Nadmuchany jastrząb. Dlaczego Łukaszenka zaostrzył retorykę wobec Zachodu

Białoruska opozycja planuje zająć cześć Białorusi i wezwać na pomoc NATO. Tym sensacyjnym spostrzeżeniem podzielił się Alaksandr Łukaszenka z mównicy Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego (OZL). Był on głównym mówcą na tym pompatycznym wydarzeniu i obficie raczył „mrożącymi krew w żyłach” historiami.

lukaszenka zjazd konstytucyjny propaganda bialorus alaksandr lukaszenka
Alaksandr Łukaszenka podczas Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego. Mińsk, Białoruś. 24 kwietnia 2024 roku.
Zdj: president.gov.by

Głównym celem tych wypowiedzi jest przekonanie rodaków, że tylko on może uratować Białoruś przed wojną, tylko on jest godny pozostać władcą.

Kontekst

Ogólnobiałoruskie Zgromadzenie Ludowe to „organ władzy ludowej”, który po zmianach w konstytucji Białorusi w 2022 roku uzyskał szerokie uprawnienia, w tym prawo do uchylania ustaw, udziału w wyborze sędziów, członków Centralnej Komisji Wyborczej, a nawet do ogłoszenia impeachmentu prezydenta. Maksymalna liczba delegatów OZL wynosi 1,2 tys. osób, głównie ludzi łukaszenkowskiej nomenklatury: polityków, funkcjonariuszy i urzędników.

Na forum, które odbyło się w Mińsku w dniach 24-25 kwietnia, Łukaszenka został jednogłośnie wybrany na przewodniczącego Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Ludowego. Teraz będzie zasiadał w dwóch najważniejszych fotelach jednocześnie.

Aktualizacja
Łukaszenka wystąpił przed nowym „konstytucyjnym” organem – Ogólnobiałoruskim Zgromadzeniem Ludowym 
2024.04.24 14:35

„Instrukcje z Waszyngtonu”

Alaksandr Łukaszenka nadal zabiega o swoją legitymację po protestach z 2020 roku, które wstrząsnęły jego pozycją. Próbuje to zrobić przede wszystkim poprzez demonizowanie swoich przeciwników politycznych, z których wielu zostało zmuszonych do emigracji, aby uniknąć więzienia.

Z mównicy Zgromadzenia Ludowego władca po raz kolejny przedstawił swoją wersję wydarzeń z 2020 roku. Stwierdził, że Zachód ma własną agendę, ponieważ widoczna jest ręka „waszyngtońskiego obkomu” (komitetu obwodowego).

Waszyngtoński obkom (pol. komitet obwodowy) – to w propagandowym żargonie mityczny zespół ludzi w USA, którzy prowadzą niejawne operacje na terytoriach innych krajów i sterują protestami.

Co ciekawe, przed wyborami w 2020 roku Łukaszenka i jego służby bezpieczeństwa promowały zupełnie inną wersję – że ręka Moskwy stała za Siarhiejem Cichanouskim i Wiktarem Babaryką, którzy odważyli się konkurować z władcą.

Przywódca reżimu nie dopuszcza do siebie myśli, że znaczna część Białorusinów ma po prostu dość jego rządów. I że w zasadzie wybory są mechanizmem zmiany władzy. Reżim uznaje za ekstremizmów, a nawet za terrorystów każdego, kto mu podpadnie. Na przykład Swiatłana Cichanouskaja, która według nieoficjalnych danych otrzymała w tamtych wyborach więcej głosów niż Łukaszenka, została zaocznie skazana na 15 lat pozbawienia wolności pod zarzutem „spisku w celu przejęcia władzy”. W takim razie miliony tych, którzy na nią głosowali, należy uznać za spiskowców.

Wiadomości
Łukaszenka twierdzi, że w 2020 roku jego reżim ocalił… Bóg
2024.03.15 14:47

A oto wisienka na torcie. Według interpretacji Łukaszenki w 2020 roku, w obliczu pokojowej rewolucji Białorusinów, „NATO już zacierało ręce i przygotowywało się do interwencji wojskowej, co najmniej w zachodnich regionach kraju”.

– Liczyli na chaos i blitzkrieg. Gdyby nie hart ducha i odwaga prawdziwych patriotów, stracilibyśmy nasz kraj. Gdybyśmy wtedy nie przetrwali, jastrzębie NATO byłyby już pod Smoleńskiem, a kwestia ukraińska stałaby się naszą rzeczywistością, ale okazaliśmy się silniejsi i bardziej zjednoczeni – wyznał.

Między młotem a kowadłem

Ten ogień propagandy musi być stale podsycany. Łukaszenka zapewnia, że „uciekinierzy” i NATO nie zatrzymali się, że knują nowe intrygi.

– Planują zająć jakąś małą wioskę na Białorusi, rejon kobryński jest często wymieniany w tym kontekście – powiedział.

Przecież Zachód to nie głupcy, nie będą chcieli ingerować jako pierwsi. Dlatego najpierw „aktywują siły demokratyczne”, które „wyzwolą Białoruś od dyktatury”, a „wojska NATO pójdą drugą linią”.

Wszystko jest tu szyte cienkimi nićmi. Rejon kobryński nie leży tak blisko granicy z Polską i bardzo daleko od granicy z Litwą. Jak więc „zbiegli radykałowie” się tam przedostaną? Na spadochronach? Czy dzielna białoruska obrona przeciwlotnicza wszystko przeoczy? I jak wojska NATO będą w stanie „pójść drugą linią”?

Wiadomości
Łukaszenka: przygotowujemy się do wojny, ale nie chcemy jej wybuchu
2024.04.02 14:11

Terytorium to graniczy z Ukrainą. Ale Kijów nie jest członkiem NATO. A Pułk Kalinowskiego, białoruscy ochotnicy walczący tam z armią rosyjską, jest jednostką podległą HUR i nie mogą działać autonomicznie. Kijów, który irytuje Moskwę rajdami rosyjskich ochotników w Biełgorodzie i innych regionach przygranicznych Federacji Rosyjskiej, naturalnie unika takich działań przeciwko reżimowi Łukaszenki, aby nie sprowokować go do bardziej aktywnego współudziału w wojnie.

Zresztą sam Łukaszenka wielokrotnie powtarzał, że Kalinowcy to tylko garstka ludzi, a ich morale pozostawia wiele do życzenia. W ten sposób władca jest rozdarty między dwoma pragnieniami – umniejszać swoich wrogów i demonizować ich, tworząc dysonans poznawczy wśród swoich odbiorców.

lukaszenka zjazd konstytucyjny propaganda bialorus alaksandr lukaszenka
Szef KGB Iwan Tertel podczas Ogólnobiałoruskiego Zgromadzenia Narodowego w Mińsku, Białoruś. 24 kwietnia 2024 r.
Zdj: BiełTA

Przewodniczący KGB Iwan Tertel, przemawiając na tym samym forum, wtórował Łukaszence. Stwierdził, że odważni czekiści zapobiegli atakowi dronów na Mińsk z Litwy. A także – że radykałowie opracowują plany „wejścia na terytorium sąsiednich ziem w celu popełnienia aktów terrorystycznych”. Według Tertela celem Zachodu jest ustanowienie pełnej kontroli nad Białorusią. W Polsce, pod egidą władz w Warszawie, już pracują nad stworzeniem „białoruskiej armii wyzwoleńczej”.

Wiadomości
KGB Białorusi oskarżyło Litwę o ataki dronami. Wilno nazwało to brednią
2024.04.25 14:47

W rzeczywistości widzimy, że NATO nie jest zbyt elastyczną i zdecydowaną organizacją, nawet jeśli chodzi o pomoc wykrwawiającej się Ukrainie. Jak mogą zaatakować Białoruś, gdzie Rosja rozmieściła taktyczną broń jądrową? Litwini, na przykład, sami obawiają się ataku (nawet Łukaszenka ostatnio zauważył, że kopią rowy przeciwczołgowe – najwyraźniej nie na wypadek ataku). Co więcej, kraje bałtyckie obawiają się, że inni członkowie Sojuszu Północnoatlantyckiego nie zaryzykują przyłączenia się do nich, jeśli Putin i Łukaszenka przełamią osławiony przesmyk suwalski.

Owszem, wśród przeciwników Łukaszenki są gorące głowy, z których wiele jest przekonanych, że można go obalić tylko siłą. Ale, po pierwsze, do takiego przekonania popchnął ich sam władca, którego opricznicy (członkowie oddziałów siejących terror wśród bojarów w czasach Iwana Groźnego – Belsat.eu) tłumili pokojowe protesty pałkami, gumowymi kulami, torturami i stalinowskimi karami więzienia. Po drugie, przeciwnikom reżimu pod każdym względem brakuje prochu do realizacji brutalnego scenariusza, a zorganizowanie ataku terrorystycznego przyniosłoby nieodwracalne szkody dla ich reputacji. Po trzecie, nie można sobie wyobrazić, że kraje NATO, które w każdy możliwy sposób unikają bezpośredniej konfrontacji z Rosją, planowały uczynić z białoruskiej opozycji taran do inwazji na „państwo sojusznicze”.

Po co więc Łukaszence te „mrożące krew w żyłach” historie? To proste: w takim ujęciu nie jest już uzurpatorem, ale zbawcą narodu (a jednocześnie wybawcą Rosji od walki z hordami NATO gdzieś pod Smoleńskiem).

Wiadomości
Łukaszenka inspekcjonuje wojsko na granicy z Litwą i straszy „agresją”
2024.03.26 12:27

“Dwa grzyby w barszczu “

Kreml odcisnął swoje piętno na wielu wypowiedziach Łukaszenki podczas OZL. Na przykład opowiedział się on za rozmowami pokojowymi w sprawie Ukrainy na podstawie tzw. ustaleń stambulskich. Oczywiście było to przesłanie Kremla, który, jak należy przypuszczać, nie miałby nic przeciwko zdobyciu chwili wytchnienia na korzystnych warunkach, aby następnie, po zebraniu sił, „ostatecznie rozwiązać kwestię ukraińską”.

Władca Białorusi próbował na wszelkie możliwe sposoby usprawiedliwić rozmieszczenie rosyjskiej broni jądrowej w swoim kraju. Wzmacnia ona przecież „nasze bezpieczeństwo”. Chociaż w rzeczywistości jest to element nuklearnego szantażu Kremla wobec Ukrainy i Europy. W ten sposób Białoruś staje się celem odwetowego uderzenia nuklearnego.

Starannie wyselekcjonowani lojalni delegaci głosowali za przyjęciem nowej koncepcji bezpieczeństwa narodowego i doktryny wojskowej Białorusi. Istotą zmian jest jeszcze większe powiązanie z Moskwą i wzmocnienie antyzachodniej narracji.

– Źródła zagrożeń dla Republiki Białoruś zostały jasno określone – powiedział minister obrony Wiktar Chrenin.

lukaszenka zjazd konstytucyjny propaganda bialorus alaksandr lukaszenka
Ogólnobiałoruskie Zgromadzenie Ludowe. Mińsk, Białoruś. 24 kwietnia 2024 roku.
Zdj: president.gov.by

Przyjęte dokumenty odzwierciedlają fakt, że Białoruś zrezygnowała ze statusu kraju wolnego od broni jądrowej i dążenia do neutralności – najważniejszych zapisów, które znajdowały się w poprzedniej wersji konstytucji. Oznacza to, że stanie się ona satelitą agresywnego imperium, a rozmieszczenie obcych głowic jądrowych na jej terytorium oznacza, w interpretacji przedstawicieli reżimu, „dążenie do pokoju i zapewnienie bezpieczeństwa narodu”.

Wiadomości
Łukaszenka wystartuje w wyborach po raz 7. „Jeśli ludzie tak zdecydują”
2024.04.25 10:10

Na Zgromadzeniu Ludowym Łukaszenka sam de facto potwierdził, że będzie ubiegał się o urząd prezydenta w 2025 roku (stwierdzenia typu „jeśli naród tak zdecyduje” to tradycyjna kokieteria). Najważniejsze dla niego jest zachowanie pełni władzy w kraju. Pod tym względem on i Putin to „dwa grzyby w barszczu”.

Tak, w 2020 roku Moskwa bardzo chciała zmusić swojego „młodszego brata”, który w tym czasie znalazł się w tarapatach, do przekazania władzy, więc Łukaszenka musiał rozpocząć rewizję konstytucji, przyznając ogromne uprawnienia Ogólnobiałoruskiemu Zgromadzeniu Ludowemu. W ten sposób przygotował dla siebie „rezerwowe miejsce lądowania”.

Ale od tego czasu sytuacja zmieniła się dramatycznie. Po pierwsze, władca Białorusi brutalnie stłumił protesty. Po drugie, Putin rozpętał pełnowymiarową wojnę na Ukrainie i pilnie potrzebuje wiarygodnego sojusznika, a “stary koń bruzdy nie psuje”. Tak więc dwaj władcy, którzy przeciwstawili się demokratycznemu światu, wyraźnie czują, że jadą na tym samym wózku.

Alaksandr Kłaskouski dla vot-tak.tv / belsat.eu

Inne teksty autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności