Na Białorusi znowu przeprowadzane są rosyjsko-białoruskie ćwiczenia wojskowe. Władze twierdzą, że są to planowane manewry służące koordynacji bojowej „regionalnego zgrupowania wojsk Białorusi i Rosji”. Ćwiczenia odbywają się na białoruskich poligonach do 1 lutego. Wyjaśniamy, jak obecność wojskowego kontyngentu rosyjskiego wpływa na losy Białorusi.
Białorusko-rosyjskie ćwiczenia na Białorusi potrwają do 1 lutego. Jednak pomimo ogłoszenia daty ich zakończenia, nie jest pewne, że ćwiczenia tzw. regionalnego zgrupowania wojsk Białorusi i Rosji rzeczywiście skończą się w podanym terminie, ponieważ władze mogą zarządzić kontynuację manewrów wojskowych.
Ministerstwo Obrony Białorusi twierdzi, że wspólne ćwiczenia były zaplanowane od dawna, a ich celem jest skoordynowanie wojsk sojuszniczych krajów. W ramach tych działań na poligonach czołgowych i lotniczych odbywają się manewry, a obecność rosyjskich żołnierzy i sprzętu wojskowego stała się na Białorusi czymś powszednim.
Społeczność międzynarodowa, w tym ukraiński wywiad, jest zdania, że ćwiczenia te nie zwiększają zagrożenia inwazją na Ukrainę z terytorium Białorusi.
Według politologa i koordynatora pomocy międzynarodowej Biura Swiatłany Cichanouskiej Andreja Jahorawa, białoruski reżim faktycznie sam zaprosił na Białoruś rosyjskie wojska.
– Po pierwsze chodzi o to, że w ten sposób Białoruś uczestniczy w agresji Rosji na Ukrainę praktycznie wszystkimi środkami, poza bezpośrednim wprowadzeniem wojsk na terytorium Ukrainy. A wszystko inne: zapewnienie infrastruktury, ośrodków przygotowawczych, pomocy medycznej, rozmieszczenie baz wojskowych na terytorium Białorusi, zaopatrzenie i tak dalej – we wszystkie obszary Białoruś jest zaangażowana. Dlatego tym działaniom właściwie towarzyszy współudział w agresji i dlatego też struktury wojskowe muszą trenować elementy koordynacji, wspólnego kierowania różnymi jednostkami – mówi politolog.
Jak dodaje nasz rozmówca, drugą ważną kwestią jest strategia białoruskiego reżimu, który w celu zachowania pewnych przywilejów robi wszystko, czego żąda Rosja. Jednocześnie białoruski reżim stara się uchylać od nieodwracalnych działań, które zmieniłyby status quo takiego pośredniego zaangażowania w wojnę.
– Tak więc Białoruś chroni tyły, ale jej armia nie uczestniczy w wojnie. Dla białoruskiego reżimu bardzo ważne jest utrzymanie tej równowagi, ponieważ jest ona mu niezbędna do przetrwania. Dlatego też próbują imitować działania, podejmować ważne kroki związane z wojną: takie jak mobilizacja, wsparcie Rosji na oficjalnym szczeblu, szkolenie rosyjskich żołnierzy na terytorium Białorusi. I te manewry wojskowe to właśnie działania o ostentacyjnym charakterze, które mają na celu pokazanie Rosji, że Białoruś jest z nimi, że wspiera. Ale jednocześnie nie wykonuje żadnych działań, które byłyby bezpośrednim włączeniem się w atak – wyjaśnia Andrej Jahorau.
Po przeprowadzeniu szeregu działań mobilizacyjnych, podczas których masowo wzywano mężczyzn do stawienia się przed komisjami poborowymi, władze białoruskie zaczęły mówić o konieczności zmiany wymogów dotyczących stanu zdrowia poborowych. Oficjalnie podano informację, że odbywa się to na skutek apeli obywateli.
– Otrzymujemy wiele apeli od obywateli, którzy uważają, że wymagania zdrowotne są znacznie zawyżone i nie pozwalają młodym mężczyznom realizować marzeń o wstąpieniu do wojska – powiedziała zastępczyni szefa oddziału medycznego Głównego Wojskowego Centrum Medycznego Sił Zbrojnych Białorusi Swiatłana Kaszura.
Jednak w rzeczywistości te wymagania są zbliżane do tych, które funkcjonują w Rosji. A z powodu agresji Rosji i obecności rosyjskiego kontyngentu na Białorusi chętnych do wstąpienia do wojska jest teraz coraz mniej. Władze są tym zaniepokojone i chcą zwiększyć liczbę poborowych odbywających obowiązkową służbę wojskową.
Co ciekawe, zgodnie z dekretem Alaksandra Łukaszenki o przeniesieniu do rezerwy i poborze do wojska, poborem zostaną objęci nawet studenci uczelni rolniczych, którzy otrzymali możliwość odroczenia służby, ale chcą pójść do wojska dobrowolnie. Eksperci twierdzą, że w ten sposób władze chcą wcielić do armii najbardziej lojalnych obywateli, gdyż zdaniem władz studenci z małych miejscowości są do tego bardziej odpowiedni niż studenci stołecznych uczelni wyższych.
Według ukraińskiego wywiadu wojskowego na Białorusi przebywa obecnie około 5800 rosyjskich żołnierzy. Znaczna część zmobilizowanych z Rosji opuściła już kraj po szkoleniach i trafiła na okupowane terytoria Ukrainy.
Mimo to w białoruskich miastach wciąż jest sporo rosyjskich żołnierzy, których miejscowi spotykają w sklepach, na ulicach i knajpach. Na drogach dochodzi też do tragicznych zdarzeń z udziałem sprzętu wojskowego.
Jak uważa Andrej Jahorau, militarna obecność Rosjan niesie ryzyko również dla urzędujących władz.
– Obecność rosyjskich wojsk na Białorusi ma nie tylko cele wojskowe, ale także polityczne. To zagrożenie dla białoruskiej niepodległości, także dla białoruskiego reżimu politycznego. A w konsekwencji może to doprowadzić do okupacji kraju. I to zagrożenie trwa od początku wojny. Jesteśmy świadkami pełzającej aneksji kraju. Obecność żołnierzy jest dodatkowym czynnikiem, który zwiększa ową zależność – twierdzi politolog.
Ekspert zauważa, że teraz, w czasie wojny, trudno mówić, że Białoruś jest w pełni suwerenna. Obecna sytuacja kraju jest tak naprawdę bardzo podobna do sytuacji satelitów hitlerowskich Niemiec w czasie II wojny światowej takich jak Francja Vichy czy „państwa” protektoratu Rosji (jak np. Abchazja).
Kolejnym krokiem jest likwidacja formalnej niezależności. A to jest już realne zagrożenie. Bo nawet jeśli Rosja przegra, wraz z końcem wojny Białoruś może stracić niepodległość.
Mikałaj Katkou, ksz/ belsat.eu