Młoda mieszkanka stolicy zaskarżyła dekret prezydenta, który skraca kadencję parlamentu.
Skarga trafiła już sądu. Przygotowała ją studentka z Mińska, razem ze znajomym prawnikiem. Sedno sprawy polega na tym, że Alaksandr Łukaszenka swoim dekretem właśnie wyznaczył datę najbliższych wyborów parlamentarnych – mają one się odbyć w listopadzie tego roku.
Autorzy skargi przypominają w niej, że zgodnie z Konstytucją kadencja Izby Reprezentantów Zgromadzenia Narodowego wynosi cztery lata i może być skrócona tylko w nadzwyczajnych sytuacjach. Tymczasem, jak wyliczyli, prezydent wyznaczając ich datę na 17 listopada tego roku, skrócił obecną kadencję parlamentu aż o 10 miesięcy.
– Prezydent przedterminowo likwiduje uprawnienia Izby Reprezentantów, nie mając do tego podstaw przewidzianych przez Konstytucję – napisała Lizawieta w skardze.
Uważa ona przy tym, że naruszono również konkretnie jej prawa obywatelskie. Gdyby bowiem wybory odbyły się po upłynięciu pełnej obecnej kadencji, zdążyłaby ukończyć 21 lat i sama w nich wystartować. Teraz będzie musiała czekać cztery lata – do następnych.
Dziewczyna sama jednak nie bardzo wierzy, że sąd przychyli się do jej stanowiska.
– To jest bardziej taki performance, żeby pokazać, że nawet w naszej Konstytucji są dziury – przyznaje.