Od teraz nie będziemy znać nazw firm i banków współpracujących z rosyjskim kompleksem wojskowo-przemysłowym. Utajnienie informacji o kontraktach może sprzyjać korupcji.
W 2014 roku, gdy w związku z rosyjską agresją na Ukrainę wprowadzono międzynarodowe sankcje, gwiazdy rosyjskiej popkultury żartowały z Amerykanów i Europejczyków. Teraz, by choć częściowo wytłumić uderzenie z zachodu, Moskwa może uderzyć we własnych inwestorów, utajniając prawie wszystkie informacje o kontraktach swojego przemysłu zbrojeniowego z firmami zewnętrznymi.
W lutym 2018 roku USA mogą wprowadzić mowy pakiet sankcji gospodarczych wobec Rosji. Pod koniec lipca prezydent Donald Trump podpisał ustawę „Sankcje w celu przeciwdziałania przeciwnikom Ameryki”. Zakładają one, że w ciągu 180 dni Departament Skarbu USA wraz z Departamentem Stanu i wywiadem mają przesłać do Kongresu listę firm i osób związanych z rządami-przeciwnikami USA.
W odpowiedzi Moskwa sporządziła listę 126 firm, z którymi współpraca instytucji państwowych będzie niejawna dla obywateli. Poza tym, mogą zostać utajnione wyniki finansowe prawie całej rosyjskiej zbrojeniówki.
– Jasnym jest, że konieczność zamknięcia dostępu do informacji o operacjach z nimi [firmami z listy] wielkich państwowych firm i, w ogóle, dowolnych instytucji związanych z państwem, jest spowodowana ryzykiem „zarażenia” niepodlegających sankcjom rosyjskich firm, karami pieniężnymi od USA i potencjalnymi aresztami aktywów – czytamy w Kommiersancie.
Z drugiej strony, utajnienie informacji o zamówieniach państwowych i okołopaństowywch firm, także tych, których akcje tworzą większą część rosyjskiego rynku walutowego, nie tylko zmniejszają zaufanie inwestorów. Taka sytuacja sprzyja także korupcji i skłania państwowe firmy do rozszerzenia swoich kontaktów o niekontrolowaną przez społeczeństwo „szarą strefę”.
W 2014 roku środowisko prokremlowskie naśmiewało się z zachodnich sankcji, ale zaczynając od 2015 roku coraz częściej kryzys rosyjskiej gospodarki zaczęto tłumaczyć właśnie presją ze strony USA i Unii Europejskiej.
Zobacz także:
Alaksandr Hiełahajeu, PJ/belsat.eu
Redakcja może nie podzielać opinii autora.