Na skromnym cmentarzu na rzymskich przedmieściach jest niewielki nagrobek z napisem po włosku: “ksiądz Piotr Tatarynowicz, założyciel białoruskiej redakcji Watykańskiego Radia”. Głos pochowanego tam człowieka był wyczekiwany w białoruskich chatach i kościołach oraz znienawidzony przez KGB.
Pomagał on Białorusinom zwracać się do Boga w ojczystym języku, przetłumaczył dla nich skarby światowej literatury i założył jedną z pierwszych redakcji radiowych nadających po białorusku. Doczesne szczątki ojca Piotr spoczywają we włoskiej ziemi, jednak grób ten będzie istniał jeszcze tylko trzy lata.
Piotr Tatarynowicz urodził się w 1896 roku we wsi Hajnin – obecnie w rejonie lachawickim obwodu brzeskiego, a wtedy w powiecie słuckim guberni mińskiej. Uczyć się na księdza pojechał do katolickiego seminarium w Petersburgu. Jednak w 1917 roku, gdy bolszewicy aresztowali duchownych i seminarzystów, Tatarynowiczowi udało się wraz z kolegami uciec i potajemnie, lasami, wrócić do ojczyzny. Cztery lata później dostał on święcenia kapłańskie w Mińskich Seminarium Duchownym i został ojcem Piotrem.
Posługę duszpasterską pełnił na Polesiu, które wtedy wchodziło w skład II RP. W tym czasie założył oddział Związku Młodzieży Katolickiej w Baranowiczach i Białoruski Dom w Niedźwiedzicy. Ksiądz Piotr Tatarynowicz zawsze starał się nieść ludziom Słowo Boże po białorusku. Tłumaczył też na język ojczysty książki i broszury, pisał do katolickich czasopism “Krynica”, “Chryscijanskaja dumka” i grekokatolickiego czasopisma “Da złuczennia”.
Gdy w 1939 roku ze wschodu nadeszła II wojna światowa, Tatarynowicz musiał drugi raz ratować się przed bolszewikami. W 1940 roku został aresztowany w rejonie stolińskim, ale z pomocą miejscowych chłopów udało mu się uciec z ziem okupowanych przez sowietów na tereny zajęte przez hitlerowców. Tam także, poza działalnością duszpasterską, starał się unikać uwagi niemieckich służb. Podczas wojny los rzucał go do Warszawy, Wilna, Mińska, a przed jej końcem do Rothenburga, skąd wyjechał do Rzymu.
W Rzymie ksiądz Piotr Tatarynowicz przełożył na białoruski “Quo vadis” Henryka Sienkiewicza. Obronił też pracę doktorską na temat “Doktryna duchowa Cyryla Turowskiego” w Papieskim Instytucie Wschodnim oraz założył białoruską redakcję Watykańskiego Radia.
– W Watykańskim Radiu trwała wtedy “parada maleńkich redakcji”. Jedna po drugiej pojawiły się litewska, polska, ukraińska, bułgarska i białoruska redakcje – powiedział belsat.eu Alaksandr Panczanka, współpracownik białoruskie redakcji VaticanNews.
Katecheza, modlitwy, wiadomości z Watykanu i przemówienia Ojca Świetego – wszystko po białorusku. W czasie komunistycznych represji religijnych ludzie poszukiwali Słowa Bożego na krótkich i średnich falach radiowych, a nawet wysyłali listy do Watykanu. Z kolei sowieckie służby i wojsko zagłuszały msze i kazania jako “wrogie sygnały”.
– Dla wielu Białorusinów Watykańskie Radio było jedynym źródłem informacji religijnych – przypomina Alaksandr Panczanka. – Mamy relacje ludzi, którzy stale słuchali Watykańskiego Radia w czasach sowieckich. I nie byli to wyłącznie katolicy, ale także prawosławni. A duchowni na Białorusi właśnie dzięki księdzu Piotrowi Tatarynowiczowi poznawali terminologię kościelną. On był apostołem religijnego odrodzenia naszego kraju.
Ojciec Piotr kierował białoruską redakcją Watykańskiego Radia przez dwadzieścia lat. Jednocześnie kontynuował działalność tłumacza i wydawał w Rzymie białoruskie czasopismo religijno-społeczne “Znicz”. Zawsze po białorusku pisał alfabetem łacińskim.
– On miał bardzo osobliwe podejście do języka białoruskiego. Wykorzystywał wiele oryginalnych słów, wiele wymyślał, bo język literacki musi mieć bogate słownictwo – tłumaczy Panczanka. – I dokładał wiele starań, by język ojczysty na Białorusi znów rozkwitł, by rozprzestrzenił się wśród ludzi. By ludzie czytali Ewangelię i słuchali kazań Ojca Świętego po białorusku. Właśnie dzięki ojcu Piotrowi Tatarynowiczowi język białoruski znalazł swoje miejsce w katolickim świecie.
Piotr Tatarynowicz, gdy zmarł w 1979 roku, został pochowany na cmentarzu Prima Porta na przedmieściach Rzymu. Zgodnie z europejską tradycją, grób został opłacony na 30 lat, a po tym czasie ojca Piotra przeniesiono do innego grobu na tym samym cmentarzu. Obecna mogiła będzie istniała do 2021 roku – potem szczątki zmarłego trafią do zbiorowego grobu.
Ale spadkobiercy ojca-redaktora, pracownicy Watykańskiego Radio mają lepszy pomysł. Chcą pomóc białoruskiemu patriocie wrócić do ojczyzny, chociaż dopiero po śmierci.
– To by było spełnienie naszego marzenia – mówi Alaksandr Panczanka. Nie sprawdzaliśmy na razie, jak można to zrobić i kto mógłby pomóc. Ale ksiądz Piotr Tatarynowicz zasługuje na to, by mieć godny grób właśnie na Białorusi, której przez tyle lat służył.
Jarasłau Scieszyk, pj/belsat.eu