W mijającym tygodniu rosyjskie media usiłowały powiązać Polskę z terroryzmem, znowu wrócił temat sportu i „polskiej rusofobii”. Szefowa Russia Today radziła też, by w zwalczaniu wrogów wewnętrznych korzystać z doświadczeń Michaiła „Wieszatiela” Murawjowa, który tak „skutecznie” rozprawił się z powstańcami styczniowymi.
Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa ujawniła „warszawski ślad” w niedawnym zamachu na byłego pracownika Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, który uciekł do Moskwy – pisze ulubiony tabloid Władimira Putina – Komsomolskaja Prawda.
W ostatni piątek pod samochodem Wasyla Prozorowa wybuchła bomba, niegroźnie go raniąc. Uznany za zdrajcę na Ukrainie były pracownik SBU, w 2019 r. wystąpił na konferencji prasowej w Moskwie, podczas której ogłosił, że w latach 2014-18 współpracował z Rosją, kierując się “motywacją ideologiczną”.
To, że autorami zamachu na renegata mogły być ukraińskie służby, nie budzi większych wątpliwości. Jednak przy okazji FSB „dokopało” się do rzekomych faktów wiążących ten incydent z Polską.
Gazeta relacjonuje, że FSB zatrzymało kuriera, który miał dostarczyć ukraińskiemu agentowi paczkę z Warszawy. Miałyby się w niej znajdować materiały wybuchowe zamaskowane pod postacią kosmetyków. Komsomolskaja Prawda opublikowała też zdjęcia rzekomej nadawczyni przesyłki. Potem jeszcze rosyjskie media opublikowały wideo z przesłuchania zatrzymanego sprawcy zamachu. Mężczyzna z zasłoniętą twarzą przyznaje się do współpracy z SBU. Za jakiś czas zapewne pojawi się podobny filmik z “oficerem prowadzącym” zamachowca i wtedy znowu wypłynie kwestia polskiego zaangażowania.
Faktem jest, samochód Prozorowa wyleciał w powietrze. Jednak znając skłonności rosyjskich służb do fabrykowania wersji zgodnych z sugestiami Kremla, „warszawski ślad” może być kompletną bajką. Jak to było widać w przypadku zamachu w Crocus City Hall.
W chwilę po ujęciu zamachowców Władimir Putin stwierdził, że byli oni powiązani z Ukrainą. A jego służby wbrew logice i faktom rzuciły się do potwierdzania tej wersji. Potem nastąpiła szersza kampania „ujawniania” powiązań terrorystów w Rosji już nie tylko Ukrainą, ale też krajami Zachodu.
Tymczasem na rosyjskich portalach sportowych nie ucicha walka z „polską rusofobią”. Specjalizujący się w tym portal Sports.ru opisał sylwetkę jednego z bojowników z tym zjawiskiem – siatkarza Alekseja Spirydonowa. Artykuł nosi tytuł: „Wysłał Polskę na śmietnik. Rosyjski siatkarz żywo zareagował na rusofobię”.
Sportowiec jeszcze w 2019 r. „zasłynął” umieszczeniem w sieci filmiku, na którym wyrzuca do kosza koszulkę polskiej reprezentacji.
– Prawdopodobnie w ten sposób Rosjanin zareagował na wydarzenia społeczno-polityczne na świecie oraz na postawę władz polskich wobec Rosji i Rosjan. Film ten wywołał ogromny oddźwięk oczywiście w Polsce. W komentarzach pod postem z wyrzuceniem koszulki Spiridonow został obrzucony najgorszymi obelgami, wyklinany, a nawet grożono mu morderstwem. Początkowo Aleksiej odpowiadał na wszystkie te komentarze w sposób ironiczny, a nawet zjadliwy, ale wkrótce usunął publikację – pisze Sports.ru.
Spirydonow miał się też w osobliwy sposób wstawić za polskim piłkarzem grającym w rosyjskim klubie sportowym Rubin Kazań Maciejem Rybusem, którego PZPN nie dopuścił do kadry narodowej. Niedawno sportowiec udzielił wywiadu TVP Sport, w którym skarżył się na „falę hejtu”, jakiej doświadczył po napaści Rosji na Ukrainę. Rosyjskie media szeroko komentowały wywiad, dowodząc, że jest to przykład właśnie polskiej rusofobii.
— Cały naród polski to ścierwa. Nawet nie chcę zwracać na nich uwagi. Na moich portalach społecznościowych zablokowanych jest ponad pięć tysięcy Polaków. To prawdziwi naziści – portal przytacza słowa Spiridonowa.
Rosyjskie władze i kręgi sportowe uważają Polskę za główny kraj stojący za akcją wykluczania rosyjskich sportowców z międzynarodowych rozgrywek. A sportowe portale starają się udowodnić, że w rzeczywistości stoi za tym „odwieczna polska rusofobia”.
Nie sposób pominąć „polskiego wątku” w wypowiedziach szefowej propagandowego koncernu medialnego Russia Today Margarity Simonjan, która cofnęła się aż do czasów powstania styczniowego – wskazując, że użytecznym przykładem dla Rosji może być ówczesne zachowanie carskich władz wobec powstańców.
W emitowanym na federalnym kanale Rossija 1 w głównym czasie antenowym programie Władimira Sołowjowa propagandystka wezwała do wieszania wewnętrznych wrogów Rosji. Tak, jak to robił z powstańcami styczniowymi wileński gubernator Michaił Murawjow. Za co otrzymał nawet przydomek „Wieszatiela”.
Wideo: Simonjan namawia do stosowania metod „Wieszatiela” wobec Rosjan sprzeciwiających się wojnie na Ukrainie
– Rzeczywiście powiesił publicznie 128 bojówkarzy – nazywanych przez zachodnią prasę „powstańcami”, którzy dokonywali niewyobrażalnych okrucieństw nie tylko wobec rosyjskich wojskowych , ale też duchownych i prostych ludzi – stwierdziła – dodając, że „tacy wieszatiele są nam potrzebni”
Jakub Biernat/ belsat.eu