news
Wywiad
„Rosjanie boją się Międzymorza”. Ukraiński żołnierz-literat buduje mosty kulturowe z Polakami
Bohdan Butkowski przetłumaczył „O mój rozmarynie” na ukraiński. Teraz pisze powieść o Pułku Kalinowskiego.
28.08.202317:40

Biełsat rozmawiał z tworzącym na froncie ukraińskim powieściopisarzem Bohdanem Butkowskim o koncepcji sojuszu państw dawnej Rzeczypospolitej i potrzebie budowania mostów kulturowych między Polakami a Ukraińcami. Od ubiegłego tygodnia rozdziały jego powieści “Wojna o Międzymorze” można przeczytać po polsku na Facebooku.

– 15 sierpnia, w Dniu Wojska Polskiego, Biełsat opublikował ukraińską aranżację piosenki “O mój rozmarynie” w twoim tłumaczeniu. Skąd wziął się pomysł na przełożenie na ukraiński piosenki legionowej sprzed wieku?

– “O mój rozmarynie” znam od dawna, bo mam polskie korzenie, interesuję się polską kulturą i historią. I gdy rozpoczęła się ta wojna, miałem ją na playliście. Zrozumiałem wtedy, że jej tematyka pasuje do ukraińskiej sytuacji. To bardzo dobra piosenka wojskowa dla każdego europejskiego narodu. Opowiadająca o rzeczach ponadczasowych, tak samo poruszających dziś, jak i sto lat temu. O nieodwzajemnionej miłości, która skłania chłopaka do pójścia na wojnę, o stosunku żołnierza do życia i śmierci.

Dodatkowo, stylistyka, melodyka utworu przypomina mi muzykę ukraińską. Mamy przecież wspólne korzenie czasów Rzeczypospolitej, od wieków mieszkamy obok siebie i nasza muzyka ludowa i dawna ma cechy wspólne. 

– Zespół Stan Swidomosti aranżował utwór bezpłatnie, “dla wspólnej sprawy”. Jaka była wasza motywacja?

– Chciałem, żeby Ukraińcy poznali tę piosenkę, by mogli ją zrozumieć. Dlatego w lutym przetłumaczyłem tekst i już wtedy namówiłem zespół do jego aranżacji, ale mieli inne projekty. Za to udało się nam zrobić to teraz, przed Świętem Wojska Polskiego. Chcę iść dalej i znaleźć fajny zespół, który przygotowałby wersję rockową, może z teledyskiem. Najlepiej, gdyby powstała do Święta Niepodległości Polski. 

W ten sposób budujemy kulturalne mosty między Polakami i Ukraińcami. Takim mostem od XIX wieku jest piosenka “Hej sokoły!”, która ma swój polski i ukraiński tekst. Myślę, że “O mój rozmarynie” ma taką samą szansę na popularność na Ukrainie. Tylko potrzebuje atrakcyjnej, współczesnej aranżacji i reklamy. Bo ona już teraz podoba się ludziom.

Co więcej, podoba się też muzykom. Chłopak, grający ją w klipie w koszulce z Orłem Białym, wykonywał ją po polsku już w 2020 roku podczas rekonstrukcji historycznej ofensywy czortkowskiej 1919 roku, której byłem organizatorem. Ze względu na nasz pozytywny stosunek do Polski, postanowiliśmy przedstawić ją bezkrwawo – Ukraińska Armia Halicka wzięła jedynie Polaków do niewoli. Bo rekonstrukcja może pokazywać nie tylko fakty historyczne, ale też obecne relacje między narodami. 

– Proponujesz więc pojednanie i współpracę ponad historycznymi podziałami.

– Uważam, że potrzebujemy większego wzajemnego zrozumienia i przenikania się naszych kultur. Byłoby dobrze, gdyby istniał też taki Biełsat dla Ukraińców – który by Polakom tłumaczył Ukrainę, a Ukraińcom Polskę, wspierał wspólne przedsięwzięcia. Bo jesteśmy narodami komplementarnymi.  

Jestem historykiem, badaczem historii Galicji, i mam świadomość tego, że między naszymi narodami były konflikty. Ale przecież Polacy walczyli też z wszystkimi swoimi sąsiadami, a z Czechami czy Szwedami mają teraz dobre stosunki. 

Na konfliktach przeszłości nie można budować przyszłości. Powinniśmy koncentrować się na wspólnych interesach. Mamy też pozytywne epizody wspólnej historii i teraźniejszości, jak choćby polskich ochotników walczących z Rosją, bezprecedensową pomoc Polaków od początku wojny. To są rzeczy, które powinniśmy akcentować.

Polacy mają bardzo dobrą pamięć historyczną i genetycznie nie ufają Rosji. Mamy się od was czego uczyć: honoru, pamięci historycznej, miłości ojczyzny. Zwłaszcza, że na Ukrainie nigdy nie spotykałem się z polonofobią. Jestem z Galicji, z obwodu tarnopolskiego, i nawet w miejscowościach, w których toczyły się walki polsko-ukraińskie, starsi ludzie lepiej wspominają czasy II RP niż ZSRR. Trudno tu znaleźć rodzinę bez polskich korzeni, albo bez kogoś w Polsce.

Nikt nie neguje tu polsko-ukraińskiego konfliktu, działań UPA. Jednak nie wiadomo, ile zła dokonano tu w wyniku prowokacji NKWD. W związku z tym pełne poznanie prawdy nie jest możliwe bez dostępu do sowieckich archiwów przechowywanych w Moskwie. Bez poznania prawdy nie można wykorzystywać historii do gry politycznej, jak to robią partie po obu stronach granicy, jak to robiła prorosyjska Partia Regionów, by skłócić nas z Polską. Politycy powinni historię zostawić historykom.

– Niektórzy nazywają cię też polonofilem. Dlaczego wierzysz w polsko-ukraińską przyszłość?

– Współczesna Polska umie przejść ponad historycznymi konfliktami, bo dorosła do zrozumienia swoich interesów geopolitycznych. Dzięki temu Polska odgrywa bardzo ważną rolę w Europie Środkowej, odciągając Ukrainę od Rosji, zbliżając ją do Zachodu. A Ukraińcy, w większości, nie chcą być pod Rosyjskim panowaniem, nie chcemy mieć nic wspólnego z tymi barbarzyńcami. 

Dobrze rozumiemy, że bez pomocy Polski, Ukraina upadłaby, jestem o tym przekonany. Ale wtedy następna byłaby Polska. A przynajmniej miałaby wielkie problemy. Czyli mamy wspólne interesy strategiczne.  

Wojna o Międzymorze
Polska okładka trzeciego rozdziału powieści Bohdana Butkowskiego Wojna o Międzymorze. Grafika przekazana belsat.eu

– Budowie wspólnej “wielkiej strategii” poświęcasz pisaną obecnie powieść political fiction “Wojna o Międzymorze” (ukraiński tytuł “Білоруський похід” – “Kampania białoruska”), którą publikujesz odcinkami na Facebooku. Opowiada ona o tym, jak polski i ukraiński wywiad dążą do wyzwolenia Białorusi i powołania razem z nią i państwami bałtyckimi Unii Międzymorza, przeciwwagi dla upadającej Rosji. 

– Dla mnie ta książka jest swojego rodzaju manifestem ideologicznym, programem działania dla ludzi, którzy chcieliby wcielić ideę Międzymorza w życie. Kiedyś nakręciłem film dokumentalny, naukowy, by wyjaśnić widzom pewien epizod historyczny. Wtedy zrozumiałem, że do ludzi najlepiej docierają nie informacje, a emocje. Czyli potrzebny jest film fabularny, albo chociaż książka fabularna. Dlatego swoje idee, dotyczące geopolitycznej przyszłości Ukrainy, opakowuję w artystyczną formę, dodaję wątki batalistyczne, detektywistyczne i romantyczne. Nie wiem, czy wystarczy mi talentu, by zainteresować w ten sposób czytelników.

– W twojej powieści narzędziem budowy Międzymorza jest białoruski Pułk Kalinowskiego. Dlaczego właśnie tak?

– Postanowiłem pisać o tym, jak Ukraińcy wspólnie z Polakami pomagają wyzwolić Białoruś rękoma Pułku Kalinowskiego. Dlaczego? Bo to o wiele prostsze, niż odbicie Krymu, a niezbędne dla zwycięstwa nad Rosją. Możemy wyobrazić sobie wspólna polsko-litewsko-ukraińską misję pokojową, która zastępuje na Białorusi Rosjan. 

Wojna o Międzymorze
Polska okładka czwartego rozdziału powieści Bohdana Butkowskiego Wojna o Międzymorze. Grafika przekazana belsat.eu

– Książkę zacząłeś pisać na froncie, a publikujesz ją w odcinkach na Facebooku. Powiedz, jakie są twoje dalsze plany wobec “Wojny o Międzymorze”?

Służąc na stosunkowo spokojnej, północnej granicy Ukrainy zacząłem pisać małą książeczkę pod tytułem “Kampania białoruska”. Ale potem zdecydowałem się dodać tam wątek geopolityczny i polski, wyrażony w postaciach agenta polskiego wywiadu i kuratora operacji specjalnej na Białorusi. Wtedy książka zaczęła się rozrastać, żyć swoim życiem, nabierać formy. 

Do początku lata napisałem i opublikowałem sześć rozdziałów. W międzyczasie przeszedłem przez Bachmut, potem trafiłem z kontuzją do szpitala. Od tego czasu napisałem już tylko jeden rozdział, nie byłem w stanie poświęcić się wystarczająco twórczości.

Teraz postanowiłem zwolnić się z armii, w której nigdy nie planowałem robić kariery, a w której przez trzy lata służyłem na ochotnika. Nie wykluczam, że potem wrócę na front. 

Teraz muszę dokończyć powieść, bo uważam ją za swój wkład w rozwój dobrobytu Europy Środkowo-Wschodniej. Bo front informacyjny jest równie ważny dla naszego zwycięstwa.

– To twoja pierwsza książka fabularna?

– Swoją pierwszą powieść zacząłem pisać w 2015 roku, gdy wstąpiłem do batalionu ochotniczego Dnipro-1. Nazwałem ją “Tryzuby nad Kremlem”. Zaczyna się od tego, że Ukraińcy wraz z wolnymi Rosjanami walczą z Chińczykami o Syberię. Jak do tego doszło? Po tym jak Ukraińcy doszli pod Moskwę i wyzwolili Rosjan od reżimu, wspierający Putina Chińczycy zajęli Syberię. 

Kolejnej książki nie chciałem pisać o tym, co dzieje się obecnie na Ukrainie, bo to dla wielu bolesne. Dlatego postanowiłem pisać o najbliższej możliwej przyszłości, a nią jest budowa Międzymorza. Absolutnie nie wzywam w niej Polski do walki zbrojnej z Rosją. Ale gdybyśmy Polska, Litwa, Białoruś i Ukraina połączyły się chociażby gospodarczo, to pokonamy Rosję swoim softpower.

Wojna o Międzymorze
Polska okładka szóstego rozdziału powieści Bohdana Butkowskiego Wojna o Międzymorze. Grafika przekazana belsat.eu

– Jak to widzisz?

– Moglibyśmy wspierać rosyjskie ruchy antyreżimowe i odśrodkowe. Tak, jak robią Amerykanie. Dlaczego Amerykanie mogą to, co Rosjanom nie wychodzi? Dlaczego Amerykanie stworzyli Koreę Południową, a Rosjanie Północną? Bo Rosjanie to partacze, którzy nie są zdolni do globalnego i cywilizacyjnego budownictwa, których miejsce jest na marginesie historii. 

Rosjan powinniśmy zagonić tam, skąd wyszli w 1612 roku. Dlaczego oni świętują rocznicę 1612 roku, wyrzucenia Polaków z Kremla? Bo mają genetyczny lęk przed Polakami. A tym bardziej przed zjednoczeniem Polaków, Litwinów, Białorusinów i Ukraińców. Rosjanie boją się zjednoczonego Międzymorza. Bo rozumieją, że wtedy wrócą na barbarzyńskie peryferie, gdzie ich miejsce. 

***

Od tego tygodnia pierwsze przetłumaczone na język polski rozdziały powieści Bohdana Butkowskiego “Wojna o Międzymorze” są także dostępne na Facebooku tłumacza książki Piotra Jaworskiego. 

Wywiad
„Łatwiej wyzwolić Białoruś, niż zająć Krym”. Rozmowa z autorem powieści “Kampania białoruska”
2023.02.05 14:11

fs/belsat.eu