Psi migranci. Rozmowa o tym, jak Polacy adoptują zwierzęta z Ukrainy


Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już prawie dwa miesiące. W tym czasie swoje domy opuściły miliony Ukraińców. Los uchodźców przypadł jednak także wielu zwierzętom. Biełsat rozmawiał z Polką, która przygarnęła psa ewakuowanego z bombardowanego Kijowa.

Zwierzęta też są ofiarami tej wojny. W sieciach społecznościowych codziennie pojawiają się nowe zdjęcia ludzi, którzy w uchodźczą tułaczkę zabrali czworonożnego “członka rodziny”. Ukraińcy żołnierze wyzwalający kolejne miejscowości często pokazują też, jak witają ich tam zwierzaki pilnujące swoich pustych domów od czasu ucieczki właścicieli.

Do mediów trafiają też wzruszające historie zwierzęcej wierności w tych najmroczniejszych czasach. Jej symbolem znów jest pies japońskiej rasy akita. Sto lat temu w Tokio wierny Hachiko czekał przez dziesięć lat na swojego zmarłego pana. Od ponad miesiąca w podkijowskim Makarowie Rini czeka, by do domu wróciła jego pani, zabita przez rosyjskich okupantów. Stary pies nie daje się zabrać ze schodów domu, gdzie dokarmiany jest przez sąsiadów i wolontariuszy.

Jednak dla wielu zwierząt, zwłaszcza tych w schroniskach i hodowlach, wojna i okupacja oznaczają śmierć. Do mediów trafiają doniesienia o tym, że Rosjanie nie pozwalają opiekunom karmić zwierząt, albo też celowo podpalają budynki, w których są trzymane. W wielu regionach kraju brakuje też karmy.

By uratować swoje zwierzęta przed takim losem, hodowle i schroniska decydują się na oddanie ich za granicę. Od początku wojny na Ukrainę jeżdżą też wolontariusze, pomagający ewakuować czworonogi z najbardziej zagrożonych obszarów.

Lori – pies uchodźca

Karolina jest pracownicą jednego z warszawskich muzeów. Z nią i psem Lorim spotkaliśmy się w Lany Poniedziałek w jej rodzinnym Lipsku.

Karolina i Lori. Za nimi Lipsko na granicy Mazowsza i Świętokrzyskiego. 18,04.2022 r.
Zdj. belsat.eu

– Lori mieszka z tobą od miesiąca, ale na nasz wywiad zdecydowałaś się dopiero teraz, żeby zwierzak odpoczął po ewakuacji i przyzwyczaił się do ciebie. Czy zanim go przyjęłaś, planowałaś adopcję albo kupno psa?

– Od kilku lat myślałam o tym, żeby adoptować psa ze schroniska, ale nie mogłam się ostatecznie zdecydować. To zabawne, bo równo miesiąc temu, zaczynając dzień myślałam o tym, że nie mam możliwości przyjąć uchodźcy do mieszkania, ale przecież pies by się u mnie zmieścił. A jak byłam już w pracy, przyjaciółka napisała do mnie, że jest pies w potrzebie. Zapytała, czy chcę adoptować psa z ukraińskiej hodowli, który właśnie jedzie do Polski. Dodała, że to nagi pies meksykański, tylko z sierścią, wysłała mi to zdjęcie. Powiedziałam OK.

Lori na zdjęciu z informacją, że czeka na adopcję. Udostępnione przez rozmówczynię belsat.eu

– Gdzie dowiedziałyście się, że można adoptować psiego uchodźcę z Ukrainy?

– Moja przyjaciółka dowiedziała się od koleżanki z Krakowa, która przyjęła psa z tego samego transportu. Ale skąd ona wiedziała, to już nie mam pojęcia.

– Kto decydował, do kogo trafią zwierzęta?

– To Alisa, właścicielka hodowli, sama wybierała opiekunów. Dopasowywała rodziny pod charakter psa. Na przykład brat mojego trafił do domu, gdzie jest dziecko, kot i inny pies, a Lori trafił do mnie, bo do dzieci i innych zwierząt nie lgnie, woli być sam.

Inna moja przyjaciółka początkowo też miała dostać od niej psa, ale właścicielka stwierdziła, że on nie pasuje do domu z dzieckiem. Ostatecznie przyjęła suczkę, która jest taka jaśniutka i włochata. Wygląda jak kojot.

– Dlaczego właścicielka hodowli rozdaje rasowe psy za darmo?

– Alisa bardzo chce, żeby zwierzęta przeżyły wojnę. Ona sama chciałaby uciekać do Polski, ale nie jest w stanie zrobić tego z całą sforą. Nie zostawi ich, a w czasie wojny nikt nie będzie kupował psa. Zdecydowała więc, że rozda samce, a zachowa część suk, żeby potem odbudować hodowlę. Wydaje mi się też, że rozdaje psiaki z sierścią [nagie psy meksykańskie czasem nie są nagie – przyp. red.], a zachowuje łyse. Może one mają większą wartość, lepsze geny.

Lori to nagi pies meksykański, ale z sierścią. Lipsko, 18,04.2022 r.
Zdj. belsat.eu

– Czy tym zwierzętom coś rzeczywiście zagraża?

– Gdy Lori do mnie przyjechał, trwała bitwa o przedmieścia Kijowa. Z tego co wiem, bezpośrednio w okolicach hodowli nie było walk, ale przecież miasto jest do tej pory bombardowane. Dopiero niedawno Alisa napisała, że nie boi się już wychodzić na dwór.

Właścicielka hodowli obawia się jednak, że psy mogą paść z głodu. Pisze, że karma dla psów została już wykupiona w całym Kijowie. Przez jakiś czas jej zwierzaki jadły karmę dla kotów, bo tylko taką mogła zdobyć.

Wiadomości
Właściciel podcharkowskiego ZOO rozważa uśpienie zwierząt
2022.04.05 14:20

– Czy akcję adopcji prowadzi jakaś organizacja, czy to oddolna inicjatywa?

– Inicjatywa jest absolutnie oddolna, bo chodzi tu o pomoc wyłącznie tej jednej kobiecie. Żeby adoptować psa musiałam się skontaktować z koordynatorką akcji. Dowiedziałam się od niej, że to nie jest żadna organizacja, tylko prywatne osoby pomagają prywatnej osobie. Ta koordynatorka rok temu sama kupiła od Alisy nagiego psa meksykańskiego, a teraz jej pomaga. Zaczęła organizować transporty i za każdym razem dwa pieski przyjeżdżają z Kijowa.

Zrzucamy się także na karmę dla tych psów, które zostały. Ale była też taka nieprzyjemna sytuacja, gdy człowiek, który zadeklarował się, że kupi i zawiezie karmę na Ukrainę, wziął pieniądze i zniknął. Potem okazało się, że okradł w ten sposób wiele osób i grup, które mu zaufały i za jego pośrednictwem chciały pomóc. Także zawsze trzeba sprawdzać, komu się powierza pieniądze.

Na spacer połączony z wywiadem poszedł także mój sznaucer, dla którego “narodowość” nowego kolegi nie miała najwyraźniej znaczenia. Lipsko, 18,04.2022 r.
Zdj. belsat.eu

– Z tego co mówiłaś mi przed naszym wywiadem, teraz w ewakuację psów zaangażował się człowiek, który nie jest w stanie wam zniknąć.

– Tak, zdradził go głos, znany z radia – przynajmniej raz psy wiózł Michał Migała z Trójki. I z tego co wiem, nie robi tego dla rozgłosu.

– Na jakiej zasadzie Lori trafił do Ciebie? Czy były jakieś formalności?

– Po tym, jak Alisa mnie wybrała, wolontariusze przywieźli psa pod mój blok i tyle. W związku z sytuacją, żadnych formalności nie było. Nie podpisywałam żadnej umowy. Już w Polsce założyłam psu nową książeczkę i zaczipowałam go. Został też zaszczepiony przeciwko wściekliźnie, bo powiedziano mi, że u nas nie uznaje się ukraińskich szczepień.

– Czy planujesz dopuszczać swojego psa do reprodukcji? W końcu to przedstawiciel rzadkiej rasy, pochodzi ze znanej hodowli?

– Nie myślałam o tym, bo nigdy nie planowałam adoptować psa z rodowodem. Na razie mieszka ze mną, odreagowuje stres i zapoznaje się z nową rzeczywistością.

Karolina i pies Lori – uchodźca z Kijowa. Lipsko, 18,04.2022 r.
Zdj. belsat.eu

Jeśli już miałabym go rozmnażać, to chciałabym to zrobić zgodnie z zasadami. Wiem, że pies jest rodowodowy, bo w jego pachwinie znalazłam potwierdzający to tatuaż. Nie mam też wszystkich dokumentów. Dostałam jedynie jego paszport i zdjęcie certyfikatu, że hodowla Oro Bello jest zarejestrowana w Ukraińskim Związku Kynologicznym. Ale nie dostałam książeczki zdrowia czy rodowodu, które pewnie trudno było teraz wydobyć.

– Jaki twój pies był, gdy do ciebie trafił? Widać było po nim jakieś piętno wojny?

– Fizycznie miał się dobrze, nie wyglądał na zabiedzonego, nie był ranny. Ale przez pierwsze dni bardzo bał się samolotów i kulił się, gdy coś leciało nad miastem. Po miesiącu od przyjazdu dalej jest płochliwy i ostrożny wobec nowych ludzi. Ale chyba po prostu taki ma charakter.

– Czy między polskim opiekunem a ukraińskim psem istnieje bariera językowa?

– Absolutnie nie, bo on bardziej reaguje na intonację, niż treść słów. Mogłabym na niego wołać “dżdżownica” a i tak by reagował. Dziewczyna koordynująca te adopcje mówi, żeby nie bawić się w mówienie do psów po ukraińsku czy rosyjsku, bo to bez sensu. Pies-uchodźca z czasem i tak nauczy się polskich komend, więc po co zwlekać z nauką?

Co tobie osobiście dała adopcja Loriego?

– Towarzysza, dla którego jestem wszystkim. Pozwoliła mi też pomóc jemu i Alisie, gdy byli w prawdziwej biedzie. Bo pomaganie uchodźcom z Ukrainy to nie koniecznie przyjmowanie pod swój dach ludzi. Można też pomagać im wpłacając datek na ten cel. Albo właśnie adoptując zwierzęta.

Wywiad
“Chciałam uczyć się malować, a uczę się strzelać”. Jak Polacy pomagają armii na Żytomierszczyźnie
2022.04.17 09:45

Rozmawiał Piotr Jaworski, belsat.eu

Aktualności