Zawłaszczyć Kuropaty. Władze mają własną wizję miejsca pamięci narodowej




Na Kuropatach w błyskawicznym tempie trwają przygotowania do państwowego upamiętnienia miejsca pochówku tysięcy ofiar NKWD. Trzy i pół tygodnia przeznaczono na konkurs projektowy, a potem cztery dni na jego podsumowanie. Ministerstwo Kultury pośpiesznie wykonuje polecenie Alaksandra Łukaszenki.

„Wszystkim ofiarom XX wieku” – Tak enigmatycznie i ogólnikowo przedstawiciele władz zamierzają nazwać pomnik, który zostanie ustanowiony w Kuropatach. Konkurs na niego ogłosiło Ministerstwo Kultury. O tym, że masowych zabójstw na polecenie Stalina dokonywało tam NKWD, nie będzie ani słowa.

„Całe to zamieszanie nie jest próbą rozwiązania problemu w cywilizowany sposób i wyjścia naprzeciwko społeczeństwu. Ani zrobienia tego tak, jak należało jeszcze 30 lat temu. A po prostu próbą zamknięcia tej kwestii” – uważa Wacłau Areszka z inicjatywy społecznej Eksperci w Obronie Kuropat.

Dokumenty już rozesłano do zainteresowanych instytucji. Sam konkurs ma się odbyć w błyskawicznym tempie: projekty można zgłaszać do 26 kwietnia, a już 1 maja komisja ma ocenić wyniki.

„Jedyne co władze powinny tu zrobić, skoro już przebudziło się w nich sumienie, to zrobić prościutkie – nie udziwnione – ogrodzenie. I pomagać nam, wolontariuszom w ochronie tego miejsca przed wandalami – twierdzi wiceprzewodniczący Konserwatywno-Chrześcijańskiej Partii BNF Jury Bieleńki.

To, że władze próbują „zawłaszczyć” sobie Kuropaty, stało się oczywiste po oświadczeni redaktora naczelnego prezydenckiej gazety „SB. Biełaruś Siegodnia” o utworzeniu na uroczysku miejsca pamięci. Paweł Jakubowicz oznajmił o takiej potrzebie, kiedy opozycyjni aktywiści rozpoczęli walkę z inwestycją mającą powstać w pobliżu Kuropat.

A niebawem słowa Jakubowicza niemal słowo w słowo powtórzył Alaksandr Łukaszenka:

„Ktoś mówi, że faszyści tam też rozstrzeliwali. Moim zdaniem, co to za różnica, kto tam rozstrzeliwał?”

Nie wiemy tego, czy nie chcemy wiedzieć? Do dziś nie są znane nie tylko nazwiska oprawców, którzy zabijali tysiące niewinnych ludzi, ale imiona ich ofiar. Białoruskie władze do dziś ukrywają prawdę o Kuropatach, nie otwierając archiwów.

„Trudno nawet pomyśleć, że to samo państwo może jedną ręką rozpędzać demonstrantów, wsadzać za kraty obrońców Kuropat, a drugą – budować w Kuropatach pomnik. Wygląda to co najmniej dziwnie” – mówi Wacłau Areszka.

Dziwnie wygląda też to, że władze próbując wyprowadzić kwestię Kuropat poza obszar polityki, wcześniej same uczyniły ją polityczną, stosując całą gamę represji wobec obrońców miejsca pamięci narodowej. Jedni trafiali do aresztów, innych wyrzucano z uczelni, jeszcze innych karano dotkliwymi grzywnami.

Wital Babin, Biełsat, zdj. Wasil Fiedosienka/Reuters

Aktualności