Mieszkańcy białoruskiej stolicy pożegnali dziś Alaksandra Tarajkouskiego, który w poniedziałek zginął podczas protestu przed stacją metra Puszkinskaja.
Został pierwszą potwierdzoną przez milicję ofiarą pacyfikacji pokojowych demonstracji na Białorusi, na które po ogłoszeniu sfałszowanych wyników wyborów wyszli mieszkańcy całego kraju. Na pogrzeb przyszły tysiące mieszkańców Mińska z kwiatami i wiankami, które składali w miejscu jego śmierci – przed stacją metra Puszkinskaja, wzdłuż drogi konduktu żałobnego i na grobie. Na wielu wieńcach napisano “Bohaterowi Białorusi”.
10 sierpnia białoruskie MSW poinformowało, że Alaksandr Tarajkouski jest pierwszą ofiarą protestów. Służby i państwowe media próbowały przekonać Białorusinów, że 35-letni demonstrant zginął od wybuchu ładunku, który chciał rzucić w kierunku milicji. Potem próbowano też dolepić mu łatkę byłego więźnia.
Naoczni świadkowie i nagrania wideo pokazują, że w chwili śmierci Tarajkowski stał bezbronny przed szpalerem OMON-u i specnazu. Następnie w kierunku znajdujących się za nim demonstrantów poleciały granaty hukowe, a on sam upadł. Nagrania nie pozwalają potwierdzić, czy zginął od odłamka granatu hukowego, czy też został zastrzelony – rodzinie jego ciało przekazano w zabitej trumnie.
Alaksandr Tarajkowski został przez Białorusinów uznany za bohatera. Powstały już poświęcone mu wiersze. Msze w intencji jego duszy były dziś odprawiane w kościołach i cerkwiach w całym kraju.
To pierwsza z oficjalnych ofiar brutalności milicji. Białoruscy medycy informują niezależne media o dziesiątkach osób zabitych przez granaty hukowe i kule podczas pokojowych protestów oraz zakatowanych na śmierć w aresztach. Milicja, OMON i wojsko zatrzymały prawie 7000 osób, z czego duża część z nich nie uczestniczyła w protestach.
Zdjęcia: Alaksandr Wasiukowicz/vot-tak.tv/belsat.eu
Tekst: pj/belsat.eu