Utajniony pogrzeb Jewgienija Prigożyna to sygnał, jak wielkim problemem dla Kremla jest pamięć o liderze Wagnerowców. Teraz zacznie się kampania wymazywania pamięci po niedawno tak przydatnym dla Putina watażce.
Wszystkie wejścia na cmentarz Serafimowski w Petersburgu były dokładnie obstawione grupami policji od dzisiejszej nocy do momentu, gdy pojawiła się oficjalna informacja, że Jewgienij Prigożyn został pochowany na innej nekropolii. Nad cmentarzem i jego okolicami latały drony obserwacyjne. Dokładnie obstawione przez pododdziały Gwardii Rosyjskiej, OMON-u i policji były i inne peterburskie cmentarze: Północny, Kowalewski i Biełoostrowski. Tam mieli być chowani dziś pozostali wagnerowcy, którzy zginęli w katastrofie lotniczej 23 sierpnia w obwodzie twerskim. Na uroczystości nie przyszedł gubernator Petersburga Aleksiej Biegłow, ale wiadomo, że był w osobistym, ostrym konflikcie z Prigożynem. Przynajmniej oficjalnie nie było nikogo z wyższych władz kremlowskich. Na jednym z cmentarzy trumny najpierw wystawiona na katafalki, a potem zabrane były do karawanów i wywiezione.
Wyraźnie prowadzone były działania, które miały wprowadzić tajemnicę i wątpliwości. Dopiero późniejszym popołudniem pojawiła się informacja, że pogrzeb Prigożyna odbył się w sposób tajny o godzinie 13.00 miejscowego czasu. Powiazane z wagnerowcami kanały w mediach społecznościowych mówią, że na cmentarzu Porochowskim. A więc na żadnym z obstawianych wcześniej przez znaczne siły policyjne i dziennikarzy. Pod biurami Grupy Wagnera pojawiły się za to kwiaty. Kwiaty i portret Prigożyna stanął również w kawiarni w Petersburgu, w której zginął od wybuchu bomby blisko związany z wagnerowcami dziennikarz i radykalny propagandysta Wladen Tatarski. Władze zrobiły dużo, by pogrzeb lidera Wagnerowców miał jak najmniejszy rozgłos i znaczenie. Był utajniony, jak wszystko co od tego momentu będzie związane z Prigożynem.
Rosyjskie władze miały gigantyczny problem z pogrzebem Prigożyna i jego kompanów. Do wczoraj zarówno oficjalne media, jak i oficjele unikali odpowiedzi na pytanie: jak i gdzie pochowany będzie lider Wagnera. Siergiej Markow, kremlowski propagandysta, nazywany w rosyjskich mediach politologiem, wyjaśniał, że idealne byłoby pochowanie Prigożyna w Bachmucie. Pojawiały się głosy, że Prigożyna, jako bohatera Rosji należy pochować z honorami wojskowymi. Z asystą kompanii honorowej i udziałem przedstawicieli ministerstwa obrony. Tyle, że na obecność na pogrzebie urzędników i generałów Siergieja Szojgu nie miał ochoty najwyraźniej ani on sam, ani wagnerowcy. Dla wielu z nich to Szojgu jest odpowiedzialny za śmierć ich lidera. Członek komitetu obrony Dumy, Wiktor Soboliew, wyraził nawet wątpliwość, czy po próbie puczu w czerwcu, Prigożynowi nie odebrano czasem tytułu „bohatera Rosji”.
– Kiedy tylko będzie podjęta decyzja, ustalone będzie miejsce i czas pogrzebu, a taką decyzję podejmą rodziny zmarłych – wymijająco mówił wczoraj Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla.
Wiadomo było, że Putin nie pojedzie na pogrzeb. Pieskow umył ręce, zrzucając kwestie organizacyjne na rodzinę: matkę, wdowę, dwie córki i syna. Jednak mówiąc o rodzinie Pieskow, a zwłaszcza składając kondolencje rodzinie Putin, być może mieli na myśli również „dużą rodzinę”. Czyli Grupę Wagnera. To najbardziej lojalnych i fanatycznie oddanych, a jednocześnie doświadczonych bojowo ludzi, władze obawiają się najbardziej. Na „dużą rodzinę” Prigożyna mają pomysł. Będzie podzielona: część trafi do regularnej armii rosyjskiej, część odejdzie, inni pojadą do Afryki. Jeszcze inni mogą trafić do mniejszych, kontrolowanych przez ludzi służb formacji najemniczych.
W tym momencie to Kreml ma wszystkie atuty, bo przecież firma najemnicza istnieje, by zarabiać pieniądze, a nie dla idei. A kto płaci, ten kontroluje najemników. Zaś z tymi, którzy będą za bardzo przeżywać kult Prigożyna i pożądać zemsty za jego śmierć, władze na pewno sobie poradzą. Znacznie bardziej niebezpieczna może być pamięć wśród Rosjan. Legenda kogoś, kto jednak rzucił wyzwanie Putinowi. Potrafił głośno go krytykować, a nawet przeprowadzić może operetkowy, ale jednak bunt. Zwłaszcza przed nadchodzącym, wyborczym testem lojalności rosyjskich elit (przyszłoroczne wybory prezydenckie) Putin nie może sobie pozwolić na to, by w narodzie żyła taka legenda.
Putin chce przeprowadzić operację, która już nie raz w historii Rosji była ważnym instrumentem politycznym. Operację wymazywania z kart historii. W czasach stalinowskich posuwano się do retuszowania niechcianych postaci ze zdjęć. W ten sposób ze słynnego, wspólnego zdjęcia ze Stalinem, zniknął zamordowany szef NKWD, Nikołaj Jeżow. Radzieckie władze stosowały operację wymazywania z encyklopedii po każdorazowaej zmianie władzy, czy utracie wpływów jakiejś kremlowskiej koterii. Leonid Breżniew skutecznie zdezawuował i wykreślił z historii swojego poprzednika, Nikitę Chruszczowa. Na mniejszą skalę i w „białych rękawiczkach”, ale podobną operację przeprowadził Putin, separując Borysa Jelcyna i jego czołowych ludzi od życia publicznego, a okres rządów poprzednika nazywając okresem „wielkiej smuty”. Z Prigożynem będzie o tyle trudniej, że kult jego postaci w środowiskach wojskowych jest stosunkowo świeży. Zresztą, był budowany przecież przez administrację i władzę.
To władze zgadzały się na rekrutację do grupy Wagnera (również w więzieniach), pomagały w promocji. W pewnym momencie zgodziły się na uroczyste pogrzeby wagnerowców w całej Rosji. Kreml ma jednak do dyspozycji potężny aparat propagandowy i doświadczonych w operacjach psychologicznych PR-owców. Już zaczęli działać. Punktem pierwszym ich zadania było niedopuszczenie, by pogrzeb przemienił się w jakąś antykremlowską manifestację. Stąd wzmocnione środki bezpieczeństwa i decyzja, by pogrzeby wagnerowców z katastrofy Embraera były rozdzielone na różne petersburskie cmentarze. Punkt drugi to zredukowanie pogrzebu do zamniętej uroczystości rodzinnej. Można sobie wyobrazić, że jeszcze rok temu, lider wagnerowców byłby chowany z pompą i udziałem Putina. Dziś jednak chodzi o to, by było po cichu. Potem zacznie się wykreślanie znaczenia Prigożyna w wojnie przeciw Ukrainie. Zresztą, zaczął to już sam Putin. Składając „kondolonencje” podkreślał zasługi Prigożyna, jako utalentowanego biznesmena, ale nie dowódcy wojskowego. A przecież o sławę wodza spod Bachmutu zabiegał były dostawca kateringu na Kreml. Choć faktycznie nigdy nie służył w armii, to chciał być wodzem. Prywatnej armii, ale jednak wodzem.
Z politycznego punktu widzenia Putin nie może dopuścić do rozwoju jakiejkolwiek „legendy” Prigożyna i wagnerowców. W sieci pojawiły się zdjęcia cmentarza w Nikołajewce w obwodzie samarskim, gdzie zniszczono całkiem świeże groby najemników poległych na Ukrainie. Lokalne władze tłumaczą, że prowadzą rekonstrukcję cmentarza. Być może tak drastycznych działań na większą skalę nie będzie, ale o wyjątkowych honorach dla wagnerowców raczej nie może być już mowy. Z czasem, kiedy większość z nich trafi już do ściśle kontrolowanych przez władze jednostek, usłużni propagandyści zaczną przekonywać Rosjan, że ich rola w zdobywaniu Bachmutu była właściwie marginalna. Autorytarna władza w Rosji zawsze bała się swoich oponentów nawet po ich śmierci. Nawet, gdy sama się do niej przyczyniła. To dlatego z mostu naprzeciw Kremla regularnie usuwane są kwiaty składane ku czci zamordowanego tam w 2015 r. Borysa Niemcowa. To dlatego po śmierci Nikity Chruszczowa w 1971 r. ludzie Breżniewa trzymali ten fakt w tajemnicy do ostatnich minut przed pogrzebem, a same uroczystości były utajnione tak, jak dzisiejszy pogrzeb Prigożyna.
Michał Kacewicz/belsat.eu
Redakcja może nie podzielać opinii autora.