Białoruski prezydent, jak co roku, samodzielnie skontrolował jesienne prace polowe. Jednak tym razem wyjątkowo nie brał w nich udziału, a jedynie obserwował ze śmigłowca.
W środę prezydencki śmigłowiec odbył lot Mińsk-Homel-Mińsk, w czasie którego prezydent kontrolował prace na państwowych polach. Przyjrzał się z powietrza zbiorom lnu, kukurydzy, buraków cukrowych, a także wysiewowi oziminy.
– Szef państwa tradycyjnie nadaje ogromną wagę sektorowi rolniczemu, który tworzy bezpieczeństwo żywnościowe kraju, sprzyja rozwojowi potencjału eksportowego i jest jedną z podstaw niepodległości i suwerenności państwa – powiadomiło jego biuro prasowe.
Zazwyczaj jednak Alaksandr Łukaszenka dokonywał objazdu pól samochodem terenowym lub prywatnym quadem oraz brał udział w części prac. Podczas takich spotkań z rolnikami, urzędnikami i kierownictwem państwowych gospodarstw rolnych prezydent zwykł pouczać zawodowców przy pracy. Podczas tegorocznych wykopków białoruski przywódca ograniczył się jednak wyłącznie do przelotu.
“Gospodarskie inspekcje” prezydenta są z jednej strony jego sposobem zarządzania scentralizowanym państwem. Z drugiej, jest to akcja propagandowa, pokazująca, jaką uwagę Łukaszenka poświęca rolnictwu. Pochodzący ze wsi prezydent każdej jesieni zbiera też przed kamerami ziemniaki i warzywa na “przydomowym poletku”. W tym roku wraz z urzędnikami i uczestniczkami konkursu Miss Białorusi nakopał 60 ton kartofli.
Łukaszenka uznaje państwowe gospodarstwa – w dużym stopniu przestarzałe i nieopłacalne – za jedną z głównych podstaw gospodarki kraju. W związku z wyludnieniem wsi (nawet jedna trzecia Białorusinów pracuje w stolicy), jak w czasach sowieckich na pola wysyłani są żołnierze, uczniowie i studenci.
Osobiste prezydenckie dyspozycje w tej kwestii mają kreować obraz Łukaszenki jako dobrego gospodarza i przywódcy znającego problemy prostych ludzi. Jednak w totalitarnym Uzbekistanie już nie musi się o to starać.
sk, pj/belsat.eu