Karpaty. Turystyka w cieniu wojny


Ukraińskie Karpaty to obecnie jedna z najspokojniejszych części Ukrainy. Po 24 lutego 2022 roku nie przyjeżdżają tu jednak obcokrajowcy: turysta to niemal zawsze Ukrainiec, często wojskowy. Region przyjął też wielu przesiedleńców.

Turyści w okolicach Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski
Turyści w okolicach Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski

– Nie ma obcokrajowców, ale nie było też w czasie kwarantanny. Wcześniej, przed 4 laty, byli Polacy, Czesi, Mołdawianie, a nawet dużo Białorusinów – mówi Petro, właściciel pensjonatu Jasni pod Jaremczem.

Teraz zastąpił ich turysta ukraiński. Często są to wojskowi, którzy mają krótki 10-dniowy urlop i przyjeżdżają z rodzinami. U Petra mogą liczyć na 10 procent zniżki.

– Myślę, że tu naprawdę można odpocząć od wojny. Tu jest spokojnie – zaznacza.

Jego kolega Wasyl prowadzi podobny pensjonat kilkaset metrów dalej. U niego żołnierze po prostu nie płacą.

– To moje zasadnicze stanowisko. Ja mogę zarobić na zwykłych turystach, którzy po prostu wypoczywają. Oni kompensują moje wydatki – dodaje.

Wasyl, właściciel pensjonatu Huculskie Barwy, zdj.: Piotr Pogorzelski
Wasyl, właściciel pensjonatu Huculskie Barwy, zdj.: Piotr Pogorzelski

Wasyl, podobnie jak Petro, pomaga też tym wojskowym, którzy są na froncie. Ma nawet pseudonim – “Sokół”. Teraz przede wszystkim wozi opony, części zamienne i samochody terenowe z Polski, Czech i Estonii. Jak mówi, “to szybko zużywający się materiał”.

– Robimy przegląd: zawieszenie, silnik. Zmieniamy smary, oleje. Przemalowujemy i wysyłamy na front – podkreśla.

Andrij Myroniak, mer Jaremczy, tłumaczy, że cała zachodnia Ukraina, a szczególnie tak spokojne regiony, jak Przykarpacie czy Zakarpacie, pełnią obecnie rolę tyłu, który wspiera broniących kraju. Pracownicy ratusza i firm prywatnych przekazują na te potrzeby jednodniową pensję.

– Naszej obronie terytorialnej walczącej na Wschodzie zapewniamy umundurowanie, buty, noktowizory, plecaki, drony, samochody. Wszystko, oprócz broni. To są duże pieniądze – zaznacza.

Andrij Myroniak, mer Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski
Andrij Myroniak, mer Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski

Z jaremczańskiej gromady (gminy) zginęło już około 30 osób. Ich rodziny też mogą liczyć na jednorazowe wsparcie finansowe od samorządu w wysokości 150 tysięcy hrywien, czyli około 17 tysięcy złotych.

– To jest wielka tragedia, umierają ludzie w wieku 25-50 lat, to jest kwiat naszego narodu – mówi.

Gmina stara się jednak żyć jak za czasów pokoju. Te przedsiębiorstwa, które mogą działać w warunkach wojny (na przykład nie mają kłopotów z siłą roboczą), pracują. Budowane są nowe budynki mieszkalne i hotele.

Budowa w centrum Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski
Budowa w centrum Jaremcza, zdj.: Piotr Pogorzelski

Zima przesiedleńców

Gdy wybuchła wojna na pełną skalę, Jaremcze przyjmowało przesiedleńców ze Wschodu. Według mera przyjechało 25 tysięcy osób – na 13,5 tysiąca mieszkańców gromady. Ci, którzy musieli opuścić swoje domy, otrzymywali tutaj dach nad głową i wyżywienie. Przychodziła także pomoc z zagranicy, między innymi, od miasta partnerskiego Jaremcza w Polsce – Namysłowa.

Analiza
Ukraina w cieniu katastrofy demograficznej
2023.07.22 09:55

Większa część przesiedleńców wyjechała po tym, jak ukraińskie wojska odpierały Rosjan z kolejnych regionów, początkowo spod Kijowa, potem Charkowa, a w końcu Mikołajowa i Chersonia. Niektórzy jednak zostali: wynajęli domy, mieszkania. Są też tacy, którzy dotąd mieszkają w hotelach i pensjonatach. Po wybuchu wojny na pełną skalę przyjmowały one przesiedleńców za darmo. Teraz płacą oni zazwyczaj tyle, co zwykli turyści.

– Jest kilka rodzin, które mieszkają u nas od początku wojny, od 24 lutego. Tak, jak wyjechały z domów tego dnia, tak nie wróciły – mówi Chrystyna Mackiw z administracji hotelu Wedmeża Hora w Jaremczu.

Chrystyna Mackiw z administracji hotelu Wedmeża Hora w Jaremczu, zdj.: Piotr Pogorzelski
Chrystyna Mackiw z administracji hotelu Wedmeża Hora w Jaremczu, zdj.: Piotr Pogorzelski

To zupełnie inny typ ośrodka niż pensjonaty u Petra i Wasyla, z basenem, sauną, restauracją z widokiem na góry, a nawet małym ZOO. Jest on nastawiony na turystę z zasobniejszą kieszenią, przede wszystkim z wielkich miast, jak Kijów, Charków, czy Odessa. Praca zdalna pozwala jednak przesiedleńcom na utrzymanie się nawet w tym hotelu.

– To jest XXI wiek. Oni pracują online. Nasi specjaliści są cenieni i w ukraińskich firmach, i za granicą, i mogą sobie pozwolić na płacenie za pokój – zaznacza Mackiw.

Hotel ma też wydzielone na stałe dwa pokoje dla rodzin wojskowych, którzy zginęli na froncie. Oprócz tego – zresztą podobnie, jak inne ośrodki – nie narzeka na brak zwykłych turystów. Większość mężczyzn nie może obecnie opuszczać Ukrainy, nawet jeśli nie są w armii. Wybierają wówczas wypoczynek w kraju.

– Wcześniej odpoczywali za granicą, w Turcji, Hiszpanii, a teraz nie mogą wyjechać za granicę, więc szukają alternatyw u nas na Ukrainie. Są pod wrażeniem poziomu serwisu i usług ukraińskich hoteli. Nasz biznes nie ustępuje europejskiemu – chwali się Mackiw.

Wiadomości
Reakcja Warszawy na wypowiedź Putina o zachodnich ziemiach Polski: „Żałosny nudziarz z Kremla”
2023.07.21 16:35

Dla osób mieszkających w regionach, gdzie codziennie słychać syreny alarmowe czy dochodzi do bombardowań, wypoczynek w Karpatach stanowi choć chwilę oddechu i powrotu do przedwojennej normalności. Góry są też pełne dzieci, które mogą odpocząć od smutnej rzeczywistości – na licznych koloniach i obozach. Dzięki temu zarabiają też mieszkańcy, nie tylko właściciele hoteli i pensjonatów, ale też sklepów, restauracji i kawiarni. Nie zapominają przy tym, aby wesprzeć tych, którzy są na froncie.

Z Jaremcza Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Aktualności