W cieniu bitwy o Awdijiwkę odbywają się inne znaczące operacje ofensywne rosyjskich sił zbrojnych. Na przykład w obwodzie charkowskim Rosjanie są coraz bliżej strategicznie ważnego Kupiańska, na który naciskają dużymi siłami. Po faktycznym zdobyciu Marjinki mogą ponownie podjąć próbę szturmu na Wuhłedar, gdzie dokładnie rok temu ponieśli ogromne straty. Wraz z nadejściem zimy rosyjska armia wznowiła zmasowane ataki powietrzne na ukraińskie miasta, ale ukraińskie siły zbrojne także dysponują ciężkimi dronami kamikadze zdolnymi do pokonania ponad 700 kilometrów.
Rosyjskie dowództwo liczyło na szybkie zdobycie Awdijiwki, przeznaczając do tego olbrzymie zasoby sił i środków. Jednak zmasowany szturm trwa już od trzech miesięcy, a ukraińskie wojska nadal utrzymują linię obrony wokół miasta.
Dwa najtrudniejsze dla Ukraińców obszary to południowa strefa przemysłowa, którą Rosjanie już w całości zajęli i teraz atakują najbliższe ulice sektora prywatnego, oraz miejscowość Stepowe kilka kilometrów na północ od miasta, gdzie walki toczą się już dosłownie o każdy dom. Stepowe jest kluczowe dla obrony Awdijiwki – jeśli Ukraińcy się z niego wycofają, rosyjska armia znajdzie się jeszcze bliżej głównego szlaku zaopatrzeniowego ukraińskiego garnizonu. Logistyka, jeden z najsłabszych punktów obrońców, jest szczególnie narażona podczas jesienno-zimowej odwilży.
Pomimo ciężkich strat poniesionych przez Rosjan, intensywność walk nie spada, a wojska rosyjskie posuwają się naprzód, choć powoli. Według żołnierzy ukraińskich sił zbrojnych walczących w Awdijiwce, sytuacja na obrzeżach miasta pozostaje „tak trudna, jak to tylko możliwe”.
Rosjanie ponownie szturmują ukraińskie pozycje dużymi kolumnami pojazdów opancerzonych z żołnierzami na pokładzie. Spodziewają się gwałtownego nagromadzenia sił w miejscach uchodzących za słabe punkty ukraińskiej obrony i przełamania ich. Jednak dzięki temu, że drony zwiadowcze stale monitorują linię frontu, próby te jak dotąd kończyły się fiaskiem.
Według danych amerykańskiego wywiadu, na które powołuje się amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW), w walkach o Awdijiwkę od początku października Rosjanie stracili ponad 13 tys. żołnierzy i oficerów oraz 220 sztuk sprzętu, zyskując w rezultacie tylko 11,1 km² terytorium.
Analityk wojskowy Naalsio, który podlicza tylko wizualnie potwierdzone straty rosyjskich sił zbrojnych i SZU w rejonie Awdijiwki, szacuje, że do 16 grudnia armia rosyjska straciła 334 sztuki sprzętu (z czego 241 pojazdów zostało zniszczonych, 84 porzuconych), podczas gdy armia ukraińska straciła 25 jednostek (17 zniszczonych, 3 porzucone).
– Awdijiwka jest punktem strategicznym. Kontrolując Awdijiwkę, kontrolujemy aglomerację doniecką. Jednak dla rosyjskiego dowództwa przejęcie Awdijiwki oznacza pełną kontrolę nad całą aglomeracją doniecką, co sprawi, że perspektywa wyzwolenia Donbasu będzie dla nas niezwykle trudna. Pozwoli to Rosjanom na zbudowanie potężnej sieci fortyfikacji w oparciu o duże miasta, które są bardzo wygodne do organizacji obrony. Dlatego ewentualna utrata Awdijiwki będzie dla nas kolosalną porażką strategiczną. Znaczenie Awdijiwki jest znacznie większe niż znaczenie Bachmutu – uważa ukraiński dziennikarz wojskowy Jurij Butusow.
Według niego rosyjskie ataki na północ od miasta, jakkolwiek niewielkie by się nie wydawały, już teraz stanowią realne zagrożenie dla całej Awdijiwki, a niepowodzenie w powstrzymaniu dalszych ataków może wkrótce doprowadzić do utraty tego ważnego miasta.
Według brytyjskiego Guardiana, którego korespondent rozmawiał z żołnierzami SZU broniącymi Awdijiwki, zamierzają oni bronić miasta „do końca” i nie ma mowy o odwrocie – przynajmniej nie mówi się o tym publicznie.
O znaczeniu Awdijiwki w grudniu mówił także Mykoła Bielaskow z Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych, kijowskiego think tanku. W jego ocenie zdobycie Awdijiwki przez Rosjan nie będzie miało strategicznego wpływu na przebieg wojny, ale „uczyni sytuację bardziej stabilną dla okupowanego Doniecka jako głównego rosyjskiego centrum logistycznego”. Jego zdaniem upadek Awdijiwki, o którą walki toczą się de facto od 2014 roku, podniesie morale rosyjskich wojsk i zada psychologiczny cios Ukraińcom.
W obwodzie charkowskim Rosjanie kontrolują tylko 33 małe wioski na północnym wschodzie, ale od kilku miesięcy nieustannie próbują rozszerzyć swoją strefę kontroli. Obecnie ich głównym celem jest miasto Kupiańsk nad rzeką Oskoł. Jest to najważniejszy węzeł logistyczny SZU – jeśli Rosjanom uda się go zdobyć, Kupiańsk może stać się dla nich „trampoliną” do dalszego posuwania się w głąb obwodu charkowskiego. Dlatego znaczenie miasta dla obu walczących stron jest trudne do przecenienia.
Na północny wschód od Kupiańska linia frontu przebiega już przez wieś Syńkiwka (przedwojenna populacja około 400 osób), położoną pięć kilometrów od granic miasta. W zeszłym tygodniu w sieciach społecznościowych pojawiły się filmy potwierdzające, że walki toczą się już w samej wsi. Na jednym z nich widać kilkanaście rosyjskich pojazdów opancerzonych wjeżdżających do Syńkiwki, desantujących żołnierzy i powracających na pierwotne pozycje pod ostrzałem ukraińskiej artylerii (część sprzętu została zniszczona). Drugie nagranie pokazuje ukraińskie oddziały niszczące dwa rosyjskie BMP na obrzeżach wioski.
Jeden z ukraińskich żołnierzy broniących Syńkiwki opowiedział projektowi DeepState o walkach za wieś.
– 14 grudnia Rosjanie niespodziewanie zaatakowali Syńkiwkę kompanią wspieraną przez taktyczną grupę pancerną działająca z położonego nieopodal lasu. 15 i 16 grudnia kontynuowali te próby, starając się zdobyć wieś. Ale nasza brygada niezłomnie utrzymywała każdą pozycję, co pozwoliło zniszczyć 90 procent grupy pancernej, a także wszystkie posiłki i rezerwy grup szturmowych – opowiedział żołnierz.
Rosyjscy korespondenci wojenni donoszą o walkach i próbach przełamania obrony SZU na północ od Kupiańska, ale według nich rosyjskie siły zbrojne nie mogą pochwalić się tutaj żadnymi sukcesami.
Według ukraińskiego eksperta wojskowego Dmytra Snehyriowa rosyjskie siły zbrojne prowadzą strategiczną operację ofensywną w sektorze kupiańsko-łymańskim. Rosjanie skoncentrowali do 120 tys. żołnierzy i 1300 pojazdów opancerzonych na około 100-kilometrowej linii frontu. Snehyriow uważa, że głównym celem tej operacji jest nie tyle Kupiańsk, co Izium, skąd Rosjanie będą mogli ponownie zagrozić Słowiańskowi i Kramatorskowi – ostatnim dużym miastom w Donbasie kontrolowanym przez Ukraińców.
Obecnie wokół Kupiańska pospiesznie budowana jest linia obrony, ponieważ dowództwo SZU przygotowuje się do bitwy o miasto. Według szefa charkowskiej administracji obwodowej, Ołeha Syniehubowa, linia obrony będzie składać się z kilku pierścieni konstrukcji obronnych, a prace nad jej budową trwają przez całą dobę. W związku z przejściem Ukrainy do strategicznej obrony krok ten wydaje się logiczny – nie jest jednak jasne, dlaczego budowa ukraińskiego odpowiednika „linii Surowikina” była tak długo odkładana, skoro domagali się tego nawet ukraińscy żołnierze.
Przez 21 miesięcy rosyjska armia nieustannie szturmowała Marjinkę, małe zachodnie przedmieście Doniecka, gdzie przed wojną mieszkało około 10 tys. osób. Teraz najdłuższa bitwa całej wojny jest prawie zakończona – w tak zwanej szarej strefie w północno-zachodniej części miasta pozostało tylko nieco ponad 10 domów, a w ciągu ostatnich kilku dni w mediach społecznościowych nie pojawiły się żadne filmy z walk w mieście.
Po zdobyciu Marjinki rosyjska armia może kontynuować ofensywę w dwóch kierunkach. 10 kilometrów na zachód znajduje się miasteczko Kurachowe, liczące przed wojną około 19 tys. mieszkańców. Jednak ofensywa na Kurachowe byłaby poważnie hamowana przez duże zbiorniki wodne otaczające miejscowość i dominujące nad nią wzgórza kontrolowane przez SZU. Brytyjski wywiad uważa prawdopodobieństwo przebicia się w tym kierunku za „ekstremalnie niskie”.
Drugim potencjalnym kierunkiem dalszej rosyjskiej ofensywy jest miasto Wuhłedar, położone 25 kilometrów na południe od Marjinki. Znaczenie Wuhłedaru dla ukraińskiej armii jest nie do przecenienia. Jest to zarówno przyczółek dla potencjalnej ofensywy na Mariupol, jak i punkt umożliwiający kontrolę ogniową linii kolejowej łączącej Donieck z miastami okupowanej południowej Ukrainy. Jesienią i zimą 2022-2023 roku siły rosyjskie kilkakrotnie próbowały szturmować Wuhłedar, posuwając się przez otwarty teren. Nieudane ataki kosztowały ich kilka tysięcy zabitych żołnierzy i ponad 100 sztuk sprzętu, w tym dziesiątki czołgów.
O tym, że Rosjanie traktują Wuhłedar priorytetowo, świadczy gwałtowna intensyfikacja ich działań w rejonie wsi Nowomychajliwka na południe od Marjinki, której zdobycie poważnie skomplikowałoby sytuację obrońców Wuhłedaru. Intensywność ostrzału tego ukraińskiego miasta i jego okolic znacznie wzrosła w ostatnich dniach.
Wideo: ukraińskie pozycje w Wuhłedarze są ostrzeliwane m.in. z wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych
Wraz z nadejściem chłodów Rosjanie wznowili zmasowane ataki na ukraińskie tyły. Do tego celu wykorzystywane są głównie irańsko-rosyjskie drony kamikadze Shahed. W ciągu ostatniego tygodnia dziesiątki takich dronów atakowały terytorium Ukrainy niemal każdej nocy.
W nocy z 16 na 17 grudnia wszystkie 20 dronów Shahed zostało zniszczonych w przestrzeni powietrznej kraju. Jednak jeden z nich spadł po zestrzeleniu na prywatny dom w obwodzie odeskim, zabijając jednego z mieszkańców. Wcześniej ukraińskie miasta były atakowane falami około 30 rosyjskich dronów przez sześć godzin. Leciały one zarówno z południa, jak i z północy.
W nocy z 13 na 14 grudnia ponad 40 rosyjskich dronów kamikadze zaatakowało południowe regiony kraju. Spośród nich 20 poleciało w kierunku ukraińskich portów nad Dunajem, które wielokrotnie stawały się celem rosyjskich ostrzałów latem i jesienią 2023 roku.
Ukraina wykorzystuje porty Reni i Izmaił jako alternatywę dla portów czarnomorskich, w tym do eksportu zboża. Tym razem nie doszło do bezpośrednich trafień w infrastrukturę portową, ale dwa magazyny zboża zostały uszkodzone przez odłamki zestrzelonych rosyjskich dronów.
Rosja przeprowadza ataki z użyciem Shahedów na ukraińskie obiekty znajdujące się kilkaset metrów od granicy z Rumunią. Wcześniej rosyjskie drony co najmniej trzykrotnie rozbijały się i eksplodowały na terytorium sąsiedniego kraju, a lokalne władze zaczęły budować schrony przeciwbombowe.
Kolejny Shahed eksplodował na rumuńskim brzegu Dunaju 14 grudnia. Przeleciał 8 kilometrów nad terytorium Rumunii i eksplodował w pobliżu wioski Grindu. Dron został prawdopodobnie zestrzelony przez ukraiński system obrony przeciwlotniczej.
Rumuńskie władze oskarżyły Moskwę o „nieodpowiedzialną eskalację” i wezwały rosyjskiego ambasadora do Ministerstwa Spraw Zagranicznych, aby wręczyć mu notę protestacyjną. NATO również wyraziło „oburzenie” działaniami Rosji i ostrzegło, że uważnie monitoruje sytuację. Jednocześnie przedstawiciele Sojuszu Północnoatlantyckiego zaznaczyli, że nie mają żadnych informacji, które potwierdzałyby „celowy atak Rosji na sojuszników”.
Rosyjska armia już od ponad roku używa Shahedów do atakowania celów w niemal dowolnym miejscu na terytorium Ukrainy. Ich zasięg lotu przekracza 1000 kilometrów. Przez cały ten czas SZU nie miały analogu drona kamikadze, który pozwoliłby im przeprowadzać niszczycielskie ataki głęboko za linią frontu. Wygląda na to, że problem ten został rozwiązany.
Amerykańska firma Terminal Autonomy ogłosiła 16 grudnia, że SZU otrzymały pierwszą partię dronów kamikadze AQ 400 Scythe (ang. Kosa). Jak dotąd firma jest w stanie produkować tylko 100 dronów miesięcznie, ale planuje zwiększyć tę liczbę pięciokrotnie.
Pojawienie się dronów dalekiego zasięgu w arsenale ukraińskiej armii znacznie zwiększy jej zdolność do atakowania celów na terytorium Rosji. Wyniki testów pokazują, że drony są w stanie pokonać odległość nawet do 950 kilometrów. To wystarczy, aby dotrzeć do Moskwy, a także do wielu ważnych obiektów wojskowych w głębi Rosji.
Nowy dron jest wyposażony w głowicę bojową o wadze do 32 kilogramów (Shahed ma około 40 kilogramów), ale wartość ta może zostać zwiększona do 70 kilogramów (w tym przypadku zmniejszy się zasięg lotu). Prędkość lotu wynosi do 200 kilometrów na godzinę.
Wideo: test ukraińskiego drona kamikadze Scythe
Kiedy planowana wielkość produkcji osiągnie 500 dronów miesięcznie, masowe naloty na rosyjskie obiekty wojskowe staną się nową rzeczywistością wojenną.
Wcześniej Rosja była atakowana przez ukraińskie drony kamikadze Bober. Ich liczba pozostaje nieznana, ale biorąc pod uwagę, że drony te zostały zakupione przez Ukraińców w ramach publicznej zbiórki, można przypuszczać, że zapasy zostały już wyczerpane.
Wideo: ukraiński Bober przelatuje nad Moskwą, 24 lipca 2023 roku
Iwan Łysiuk/ vot-tak.tv, lp/ belsat.eu