Wybór sprzed ćwierć wieku – kto postawił na Łukaszenkę?


23 czerwca 1994 roku na Białorusi odbyła się 1. tura pierwszych w historii wyborów prezydenckich.

Przed wprowadzeniem urzędu prezydenta, od 1991 roku obowiązki przywódcy państwa pełnił przewodniczący Rady Najwyższej (czyli parlamentu) Stanisłau Szuszkiewicz. Sygnatariusz tzw. „porozumień białowieskich”, które zlikwidowały ZSRR i przyniosły Białorusi niezależność od Moskwy, podał się do dymisji w styczniu 1994 r. Oskarżono go o nadużycia władzy.

Uczynił to młody deputowany do Rady Najwyższej, były dyrektor sowchozu spod Szkłowa, Alaksandr Łukaszenka. Ambitny polityk, który stał na czele komisji antykorupcyjnej, oskarżył Szuszkiewicza, że ten nie może udokumentować zakupu skrzynki gwoździ użytych do budowie domu na działce.

Jak wspomina dziś Stanisłau Szuszkiewicz, Łukaszenka był wykonawcą akcji, w której uczestniczył też główny polityczny przeciwnik ówczesnego szefa parlamentu – premier Wiaczasłau Kiebicz.

– Dokumenty dawał mu Kiebicz, który sam wstydził się je opublikować, bo to były takie kłamstwa. A potem skorzystał z tego sam Łukaszenka i wystąpił przeciwko Kiebiczowi – mówi nam Szuszkiewicz.

W pierwszej turze wyborów prezydenckich w 1994 roku wystartowało 6 kandydatów: Stanisłau Szuszkiewicz, Wiaczasłau Kiebicz, przywódca demokratycznej opozycji Zianon Paźniak, pochodzący z Grodna przewodniczący grupującego szefów kołchozów i sowchozów Związku Rolnego Alaksandr Dubko, sekretarz Komitetu Centralnego Partii Komunistów Białorusi Wasil Nowikau oraz deputowany Alaksandr Łukaszenka.

Na kogo zagłosowali wyborcy? Po 25 latach zapytaliśmy o to w sondażu ulicznym.

– Na Łukaszenkę. Wydawał się najbardziej przekonujący.

– Zawsze głosuję przeciwko wszystkim!

– Głosowałam na towarzysza z Grodna.

Tak mówili nam mieszkańcy Mohylewa. A tak swój swój wybór sprzed ćwierć wieku wspominali grodnianie:

– Wtedy Kiebicz był u władzy, więc na ówczesnego rządzącego.

– Głosowałem na Szuszkiewicza. Wydawało się, że to rozsądny człowiek.

– Na Łukaszenkę.

– Wybrałam Łukaszenkę i mam wszystko dzięki niemu.

– Lepiej nie głosowałbym w ogóle…

Alaksandr Łukaszenka, który przedstawiał się jako kandydat niezależny i „człowiek z ludu” był w rzeczywistości człowiekiem systemu: był oficerem politycznym w podległych KGB wojskach pogranicznych, zastępcą dowódcy kompanii (również ds. politycznych) w wojskach pancernych oraz funkcjonariuszem komsomolskim i partyjnym.

– Płynął na takiej fali, że u nas wszyscy nienawidzą Rosjan, a tylko on jeden jest prorosyjski – wspomina Stanisłau Szuszkiewicz.

Ludzie byli zagubieni: ZSRR już się rozpadł, a instytucje demokratyczne i fundamenty niepodległego państwa jeszcze się nie ukształtowały. Nie brakowało też problemów gospodarczych.

– Rozwalona była nie tylko gospodarka. Zburzony został też system polityczny, system poglądów i wartości. I na to zagubienie natrafił Łukaszenka, który powiedział: „wiem, co robić: cofnijmy się do starego systemu sowieckiego – dodaje Szuszkiewicz.

Sprzeciw wobec prywatyzacji i reform rynkowych deklarowany przez „człowieka z ludu” zadziałał. 23 czerwca, w pierwszej turze wyborów prezydenckich Łukaszenka zdobył prawie 45 proc. głosów i przeszedł do II tury – razem z premierem Kiebiczem.

Jarasłau Ścieszyk, cez/belsat.eu