Jak nie wywrócić stolika?

Dla Polski bardzo ważne jest teraz wypracowanie spójnej strategii bezpieczeństwa, mającej wsparcie wszystkich liczących się partii. Wygląda bowiem, że czekają nas ciężkie czasy i trudno będzie im sprostać, jeżeli elity polityczne różnych opcji nie przestaną skakać sobie do gardła. Czy jest nadzieja, aby tak się nie stało?

Dużo szumu zrobił artykuł opublikowany 17 listopada na łamach świątecznej „Gazety Wyborczej”. Jego autorka dokładnie opisała medialne kłamstwa jakich zarówno ona jak jej redakcja dopuścili się opisując od ponad dwóch lat sytuację na polsko- białoruskiej granicy. Dziennikarka przyznaje, że większość wstrząsających historii o „nieszczęsnych uchodźcach” prześladowanych przez złych polskich „pograniczników”, była propagandowym fake newsem.

Mnie osobiście zadziwiła nie tyle sama „spowiedź”, co fakt, że opublikowała ją „Gazeta Wyborcza”, która najwyraźniej po 16 października doszła do wniosku, że działania odchodzącego rządu nie były takie straszne, a atakujący polskie przejścia graniczne imigranci nie składają się w większości z biednych, uciekające przed wojną kobiet z dziećmi. To z kolei daje nadzieję, iż nadchodząca zmiana na polskiej scenie nie musi oznaczać wywrócenia całego stolika i że przynajmniej jeżeli idzie o politykę zagraniczną, nowa koalicja będzie w mniejszym lub większym stopniu kontynuować działania swoich poprzedników.

22 listopada we Wrocławiu miała miejsce, zorganizowana przez Kolegium Europy Wschodniej dyskusja na temat polskiej polityki wschodniej po wyborach. Uczestniczyli w niej prominentni przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, – Paweł Kowal, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz oraz Zjednoczonej Prawicy – Marcin Przydacz, a także szef prezydenckiego Biura Bezpieczeństwa Narodowego Jacek Siewiera.

W zasadzie co do najważniejszych, czekających Warszawę wyzwań panowała zgoda. Zdaniem panelistów celem Rosji jest nie tylko zajęcie Ukrainy, ale także destabilizacja i zniszczenie Zachodu, przy czym wojna na Ukrainie ma i nadal będzie miała duży wpływ na sąsiadującą z tym krajem Polskę. W związku z tym w żywotnym interesie Warszawy leży:

  • dalsze pomaganie Kijowowi i przekonywanie do tego zachodnich sojuszników, gdyż zależna w 85 proc. od zachodnich dostaw Ukraina nie jest w stanie sama obronić swoich terytoriów.
  • wspieranie wszelkich prozachodnich dążeń Kijowa czyli członkostwa w NATO i UE. Przy jednoczesnym zdawaniu sobie sprawy, że o ile kwestie bezpieczeństwa zdecydowanie łączą Warszawę z Kijowem, o tyle w gospodarce konkurujemy, czego dowodem są dwa kryzysy – zbożowy, a teraz graniczny.
  • dalsze wzmacnianie polskiego potencjału obronnego. Zdaniem uczestników dyskusji, przez następne 8-10 lat sytuacja w naszym regionie będzie niestabilna, a to dla Polski oznacza konkretne wyzwania m.in. więcej pieniędzy na wojsko.
  • dalsze wzmacnianie wschodniej flanki NATO.
Opinie
Ukraina szuka szans na zwiększenie zachodniego wsparcia
2023.11.21 15:14

Jednym słowem, w tych wszystkich punktach, podobnie jak w kwestii ochrony polsko-białoruskiej granicy, wbrew różnym przedwyborczym zapowiedziom rewolucji nie będzie. Różnice pojawiły się natomiast jeżeli idzie o sojusze, które powinny być gwarantem naszego bezpieczeństwa.

Zjednoczona Prawica za filar polskiego bezpieczeństwa uznaje Stany Zjednoczone, traktując z tego punktu widzenia wszelkie próby autonomizowania europejskiego bezpieczeństwa od USA jako skrajnie niebezpieczne. Jednocześnie PiS za pewne zagrożenie uważa kraje tzw. starej Unii. Po pierwsze z powodu tradycyjnych ciągot do bussines as usually z Rosją, po drugie z powodu prób wprowadzania zbyt radykalnych zmian w europejskich traktatach.

Tymczasem według Koalicji Obywatelskiej, jeżeli Polska chce pełnić rolę wschodniej flanki NATO, nie może traktować Brukseli jako zagrożenia dla swojej suwerenności. Jak tłumaczyła Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz – dyrektorka instytutu Strategie 2025, takie stanowisko uderza bowiem w polską rację stanu i przeszkadza w prowadzeniu efektywnej polityki obronnej. Przy okazji pojawił się zarzut, że PiS niepotrzebnie rozdmuchał kwestę zmiany unijnych traktatów, gdyż zdaniem związanej z Polską 2050 analityk, takie niebezpieczeństwo nie istnieje.

Jak już wspomniałam, wszystko wskazuje, że radykalnych zmian w polskiej polityce zagranicznej nie będzie. I dobrze, diabeł jednak tkwi w szczegółach. Przede wszystkim – Polska nie może sobie pozwolić na wybór pomiędzy USA a Unią Europejską, reprezentowaną w tym wypadku gł. przez Niemcy i Francję. To prawda, że amerykańskie poparcie dla dalszego pomagania Ukrainie maleje i że przyszłoroczne wybory prezydenckie mogą przynieść nieprzyjemne niespodzianki.

Co jednak może nam zagwarantować Unia czyli przede wszystkim Paryż i Berlin? Owszem, w ostatnich tygodniach w Niemczech pojawiły się dwie znakomite analizy, celnie definiujące obecną sytuację i zawierające słuszne postulaty – dalszego wspierania Ukrainy, nie ulegania Putinowi, wzmacniana europejskiego potencjału obronnego. Tyle, że to jest teoria, a w praktyce Olaf Scholz wycofał się z obietnicy przeznaczenia 2 proc. PKB na wojsko. Co prawda niemiecki rząd wydzielił w przyszłorocznym budżecie 100 mld euro na nowy specjalny fundusz Bundeswehry, ale na razie Trybunał Konstytucyjny zablokował cały budżet. Co więcej, coraz większa popularność zyskują w Niemczech dwa skrajne ugrupowania o wyraźnie prorosyjskich sympatiach. AfD w sondażach wyprzedziła rządzącą koalicję. Poparcie dla niedawno powstałego Sojuszu Sahry Wagenkneht deklaruje 27 proc. pytanych.

Opinie
Wyścig z czasem
2023.11.22 09:40

Jeżeli do tego dodamy sprzeciwiające się pomaganiu Ukrainie rządy na Węgrzech i Słowacji oraz ostatnie zwycięstwo w holenderskich wyborach antyunijnego populisty Geerta Wildersa, UE jako gwarant bezpieczeństwa wygląda nie najlepiej. W dodatku wybory do europarlamentu nastąpią kilka miesięcy przez amerykańskimi wyborami prezydenckimi. Niestety brukselscy urzędnicy zamiast poważnie zastanowić się nad przyczynami takiego stanu rzeczy, w dalszym ciągu lansują niepopularne reformy.

W tej sytuacji ważne jest wypracowanie spójnej mającej wsparcie wszystkich liczących się partii strategii bezpieczeństwa. Wygląda bowiem, że czekają nas ciężkie czasy i trudno będzie ich sprostać, jeżeli elity polityczne różnych opcji nie przestaną skakać sobie do gardła.

Najbardziej spektakularnym efektem ostrych polsko-polskich sporów, dodatkowo rozgrywanych przez naszych wschodnich sąsiadów była katastrofa smoleńska. Niestety jak powiedział Winston Churchill – jedyną rzeczą, której uczy historia jest to, że większości ludzi niczego nie uczy.

Maria Przełomiec dla belsat.eu

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności