W Rosji i na Ukrainie rozpoczyna się tydzień manewrów wojskowych


W najbliższych dniach serię ćwiczeń zaangażowane będą białoruskie, rosyjskie i ukraińskie siły zbrojne, ale i armie NATO, Chin, Indii i Pakistanu. Oprócz wojskowych trwają również manewry polityczne.

Dziś na poligonie w Jaworowie w obwodzie lwowskim startują manewry Rapid Trident 2019. To największe ćwiczenia ukraińskiej armii, przeprowadzane wspólnie z żołnierzami z państw NATO (z USA, Kanady, Turcji, Bułgarii, Wielkiej Brytanii, Rumunii, Litwy i Polski), oraz Gruzji i Mołdawii. W tym samym czasie na poligonie Mulino w rosyjskim obwodzie niżnonowogrodzkim ruszają manewry Tarcza Związku 2019. Czyli największe w tym roku wspólne ćwiczenia białoruskiej i rosyjskiej armii. Nie mogą się jednak swoją skalą równać z tym, co już w poniedziałek zacznie się kilka tysięcy kilometrów na wschód.

Na rozrzuconych od Morza Kaspijskiego przez Syberię, aż po daleką północ poligonach w manewrach Centrum 2019 ćwiczyć będzie 128 tys. żołnierzy z Rosji, a także z Kazachstanu, Uzbekistanu, Kirgistanu, Tadżykistanu oraz z Chin, Indii i Pakistanu. Skala tegorocznych ćwiczeń rosyjskiej armii nie będzie tak duża, jak w ubiegłorocznych manewrach Wschód 2018 (wówczas wg. oficjalnych danych trenowało nawet 300 tys. wojskowych), ale to i tak największy sprawdzian rosyjskich sił zbrojnych w tym roku. W dodatku powiązany z międzynarodową ekspansją Moskwy, która stara się pokazać, że jest zdolna do zawierania sojuszy militarnych ze światowymi potęgami. Tegoroczne manewry są przełomowe również dla Kijowa. Po raz pierwszy ich gospodarzem jest nowa władza.

Trójząb, tarcza i centrum

W obwodzie lwowskim ćwiczyć będzie m.in. Litpolukrbrig, czyli litewsko-polsko-ukraińska brygada wielonarodowa. A także pododdziały amerykańskich wojsk specjalnych. Ze strony ukraińskiej będzie najwięcej żołnierzy, m.in. z 10. Brygady Górsko-Szturmowej i Gwardii Narodowej. W sumie 3,5 tys. żołnierzy i ok. 600 sztuk sprzętu. Równolegle częściowo na rumuńskich poligonach odbywają się (od 10 września) ćwiczenia piechoty morskiej i marynarki wojennej z Rumunii, Ukrainy, Gruzji i USA w ramach manewrów Platinium Eagle 2019. Wojskowi mają ćwiczyć m.in. odpieranie agresji hybrydowej i przeciwdziałanie dywersji.

Dla Ukrainy czas trwania manewrów do 28 września będzie poważnym testem cierpliwości. Media w Kijowie już podawały informacje, że separatyści z Donbasu sprowadzili z Rosji 4 tys. ton paliwa i prawdopodobnie planują przeprowadzenie operacji zaczepnych w czasie manewrów, kiedy część ukraińskiej armii będzie zaabsorbowane ćwiczeniami. Nadchodzący czas to okres wzmożonej czujności nie tylko dla ukraińskich, ale i natowskich wojskowych. Z uwagą muszą przyglądać się temu, co i jak będą trenować Rosjanie.

W ramach Tarczy Związku na poligonach w obwodzie niżnonowogrodzkim trenować będzie 12 tys. żołnierzy: 8 tys. Rosjan i 4 tys. Białorusinów. Dla białoruskiej armii to największe tegoroczne ćwiczenia tego typu. Nie będą miały takiej skali, jak Zachód z 2017 r. Białorusini i Rosjanie mają ćwiczyć m.in. wykrywanie i likwidację grup dywersyjnych. Choć prawdziwym celem manewrów będzie raczej doskonalenie koordynacji działań obu sił zbrojnych, wspólne dowodzenie i przerzut wojsk. W oficjalnych komunikatach wszędzie dodawane są przymiotniki: „obronny”. Bo taki oficjalnie jest charakter trenowanych zadań. Podobnie jest w przypadku Centrum 2019.

 

O ile Tarcza Związku do ćwiczenia w skali dywizji, lub 2-3 brygad, to już Centrum to wielka operacja logistyczna angażująca praktycznie całą rosyjską armię. Bezpośredni udział w manewrach prowadzonych głównie na Syberii (ale również nad Morzem Kaspijskim i w republikach środkowoazjatyckich) wezmą siły rosyjskiego Centralnego Okręgu Wojskowego (COW). To największy rosyjski okręg, obejmuje 40 proc. terytorium kraju. Pełni jednak rolę zaplecza „frontowych” okręgów: zachodniego, południowego czy wschodniego. Jednostki w COW mają w większym stopniu uzbrojenie starszego typu i są wolniej modernizowane. Ćwiczenie Centrum są w COW prowadzone co cztery lata, a jednak zawsze były mniej spektakularne od manewrów Zachód, czy Wschód.

W tym roku „zaplecze” ćwiczyć będzie walkę z terroryzmem, zwiad i obronę przeciwlotniczą. Czyli zadania z grubsza podobne do tych, z jakimi stykają się Rosjanie np. w Syrii. W drugim etapie Centrum 2019 prowadzona będzie już typowa operacja ofensywna z celem zniszczenia umownego przeciwnika. Część ćwiczeń będzie prowadzona w Arktyce, co ma pokazać zainteresowanie Rosji tym regionem. W strefie polarnej ma być np. testowany czołg T-80BW z turbinami gazowymi, dostarczany do wojsk polarnych i piechoty morskiej. Tylko formalnie, z uwagi na teatr działań oddalony od granic NATO, tegoroczne manewry nie mają tak konfrontacyjnego charakteru. Bo o to, by miały postarała się już rosyjska propaganda i dyplomacja.

Manewry polityczne

Rosjanie chwalą się, że po raz pierwszy na swoich manewrach udało im się zgromadzić wojskowych z tak wielu państw. W dodatku tak znaczących na militarnej mapie świata. O ile np. Chińczycy regularnie ćwiczą z Rosjanami, tak samo, jak żołnierze z Kazachstanu i innych republik Azji Centralnej, to udział Indii i Pakistanu jest zaskakujący. Przede wszystkim dlatego, że oba państwa są skonfliktowane i prowadzą przeciw sobie działania zbrojne w Kaszmirze. Moskwa chwali się, że ma w Azji silnych sojuszników i w jej manewrach biorą udział cztery mocarstwa atomowe zniechęcone polityką USA. Zresztą Rosjanie nie kryją, że ich ćwiczenia nie są tylko zwykłym treningiem zdolności bojowych, ale i mają charakter polityczny.

– Manewry pokazują dalsze zbliżenie Rosji i Chin, zwłaszcza na obszarze wspólnych interesów, czyli bezpieczeństwa w rejonie Azji Centralnej – uważa w wypowiedzi dla Wiedomosti Iwan Konowałow, ekspert Centrum Koniunktury Strategicznej w Moskwie.

Chodzi jednak o coś więcej. Moskwa chce pokazać, że ma sojuszników i potrafi być liderem w sferze bezpieczeństwa w Azji. W teorii podobną rolę powinny pełnić tegoroczne ćwiczenia Rapid Trident dla Ukrainy. Demonstrują wsparcie NATO dla Kijowa i służą poprawianiu jakości armii ukraińskiej.

W praktyce stawiają znak zapytania, czy kierunek Kijowa na integrację z Paktem Północnoatlantyckim jest wciąż aktualny, a przynajmniej czy będzie równie ważny dla nowej władzy. Wiele niepewności wprowadził sam Wołodymyr Zełenski.

– Powinno być referendum, Ukraińcy powinni zdecydować czy wejdą w ten czy inny sojusz – mówił Zełenski jeszcze w marcu, w czasie kampanii wyborczej.

Referendum jest wprawdzie niezgodne z obecną konstytucją, ale Zełenski zasiał ziarno niepewności. Potem, 3 lipca już jako prezydent podkreślał, że Ukraina będzie zbliżać się do NATO. Ale ostatnio nowy wicepremier ds. integracji europejskiej Dmytro Kuleba w czasie wizyty w Brukseli znowu dał powód do niepokoju.

– W relacjach z NATO i UE powinniśmy dojść do takiego poziomu, że będziemy dla nich niezastąpieni, nie możemy stać pod drzwiami i stukać w zamknięte drzwi i błagać: weźcie nas – powiedział Kuleba dla Interfaxu Ukraina.

Z kolei Bohdan Jaromienko, szef komitetu ds. polityki zagranicznej ukraińskiej Rady Najwyższej powiedział we wtorek, że w rządzącej partii Sługa Narodu rozważane jest odesłanie amerykańskich instruktorów wojskowych z Ukrainy, gdyby miało to być warunkiem w procesie pokojowym w Donbasie. Te wypowiedzi wlały sporo niepewności co do intencji nowej ekipy rządzącej w Kijowie w sprawie współpracy z NATO. Zaczynające się manewry będą więc okazją, by te wątpliwości rozwiać.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności