W środę na placu Lenina w Grodnie zgromadziło się 10 tysięcy osób. Choć władze zapewniły wczoraj, że obywatele mają prawo do protestu, wiec został uznany za nielegalne zgromadzenie.
Władze miasta dały całą wstecz. Odrzuciły porozumienie z demonstrantami, jakie zawarły we wtorek pod wpływem strajków robotniczych. Choć mieli to zagwarantowane, protestujący nie otrzymali sprzętu nagłaśniającego, ani nawet sceny z dostępem do prądu. Mimo to niektórym mówcom udało się wypowiedzieć dzięki własnemu sprzętowi.
Według korespondenta Biełsatu na placu Lenina byli też milicjanci, którzy kilka razy ostrzegali, że wiec jest nielegalny. Pod trybuną stanął też prowokator ze wstążką św. Jerzego – symbolem rosyjskiego imperializmu. Został jednak na czas zauważony i wyprowadzony z terenu protestu.
– Ludzie czuli się oszukani. Bardzo negatywnie przyjęli to, jak potraktowały ich władze miasta, które wczoraj przystały na ich postulaty. Ale i tak postali ponad godzinę. Krzyczeli hasła “Strajk!”, “Łukaszenka, ustąp!” , “Nowe wybory!”
Równocześnie trwał strajk w grodzieńskich fabrykach, w tym w zakładach chemicznych Grodno Azot. Kolejny protest na placu Lenina w Grodnie rozpocznie się w czwartek o godzinie 19:00.
pj/belsat.eu