Doradca Putina: „Zakaz importu prezerwatyw do Rosji może poprawić wskaźniki demograficzne”


“Gumowe wyroby techniczne”, zdaniem Giennadija Oniszczenki nie mają nic wspólnego ze zdrowiem, a ograniczenie ich importu tylko spowoduje większy rozsądek w procesie doboru partnera.

Oniszczenko w pełni poparł plany poszerzenia listy sprzętu i wyposażenia medycznego, którego nie wolno sprowadzać z zagranicy

“Laskę zrobimy sami”

Chodzi o najnowszą propozycję Ministerstwa Przemysłu i Handlu o rezygnacji z szeregu realizowanych poza granicami Rosji zamówień państwowych. Ograniczenia wprowadzono w lutym i obejmują one obecnie 46 pozycji. Teraz miałoby dojść do nich kolejnych 100.

Proponowana lista obejmuje m.in. zagraniczne defibrylatory, przenośne aparaty rentgenowskie, skanery ultradźwiękowe, inkubatory dla noworodków, aparaty do sztucznej wentylacji płuc i różne rodzaje protez. Oprócz tego testy cukrzycowe, bandaże, a nawet laski, kule, chodziki i materace przeciwodleżynowe. “Laskę zrobimy sami” – tak Oniszczenko odpowiedział na zarzuty, że rosyjskim szpitalom może zabraknąć produkowanego na Zachodzie wyposażenia. 

Najwięcej emocji wzbudziła jednak propozycja rezygnacji z zakupów na potrzeby klinik państwowych i municypalnych zagranicznych prezerwatyw z lateksu, przeznaczonych „do zapobiegania AIDS”.

Projekt nowej rządowej uchwały już opublikowano, do 17 sierpnia mają trwać debaty społeczne w jego sprawie. Swoje ważkie słowo – właśnie w kwestii wyrobów lateksowych – wygłosił już doradca prezydenta Putina Giennadij Oniszczenko. Ten sam, który wcześniej, jeszcze jako główny lekarz samitarny kraju regularnie zabraniał wwozu do Rosji artykułów spożywczych z tych krajów, z którymi Rosja toczyła akurat spory polityczne.

Antyimportowy pomysł demograficzny

Teraz Rosja jest skonfliktowana niemal z całym światem, więc Oniszczenko nie mógł zawieść i poparł zakaz sprowadzania zagranicznych prezerwtyw całą mocą swojego autorytetu.

„Gumowe wyroby techniczne (prezerwatywy) nie mają nic wspólnego ze zdrowiem. Po prostu zmusi to do bycia bardziej zdyscyplinowanym, bardziej uważnym i rozsądnym w wyborze partnerów. A może wyświadczy jakąś usługę naszemu społeczeństwu w planie rozwiązania problemów demograficznych” – oświadczył prezydencki ekspert.

Co do pozostałych artykułów, to bez problemów można je zastąpić krajowymi – zapewnia Oniszczenko:

„Jestem przekonany, że laskę zrobimy sami. Inna sprawa, że mogą zostać stracone jakieś marki, które również istnieją w tej branży, może będą one pozbawione szeregu finezyjnych detali, lub materiały będą inne niż zwykle, ale da się to przeżyć”

Empatia ludowego artysty

Bez laski i prezerwatywy zapewne tak, ale bez inkubatora? Co prawda nie tylko wypowiedzi doradcy Putina świadczą o tym, że Rosja ma teraz inne priorytety. Bez ogródek wyjaśnił to kremlowski piewca, weteran radzieckiej i rosyjskiej estrady Josif Kobzon. I to nie byle gdzie, bo w dziecięcym szpitalu klinicznym w Symferopolu, który arysta odwiedził podczas niedawnej wizyty na Krymie.

 

Kobzon udzielił tam konferencji prasowej, na której odpowiedział m.in. na pytanie dotyczące finasowania służby zdrowia na Krymie. Piosenkarz zgodził się, że chore dziecko jest nieszczęściem i współczuje jego matce, ale jego zdaniem bardziej celowe jest zbieranie środków na pomoc całemu Krymowi.

„Po to, żeby zebrać dewizy i wyleczyć dziecko, może bardziej celowe (nie dlatego, że nie zwraca się uwagi na to chore dziecko) jest pod względem priorytetów zebranie środków i udzielenie pomocy Krymowi. Pomocy w zdobyciu medykamentów…” – zasugerował piosenkarz.

Skierowanie tylko od doktora Putina?

Rzeczywiście, po zajęciu Krymu przez Rosjan, z lekarstwami nie jest tam najlepiej. Umowy na dostawy ukraińskich zostały zerwane, w aptekach skończyły się też zagraniczne preperaty sprowadzane przed aneksją. Obecna oferta jest znacznie uboższa, a poza tym rosyjskie leki są nie tylko droższe, lecz i gorsze. Tak przynajmniej twierdzą pacjenci, którzy skarżą się na podróbki w aptekach, a po pewne lekarstwa starają się jeździć na „kontynentalną” Ukrainę, lub je tam zamawiać.

Mimo to słowa Kobzona wywołały falę oburzenia. Tym bardziej, że na początku lipca objęty sankcjami wizowymi Unii Europejskiej artysta ludowy Rosji i ulubieniec trzech pokoleń Rosjan oświadczył, że jeśli będzie musiał się leczyć za granicą, to poprosi o pomoc… samego Władimira Putina.

cez, belsat.eu/pl

 
Aktualności