Wigilię prawosławnego Starego Nowego Roku nazywa się na Białorusi Szczodrym Wieczorem. Zgodnie ze starym zwyczajem, Białorusini tego ucztowali w swoich domach i “szczodrowali” – kolędowali po wsi, życząc sąsiadom szczęścia i bogactwa. Noc przed Starym Nowym Rokiem to też czas magiczny – najlepszy na wróżby.
W zimowe święta dawni Białorusini chcieli zerknąć w przyszłość. Dlatego po wsiach wróżono od Bożego Narodzenia do święta Chrztu Pańskiego, który w prawosławiu zastępuje św. Trzech Króli. Ale to właśnie Szczodrec, wieczór przed Nowym Rokiem według kalendarza juliańskiego, był uważany za czas najbardziej magiczny, a wszystko, co wywróżono, miało się spełnić.
Na Szczodry Wieczór przygotowywano specjalną szczodrą, czyli bogatą kutię. Na stół stawiano też to, co najsmaczniejsze. A po wieczerzy nastawał czas wróżb. Wróżyły dzieci i dorośli, a szczególnie panny, które chciały dowiedzieć się, co spotka je w nadchodzącym roku.
Nalewała wody do miski i kładła na niej drzazgę. Wkładała je pod łóżko i mówiła: “Sądzony, rodzony, niech się przyśni narzeczony. Kto mnie przeprowadzi przez mostek, ten będzie moim mężem”. I szła spać. I gdy rano się budziła, już wiedziała, kto będzie jej mężem – opowiada o dziewczęcych wróżbach Lidzia Malkiewicz z Muzeum Architektury Ludowej i Życia Codziennego.
Naturalnie, właśnie pytanie o narzeczonego było najważniejszym z tych, z którymi panny szły do wróżki. Ukrywała ona pod rucznikiem – ozdobnym ręcznikiem ozdobionym wyszywanymi ornamentami o znaczeniu symbolicznym – różne przedmioty, a dziewczęta wyciągały swój los.
– Wyjęła chleb, czyli będzie żyć dostatnio, w domu będzie się się przelewać. A gdy wyciągnie pierścionek, nie złoty a srebrny, to chłopiec będzie z innej wsi – tłumaczy tradycyjne wróżby Lidzia Milkiewicz.
Gdy dziewczyna wyciągnęła książkę, pisany był jej rozumny kawaler, jeśli zaś lusterko – to piękny, a gdy guzik od munduru – to żołnierz. Szczotka oznaczała narzeczonego z charakterem, a kieliszek – opoja.
Wróżono też za pomocą świeczki. Lano wosk na wodę i patrzono, co z tego wyjdzie.
– Najpierw z wosku powstała ci jedna figurka, a potem druga. A teraz widzę, że zbliżacie się do siebie, więc może pisane ci jest być mężatką.
Białorusini wierzyli, że przyszłość człowieka mogą przewidzieć zwierzęta. Dziewczęta stawiały przed kogutem miski z ziarnem. Z czyjej miseczki dziobnął pierwsze ziarenko, ta dziewczyna pierwsza pójdzie za mąż. A najedzonego psa panny nęciły blinami – czyj naleśnik poliże lub ugryzie – ta będzie szczęśliwa.
Nocą dziewczęta szły do obórki i w ciemności łapały jakieś zwierzę. Jeśli był to samiec, na przykład baran, to trzeba wyglądać swatów. A jak owieczka, to nie – mówi Palina Kuranowicz z Muzeum Architektury Ludowej i Życia Codziennego.
Za szczęśliwe uważano liczby parzyste. Białorusinki brały do fartucha naręcze szczapek, zanosiły do chaty i liczyły je. Jeśli ich liczba była parzysta, dziewczyna spotka dobrego chłopaka, a jak nie – będzie musiała poczekać.
Aby szczęście przyszło szybciej, po chatach chodziła Szczodra, którą wybierano spośród najpiękniejszych dziewczyn we wsi. Kolędnicy chodzili z nią od domu do domu, życzyli gospodarzom urodzaju, a dziewczętom – spotkania swojego losu.
Tekst: Alaksandra Dorskaja, zdjęcia: Łarysa Szczyrakowa, pj/belsat.eu