Białoruska kraina tysiąca jezior. Jak Polacy przywracają żeglarstwo na Brasławszczyźnie


Giżyccy miłośnicy jachtingu pomagają powrócić żeglarstwu na Pojezierze Brasławskie na Białorusi. Dzięki pomocy państwa polskiego w Brasławiu pojawił się sprzęt wodny, molo oraz kompleksowa infrastruktura żeglarska. Jednak ze znanych powodów współpraca ta w ostatnich latach prawie ustała. Niemniej jednak w Polsce wierzy się, że to nie potrwa długo i wkrótce nadejdą lepsze czasy. O tym wszystkim w naszym reportażu, publikowanym w ostatnim dniu lata.

“Oczy Mazur”

Oczy mazur kisajno żagle żeglarstwo
“Oczy Mazur” – tu pierwszy raz szoty trzymają niepełnosprawni i kursanci z Brasławia na Białorusi. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

Marek Winiarczyk z Mazurskiej Szkoły Żeglarstwa wita nas, gdy tylko z kolegą wysiadamy z samochodu. Każe nam jak najszybciej zostawić rzeczy i czeka na nas w porcie, obiecuje pokazać jeziora i okoliczne krajobrazy. Przecinamy taflę jeziora motorówką i podziwiamy okolicę. A sceneria wokół jest po prostu wspaniała, jakbyśmy wpłynęli w świat z bajki. Po drodze Marek opowiada o historii tego ośrodka.

Ośrodek “Oczy Mazur” czyli Międzynarodowe Centrum Żeglarstwa i Turystyki Wodnej w Giżycku, działają od 1956 roku, gdy na kursy zaczęli tu przyjeżdżać studenci. W 1975 roku zorganizowano tu pierwszy obóz żeglarski dla osób niepełnosprawnych. Wszystkich zaskoczyło wtedy, jak dobrze sobie radzą.

W ośrodku spotykamy też instruktorów Mariana Zakowicza i Michała Rutkowskiego – obaj żeglują i biorą udział w regatach mimo braku kończyn: Marian nie ma obu nóg, Michał prawej ręki. Wśród ich kursantów zdarzają się z kolei nawet osoby niewidome. 

Marian Zakowicz niepełnosprawny żeglarz oczy mazur
Marian Zakowicz żartuje, że startował w regatach, w których na jego trzyosobową załogę przypadała tylko jedna sprawna noga. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

Według Marka niepełnosprawni instruktorzy lepiej rozumieją uczestników szkoleń i są dla nich przykładem:

– Gdybym to ja chciał uczyć człowieka na wózku, namawiać, że może być dobrym żeglarzem, że może żeglować, to on stwierdzi: cwaniak, niechby tak sam usiadł na wózku i pokazał, a nie się mądrzy. Ale jak podjeżdża taki instruktor, który sam jest na wózku i jemu pokazuje – aha! – jak on może, to ja też mogę.

Spłacić dług wobec rodaków

Ośrodek pomaga nie tylko osobom niepełnosprawnym – od lat jest też miejscem, w którym szkoli się miłosników żeglarstwa z Białorusi, w szczególności z Brasławia. Wielkie zasługi ma w tym pochodzący z Brasławia Władysław Krawczuk, prezes Krajowego Stowarzyszenia Brasławian i Fundacji “Polesie Wschód”. Od 60 lat zajmuje się też żeglarstwem – nie tylko śródlądowym, ale i morskim. 

Władysław Krawczyk brasław oczy mazur żeglarstwo
Władysław Krawczuk, inicjator powrotu żeglarstwa na Pojezierze Brasławskie. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

Zaraz po wojnie został repatriowany wraz z rodzicami do Polski, początkowo na Mazury. Miał wtedy cztery lata. Do swojej małej ojczyzny, Brasławia, przyjechał będąc dorosłym i przeżył szok:

– Zobaczyłem piękne jeziora i na nich pusto. Pustkę… Żadnych żagli, nic się nie dzieje. Poza wędkarzami nikt nie był zainteresowany jakimiś sportami wodnymi czy inną turystyką…  

Trzeba zaznaczyć, że w okresie II Rzeczypospolitej Brasław był wschodnią stolicą żeglarstwa. Jak opowiada Władysław Krawczuk, funkcjonowały tam trzy przystanie: policyjna, ogólna i żydowska. 

– Było wiele różnorodnego sprzętu i żaglówek, z całej Polski przyjeżdżała do Brasławia młodzież na szkolenia wodne.  

W czasach Związku Radzieckiego na Pojezierzu Brasławskim nie uprawiano żeglarstwa. Trudno nawet powiedzieć, z jakiego powodu. Nie odrodziło się także po upadku ZSRR: ani w pierwszych latach niepodległości, ani za rządów Alaksandra Łukaszenki.

Przesiedlający się do Polski żeglarze i mieszkańcy Brasławszczyzny często wybierali Mazury, gdzie duża ilość jezior umożliwiała im dalsze uprawianie ulubionego sportu. 

brasław żeglarze żagle
Szkoleni w Polsce żeglarze z Brasławia. Rok 2007. Zdjęcie z archiwum Władysława Krawczuka

Pan Władysław uważa, że nadszedł czas, aby spłacić dług wobec swojej pierwszej małej ojczyzny. Razem ze Związkiem Brasławian w Warszawie postanowili pomóc swoim rodakom. I tak, w 2008 roku, powstał Klub Jachtowy „Brasław”. Zorganizowano przyjazd młodzieży z Białorusi do Polski, gdzie odbyli szkolenia żeglarskie. Potem z Polski do Brasławia trafiło kilka pierwszych żaglówek.

W dwa tygodnie zrobiłem prymitywny jacht 

Jedną z pierwszych osób, która była na szkoleniach żeglarskich w Polsce i otrzymała tam patent żeglarski, był mieszkaniec Brasławia Bronisław Juran. Po powrocie do Brasławia został jednym z członków założycieli Klubu Jachtowego “Brasław”, a nawet własnoręcznie zbudował swoją jednostkę: 

– Wróciłem do domu i pomyślałem: dlaczego my, brasławianie, nie mielibyśmy mieć takich łodzi, jak te na Mazurach? Wybrałem sobie cel i w dwa tygodnie zrobiłem, z tego co było, mały, prymitywny jacht.

Królowa Jezior

Władysław Krawczuk opowiada o trudnościach, z jakimi sprowadzili z Polski do Brasławia pierwszy jacht. Było to w 2009 roku, rok po założeniu Klubu Jachtowego “Brasław”. 

Razem z Andrzejem Lazurką pożyczyli samochód od znajomego, który miał własną firmę transportową. Trzeba było przeprowadzić ten jacht przez Litwę i Łotwę, co wymagało załatwienia różnych dokumentów. Początkowo władze rejonu brasławskiego nie chciały wyrazić zgody na import jachtu. I dopiero, gdy pan Władysław zagroził, że zwróci się do administracji Łukaszenki, zezwolenie zostało wydane. Później konieczne było uzgodnienie tej kwestii ze stroną łotewską. 

Andrzej Lazurko żeglarstwo Oczy Mazur Brasław
Pierwszy jacht z Polski, który do Brasławia zawieźli w 2009 roku Władysław Krawczuk i Andrzej Lazurko. Zdjęcie z archiwum Władysława Krawczuka

Ostatecznie jednak wszystkie trudności zostały przezwyciężone i jacht dotarł do Brasławia, akurat na święto Matki Bożej Królowej Jezior w Brasławiu. Święto to było w 2009 roku obchodzone wyjątkowo – obraz Matki Bożej otrzymał wtedy korony papieskie w związku z dziesięcioleciem diecezji witebskiej. I w tej koronacji bezpośredni udział wziął jacht, który został umieszczony w pobliżu ołtarza polowego. To na nim po koronacji wzniesiono cudowną ikonę. 

Piękniejsze niż Mazury

Wydarzenia te pozostawiły niezapomniany ślad tak w życiu Władysława Krawczuka, tak i jego rodaków. Wtedy wraz z Władysławem Krawczukiem i Andrzejem Lazurką do Brasławia przyjechał Zbigniew Olszewski, instruktor z Mazur, którzy uczył brasławską młodzież podstaw żeglarstwa. 

brasław żeglarze żagle
Szkoleni przez Polaków żeglarze z Brasławia. Zdjęcie z archiwum Władysława Krawczuka

Pan Zbigniew był pod wrażeniem piękna krajobrazów Brasławia: 

– Zanim tu przyjechałem, wydawało mi się, że kraina tysiąca jezior jest tylko jedna – nasze polskie Mazury. Ale okazało się, że też jest jeszcze inna kraina tysiąca jezior – Brasławszczyzna. 

I tak dzięki zapałowi Władysława Krawczuka i innych nieobojętnych ludzi brasławianie zaczęli wyjeżdżać do Polski, gdzie uczyli się żeglować i sterować jachtem. Z polską pomocą wyremontowany został dla klubu jachtowego dawny budynek Państwowego Ubezpieczenia. 

Wiadomości
Polska sfinansowała projekt żeglarski na Białorusi
2018.05.27 17:57

Wtedy, czternaście lat temu, Andrzej Lazurka, który sprowadził do Brasławia pierwszy jacht, tak opowiedział o działalności Władysława: 

– Pan Władysław dużo uwagi przywiązuje do tego, żeby zaangażować młodzież w tę działalność, że to nie jest tylko wspominanie starych czasów i pisanie kroniki, że to jest stworzenie nowej historii na bazie tej starej, przekazywanie pewnej wartości nowemu pokoleniu. To tworzy pewne podstawy dla integracji, po to, żeby młodzi ludzie poznali się i zaprzyjaźnili.  

Andrzej Lazurko żeglarstwo Oczy Mazur Brasław
Andrzej Łazurka przywiózł w 2009 roku pierwszą żaglówkę do Brasławia. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

Później, za pomocą Polski, do Brasławia dostarczono jeszcze więcej sprzętu. Polacy chcieli nawet pomóc w zorganizowaniu na Białorusi produkcji takich jachtów, na których żeglarstwo mogłoby się na Białorusi rozwijać. W tej chwili nie ma tu takiego sprzętu, jak na Mazurach, i to bardzo boli Władysława Krawczuka. 

– I tak do dziś pomagamy Brasławiowi w rozwoju żeglarstwa – mówi Władysław Krawczuk. – Bo jest pięknym miejscem, pięknym miastem. Brasławszczyzna jest malowniczym regionem, którego jeziora są podobne do tych mazurskich. 

Jak szkolić bez instruktorów?

Ale tu znów pojawił się problem – pojawiły się jachty, ale nie było instruktorów, nie było komu prowadzić szkoleń. 

– Szukaliśmy dorosłych instruktorów wśród nauczycieli wychowania fizycznego w szkołach. I jak tylko słyszeli, że na żagle, że woda, to od razu nie. To nie! A jakże bez instruktorów? – opowiada Władysław Krawczuk.  

W związku z brakiem kadr na miejscu szkolenie nowego pokolenia brasławskich żeglarzy odbywa się w Polsce. W ośrodku “Oczy Mazur” Giżycku kurs żeglarski ukończyło już ponad pół tysiąca osób z Białorusi. Co więcej, jak podkreśla pan Władysław, nie dzieli się ich tu ze względu na narodowość czy poglądy polityczne. Najważniejsze, aby człowiek był patriotą swojej małej ojczyzny i kochał ten sport. 

Nowe pokolenie

Od trzech lat relacje Polski z Białorusią są szczególnie trudne. W wyniku represji po sfałszowanych przez reżim wyborach prezydenckich tysiące Białorusinów opuściły ojczyznę. Władze krytycznie patrzą na pracę i samo istnienie niezależnych od nich organizacji. Obecnie nawet wyjazd do Polski może się dla Białorusinów wiązać z nieprzyjemnościami po powrocie do domu.

brasław żeglarze
Sławik i Dzima Ananiczowie, brasławscy kursanci Mazurskiej Szkoły Żeglarstwa. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

Mimo tych trudności także w tym roku w Giżycku przeszkolono żeglarzy z Brasławia. Jak mówi pan Władysław, prace te będą kontynuowane i w przyszłości. Wśród kursantów byli bracia Wiaczesław i Zmitryj Ananiczowie. Studiują w Polsce, jeden w Warszawie, drugi w Krakowie, a w wolnym czasie żeglują. Dzieli ich zaledwie półtora roku różnicy, więc przygodę z tym sportem rozpoczęli razem. Co ciekawe, wspierała ich w tym matka. 

Dima Ananicz po studiach chce wrócić na Białoruś, aby rozwijać tam żeglarstwo, naprawiać jachty i budować nowe.  Podobne marzenia ma jego starszy brat Sławik: 

– Chciałbym to rozwinąć w naszym regionie, aby nasi ludzie mogli nie tylko przyjeżdżać popływać na Mazury, ale także i u siebie w domu. 

Andrzej Lazurko żeglarstwo Oczy Mazur Brasław
Andrzej Łazurka i białoruscy kursanci na jeziorze Kisajno. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

A teraz pomagają im w żeglarstwie instruktorzy, jednym z nich jest Andrzej Łazurka. Warto dodać, że przez krótki czas był on także instruktorem na Białorusi. Nie tylko sprowadził do Brasławia dwa jachty kilkanaście lat temu, ale także przeprowadził na nich pierwsze szkolenie. 

Andrzej żegluje od lat 70-tych. Wierzy, że żeglarstwo uczy młodych ludzi odpowiedzialności, która będzie im potrzebna w życiu i w pracy. Branie odpowiedzialności całkowicie i do końca to dobra cecha, której rzadko uczy się zarówno w białoruskiej, jak i polskiej szkole: 

– Jeśli oni to zrozumieją, to zostaną znacznie bardziej wartościowymi ludźmi w życiu i w swojej rodzinie, w pracy, wszędzie. Także wartość żeglarstwa jest ogromna dla rozwoju człowieka jako wartościowej jednostki dla społeczeństwa. 

Mamy nadzieję, że chłopcy z Brasławszczyzny odniosą sukces. I nie może być inaczej – zdali już egzaminy na patenty żeglarskie. 

Nadejdą lepsze dni 

Niestety wydarzenia polityczne ostatnich lat źle wpłynęły na stosunki polsko-białoruskie także w dziedzinie żeglarstwa. Powstały trudności przy przekraczaniu granicy, państwo polskie nie finansuje obecnie projektów związanych z Białorusią. 

Marek Winiarczyk oczy mazur niepełnosprawni żeglarze
Marek Winiarczyk, “Oczy Mazur”. Giżycko, wrzesień 2023 r.
Zdj. Zmicier Łupacz, belsat.eu

– Wcześniej dostawaliśmy pieniądze państwowe na organizację tych obozów młodzieży polonijnej z Białorusi. A od paru lat nie dostajemy – mówi Marek Winiarczyk. – Pan Władysław tam chodził, pisał do wszystkich możliwych urzędów i niestety zawsze decyzja była negatywna. Niestety projekt, rozpoczęty ileś lat temu, został przerwany. Ostatni raz cztery lata temu dostaliśmy oficjalnie dofinansowanie i od tamtej pory nic. 

Władysław Krawczuk ze smutkiem stwierdza, że w Brasławiu nie wykorzystano wielkiego potencjału, jaki dała im strona polska. Dostali od Polski bardzo dobry sprzęt. Te 15 jachtów z hangarem i pomostem kosztuje ponad 200 000 euro. Potem jeszcze była pomoc. I co z tego zostało?    

Niedawno władze zorganizowały wodny festyn dla dzieci na jednym z brasławskich jezior. Dzieci mogły pływać na deskach i były z tego powodu bardzo szczęśliwe.

– Ale czy to wszystko, na co stać Brasław? – wykrzykuje Władysław Krawczuk z bólem w głosie. – Do tej pory na Jeziorach Brasławskich nie widać ani jednego żagla. Ani jednego! Serce mi pęka, że wkładamy w to tyle pracy, tyle środków, a oni nie mogą nawet zorganizować dzieciom dobrego święta? 

Ale nasi bohaterowie nie poddają się i nadal pomagają swoim przyjaciołom z Brasławia najlepiej jak potrafią. I to nawet nie w takim stopniu, w jakim jest to możliwe, ale ponad to. I nie tracą nadziei, że nadejdą lepsze dni dla ich współpracy. 

– Niestety, wydarzenia ostatnich lat w jakimś zakresie stanęły na przeszkodzie. Jednak liczymy na to, że to się zmieni, wyklaruje i znowu wrócimy do dobrej przyjaźni i współpracy, do wzajemnego wsparcia – wyraża wiarę w poprawę Władysław Krawczuk.  

Wywiad
O byciu ambasadorem na wygnaniu, relacjach polsko-białoruskich i opozycji. Wywiad z Arturem Michalskim
2023.09.19 15:12

My też w to wierzymy. Wyjeżdżając z tego ośrodka, łapię się myśli, że też chcę uprawiać żeglarstwo i na pewno przyjadę tu następnym latem, żeby nauczyć się żeglować. Tym bardziej że Marek twierdzi, że jeszcze nie jest za późno: osoby powyżej pięćdziesiątki są w “Oczach Mazur” uważane za juniorów. 

Zmicier Łupacz, belsat.eu

Aktualności