W Rosji zatrważająco szybko rośnie liczba zakażonych wirusem HIV


W światowym rankingu państw z najszybszym przyrostem zakażonych, Rosję prześcignęła tylko Nigeria i RPA. Najbardziej dramatyczna sytuacja panuje na Uralu i Syberii.

Zgodnie z najnowszymi danymi rosyjskiego ministerstwa zdrowia w ubiegłym roku w Moskwie zarejestrowano 20,4 proc. więcej przypadków zarażenia wirusem HIV, niż w 2016 r. Rok temu wirusem HIV w rosyjskiej stolicy zaraziło się prawie 3 tys. osób. Ale rekordowy wzrost infekcji zanotowały rosyjskie regiony. Czukotka zanotowała wzrost o 151 proc., a w Republice Tywa o 133,3 proc.!

Ministerstwo zdrowia ukrywa jednak statystyki ogólnej liczby zarażonych. Jednak wg Centrum AIDS Rosyjskiego Urzędu Nadzoru Konsumentów w Rosji liczba zarażonych wirusem HIV wynosi ponad 1,22 mln. Mowa oczywiście o ujawnionych i zarejestrowanych przypadkach.

Co godzinę zaraża się 10 Rosjan, a leczenie i profilaktyka obejmuje zaledwie co trzeciego zainfekowanego. Według najnowszego raportu programu walki z AIDS ONZ jest mowa o niepokojącym wzroście liczby zarażonych w Europie Wschodniej i Centralnej Azji. Aż 70 proc. przypadków w tych regionach przypada na Rosjan. Według ONZ Rosja zajmuje obecnie trzecie miejsce na świecie (po Nigerii i RPA) pod względem liczby nowych zarażeń HIV.

Stolica HIV

Orsk leży u podnóża Uralu i ma trzy dzielnice: Sowiecką, Lenina i Październikową. Takie nazwy dzielnic można znaleźć w każdym prawie prowincjonalnym, rosyjskim mieście. Jest jednym z 10 największych miast w Rosji pod względem powierzchni, a liczy ledwo ćwierć miliona mieszkańców. W granicach miasta znajdują się hektary zajęte przez ogromne i upadłe kombinaty przemysłowe z czasów stalinowskiej industrializacji.

Orsk byłby tylko jednym z setek anonimowych, rozrzuconych po Rosji miast, gdyby nie HIV. Orsk ma najwięcej zarażonych wirusem HIV proporcjonalnie do liczby mieszkańców. Aż osiem tysięcy z nich jest nosicielami wirusa. To aż 3,5 proc. ludności Orska. Rekord w Rosji, choć na całym Uralu i Zachodniej Syberii sytuacja jest dramatyczna. Najgorzej jest w Obwodzie Swierdłowskim: na każde 100 tys. mieszkańców 1741 jest nosicielami HIV. Ale bardzo źle jest w Obwodzie Irkuckim, Kemerowskim, Samarskim, czy Orenburskim, a nawet Chanty-Mansyjskim. Połowa nowych przypadków zarażeń wystąpiło za Uralem.

Do rosyjskich miast przyjeżdżają specjalne pociągi, w których można wykonać badanie na obecność wirusa HIV. Źródło: afew.org

Nie jest przypadkiem, że HIV szerzy się na dalekiej rosyjskiej. Na początku XXI wieku Rosję zalewała fala taniej heroiny z Azji Centralnej. Przez południowy Ural szedł szlak przemytniczy wiodący z Afganistanu, przez Tadżykistan, Kirgistan i Kazachstan do Rosji. W tym samym czasie przemysłowe zagłębie Rosji, takie miasta jak Orsk, czy Jekaterynburg, albo Perm, przeżywały zapaść. Wielkie zakłady przemysłowe upadły w latach 90., Naftowe prosperity epoki schyłkowego Jelcyna i wczesnego Putina podniosła poziom życia w Moskwie, ale nie na Uralu i Syberii.

Tam, w przemysłowych dzielnicach Jekaterynburga, czy Kemerowa bezrobotna młodzież upijała się tanim spirytusem, wąchała klej i ćpała tanią heroinę. Potem modne stały się wytwarzane przez garażowych chemików narkotyki syntetyczne. Do czasu, kiedy w ostatnich latach rosyjska policja w brutalnej walce z przemytnikami zamknęła heroinowy szlak różne mafie dorobiły się fortuny.

Plaga narkomanii z lat 90. i pierwszej dekady XXI w. wciąż zbiera żniwo. Źródło: roizman.livejournal.com

W końcu jednak heroina zdrożała. Podaż w Afganistanie spadła, od kiedy Talibowie ponieśli porażki. Młodzież z miast na Uralu przestawiła się na tańsze, rosyjskie, syntetyczne dopalacze: „krokodyla”, „wint” i inne specyfiki. Znacznie gorsze, szybciej uzależniające i wyniszczające organizm a nawet powodujące gnicie ciała. Jeszcze kilka lat temu na blokowiskach Jekaterynburga i innych miast pod klatkami schodowymi leżały sterty strzykawek i igieł.

Dziś epidemię narkomanii udało się powstrzymać. Ale w ślad za nią przyszła inna. Brak profilaktyki i systemu leczenia spowodował, że byli i obecni narkomani przyczynili się do skokowego rozprzestrzenienia się HIV i AIDS. Dziś to nawet nie oni są głównym źródłem epidemii. Od nich się zaczęło. Dziś sprzyjają jej niekontrolowane kontakty seksualne, ale i prostytucja, a problem dotyczy tzw. zwykłych ludzi. Dziś w Orsku nowe zarażenia występują u osób, które z narkotykami nie miały nic wspólnego.

Wirusowi dysydenci

W skargach do ONZ rosyjscy nosiciele i chorzy na AIDS piszą, że władze zamiast pomagać, szkodzą. I stosują swojego rodzaju tortury wobec osób zarażonych. Tj. nagle przerywają leczenie i stosują przestarzałe preparaty, oraz w nieodpowiedniej ilości. Szczególnie często leczenie jest przerywane w więzieniach. Właśnie w zakładach karnych wirus rozprzestrzenia się wyjątkowo szybko. Zwłaszcza, że do więzień często trafiają narkomani, za posiadanie narkotyków. Rosyjscy nosiciele skarżą się, że muszą czekać w kolejkach do przychodni, ciężko dostać się do lekarza.

W 2008 r. w Orsku władze zaczęły budować nowoczesne centrum walki z AIDS. Skończyło się jedynie na fundamentach, potem skończyły się pieniądze i budowa stanęła. Do dziś chorzy muszą przychodzić do małego, ciasnego i starego budynku. Z pieniędzmi na walkę z AIDS jest problem też na poziomie władz centralnych. W kolejnych cięciach budżetu znacząco obniżono środki na walkę z HIV/AIDS. W ubiegły roku o ponad 17 mld. rubli. Specjaliści uważają, że rosyjska służba zdrowia jest w stanie leczyć jedynie połowę ujawnionych nosicieli wirusa.

Przychodnia w Orsku. Na prowincji przychodnie profilaktyki HIV/AIDS nie mają nowoczesnego sprzętu i personelu. Źródło: ural66.ru

Sytuację skomplikowało jeszcze wygnanie z Rosji zagranicznych organizacji pozarządowych. Wiele z nich wycofało się z Rosji po tym, jak kremlowskie władze wprowadziły drakońskie prawa ograniczające działalność zagranicznych fundacji. Zdaniem kremlowskich ideologów NGO’sy są piątą kolumną, która ma prowadzić dywersję przeciw Rosji. Kreml uznał, ze dywersję przeciw państwu prowadzą sami chorzy.

Rok temu Władimir Putin dał polecenie Radzie Bezpieczeństwa by popracowała nad systemem kar dla nosicieli wirusa HIV, którzy nie zgłoszą się i nie wpiszą na specjalną listę HIV-pozytywnych. Wiosną tego roku system kar opracowało ministerstwo zdrowia. Zamierza karać mandatami, a nawet więzieniem tzw. HIV-dysydentów. Czyli tych, którzy świadomie nie leczą się, uznając że nie są chorzy. Na razie jednak karane są jedynie przypadki świadomego zarażenia, oraz nakłaniania do unikania leczenia. Być może dlatego, że pod groźbą kary okazałoby się, że chorych w takim mieście, jak Orsk jest znacznie więcej, niż podają oficjalne statystyki.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności