Współpracowniczka Biełsatu nakręciła, jak ją porwano


Dwóch mężczyzn obserwowało dom mohylewskiej niezależnej dziennikarki Aliny Skrabunowej. Gdy tylko kobieta wyszła na klatkę, nieznajomy złapał ją za rękę i zaciągnął do stojącego pod domem auta. Dziennikarce udało się nagrać ten moment komórką i opublikować go w sieci.

Mężczyźni nie chcieli zdradzić swojej tożsamości. Ubezwłasnowolnioną dziennikarkę zawieźli na… dzielnicową komendę milicji. Dopiero tam dowiedziała się, że Alina Skrabunowa jest podejrzana o „udział w nielegalnej produkcji i rozpowszechnianiu produktów medialnych”.

– Ten mężczyzna nie był podobny do milicjanta ani wyglądem, ani zachowaniem – mówi Skrabunawa. – Nie miał żadnych podstaw do tego, by chwytać mnie i ciągnąć za rękę. Mógł zwyczajnie wręczyć mi pozew, ale z jakiegoś powodu postanowił zaprezentować swoje najgorsze cechy. Dopiero na komendzie poznałam jego nazwisko – Rusłan Marozau, starszy dzielnicowy. Drugi mężczyzna wcale się nie przedstawił. Nie przeszkadzał mi nagrywać podczas zatrzymania, a potem po prostu zniknął.

Milicjant w cywilu nr 1 (dzielnicowy Rusłan Marozau)
Milicjant w cywilu nr 2

Już w weekend do dziennikarki przychodzili milicjanci, ale wtedy była akurat w innym mieście.

– W domu był niepełnoletni siostrzeniec, który przez telefon powiedział mi, że ktoś zakrył ręką wizjer, kopie w drzwi, próbuje otworzyć drzwi z zewnątrz i kręci klamką. Na zegarku była 22:00. To przypominało włamanie. Już miałam wezwać milicję, gdy milicja sama do mnie zadzwoniła. Starszy dzielnicowy Dzmitryj Homanau zapytał się, gdzie teraz jestem i odpowiedziałam, że w Turowie. Na co odpowiedział mi, że zaraz ustalą moją pozycję dzięki operatorom telefonii komórkowej – dodaje Alina Skrabunowa.

Alina Skrabunowa

Jak później opowiadali sąsiedzi, tego samego wieczora milicjanci krążyli po klatce, pokazywali zdjęcie dziennikarki i mówili o rzekomej anonimowej skardze na hałas w jej mieszkaniu.

Milicja zainteresowała się też innym mohylewskim dziennikarzem-wolnym strzelcem. Operator Jauhien Hłuszkou został w sobotę wezwany telefonicznie na komendę milicji dzielnicy Leninski Rajon. Tam ten sam dzielnicowy Rusłan Marozau wręczył mu pozew.

Obydwoje dziennikarze-freelancerzy mają pojawić się na komendzie jeszcze 23 maja. Wtedy to zostaną zapoznani z treścią oskarżenia o nielegalną produkcję materiałów medialnych. Sprawa dotyczy materiału, który 4 maja kwietnia pojawił się na antenie Biełsatu i dotyczył wysiedleń mieszkańców z domów w Mohylewie.

Czytajcie również:

mł, jw, pj/belsat.eu

Aktualności