Mobilizacja pokazała patologię państwa Putina

Mobilizacja to nie tylko sposób na uzupełnienie strat na froncie, ale i na wciągnięcie w wojnę całego społeczeństwa rosyjskiego. Na razie Rosjanie są w szoku i uciekają. Czasem protestują, ale najczęściej godzą się z rzeczywistością. Udział w wojnie i masowej armii da im szansę dostrzec patologię systemu państwa Putina. 

Dzisiaj w obwodzie irkuckim poborowy zastrzelił oficera i szefa komisji wojskowej. Były protesty przeciw mobilizacji w Moskwie, Petersburgu, Chabarowsku, Kaliningradzie i wielu innych miastach. Są kolejki na przejściach granicznych z Kazachstanem, Gruzją czy Mongolią. Tłumy w halach odlotów lotnisk zamierzające wydostać się gdziekolwiek. Wczorajsze gwałtowne i liczne protesty w Machaczkale, stolicy Dagestanu, zmusiły władze do wezwania posiłków Rosgwardii z sąsiedniej Czeczenii. Żeby rozgonić skandujący „Niet wojnie! Niet mogilizacji!” i przekonujący głośno tłum, że to Rosja napadła na Ukrainę. Już całkiem jest blisko do tego, by narody Dagestanu uznały, że wojna na Ukrainie nie jest ich wojną. W ślad za nimi mogą pójść inne narody Kaukazu Północnego.

Analiza
Jak Rosja na Kaukazie Południowym traci pozycję „regionalnego policjanta”
2022.09.17 08:00

Cel mobilizacji był całkiem przeciwny. Oprócz niewątpliwie istotnych dla Kremla założeń czysto wojskowych, takich jak uzupełnienie nadwątlonych rosyjskich sił na froncie i utrzymanie możliwości dalszego udziału w wojnie, celem było zmobilizowanie rosyjskiego społeczeństwa. Nie w sensie dosłownego poboru, bo tym zajmują się komisje wojskowe zabierające mężczyzn do wojska. Tylko po to, by uświadomić Rosjanom, że to ich wojna. Nic tak nie wiąże losów każdej rodziny z sytuacją na froncie, jak udział ojca, syna, brata, męża w walce. Tylko w ten sposób Władimir Putin może uczynić z „operacji specjalnej” wojnę narodową, ojczyźnianą. Nad tym pracuje propaganda i potężny aparat państwa. To się nie może jednak udać w dłuższej perspektywie. Katastrofę widać już teraz. Wszystko, co nastąpi dalej, będzie tylko pogłębiało rozkład państwa Putina. Jednak zanim on nastąpi – Rosjan i Ukraińców, a może i niestety resztę świata, czeka wiele bólu i cierpienia.

Panika i histeria

Rosyjska propaganda powtarza, że od czasów II wojny światowej nie było w Rosji powszechnej mobilizacji. Rzeczywiście – nie było. Interwencje na Węgrzech czy w Czechosłowacji, wojnę w Afganistanie i interwencje w Afryce ZSRR prowadził siłami armii z poboru, bez potrzeby dodatkowej mobilizacji powszechnej. Podobnie było w Rosji w czasie wojen w Czeczenii i innych. Dlatego Putin kłamał mówiąc o „częściowej” mobilizacji. Oparty o radziecki system mobilizacyjny współczesny mechanizm na czas „W” nie ma wielu możliwości selektywnego poboru. Po prostu zajmuje się wypełnianiem wolnych „etatów” w skadrowanych jednostkach wojskowych, a tych jest dużo więcej niż 300 tysięcy. Wojskowe komisje uzupełnień nie mają również wystarczających danych, by różnicować poborowych. Zazwyczaj nie wiedzą np. co dany poborowy obecnie robi, jaki wykonuje zawód i czy jest nadal zdolny do służby. Wiedza komisji poborowych kończy się na etapie, kiedy młody mężczyzna wyszedł z komisji po przydzieleniu mu kategorii wojskowej i książeczki lata i lata temu.

Do tego dochodzi problem kompetencyjny. Formalnie pobór prowadzi ministerstwo obrony i wojskowe komisje, ale na poziomie regionów odpowiadają za niego gubernatorzy, czyli władza cywilna podległa prezydentowi. I to gubernatorzy na wyścigi raportują, że w swoich regionach biją rekordy zmobilizowanych. Tak, jakby chodziło o jakąś dziwną rywalizację o wykonanie prezydenckiego planu. Niektórzy gubernatorzy, jak w obwodzie władmirskim czy lipieckim, wystąpili przeciw lokalnym komisjom w obronie mobilizowanych przypadkowo ludzi. Obiecali sprawdzić takie przypadki i zatrzymać w domu np. mężczyzn, którzy są jedynymi żywicielami rodziny. Są więc tarcia między cywilną i wojskową administracją. A to dopiero początek  systemowych problemów Rosji.

Wiadomości
Ogromny korek na granicy rosyjsko-gruzińskiej. FSB przerzuca żołnierzy
2022.09.26 13:59

Po pierwsze mobilizacja wywołała panikę wśród Rosjan. Nie wśród wszystkich. Dla większości obowiązek porzucenia pracy i rodziny, by znaleźć się na Donbasie, jest kolejną przykrością, jaką przyjmują upijaniem się na smutno i z wrodzonym fatalizmem oraz pokorą wobec wszechwładnego państwa. Dla tych bardziej aktywnych, czasem lepiej wykształconych, czy po prostu majętniejszych, pobór wywołał szok zmuszający do działania. Najczęściej działaniem tym jest ucieczka. Paniczna ewakuacja – dokądkolwiek się uda. Bez głębszej refleksji, co dalej. Stąd widok Rosjan śpiących w udostępnionym im przez Kazachów kinie, czy Rosjan włóczących się po ulicach Tbilisi. Pewnie za kilka tygodni wielu z nich zdecyduje się wrócić. Kiedy skończą się pieniądze i zrozumieją, że nie mają perspektyw. Obie reakcje: pogodzenie się z losem lub paniczna ucieczka – nie są jednak dobrą wieścią dla Kremla.

Celem mobilizacji było wzbudzenie powszechnej euforii patriotycznej. Nie udało się. Jest strach. W ciągu najbliższych tygodni i miesięcy zapewne uda się uruchomić wojenno-ojczyźnianą histerię. Swoje zrobią również wieści z frontu napływające do rodzin zmobilizowanych. Zrodzą współczucie i złość na „ukraińskich faszystów”. Kremlowska propaganda już zadba o to, by odpowiednio ukierunkować te emocje. Równocześnie zacznie się na dużą skalę tropienie wroga wewnętrznego: zdrajców, którzy uciekają przed wojskiem, przeciwników wojny, agentów. Logika putinowskiego systemu oparta jest o ostrą polaryzację społeczeństwa. W sieci już pojawiły się nagrania, na których jakieś kobiety chodzą wzdłuż kolejki samochodów z uciekinierami przed mobilizacją na granicy z Kazachstanem i lżą ich wyzywając od tchórzy i zdrajców.

Opinie
Mobilizacja jako wskaźnik klęski Putina
2022.09.23 14:21

Kiedy nadejdzie kryzys?

Niezależnie od propagandowej utopii mobilizacja uruchomiła poważne napięcia społeczne. Np. w republikach „niesłowiańskich”, jak wczoraj w Dagestanie. Protesty przeciw mobilizacji w Machaczkale, choć duże i pełne dramaturgii, pewnie będą stłumione. Stłumić nie da się jednak nienawiści do państwa rosyjskiego i lojalnych wobec niego lokalnych elit w republikach etnicznych. Szczególnie w patriarchalnych społecznościach Kaukazu Północnego brak zabranych na wojnę mężczyzn wywołuje silny opór. Są rzeczywiście jedynymi żywicielami sporych rodzin. Do tego mieszkańcy Dagestanu i innych republik muzułmańskich mają poczucie, że po latach dyskryminacji i rasizmu z jakim traktowali ich Rosjanie, teraz nagle ich potrzebują. A dla nich wojna na Ukrainie jest czymś obcym.

Być może wyjątkiem są Czeczeni, którzy idą póki co za swoim liderem, Ramzanem Kadyrowem, w imię klanowej solidarności. Jednak i w Czeczenii może być różnie, kiedy Kadyrow wyczuje słabość Kremla. Ostatnio dał już do zrozumienia, że Czeczeni wystarczająco zaangażowali się w wojnę i nie chcą dalej iść do rosyjskiej armii. Chcąc tłumić protesty przeciw mobilizacji Moskwa zaczęła zresztą popełniać błędy. Np. wczoraj do Machaczkały przyjechały pododdziały Rosgwardii z Czeczenii. Wiadomo, że w Dagestanie nie panuje szczególna miłość do czeczeńskich sąsiadów. Wysłanie Czeczenów do pacyfikacji protestów mieszkańców Dagestanu to przepis na rozpalanie zadawnionych waśni narodowościowych.

Wywiad
Białoruska noblistka Swiatłana Aleksijewicz: “To nie Putin mnie teraz zaskakuje, ale rosyjski naród”
2022.09.26 08:50

Kolejnym problemem będą mobilizowani po formalnym wcieleniu w skład Federacji Rosyjskiej mieszkańcy okupowanych terytoriów Ukrainy. Zaraz po zatwierdzeniu tzw. referendów będą wcielani do rosyjskiej armii. Nie pozostało ich wprawdzie wielu, bo tereny okupowane po 24 lutym są wyludnione, a pozostali tam mieszkańcy to w większości ludzie starsi. A jednak powołanie ich do armii, podobnie jak w przypadku np. Tatarów Krymskich, z jednej strony jest wyjątkowo perfidnym pomysłem, by Ukraińcy strzelali do Ukraińców (i Tatarów), z drugiej będzie wymagało od rosyjskiej armii szczególnego nadzoru. Rosjanie na pewno nie będą im ufali.

Mobilizacja wywoła konflikty również w rosyjskich miastach. Wiadomo, że do wojska zabierani są lekarze, pielęgniarki, specjaliści-inżynierowie i technicy i urzędnicy (np. z przemysłu lotniczego i lotnictwa cywilnego). W perspektywie czasu spowoduje to zapaść w służbie zdrowia i w lotnictwie, pogrążonym w kryzysie i tak z powodu sankcji. Szczególnie odczuwalny będzie brak pracowników na prowincji. W miastach takich jak Czita niektóre szpitale już teraz mogą się zamykać, bo do wojska poszedł prawie cały personel. Masowy pobór zagrozi poważnie uderzonej przez sankcje gospodarce. Może być problemem dla kluczowego w prowadzeniu wojny przemysłu obronnego. Jednocześnie zaczęła się walka między firmami i branżami o zatrzymanie poboru ich pracowników. Walka polega na lobbowaniu u najwyższych władz, albo po prostu na wręczaniu łapówek.

Wiadomości
Nowaja Gazieta: po ogłoszeniu mobilizacji wyjechało z Rosji 261 tys. mężczyzn
2022.09.26 10:50

System mobilizacyjny nie może działać dobrze. Bo jest immanentną częścią źle funkcjonującego państwa i fatalnie zarządzanej armii. Poborowi lądują tysiącami w zapuszczonych koszarach, w budynkach bez łóżek, ogrzewania, a czasem bez okien. Zdarza się, że po prostu siedzą przy ogniskach w lesie. Część z nich dostaje mundury starszych wzorów, niektórzy idą we własnym obuwiu. Pojawiły się zdjęcia zardzewiałych automatów Kałasznikowa, w które wyposażani są poborowi. I choć takie przypadki to ekstremum, a karabinów raczej nie zabraknie w przepastnych magazynach rezerwy mobilizacyjnej, to jasne jest, że sprzęt, który dostaną zmobilizowani, będzie archaiczny i fatalnej jakości. Setki tysięcy poborowych to także ogromny, obciążający zawodową armię problem. Do pilnowania tej dziwnej, niezdyscyplinowanej i pełnej niepewnego elementu zbieraniny trzeba będzie oddelegować tysiące strażników.

Putin chce jednak prowadzić wojnę długo. Skoro nie odniósł sukcesów i nie może zmusić Ukraińców do poddania choćby dotąd okupowanych terytoriów, zamierza wysyłać na front kolejne tysiące coraz gorszego wojska. Zarówno poborowi, jak i ich rodziny, kiedy już ochłoną z pierwszego szoku, być może zaczną dostrzegać, jak słabym państwem jest Rosja i jak pełnym patologii. Ta świadomość powoli, bo przez dekadę, docierała do radzieckiego społeczeństwa w czasie wojny w Afganistanie. I przyniosła rezultaty, kiedy depresja sięgnęła zenitu i pojawili się liderzy oraz alternatywa wobec komunizmu (Borys Jelcyn i efemeryczna demokracja). Dziś bieg wydarzeń może być szybszy, bo szybszy jest obieg informacji, ale i tak gnicie systemu Putina zajmie jeszcze sporo czasu i przyniesie wiele tragedii i katastrof.

Michał Kacewicz/ belsat.eu

Inne teksty autora w Dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności