„Więźniowie Kazachstanu”. Jaki los czeka uciekających do Kazachstanu Rosjan?


W czerwcu władze Kazachstanu odmówiły rosyjskiej dziennikarce Jewgienii Bałtatarowej przedłużenia zezwolenia na pobyt czasowy w kraju. Teraz grozi jej deportacja do Rosji, gdzie przeciwko dziennikarce wszczęto dwie sprawy karne za „fejki” na temat rosyjskiej armii. Kazachstan nie przyznał statusu uchodźcy żadnemu Rosjaninowi prześladowanemu z powodów politycznych. Mimo to wydaje się być dla Rosjan jedną z najlepszych opcji emigracji wśród krajów byłego Związku Radzieckiego.

Zdjęcie ma charakter ilustracyjny.
Zdj. MARIYA GORDEYEVA / Reuters / Forum

Reporterka naszego rosyjskojęzycznego portalu Vot Tak sprawdziła, dlaczego władze Kazachstanu prawie nigdy nie wydają obywateli Rosji rosyjskim służbom, jakie są relacje między lokalnymi aktywistami a organami bezpieczeństwa i do czego prowadzą próby lawirowania rządu w Astanie między Rosją a Unią Europejską.

Od początku pełnowymiarowej inwazji Rosji na Ukrainę Kazachstan pozostaje jednym z najpopularniejszych miejsc emigracji i tranzytu Rosjan uciekających przed mobilizacją czy prześladowaniami politycznymi. W 2022 roku z Rosji przyjechało tu prawie 3 mln 406 tys. osób. Do Kazachstanu można wjechać bez paszportu, a do stycznia 2023 roku w kraju obowiązywał tzw. “wizaran”, umożliwiający przedłużanie pobytu wielokrotnie o 90 dni, dzięki czemu można było przebywać tam w zasadzie bezterminowo.

Obecnie większość emigrantów legalizuje swój pobyt za pomocą zezwolenia na pobyt czasowy. Ten sposób wybierają nawet ci, którzy uciekli z powodu prześladowań politycznych, ponieważ ubieganie się o status uchodźcy w Kazachstanie jest właściwie bezcelowe. Jak mówi Artur Ałchastow, prawnik z Kazachskiego Międzynarodowego Biura Praw Człowieka, władze nie przyznają statusu uchodźcy prawie nikomu – ani prześladowanym Rosjanom, ani Ukraińcom uciekającym przed wojną.

Podróż w jedną stronę

Z danych Kazachskiego Międzynarodowego Biura Praw Człowieka wynika, że od początku wojny tylko około 1 proc. Ukraińców, którzy ubiegali się o status uchodźcy, było w stanie go uzyskać. Nie otrzymał go natomiast ani jeden Rosjanin.

– Taka polityka lokalnych władz może być uzasadniona po prostu chęcią trzymania się z dala od konfliktu zbrojnego i próby ignorowania go tam, gdzie to tylko możliwe. Myślę, że władze Kazachstanu uważają, że przyznając danej osobie status uchodźcy dokonują pewnego politycznego ataku na Rosję – mówi prawnik.

Wiadomości
Astana: Kazachstan nie ma zamiaru integrować się politycznie z Moskwą
2023.05.26 10:13

Ponadto Kazachstan zawarł z Rosją umowę o wzajemnej ekstradycji przestępców. Jeśli obywatel rosyjski ścigany za przestępstwo nie zostanie deportowany do Rosji – a w ciągu 16 miesięcy wojny deportacja miała miejsce tylko w jednym przypadku – to droga do Kazachstanu prawdopodobnie będzie podróżą w jedną stronę. Ałchastow nazywa takich Rosjan „więźniami Kazachstanu” – mogą wjechać do kraju i w nim pozostać nie będąc poszukiwanym przez organy ścigania, ale nie wolno im opuszczać kraju.

– Władze Kazachstanu nie spieszą się z prowadzeniem jakichkolwiek operacji mających na celu znalezienie przestępcy, ale służba graniczna ma pewne instrukcje. [W przypadku próby opuszczenia kraju] taka osoba jest zatrzymywana i z reguły przekazywana do oddziału służb na lotnisku. Na przykład Michaił Żylin został przewieziony do aresztu śledczego i ostatecznie deportowany, chociaż w innych przypadkach ludzi wypuszczano na wolność – mówi nasz rozmówca.

Kazachscy obrońcy praw człowieka znają tylko jeden przypadek deportacji osoby zamieszanej w sprawę karną w Rosji, który miał miejsce po rozpoczęciu wojny. Kiedy rozpoczęła się mobilizacja, major rosyjskiej Federalnej Służby Ochrony Michail Żylin udał się tam nielegalnie przekraczając granicę. Został zatrzymany przez straż graniczną podczas próby wylotu do Armenii, a pod koniec grudnia 2022 roku Rosjanina deportowano do Rosji. W ojczyźnie został skazany na 6,5 roku kolonii o zaostrzonym rygorze pod zarzutem dezercji i nielegalnego przekroczenia granicy.

Jak mówi Ałchastow, kraje zachodnie postrzegały tę decyzję jako bezpośrednią pomoc Rosji, dlatego po tym zdarzeniu Kazachstan nie wydalał już obywateli rosyjskich. Co najwyżej zatrzymywano ich i wypuszczano w niedługim czasie:

– Wydaje się, że [osoby zatrzymane] nie naruszyły prawa w Kazachstanie, ale ze względu na system, który został zbudowany na stosunkach między Kazachstanem a Rosją, poszukiwana osoba musi zostać zatrzymana i nie można jej tak po prostu uwolnić.

Chociaż Kazachstan podpisał umowę obustronną z Rosją w sprawie ekstradycji, ma ona zastosowanie tylko do przestępstw, które są ujęte w kodeksie karnym kraju wydającego. Prawnik zauważa jednak, że podejmując decyzję o deportacji Rosjan w ramach postępowania karnego, władze Kazachstanu kierują się nie logiką prawną, a polityczną.

– Sam zetknąłem się z kilkoma przypadkami, w których dezerterzy wojskowi byli aresztowani, a potem wypuszczani (w kodeksie karnym obu krajów znajdują się artykuły dotyczące dezercji, tj. na mocy umowy między krajami takie osoby podlegają ekstradycji – belsat.eu). Najwyraźniej przyszło polecenie z góry, aby nie wszczynać przeciwko takim osobom postępowania, ponieważ może to mieć konsekwencje polityczne i dyplomatyczne – mówi Ałchastow.

W połowie czerwca w mediach pojawiła się informacja, że pochodzącej z Buriacji dziennikarce Jewgienii Bałtatarowej grozi deportacja. W Rosji wszczęto przeciwko niej sprawę karną z artykułu o „fejkach” (art. 207.3 Kodeksu Karnego Rosji) z powodu jej postów na temat rosyjskich zbrodni w Mariupolu i Buczy.

„Nie nadajemy statusu uchodźcy Rosjanom. Jesteście krajem napastniczym”

Bałtatarowa nie podlega ekstradycji, ponieważ umowa o ekstradycji dotyczy tylko artykułów zawartych w kodeksie karnym obu krajów, a kazachskie prawo nie przewiduje kary za „fejki” dotyczące rosyjskiej armii. Może jednak zostać wydalona za naruszenie zasad pobytu w Kazachstanie – o to właśnie oskarżona jest dziennikarka.

Władze Kazachstanu odmówiły Bałtatarowej przedłużenia zezwolenia na pobyt czasowy, ponieważ rzekomo nie przekroczyła granicy Kazachstanu na podstawie paszportu zagranicznego, czyli wjechała do kraju nielegalnie. Jednak dziennikarka ma w paszporcie adnotację o przekroczeniu granicy w marcu ubiegłego roku. Twierdzi ona, że przez cały ten czas przebywała w Kazachstanie legalnie, na podstawie umowy o pracę i nie planowała ubiegać się o status uchodźcy.

– Może uda nam się uniknąć sprawy sądowej, ponieważ jest to oczywista pomyłka: mam w paszporcie stempel świadczący o przekroczeniu granicy, a po tej dacie nie wyjeżdżałam z Kazachstanu – kazachskie służby mnie nie wypuszczają. W zeszłym roku próbowałam pojechać do Kirgistanu, ale nie mogłam. Zostałam aresztowana na pół dnia – powiedziała Bałtatarowa.

Teraz dziennikarka planuje pozwać straż graniczną, aby otrzymać pozwolenie na pobyt na następny rok. 22 czerwca złożyła również wniosek o nadanie statusu uchodźcy, aby zapewnić sobie gwarancję, że nie zostanie ekstradowana do Rosji – osoby ubiegające się o azyl nie podlegają deportacji.

Jak wspomina Bałtatarowa, pracownicy Wydziału Zatrudnienia i Programów Społecznych w Ałmaty początkowo odmówili przyjęcia wniosku, mówiąc: „Nie nadajemy statusu uchodźcy Rosjanom, ponieważ jesteście krajem napastniczym”. Kilka godzin później dokumenty jednak zaakceptowano.

– Rozumiemy, że nikt – ani Ujgurzy, którzy uciekli z Chin, ani Karakałpacy z Uzbekistanu – nie otrzymują statusu uchodźcy – powiedziała Bałtatarowa. – Lokalni obrońcy praw człowieka mówili mi, że czasami jest tu taki cyrk: na przykład uchodźcom z Afganistanu mówi się, że talibowie to normalni ludzie, bo Putin tak powiedział, dlatego odmawiają Afgańczykom statusu uchodźcy.

Teraz przynajmniej będę chroniona przez jakiś czas, ponieważ zgodnie z konwencją ONZ ratyfikowaną przez Kazachstan, nie można wydalać osób ubiegających się o azyl.

Dzięki temu ograniczeniu ekstradycji formalnie nie podlega 19-letni anarchista Dienis Kozak, który obecnie przebywa w areszcie śledczym w Ałmatach – jego sprawa jest uważana przez kazachstańskich obrońców praw człowieka za drugi najbardziej nietypowy przypadek obok sprawy Żylina.

„Dienis Kozak jest niczym kot Schrödingera”

Podczas gdy sprawa Żylina dotyczyła mundurowego, funkcjonariusza, który mógł mieć dostęp do tajemnic państwowych, sprawa Kozaka, zdaniem Artura Ałchastowa, była czysto polityczna.

Sprawa przeciwko anarchiście została wszczęta w czerwcu 2022 roku z powodu komentarza w sieci społecznościowej VK na temat Michaiła Żłobickiego. W 2018 roku dokonał on samobójczego zamachu bombowego w budynku biura FSB w Archangielsku. Kozak został oskarżony z artykułu o usprawiedliwianiu terroryzmu i otrzymał pisemne zobowiązanie do nieopuszczania kraju, ale udało mu się opuścić ojczyznę we wrześniu. Rosja umieściła anarchistę na międzynarodowej liście poszukiwanych.

Został zatrzymany przez lokalnych funkcjonariuszy w Ałmatach 9 lutego i spędził 40 dni w areszcie. W marcu areszt Kozaka został przedłużony o kolejny rok.

– Moim zdaniem istnieją podstawy prawne do uwolnienia Kozaka już teraz – powiedział Ałchastow. – Kazachstan mógłby uznać jego prześladowania za polityczne i przyznać Kozakowi status uchodźcy, ale rosyjski establishment uznałby to za politycznie niepoprawne. Tak więc coś muszą zrobić z Kozakiem, nie mogą trzymać go w areszcie przez całe życie. I jak na razie jest niczym kot Schrödingera.

Ze względu na próby zachowania przez Kazachstan neutralności – lub czasami, jak dodaje rozmówca, po prostu ignorowania wojny – status anarchisty pozostaje niepewny.

Inną kategorią Rosjan zagrożonych deportacją są dezerterzy, którzy uciekli z frontu. Pomaga im projekt Toczka Niewozwrata (ros. Punkt bez powrotu), który zapewnia pomoc w adaptacji, a także wsparcie prawne, informacyjne i, w razie potrzeby, finansowe.

Wiadomości
Kazachstan zamierza wydalić z kraju zmobilizowanego obywatela Rosji ubiegającego się o azyl
2023.05.04 11:49

Podobnie jak Rosjanie ścigani ze względów politycznych, dezerterzy nie mogą opuścić Kazachstanu, ale, jak mówi Nikita Wierzun, współzałożyciel projektu Toczka Niewozwrata, w przeciwieństwie do tych pierwszych, uzyskanie wizy humanitarnej umożliwiające wyjazd do któregoś z krajów Unii Europejskiej jest prawie niemożliwe.

– Wszystkie próby nawiązania kontaktu z zagranicznymi ambasadami w Kazachstanie zakończyły się niepowodzeniem. Stworzyliśmy duże listy osób, które potrzebowały pomocy, opisaliśmy ich przypadki ze szczegółami dotyczącymi spraw karnych lub służby wojskowej, jeździliśmy osobiście, pisaliśmy listy i apele. Powiedziano nam, że problem jest naprawdę ważny i że coś z tym zrobią, ale na tym w zasadzie komunikacja się zakończyła – wyjaśnia Wierzun.

Jak mówi nasz rozmówca, koordynatorzy projektu zwrócili się do ambasad Niemiec, Francji, Kanady, Polski, przedstawicielstwa Unii Europejskiej w Kazachstanie, spotkali się z przedstawicielem Departamentu Stanu USA w Ałmatach. O możliwość wyjazdu z Kazachstanu dezerterzy starali się też na własną rękę. ale, jak powiedział Nikita, jak dotąd nie jest znany ani jeden udany przypadek.

Kazachski nepotyzm i bliskość z siłami bezpieczeństwa

Kazachstan jest dużym krajem, zarówno pod względem terytorialnym, jak i pod względem liczby ludności (mieszka tu około 20 milionów ludzi). Jednak zdaniem Nikity Wierzuna bardzo duża część lokalnej polityki opiera się na nieformalnych relacjach.

– Nepotyzm jest w Kazachstanie szeroko rozwinięty. Jeśli jako członek jakiejś rodziny wszedłeś do polityki, musisz pociągnąć kogoś za sobą. Z tego powodu rozwinął się system, powiedzmy, „powiadamiania”, jak powiedzieli nam lokalni aktywiści. Jesteś zmuszony komunikować się ze strukturami władzy i innymi instytucjami – mówi Nikita. – Komunikowanie się z organami ścigania jest tutaj normalną praktyką. Jeśli uprzedzasz ich [o swojej działalności], oznacza to, że jesteś otwarty i nie masz przed nimi nic do ukrycia. Wtedy są nastawieni pokojowo – w przeciwnym razie wzbudzasz ich podejrzenia.

Wierzun podaje przykład spotkania uczestników projektów Toczka Niewozwrata z przedstawicielem Departamentu Stanu USA. 

– Lokalni aktywiści zalecili, abyśmy powiadomili o tym spotkaniu kazachski Komitet Bezpieczeństwa Narodowego – tylko po to, aby nie mieli żadnych wątpliwości. Zrobiliśmy to za pośrednictwem aktywistów, którzy mają już kontakty z siłami bezpieczeństwa – wyjaśnia nasz rozmówca.

Przedstawiciele Komitetu Bezpieczeństwa Narodowego przybyli na spotkanie, a po jego zakończeniu zaczęli śledzić inicjatorów projektu, którzy rozeszli się w swoje strony. Jak mówi Nikita, śledzili Jewgieniję Bałtatarową, która poszła na karaoke z przyjaciółką.

Kolejną osobliwością Kazachstanu jest faktyczny zakaz organizowania przez obcokrajowców imprez masowych i udziału w nich, ponieważ zgodnie z konstytucją uczestnikiem pokojowego zgromadzenia może być tylko obywatel Kazachstanu.

– Obrońcy praw człowieka powiedzieli nam, że nie powinniśmy w ogóle organizować akcji, ponieważ jest to niebezpieczne, zwłaszcza w tak znaczącym dniu (24 lutego – belsat.eu). A zatrzymanie grozi aresztowaniem i deportacją – mówi Nikita o projekcie upamiętnienia rocznicy wybuchu wojny. – Próbowaliśmy znaleźć jakieś alternatywy i jedyną rzeczą, która przyszła nam do głowy, było złożenie kwiatów w miejscach związanych z Ukrainą.

Chociaż w Ałmatach niektórzy ludzie przyszli na miejsca składania kwiatów z flagami, policja nie zareagowała w żaden sposób. W Astanie służby również nie interweniowały, ale poprosiły o nieużywanie symboli państwowych. W Aktau ludzie z kwiatami zostali zawróceni w drodze do pomnika. Według jednej z uczestniczek, powołującej się słowa znajomego policjanta, był to „rozkaz z góry”. Tego samego dnia wieczorem wszystkie kwiaty pod pomnikami i ambasadą Ukrainy w Astanie zostały usunięte.

– Jeśli nie mówisz o autorytarnym reżimie w Kazachstanie i nie czepiasz się miejscowych elit, to właściwie możesz zajmować się swoimi sprawami. Jeśli zaczniesz zbierać Rosjan na akcje protestacyjne lub poruszysz jakiś temat problematyczny dla samego Kazachstanu, może dojść do reakcji ze strony sił bezpieczeństwa – wyjaśnia Wierzun.

Rozmówcy portalu Vot Tak zgadzają się, że jak na razie Kazachstan jest raczej bezpiecznym krajem dla Rosjan, zwłaszcza w porównaniu z Białorusią czy Kirgistanem.

– Gdyby Rosjanie mieli wybór, oczywiście w ogóle nie zalecalibyśmy wyjazdu do krajów byłego Związku Radzieckiego. Jednak ludzie wyjeżdżają tam nie w poszukiwaniu dobrego życia, ale dlatego, że nie mają paszportów zagranicznych (według danych rosyjskiego państwowego ośrodka socjologicznego WCIOM za 2022 roku tylko 29 proc. Rosjan posiada paszport – belsat.eu) – powiedziała Bałtatarowa.

Wiele osób, które uciekły przed mobilizacją, próbowało ubiegać się o paszport za pośrednictwem ambasady rosyjskiej w Kazachstanie, ale ponieważ Rosja nie jest interesuje się zbytnio wyjeżdżającymi dokądkolwiek Rosjanami, przetwarzanie dokumentów jest bardzo powolne.

– Ludzie czekają sześć miesięcy na uzyskanie paszportu, kończą się pieniądze, a ceny w Kazachstanie poszybowały w górę. Wielu po prostu wraca do Rosji – według moich obliczeń dwie trzecie Rosjan, którzy przyjechali do Kazachstanu, już wróciły do ojczyzny.

Historie
„Nazywali nas szczurami”. Monologi Rosjan, którzy uciekli przed mobilizacją
2022.10.02 12:08

Alona Łobankowa/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności