodymyr Zełenski 4 kwietnia 2022 r. w Buczy.
Zdj. president.gov.ua

Kilka dni później Zełenski wyruszył w podróż, którą jego współpracownicy nazywają “na barszcz”. Na punkcie kontrolnym na obrzeżach miasta prezydent spotkał człowieka, który codziennie przynosił żołnierzom garnek świeżo ugotowanego barszczu. Stali tam, w zasięgu snajperów i artylerii wroga, jedli barszcz z chlebem i rozmawiali o Związku Radzieckim i o tym, czym stała się Rosja po jego upadku.

– Powiedział mi, jak bardzo nienawidzi Rosjan – wspomina Zełenski.

Następnie kucharz poszedł do bagażnika samochodu i wyciągnął kilka medali, które otrzymał podczas służby w armii radzieckiej. Rozmowa wywarła na Zełenskim ogromne wrażenie.

– To było słuszne posunięcie – mówi Jermak. – Po prostu porozmawiać z ludźmi, dla których działamy.

Takie sytuacje były jednak rzadkością. Otrzymując wiadomości od swoich generałów i przekazując im szczegółowe instrukcje, Zeleński nie pretendował do tytułu geniusza taktyki. Jego minister obrony rzadko był u jego boku. Nie było też żadnego z najwyższych dowódców wojskowych Ukrainy. – Pozwala im walczyć – mówi Arestowycz, jego doradca wojskowy.

Dla prezydenta każdy dzień to ciąg oświadczeń, spotkań i wywiadów, zazwyczaj prowadzonych przez ekran laptopa lub telefonu. Rozmowy takie jak ta przez Zoom z aktorami Milą Kunis i Ashtonem Kutcherem, którzy w ramach kampanii GoFundMe zbierali pieniądze dla Ukrainy, były dość czasochłonne. Przed wieczornym przemówieniem do narodu, Zełenski w rozmowie ze swoimi pracownikami streszczał tematy mowy.

– Bardzo często ludzie pytają, kto jest autorem przemówień Zełenskiego – mówi Daria Zariwna, doradca prezydenta ds. komunikacji. – Głównym autorem jest on sam – mówi. – Pracuje nad każdą frazą.

Przez cały marzec i początek kwietnia Zełenski wygłaszał średnio jedno przemówienie dziennie, przemawiając w tak różnych miejscach jak parlament Korei Południowej, Bank Światowy czy gala rozdania nagród Grammy. Każda przemowa była dostosowana do grupy odbiorców. W przemówieniu do Kongresu USA wspomniał o Pearl Harbour i ataku na WTC. W niemieckim parlamencie nawiązał do historii Holokaustu i muru berlińskiego.

Na początku kwietnia zespół zaczął znacznie częściej wychodzić z bunkra. Wojska ukraińskie wyparły przeciwnika z przedmieść Kijowa, a Rosjanie przenieśli się na wschód. W 40. dniu inwazji Zieleński po raz kolejny wyruszył poza teren kompleksu, tym razem z kamerami. Tego ranka pojechał w konwoju pojazdów opancerzonych do Buczy, gdzie wojska rosyjskie zabiły setki cywilów.

Jak mówi Zełenski, ciała były rozrzucone po całym mieście, “znajdowano je w beczkach, piwnicach, uduszonych, torturowanych”. Prawie wszyscy mieli śmiertelne rany postrzałowe. Niektórzy z nich leżeli na ulicach przez wiele dni. Kiedy Zełenski i jego zespół zobaczyli z bliska te okrucieństwa, ich przerażenie szybko zastąpiła wściekłość.

– Chcieliśmy odwołać wszystkie negocjacje pokojowe – mówi szef klubu parlamentarnego Sługa Narodu Dawid Arachamija, którego Zełenski wybrał do negocjowania z Rosjanami. – Ciężko było mi spojrzeć im w twarz.

8 kwietnia, gdy śledczy wciąż ekshumowali masowe groby w Buczy, rosyjskie pociski trafiły w stację kolejową w Kramatorsku na wschodzie Ukrainy. Tysiące kobiet, dzieci i osób starszych zgromadziło się z bagażami i zwierzętami domowymi w nadziei, że zdążą na pociągi ewakuacyjne. Rakiety zabiły co najmniej 50 osób, a ponad sto raniły. Kilkoro dzieci straciło kończyny.

Aktualizacja
Rosjanie ostrzelali dworzec w Kramatorsku. Zabili 39 osób czekających na ewakuację
2022.04.08 11:48

Zełenski dowiedział się o ataku z serii zdjęć zrobionych na miejscu zdarzenia i przesłanych mu rano. Najbardziej zapadła mu w pamięć kobieta, której głowa w wyniku wybuchu oddzieliła się od ciała.

– Miała na sobie jaskrawe, zapadające w pamięć ubrania – mówi.

To właśnie to zdjęcie stało mu przed oczami, gdy szedł na jedno z najważniejszych spotkań w swojej karierze. Ursula von der Leyen, wysoki rangą urzędnik UE, udała się do Kijowa pociągiem, aby zaproponować Ukrainie szybką ścieżkę do członkostwa w Unii Europejskiej. Kraj czekał na taką możliwość od dziesięcioleci. Kiedy jednak nadszedł ten moment, prezydent nie mógł przestać myśleć o tej zdekapitowanej kobiecie leżącej na ziemi.

Kiedy stanął na mównicy obok von der Leyen, jego twarz była zielonkawa, a dar oratorski nagle zawiódł. Nie znalazł nawet siły, by w swoim przemówieniu wspomnieć o ataku rakietowym.

– To był jeden z tych momentów, kiedy ręce i nogi coś robią, a głowa nie słucha – powiedział mi później. – Ponieważ głowa jest tam, na posterunku, a ty musisz być obecny tutaj.

Wizyta ta była pierwszą z serii wizyt przywódców europejskich, którzy zaczęli odwiedzać Kijów w kwietniu. Podczas tych wizyt na terenie kompleksu nie wolno było używać smartfonów.

– Duża liczba sygnałów telefonicznych nadawanych z jednego miejsca może umożliwić wrogiemu dronowi obserwacyjnemu dokładne zlokalizowanie zgromadzenia. A potem: bum – wyjaśnił jeden z ochroniarzy, pokazując ręką łuk pocisku.

Zełenski pracuje teraz najczęściej w pokoju sytuacyjnym – nadziemnym, nieufortyfikowanym. Jest to pozbawiona okien sala konferencyjna z jedną dekoracją: trójzębem, symbolem państwowym Ukrainy, wiszącym na ścianie za fotelem Zełenskiego. Wzdłuż pozostałych ścian wiszą duże ekrany, a ze środka stołu konferencyjnego na prezydenta patrzy kamera. Około 9 rano 19 kwietnia twarze generałów i szefów wywiadu wypełniły ekrany przed Zełenskim.

W nocy prezydent wygłosił orędzie do narodu w formie nagrania wideo, ogłaszając rozpoczęcie walk o wschodnią Ukrainę. Chciał teraz dowiedzieć się, gdzie walki były najbardziej zacięte, gdzie jego oddziały się wycofały, kto zdezerterował, jakiej pomocy potrzebują i gdzie udało im się posunąć naprzód.

– W niektórych miejscach na wschodzie panuje istne szaleństwo – powiedział mi później tego samego dnia, podsumowując raporty generałów. – Jeśli chodzi o częstotliwość uderzeń, ostrzał ciężkiej artylerii i ofiary, sytuacja jest po prostu katastrofalna.

Przez ponad miesiąc Zełenski korespondował z dwoma ukraińskimi dowódcami. Byli ostatnimi obrońcami Mariupola, miasta zamieszkałego przed wojną przez pół miliona mieszkańców. Miasta, które wojska rosyjskie otoczyły na początku inwazji. Niewielki oddział nadal utrzymuje się wewnątrz ogromnego zakładu przemysłowego Azowstal. Jeden z dowódców, Serhij Wołynski, major 36. Samodzielnej Brygady Piechoty Morskiej, od tygodni kontaktuje się z Zełenskim.

– Znamy się już dobrze – powiedział Zełenski.

Najczęściej dzwonią do siebie lub wysyłają SMS-y, czasem w środku nocy. Wcześniej żołnierz wysłał prezydentowi wspólne zdjęcia, które zrobili sobie na długo przed inwazją.

– Nawet obejmujemy się tam jak przyjaciele – mówi.

Rosyjski atak na Mariupol niemal unicestwił brygadę. Jak powiedział Zełenski, przeżyło około 200 jego żołnierzy. Zanim znaleźli schronienie i zaopatrzenie na terenie zakładu, zabrakło im żywności, wody i amunicji.

– Było to dla nich bardzo trudne – mówi Zełenski. – Staraliśmy się wzajemnie wspierać.

Jednak Zełenski niewiele mógł zrobić sam. Ukraina nie dysponowała ciężkim uzbrojeniem, które pozwoliłoby przełamać oblężenie Mariupola. Na wschodzie wojska rosyjskie mają wyraźną przewagę.

– Ich liczba kilkakrotnie przewyższa naszą – mówi Jermak.

W niemal każdej rozmowie z zagranicznymi przywódcami Zełenski pyta o broń, która mogłaby pomóc wyrównać szanse. Niektóre kraje, takie jak Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Holandia, zgodziły się ją dostarczyć. Inni się wahali, zwłaszcza Niemcy.

– Sytuacja z Niemcami jest naprawdę skomplikowana – mówi Zełenski. – Zachowują się tak, jakby nie chcieli stracić dobrych stosunków z Rosją. – Niemcy są w dużej mierze uzależnione od dostaw gazu ziemnego z Rosji. To jest ich niemiecki pragmatyzm – mówi Zeleński. – Ale to nas drogo kosztuje.

Ukraina jasno wyraziła swoje niezadowolenie. W połowie kwietnia prezydent Niemiec Frank-Walter Steinmeier był w drodze do Kijowa, jednak został poproszony przez zespół Zełenskiego, by nie przyjeżdżał.

Czasami bezpośredniość prezydenta może wydawać się obraźliwa, jak wtedy, gdy powiedział Radzie Bezpieczeństwa ONZ, że powinna rozważyć samorozwiązanie. Olaf Scholz, kanclerz Niemiec, powiedział, że byłby wdzięczny, gdyby Steinmeier został zaproszony do Kijowa “jako przyjaciel”. Ale Zełenski zdawał sobie sprawę, że przyjazne prośby nie zapewnią Ukrainie potrzebnej jej broni. Tak właśnie Zełenski pojmuje swoją odpowiedzialność. Nie jako strateg wojskowy uprawniony do przemieszczania batalionów po mapie, ale jako łącznik, żywy symbol państwa, którego umiejętność przyciągnięcia i utrzymania uwagi świata zadecyduje o tym, czy jego naród będzie trwał, czy zginie.

Wiadomości
Załamanie się prestiżu Berlina. Kanclerz Scholz musi odbudować międzynarodową reputację Niemiec
2022.05.01 12:38

Jego współpracownicy doskonale zdają sobie sprawę z tej misji i niektórzy z nich mają ambiwalentny stosunek do Zełenskiego.

– Czasami wczuwa się w role i zaczyna mówić jak aktor grający prezydenta – mówi Arestowycz, który sam przez wiele lat był aktorem teatralnym w Kijowie. – Nie sądzę, aby to nam pomagało.

Jak twierdzi doradca prezydenta, Zełenski zdejmuje maskę dopiero wtedy, gdy jest wyczerpany. – Kiedy jest zmęczony, nie może grać.

– Może wtedy mówić tylko za siebie – powiedział Arestowycz. – Kiedy jest sobą, robi najlepsze wrażenie: swoją przyzwoitością i człowieczeństwem.

Miałem szczęście spotkać się z prezydentem pod koniec bardzo długiego dnia. Prawie dwa miesiące po inwazji zupełnie się zmienił. Na jego twarzy pojawiły się nowe zmarszczki, nie szukał już oczu doradców, zastanawiając się nad odpowiedzią na jakieś pytanie.

– Zestarzałem się – przyznał. – Zestarzałem się z całą mądrością, której nigdy nie pragnąłem. To mądrość związana z liczbą osób, które zginęły i z torturami stosowanymi przez rosyjskich żołnierzy.

Sekretarz obrony USA Lloyd Austin, Wołodymyr Zełenski i sekretarz stanu USA Anthony Blinken 24 kwietnia 2022 r. Zdęcie: V_Zelenskiy_official / Telegram

Skłoniło mnie to do zastanowienia się, czy prezydent nie żałuje wyboru, którego dokonał trzy lata temu, mniej więcej w czasie naszego pierwszego spotkania. Jego program komediowy okazał się hitem. Stojąc w swojej garderobie, wciąż promieniał od podziwu tłumu. Przyjaciele czekali za kulisami, aby rozpocząć imprezę. Fani zebrali się na zewnątrz, aby zrobić sobie z nim zdjęcie. To było na trzy miesiące przed startem w kampanii prezydenckiej, w czasie, kiedy można było jeszcze się wycofać.

Prezydent nie żałuje jednak wyboru, którego dokonał, nawet w obliczu wojny. – Ani przez chwilę – powiedział mi w rezydencji. Nie wie, jak zakończy się wojna ani jak historia opisze jego miejsce w niej. W tej chwili wie tylko tyle, że Ukraina potrzebuje prezydenta czasu wojny i właśnie tę rolę chce on zagrać.

Simon Schuster/ TIME

Aktualności