“Rosjanie uważają Tatarów krymskich za naród psujący im plany”. Wywiad z Nedimem Useinowem Cz.1


W 79. rocznicę stalinowskiej deportacji Tatarów krymskich Biełsat rozmawiał z politologiem Uniwersytetu Warszawskiego Nedimem Useinowem o stosunku władz sowieckich i rosyjskich do jego narodu, łączącej Tatarów idei powrotu na Krym oraz o wydarzeniach z lutego 2014 roku.

Tatar krymski z ukraińską flagą podczas proukraińskiego wiecu w Bakczysaraju po nielegalnej aneksji półwyspu przez Rosję. 14 marca 2014 roku. Bakczysaraj, Krym, Ukraina.
Zdj. David Mdzinarishvili / Reuters / Forum

– 18 maja na Ukrainie obchodzony był Dzień Pamięci o Ludobójstwie Tatarów Krymskich. Co stało się dla władz sowieckich powodem do deportowania z Krymu 190 tysięcy Tatarów? Jak można było dokonać tego w jedynie trzy dni – od 18 do 20 maja 1944 roku?

– Decyzja o deportacji wpisywała się w ówczesną politykę narodowościową władz sowieckich. Poza Tatarami krymskimi z ich rdzennych ziem lub tradycyjnych miejsc osadnictwa przesiedlono także inne narody i grupy etniczne – między innymi Czeczenów, Bułgarów, Greków. Była to polityka wynikająca z niechęci i nieufności wobec nierosyjskiej ludności. Dążono do tego, by mniejszości rozpłynęły się i zasymilowały wśród Rosjan, tak by w przyszłości nie mogły rościć jakichkolwiek praw do swoich ziem, swoich małych ojczyzn.

Tatarzy krymscy padli ofiarą właśnie takiej polityki. Władze chciały oczyścić Krym z Tatarów krymskich, którym nie ufały, bo w swojej historii dążyli do uzyskania autonomii, niepodległości. Podczas I wojny światowej Tatarzy krymscy podjęli próbę odzyskania niepodległości, potem cieszyli się względną autonomią w ramach ZSRR w latach 1921-1944. Władz zdecydowały, że należy to zakończyć, co wpisywało się w nową, sowiecką politykę asymilacyjną. 

– W czasie wojny domowej w Rosji w próbie odbudowy państwowości krymskiej wzięli też udział Tatarzy litewsko-polscy, pochodzący z ziem odradzającej się II RP. 

– Pierwszą taką próbę Tatarzy krymscy podjęli w 1917 roku, powołując Krymską Republikę Ludową pod wodzą wybitnego polityka i poety, swojego duchowego przywódcy Nomana Czelebi Dżihana. Jego ministrem spraw zagranicznych został Tatar litewsko-polski. Próbowali wykorzystać okres chaosu, walk między bolszewikami i białogwardzistami do ogłoszenia niepodległości Krymu. Stworzyli też własne wojsko, które walczyło potem z bolszewikami o niepodległość państwa. Ale, niestety, ta pierwsza próba odzyskania niepodległości nie trwała długo.

W 1918 roku bolszewicy rozbili oddziały krymskotatarskie, zamordowali Czelebi Dżihana. Półwysep przechodził z rąk do rąk, by ostatecznie w maju 1918 roku zajęli go Niemcy, którzy przywrócili Krymską Republikę Ludową w formie podległego sobie państwa. Jego premierem został generał Maciej Sulejman Sulkiewicz, Tatar z Grodzieńszczyzny [w czterech kolejnych podległych mu radach ministrów będą też inni Tatarzy litewsko-polscy i Polacy – przyp. belsat.eu]. Ten stan rzeczy nie potrwał jednak długo. Ostatecznie bolszewicy zajęli Krym, wypędzając Niemców, białogwardzistów i rozwiązując Krymską Republikę Ludową. 

Zawierucha wojenna się uspokoiła w 1919 roku, a bolszewicy pod wodzą Lenina zrozumieli, że czynnik krymskotatarski jest zbyt silny i będzie dążył do niepodległości. W ramach leninowskiej polityki głoszącej, że przynależność do Rosji Radzieckiej jest dobrowolna i narody mają prawo samostanowienia o sobie, w 1921 roku powstała Krymską Autonomiczną Socjalistyczną Republikę Radziecką, gdzie Tatarzy mieli namiastkę autonomii, swoich przedstawicieli w rządzie, zagwarantowaną naukę języka krymskotatarskiego, który w republice był jednym z języków urzędowych.

Polityka wobec mniejszości narodowych w ZSRR zmieniła się wraz z przyjściem do władzy Stalina, który miał też inny pomysł na wygląd państwa. Doprowadziła ona do przymusowej deportacji wszystkich Tatarów krymskich, na rozkaz Stalina, w maju 1944 roku. Operacja trwała w zasadzie trzy dni – rozpoczęła się 18 maja w nocy, a już 20 maja Ławrientij Beria raportował do Moskwy, że została z sukcesem zakończona.

Cykl obrazów poświęconych deportacji stworzył krymskotatarski malarz Rustam Eminow

Należy pamiętać, że to była wiosna 1944 roku, a więc II wojna światowa jeszcze trwała i większość mężczyzn walczyła wtedy, głównie w Armii Czerwonej, i nie miała pojęcia, jaki los spotkał ich rodziny: kobiety, starców, dzieci. Gdy mężczyźni wrócili z wojny, okazało się, że ich domy są zajęte przez Rosjan, których władze sowieckie sprowadziły z Rosji właściwej i Centralnej Ukrainy. Z kolei informacji o tym, gdzie wywieziono ich rodziny, nie było. 

Taki los spotkał każdą krymskotatarską rodzinę. W moim przypadku się nie udało. Pradziadek długo szukał swojej rodziny – dzieci, kobiet – ale jej nie znalazł. Po latach poszukiwań poddał się i osiadł poza Krymem, bo Tatar, nawet bohater ZSRR, nie miał prawa mieszkać na półwyspie. 

Sam proces deportacji był wielkim ciosem dla Tatarów krymskich. W czasie dwóch-trzech tygodni tułaczki w wagonach bydlęcych do miejsc docelowych, a potem w pierwszych miesiącach pobytu tam w strasznych warunkach – w barakach, często pod gołym niebem, bo władze sowieckie nie przygotowały miejsc zsyłki – zmarło z głodu, chorób i wycieńczenia nawet 40 procent deportowanych. 

– Czyli w celu wymordowania narodu władze sowieckie wcale nie musiały Tatarów krymskich rozstrzeliwać. Wystarczyło pozbawić ich domów, nie zapewnić schronienia i żywności.

– Tak. Wystarczyło ich wywieźć w miejsca, gdzie wcześniej nastawiono do nich wrogo miejscową ludność. W Azji Centralnej i za Uralem, gdzie zsyłano Tatarów, rozgłoszono, że to zdrajcy, którzy źle życzyli Związkowi Radzieckiemu, nie chcieli budować socjalistycznej ojczyzny. Przyklejono im łatkę zdrajców i kolaborantów z Niemcami, chociaż większość walczyła w Armii Czerwonej.

– Czy jednak był pretekst do zarzucania Tatarom krymskim kolaboracji?

– Część wstąpiła tworzonych przez Niemców Komitetów Muzułmańskich, licząc że uda się im wywalczyć dla Krymu niepodległość od ZSRR. Chociaż nazistów nienawidzili oni tak samo jak sowietów, to widzieli oni w nich szansę na odzyskanie autonomii. Muszę przy tym podkreślić, że większość Tatarów krymskich nie wiedziała o zbrodniach hitlerowskich, Holokauście. Dopiero potem się o nich dowiedzieli. 

Wywiad
“Mobilizacja Tatarów krymskich to hybrydowe ludobójstwo”. Rozmowa Biełsatu
2022.09.26 18:17

– Jak pana narodowi udało się przetrwać na zesłaniu?

– Trzeba powiedzieć o fenomenie, jakim był ruch narodowy Tatarów krymskich. Największy pokojowy ruch islamski w ZSRR. Przez 45 lat zabiegał on przede wszystkim o rehabilitację całej mniejszości narodowej, oczyszczenia z zarzutów, a po drugie domagał się powrotu Tatarów krymskich na Krym. Pamiętam, jak u nas w domu kultywowano pamięć o niesprawiedliwej deportacji i o Krymie. Już małe dzieci wiedziały, że nasz dom to Krym. Kolejne pokolenia na zesłaniu żyły marzeniem, że kiedyś wrócimy do domu. Nawet jak miejscowi – Uzbecy, Kazachowie, Kirgizi – poznali się na nas i zaczęli z nami żyć dobrze, to nam przede wszystkim zależało na powrocie. To była idea, która sprawiła, że przetrwaliśmy jako wspólnota narodowa i nie straciliśmy swojej pamięci historycznej, tożsamości. 

Demonstracja Tatarów krymskich na Placu Czerwonym w Moskwie pod hasłem “Ojczyzna albo śmierć”.
Zdj. qtmm.org

– Jak wyglądała rzeczywistość po powrocie? Kiedy stało się to możliwe?

– Masowe powroty przypadły na lata 1989-1993, gdy około 200 tysięcy Tatarów krymskich wróciło z Azji Centralnej. To była repatriacja samoistna, masowa, ale nie zorganizowana przez państwo. Państwo – najpierw rozpadający się Związek Radziecki, potem budująca się Ukraina – nie wsparło tego procesu ani organizacyjnie, ani finansowo. Lokalne władze półwyspu nie były do Tatarów przychylnie nastawione. Straszono ludność napływową, że Tatarzy będą chcieli odebrać im swoje dawne domy, że będą przeprowadzać pogromy, czystki etniczne. 

Oczywiście nie wróciliśmy do swoich domów, ale też nie staraliśmy się ich odzyskać. Wiedzieliśmy, że to byłoby niesprawiedliwe wobec ludzi, którzy też zostali tam przeniesieni przez władze sowieckie. Dlatego nasi rodzice i dziadkowie zaczęli domagać się przydziałów działek pod budowę domów. Trzeba było walczyć o każdy metr, bo administracja robiła wszystko, by Tatarzy nic nie dostali. Mówię o władzach lokalnych, nie w Kijowie, o miejscowej nomenklaturze postkomunistycznej, de facto prorosyjskiej. 

Z tego powodu Tatarzy przez wiele lat byli na Krymie grupą etniczną w najgorszej sytuacji społeczno-gospodarczej, z bardzo niskim statusem społecznym. Wśród Tatarów było najwyższe bezrobocie, dostęp do awansu społecznego był najgorszy. Nie przyjmowano Tatarów do służb mundurowych. To wszystko po to, by Tatarzy wyłącznie ciężko pracowali fizycznie na roli i nie mogli stworzyć inteligencji, elity społeczno-politycznej. By nie mogli podważyć dominującej pozycji Rosjan na Krymie.

To był okropny okres rosyjskiego rasizmu. Ja sam pamiętam, jak Tatarów na Krymie traktowano jak przysłowiowych “murzynów”. Uważano nas za ludzi niższej kategorii. Można było nas publicznie obrażać i robić to bezkarnie. W miejscowościach turystycznych policja zatrzymywała Tatarów prewencyjnie, zupełnie bez zażenowania. To wszystko miało miejsce pod koniec lat 90.

Wideo
Krym: OMON zatrzymał protestujących przed sądem Tatarów
2021.10.25 16:57

– Mówi pan o czasach już niepodległej Ukrainy, ale o rosyjskim szowinizmie…

– Tak, bo historia Krymu jest niezwykle skomplikowana, zwłaszcza ta najnowsza. Krym, jako część Ukrainy, był de facto przez cały ten czas kontrolowany przez Rosję. Przez stanowiącą 60 procent populacji mniejszość rosyjską. Oczywiście nie wszyscy tam popierali Rosję, ale Moskwa wykorzystywała to, że większość na Krymie stanowią Rosjanie. Wysyłała tam cały czas swoich polityków, przejmowała tam biznesy, media. Część gazet na Krymie odzwierciedlała bardziej stanowisko moskiewskie niż kijowskie. A dlaczego? Bo Kijów był za Łeonida Krawczuka, a potem Łeonida Kuczmy za słaby i nie miał pomysłu, jak zintegrować Krym z Ukrainą politycznie, ekonomicznie i informacyjnie. Jednocześnie półwysep był zawsze od Ukrainy uzależniony finansowo i gospodarczo, był uzależniony od wody z Dniepru i innych surowców dostarczanych jedyną drogą lądową. 

Dlatego też próby separatystyczne w latach 90. kończyły się klęską ze względów gospodarczych. Wystarczyło odciąć Krym od wody, prądu i produktów spożywczych i bardzo szybko następował kryzys, który wymuszał na politykach ustępstwa wobec Kijowa. Ale to wszystko było możliwe tylko dlatego, że w latach 90. Rosja była jeszcze za słaba, by zastąpić Kijów i utrzymać Krym gospodarczo. Udało się to dopiero po 2014 roku, zwłaszcza od czasu budowy Mostu Krymskiego za pieniądze z ropy i gazu. 

– Ale też wraz z zajęciem Krymu przez Rosję otworzyła się nowa karta represjonowania Tatarów krymskich.

– Tak i myślę, że to, co wydarzyło się w nocy z 26 na 27 lutego 2014 roku przejdzie do historii jako wydarzenie przełomowe. Rosjanie przygotowali operację aneksji Krymu już wcześniej, Jednak planowali ją przeprowadzić tak, by nie narazić się Zachodowi i uniknąć sankcji – pozorując oddolny ruch separatystyczny i oddolną chęć mieszkańców Krymu odłączenia się od Ukrainy po tym, co wydarzyło się na Majdanie i przyłączenia się do Rosji.

Taka próba była już w 1994 roku, podjęta przez ówczesnego prezydenta Krymu Jurija Mieszkowa. Ona się wtedy nie udała, ale wyglądała na rzeczywiste dążenie Rosjan do odcięcia się od Ukrainy. Wtedy Ukraina docisnęła Krym gospodarczo i separatyści się ugięli. Jednak tym razem Rosjanie wiedzieli, że dadzą radę wziąć Krym na utrzymanie, mieli przygotowany plan operacji. Ale potrzebowali upozorować, że inicjatywa wyszła od miejscowej elity. Pokazać, że skoro w 1994 roku Zachód nie zareagował, to teraz też nie powinien. 

Tylko że Tatarzy krymscy 26 lutego wyszli na spontaniczną akcję protestu pod budynek parlamentu Krymskiej Republiki Autonomicznej w składzie Ukrainy i zaprotestowali przeciwko tym planom. Nazajutrz miało się odbyć posiedzenie Rady republiki, podczas którego ogłoszono by niepodległość i rozpisano referendum za przyłączeniem się do Rosji. Przy czym miało to nastąpić samoistnie, bez ingerencji “zielonych ludzików”, które przyszły by już po zapadnięciu decyzji politycznych. Gdyby to się udało, Zachód nie miałby wystarczająco silnych powodów, by nałożyć na Rosję sankcje, by nie uznać aneksji Krymu. 20-tysięczna demonstracja Tatarów krymskich zmieniła wszystko. W świat poszedł obrazek, że mieszkańcy Krymu nie chcą odłączenia od Ukrainy. I właśnie z powodu tego oporu na Krym weszli nieoznakowani rosyjscy żołnierze, którzy mieli tylko “ochraniać referendum”, ale świat ocenił to jednoznacznie. Doszło do siłowej aneksji, a nie separatystycznego odłączenia się Krymu.

Opinie
Siedem lat po aneksji: Krym mniej nasz
2021.03.17 16:14

Za to właśnie Kreml mści się na Tatarach krymskich i ich Medżlisie [samorządzie – przyp. belsat.eu], który zwołał manifestacje. Za to wsadza ludzi do więzień – na 20 lat za post na Facebooku, za przyjście pod sąd, by wesprzeć kolegę, koleżankę. Bo też kobiety są represjonowane, na przykład adwokatki broniące więźniów politycznych. Rosjanie wciąż uważają Tatarów za naród, który psuje ich plany, uniemożliwiając całkowite zagarnięcie Krymu i wymazanie z historii tego, że kiedyś był inny niż rosyjski. A pierwotnie i przede wszystkim Krym był krymskotatarski. 

Z Nedimem Useinowem rozmawiał Piotr Jaworski, belsat.eu

Wkrótce ukaże się druga część rozmowy – poświęcona krymskotatarskiemu ruchowu oporu Atesz

Foto
Krymski ruch oporu przyznał się do aktów dywersji w rocznicę ludobójstwa Tatarów krymskich
2023.05.18 12:55
Aktualności