Alaksandr Łukaszenka jeszcze w niedzielę wybrał się do Soczi na spotkanie z Putiem. Choć początkowo rozmowy miały dotyczyć nowej pożyczki na wsparcie białoruskich gospodarki poddanej działaniu zachodnich sankcji. Okazało się, że obydwaj liderzy zamiast tego pogrążyli się w problematyce Abchazji – wspieranego przez Rosję separatystycznego regiony Gruzji.
Wczoraj białoruski polityk odwiedził nawet nieuznawaną republiką, co wywołało oficjalny protest gruzińskich władz. Spotkał się tam z jej „prezydentem” Asłanem Bżanią, któremu zwierzył się, że gruntownie omówił z Władimirem Putinem sprawy jego kraju.
– Dużo dyskutowaliśmy o tych sprawach, aż do nocy. On (Putin – Belsa.eu) jest bardzo w tym pogrążony, bardziej niż ja, w problemach i sprawach Abchazji. Długo o tym nie będę mówić, ale doszliśmy do tego samego wniosku: Abchazja istnieje, nie da się je wymazać z mapy, żadne sankcje tego nie zrobią. Abchazji, jak mówił, nie wolno porzucić, trzeba jej pomóc. Aby ta kwitnąca ziemia i ludzie, którzy tu mieszkają, żyli normalnie – cytuje słowa Alaksandra Łukaszenki jego służba prasowa.
Tymczasem rzecznik prasowy Kremla Dmitrij Pieskow pytany, czy podczas spotkania Putina z Łukaszenką rozmawiano o uznaniu przez Białoruś separatystycznej republiki, odpowiedział przecząco. Zaznaczył, że w tym kontekście nie było również mowy o uznaniu Krymu za część Rosji. Jednocześnie podkreślił, że Kreml oczekuje, że „białoruscy towarzysze” podejmą „właściwą decyzję” w odpowiednim czasie.
Ani Kreml, ani administracja Łukaszenki nie wspomniała o wynikach rozmów nt. przyznania Białorusi kredytu 1,5 miliarda na substytucję importu. Białoruś za wsparcie Rosji w czasie inwazji na Ukrainę została poddana szerokim zachodnim sankcjom gospodarczym.
W związku z wizytą Łukaszenki w Abchazji gruzińskie MSZ wezwało ambasadora Białorusi Anatola Lisa w celu złożenia wyjaśnień. Tbilisi wezwało także Mińsk do poszanowania suwerenności i integralności terytorialnej suwerennego państwa w jego uznanych granicach oraz do niepodejmowania działań sprzecznych z podstawowymi zasadami prawa międzynarodowego.
Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili również wyraziła swoje oburzenie z powodu wizyty Łukaszenki w separatystycznym regionie. Zarzuciła mu naruszenie stosunków dwustronnych i prawa międzynarodowego. Wczoraj wieczorem pod ambasadą Białorusi w Tbilisi zgromadziło się kilkadziesiąt osób plakatami z napisem „Abchazja to Gruzja”. Spalili też fotografie Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.
Wjazd do Abchazji od strony Rosji jest traktowany przez gruzińskie władze jako samowolne naruszenie granicy państwowej. Gruzja uznaje Abchazję, która w latach 90. po krwawej wojnie ogłosiła jednostronnie niepodległość za część swojego terytorium.
Państwo zostało uznane jedynie przez pięć krajów: Rosję, która wspiera separatystyczny region militarnie, gospodarczo i politycznie oraz jej sojuszników Nikaraguę, Wenezuelę, Syrię i Nauru. W 2008 r. to właśnie stąd ruszyła rosyjska ofensywa na Gruzję.
jb/ belsat.eu