Fałsz goni fałsz, czyli jak Moskwa uznała samozwańcze republiki


Uznanie państwowości samozwańczych republik na wschodzie Ukrainy było poprzedzone przez Kreml i podległych mu separatystów odpowiednią kampanią dezinformacyjną. Nie zaczęła się ona jednak w tym miesiącu, czy nawet w zeszłym, a trwa dobrych parę lat.

Mieszkańcy kontrolowanych przez separatystów obszarów w obwodzie ługańskim i donieckim od dawna byli karmieni rosyjską propagandą. Moskiewskie, czy miejscowe kanały telewizyjne regularnie przekonywały ich, że zawsze mogą liczyć na wsparcie ze strony Rosji. Dzieci i młodzież uczyły się z rosyjskich podręczników właściwie od roku szkolnego 2015/16, a ci którzy kończyli szkoły mogli zdawać egzamin państwowy, odpowiednik matury, w Federacji Rosyjskiej. Samozwańcze władze zapewniały przy tym transport. W 2016 roku, tzw. minister edukacji Larisa Polakowa oświadczyła, że nie ma chętnych, aby uczyć się w języku ukraińskim.

Wiadomości
Owacja na stojąco. Rosyjscy parlamentarzyści ratyfikują traktat z separatystami z Donbasu
2022.02.22 13:38

Kijów daje młodzieży z samozwańczych republik prawo studiowania na Ukrainie, przewidziano nawet ulgowy system przyjęcia na uczelnie, ale do tego potrzebny jest ukraiński dowód osobisty, a wielu z nich ma tylko “dokumenty” wydawane przez samozwańcze władze bądź też rosyjskie dowody osobiste. Ogółem ma je około 700 tysięcy mieszkańców okupowanego Donbasu. Jest to około 1/4 tamtejszej ludności.

Moskwa także regularnie organizowała różnego rodzaju kongresy, które miały podkreślić związek regionu z Rosją. Tak było na przykład w styczniu zeszłego roku, gdy w Doniecku odbyło się forum “Rosyjski Donbas”. Redaktor naczelna propagandowej telewizji RT Margarita Simonian wzywała wówczas Kreml, aby “zabrał Donbas do domu”. Wówczas jednak rosyjskie władze nie miały takich planów, o czym poinformował niemal od razu rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Podczas wczorajszego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej przekonywał też o tym Władimir Putin w czasie wymiany zdań z szefem wywiadu zewnętrznego Siergiejem Naryszkinem, który rozpędził się i chciał przyjąć samozwańcze republiki w skład Rosji.

– My tego nie omawiamy – zwrócił mu uwagę rosyjski prezydent.

Kijów atakuje Donbas. W rosyjskich mediach

Prowadzone od lat działania Moskwy sprawiły zatem, że mieszkańcy samozwańczych republik w pełni ufają Rosji, w tym także jej deklaracjom dotyczącym wrogich działań Ukrainy. Od dłuższego czasu Kreml powtarzał, że ukraińskie władze chcą zaatakować Zagłębie Donieckie, budując w ten sposób powód do dalszych swoich działań. Kijów temu zaprzeczał i podkreślał, że nie przeprowadza żadnych akcji dywersyjnych na terytorium samozwańczych republik i nikogo nie zamierza atakować.

Atak na "ukraińskich dywersantów", zdj.: separatystyczna telewizja
Atak na “ukraińskich dywersantów”, zdj.: separatystyczna telewizja

Zagrożenie trzeba było budować i w związku z tym posypała się lawina fake’ów. Oddziały Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MGB) nakręciły nawet film, który ma pokazać zatrzymanie dwójki ukraińskich dywersantów. Jest na nim i wóz opancerzony, który ostrzeliwuje dom, gdzie chowają się sabotażyści, granatnik, przestrzelony gazociąg i granat w kieszeni zabitego i mina ukryta w plecaku. Jednak dzielni następcy Żelaznego Feliksa dają sobie z tym radę i zatrzymują podejrzanego. Jak się później okazało, dom występował niecały dzień wcześniej w innym reportażu, jako przykład ostrzału prowadzonego przez ukraińskie siły.

Rosyjskie i separatystyczne media regularnie informowały o tym, że “ukraińscy sabotażyści” atakują na ich terytorium. W poniedziałek rosyjscy wojskowi mieli zniszczyć dwa wozy opancerzone, którymi Ukraińcy wdarli się jakoby na terytorium Rosji. 5 z nich miało zginąć. Jako dowód pokazano płonące w lesie maszyny. Na zdjęciach nie widać ani ciał, ani mundurów, czy dokumentów. Nic, co by wskazywało na to, że zginęli obywatele Ukrainy. Sądząc po licznych śladach gąsienic na piasku, miejsce, gdzie kręcono film, raczej przypomina poligon.

Aktualizacja
„Wstrzymać do odwołania”. Berlin decyduje w sprawie Nord Stream 2
2022.02.22 12:55

Dywersanci przysłani z Kijowa mieli też podjąć próbę wysadzenia w powietrze zbiorników z amoniakiem i chlorem, niektórzy mieli nawet mówić po polsku, z kolei przy trasie Ługańsk – Izwarine mieli postawić samochód z ładunkami wybuchowymi.

Moskwa regularnie też oskarżała ukraińskich wojskowych o ostrzał swojego terytorium. Jeden z pocisków miał spaść 19 lutego na terytorium obwodu rostowskiego. Dziennikarze śledczy na podstawie udostępnionych przez samą stronę rosyjskich danych i nagrań wideo ustalili, że ostrzał odbywał się z terytorium kontrolowanego przez separatystów. W poniedziałek Ukraińcy mieli z kolei ostrzelać “punkt graniczny” w obwodzie rostowskim. Jako dowód pokazano rozwalającą się budkę gdzieś w krzakach, bez drogi dojazdowej, za to z wetkniętą flagą Rosji.

Fałszerstwo w dniu uznania fałszywych republik

Jeszcze wcześniej Ukraińcy mieli wysadzić w powietrze gazik na pustym parkingu. Niemal zabytkowe auto należało do naczelnika “Ludowej Milicji” Denisa Sinienkowa. Incydent miał miejsce w piątek. Tego samego dnia, kiedy przywódcy samozwańczych republik ogłosili mobilizację i ewakuację ludności z powodu “działań Ukrainy”. W nagraniach umieszczonych w komunikatorze Telegram obydwaj podkreślali, że ich “orędzia” zostały zapisane 18 lutego. Ukryte dane plików, których akurat ten komunikator nie kasuje, wskazują, że zostały zapisane 2 dni wcześniej, 16 lutego, kiedy to jeszcze Donieck i Ługańsk nie mówiły o żadnych atakach.

Czyli faktycznie najpierw ogłosili zagrożenie, a potem je wykreowali, zmuszając tysiące mieszkańców samozwańczych republik do opuszczenia swoich domów. Być może miało to pomóc w stworzeniu obrazu ofiary wśród samych Rosjan, którzy teraz będą bardziej przekonani, że samozwańczym republikom trzeba pomóc, aby uchronić je przed krwawym reżimem w Kijowie.

Opinie
Posłuchać Havla: Zachód nie ma czasu na wahanie
2022.02.22 11:08

Podobne manipulacje miały miejsce wczoraj, kiedy to Władimir Putin uznawał “państwowość” samozwańczych republik. Formalnie przebieg wydarzeń wyglądał następująco: przywódcy z Ługańska i Doniecka, czyli Leonid Pasiecznik i Denis Puszylin zwrócili się do prezydenta Rosji z prośbą o uznanie ich niepodległości. Władimir Putin zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa, aby skonsultować się co do takiego kroku, a po kilku godzinach wygłosił orędzie i od razu przeniósł się do innego pomieszczenia, gdzie podpisał odpowiednie dokumenty.

Wszystko jednak wyglądało trochę inaczej. Rada Bezpieczeństwa, transmitowana jakoby na żywo, miała się rozpocząć o 16.54 czasu moskiewskiego. Zegarek na ręku ministra obrony Siergieja Szojgu wskazuje jednak 13.40, kiedy nie było nawet oświadczeń Puszylina i Pasiecznika (oficjalnie pojawiły się po 16.00). Ponadto, przemówienie Władimira Putina, w którym po niemal godzinnej tyradzie dotyczącej Ukrainy i Zachodu, mówi on o podjętej decyzji, zostało nagrane o 12.15. Taka godzina widnieje na zegarku rosyjskiego prezydenta. Jeśli rzeczywiście te godziny są prawdziwe, przebieg wydarzeń mógł wyglądać zupełnie inaczej. Najpierw Władimir Putin podjął decyzję, a potem ją “skonsultował” i prawdopodobnie dopiero później podpisał.

Wiadomości
Prezydent RP: „Sankcje natychmiast!”
2022.02.22 09:29

Informacyjna operacja różni się tylko nieznacznie od tego, co było 8 lat temu. Moskwa najpierw wykreowała zagrożenie, a potem na nie odpowiedziała. Tak samo, jak w 2014 roku, tak i w 2021 roku straszyła “faszystowskim reżimem w Kijowie” i “krwawym Prawym Sektorem”, który miał iść na wschód, aby mordować rosyjskojęzycznych. Fejki nadal są nieudolnie robione i przy niewielkim wysiłku można to od razu rozpoznać. Jedyna różnica polega na tym, że w tym razem Moskwa zrezygnowała z fałszywych wiadomości, w których forma przerasta treść, jak na przykład dziecko przybite do tablicy ogłoszeń. Ale wszystko jeszcze przed nami…

Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Aktualności