Mieszkańcy Kazachstanu: Polska to kraj repatriacji, nauki i biznesu


Spotkanie w Astanie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Spotkanie w Astanie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Mieszkańcy Kazachstanu interesują się wyjazdami do Polski. Wśród nich są ci, którzy mają polskie korzenie. To właśnie głównie oni przychodzili na spotkania organizowane przez Fundację “Pomoc Polakom na Wschodzie”, na których mogli dowiedzieć się o kursach języka polskiego oraz o możliwości repatriacji do Polski.

Liczbę Polaków w Kazachstanie szacuje się na około 30 tysięcy. Najczęściej są to ci, których przodkowie zostali zesłani tam jeszcze w latach ‘30 i ‘40 zeszłego wieku. Mało kto mówi po polsku – przez lata prześladowano ich za pochodzenie narodowe, a także walczono z Kościołem katolickim, który dla wielu był integralną częścią polskości.

Ksiądz Grzegorz Burdyński, ze zgromadzenia księży Marianów, który pracuje w Karagandzie od 12 lat, podkreśla, że początkowo większość jego parafian stanowiły osoby polskiego pochodzenia. Teraz to około 40 procent.

– 12 lat temu w niedzielę przychodziło więcej ludzi na mszę po polsku niż po rosyjsku. Teraz jest odwrotnie – zaznacza.

Stąd nawet na niedzielnej mszy po polsku dwa czytania i kazanie są po rosyjsku.

Reportaż
„Kościół odgrywa dla nas ważniejszą rolę niż w Polsce”. Polacy w Kazachstanie czekają na papieża
2022.09.13 11:21

Lata prześladowań za pochodzenie czy wyznanie – już minęły. W stolicy Kazachstanu Astanie, która do niedawna, przez ostatnie kilka lat, nosiła nazwę Nur-Sułtan na cześć pierwszego prezydenta Nursułtana Nazarbajewa, języka polskiego można uczyć się – między innymi – w gimnazjum nr 5. Z tej możliwości korzysta około 160 osób, zarówno dorosłych, jak i dzieci.

Wśród nich jest Aleksandra, która mówi, że chce wyjechać do Polski, żeby zapewnić lepsze wykształcenie swoim dzieciom.

– Mamy dzieci i pomyśleliśmy, że lepsza edukacja jest w Europie niż u nas w Kazachstanie – dodaje.

Stąd postanowiła wziąć udział w spotkaniu z ekspertami z Fundacji “Pomoc Polakom na Wschodzie”, którzy w ramach projektu „Repatriacja Krok po Kroku” opowiadali na początku września w Kazachstanie, Uzbekistanie i Kirgistanie o możliwości repatriacji do Polski oraz bezpłatnego nauczania języka polskiego on-line. Spotkania odbyły się w 22 miejscowościach, w tym w Astanie, Ałmacie, Karagandzie, a także Taszkencie i Biszkeku.

Spotkanie w Astanie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Spotkanie w Astanie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Wiele osób dopytywało się o warunki życia w Polsce, możliwość zakupu mieszkania, pomoc państwa, czy władz samorządowych. Eksperci odpowiadali i tłumaczyli, jak ważna jest znajomość języka polskiego – stąd właśnie zachęta do udziału w kursach online.

Dmitrij i Nadieżda z Ałmaty na razie po polsku mówią bardzo słabo, właściwie znają jedynie pojedyncze słowa, stąd ich zainteresowanie nauką przez internet, która może być uzupełnieniem tego, co jest przekazywane na lekcjach w miejscowym stowarzyszeniu polskim. Mają czworo dzieci w wieku od 9 do 18 lat. Najstarszy syn już studiuje w Lublinie, pozostali będą stopniowo do niego dołączać. Później dojadą Dmitrij i Nadieżda. To ostatnio najpopularniejszy model repatriacji w Kazachstanie: najpierw jadą dzieci, a potem ewentualnie rodzice.

– W Polsce są lepsze perspektywy dla dzieci i jest lepsze wykształcenie, mentalność jest lepsza i stosunki między ludźmi. Syn przyjeżdża i dużo opowiada o tym, jak jest – podkreśla Nadieżda.

45- letnia Marina z Astany stanowi wyjątek, ponieważ po polsku mówi bardzo dobrze, w ojczyźnie swoich przodków skończyła studia, ale wróciła do Kazachstanu.

– Gdy kończyłam uczelnię, nie było możliwości żeby zostać w Polsce – podkreśla.

Dzięki przyjętej w 2000 roku ustawie repatriacyjnej, która została znowelizowana w 2017 roku, taka możliwość się pojawiła. Obecnie do Polski przyjeżdża rocznie 700-800 repatriantów. Marina znalazła mieszkanie bezpośrednio pisząc do gmin. Lada moment wyjedzie z rodziną do Sopotu.

– Niestety moja mama, która miała polskie korzenie, zmarła. Wyjazd do Polski to było jej marzenie – podkreśla.

Wiadomości
Papież w Kazachstanie: Pokój nie jest jedynie brakiem wojny, ale jest dziełem sprawiedliwości
2022.09.15 16:10

Helena Rogowska, prezes stołecznego stowarzyszenia “Polacy” mówi, że repatriacją najczęściej interesują się osoby mieszkające w wioskach i mniejszych miejscowościach.

– Z wiosek ludzie wyjeżdżają jako pierwsi. W stolicy jest praca, nie brak nam niczego – zaznacza.

W pracach jej stowarzyszenia bierze udział około stu osób w różnym wieku. Działają 3 zespoły, które występują na różnych imprezach organizowanych przez władze. “Polacy” wchodzą bowiem w skład oficjalnego Zgromadzenia Narodów Kazachstanu.

Julia Spiridowa pracuje w marketingu, a w stowarzyszeniu odpowiada za realizację konkretnych przedsięwzięć. Też zastanawia się nad wyjazdem do Polski. Na razie chciałaby tam wysłać swoją 18-letnią córkę. Nie narzeka na swój status materialny, ale zwraca uwagę na inny aspekt potencjalnego wyjazdu, poza edukacyjnym. Dla niej Europa, którą dotąd dość dobrze zwiedziła, to miejsce, gdzie panuje wolność i jest wiele możliwości dla samorealizacji.

– Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, ale wielu mieszkańców Kazachstanu nigdy nie wyjeżdżało z kraju. Nie wiedzą, że są inne możliwości, że można się inaczej rozwijać, być tolerancyjnym. Tutaj dużo jest takich, którzy myślą, że ma być tak i tak i nie tolerują niczego, co wychodzi poza te ramy. I myśleć też tak trzeba, standardowo – podkreśla.

W czasie spotkania chętni mogli rozwiązać test z języka polskiego, zdj.: Piotr Pogorzelski
W czasie spotkania chętni mogli rozwiązać test z języka polskiego, zdj.: Piotr Pogorzelski

Czasem w rodzinie też nie wszyscy chcą wyjeżdżać. Sergiusz z Karagandy jest w połowie Polakiem, a w połowie Koreańczykiem. Planuje repatriację do Polski niemal całą rodziną.

– Ale moja starsza córka, która ma 19 lat, uczy się w Karagandzie i jest z tego zadowolona, nie chce wyjeżdżać do Polski – zaznacza.

Władysław z Karagandy, który jak sam podkreśla, jest “stuprocentowym Polakiem” na razie do Polski zamierza wysłać tylko córkę, która dopiero uczy się polskiego. Sam zna tylko pojedyncze słowa, jak cukier, czy lody. Wszystko przez to, że wychował się z babcią.

– Babcie i dziadkowie byli zesłani do Kazachstanu w 1939 roku. Jak upadł Związek Radziecki, to zaczęli opowiadać, jak tu trafili, jak było ciężko. Jedna z moich babć nie umiała nawet pisać i czytać po rosyjsku. Rodzice później zapomnieli polskiego, ale myśmy trochę znali, bo siedzieliśmy z dziadkami w domu – dodaje.

Władysław obawia się, że w Polsce jego techniczne wykształcenie nie będzie się liczyć i będzie musiał zaczynać wszystko od nowa.

Reklama wyjazdów do Polski w Ałmacie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Reklama wyjazdów do Polski w Ałmacie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Podobne podejście ma Antoni Galicki, szanowany chirurg z miejscowego szpitala, który podkreśla, że w Polsce musiałby zacząć karierę od zera.

– Czuję, że jestem Polakiem, ale Polakiem stąd. Mi tu się podoba życie. Podoba mi się Polska, byłem kilka razy, widzę, jak Polska się rozwija, ale ja chcę na razie mieszkać w Kazachstanie – podkreśla.

Trochę inaczej patrzy na to Dmitrij z pobliskiego Temirtau. W mieście jest ogromna huta należąca do jednego z międzynarodowych koncernów. To właśnie tam pracują wraz z żoną, jako robotnicy wykwalifikowani. Jest pewien, że w Polsce znajdą pracę.

-Tu jeszcze długo nie będzie takiego poziomu życia, jak tam. U nas nie mogą zrobić normalnie 4 dróg, nie mówiąc już o oświetleniu. Takie podstawowe rzeczy. Chcemy żyć w cywilizacji, a nie w średniowieczu. No i pensje są wyższe w Polsce – podkreśla.

Dmitrij też ma polskie korzenie. Jego ojciec był Polakiem. Nie udało mu się wyjechać do Polski, zginął tragicznie w wypadku samochodowym.

Wywiad
Rachimbek Abdrachmanow: Kazachstan pomaga Rosji omijać sankcje
2022.09.15 08:54

Nie wszyscy, którzy jadą do Polski, mają polskie korzenie. Andriej Rybokoń z Temirtau w dowodzie osobistym ma napisane, że jest Rosjaninem, ale ojciec i dziadek to Ukraińcy, a babcia była Tatarką. Widać to zresztą po jego orientalnych rysach twarzy. Z kolei o ukraińskim pochodzeniu świadczy nazwisko. Za to jego żona jest Polką i na tej podstawie przeprowadzają się do Krakowa.

– Babcia żony była zesłana z Polski i ona utrzymywała wszystkie tradycje, ale życie za ZSRR było trudne i trochę o tym zapomnieli. Warto teraz to sobie przypomnieć, przyjechać, zobaczyć, jak żyli – zaznacza. – Tu też jesteśmy nie jak w ojczyźnie, tutaj się urodziliśmy, ale jesteśmy obcokrajowcami – dodaje.

Spotkanie ekspertów w Temirtau, zdj.: Piotr Pogorzelski
Spotkanie ekspertów w Temirtau, zdj.: Piotr Pogorzelski

Zmieszana krew jest w Kazachstanie czymś naturalnym. Przez lata Związku Radzieckiego dochodziło do małżeństw mieszanych, najczęściej właśnie wśród Słowian, czyli Rosjan, Białorusinów, Polaków, czy Ukraińców. Ułatwiała to sowiecka polityka, która ze wszystkich chciała zrobić wzorowych obywateli radzieckich, którzy na co dzień posługują się rosyjskim i zapomnieli o swoich korzeniach. Miejsce na tradycje narodowe mogło być na scenie domu kultury.

Wiceprezes stowarzyszenia polskiego z Temirtau Wiera Bazanowa jest z pochodzenia Rosjanką, ale jest zafascynowana polską kulturą i językiem. Polskę widzi jako kraj, gdzie jest duży szacunek dla więzów rodzinnych, religijnych, a także duży patriotyzm.

– Cała moja rodzina mieszka w Rosji, a ja nigdy nie chciałam tam mieszkać. Nawet córkę oddałam do Polski, do liceum – podkreśla.

Wielu słowiańskich mieszkańców Kazachstanu powtarza opowieści o swoich znajomych, czy kuzynach, którzy wyjechali do Rosji, a później wracali. Często dawano im tam do zrozumienia, że są obcy i w końcu rezygnowali, lepiej czując się już w Kazachstanie wśród Kazachów.

Wiadomości
Chcieli “russkiego miru” w Kazachstanie. Trafili do więzienia na 5 lat
2022.08.03 13:21

Wszystko to sprawia, że Polską interesuje się coraz więcej przedstawicieli różnych narodowości. Co więcej, miejscowe stowarzyszenia polskie z zamkniętych klubów miłośników polskich tradycji i zwyczajów stają się miejscami, które promują Polskę.

Mariana Timuralejewa, prezes Stowarzyszenia Kulturalnego Więź z Ałmaty, podkreśla, że wyjazdami do Polski interesują się nie tylko osoby mające polskie korzenie.

– Chcą wysłać dzieci do Polski, dorośli chcą pracować, ktoś chce otworzyć biznes. Tu nie jest źle, ale ludzie uważają, że tam jest więcej możliwości, bo to jest Europa. Oni przychodzą do naszego stowarzyszenia, uczą się języka polskiego, tradycji, historii, kultury – dodaje.

Spotkanie ekspertów w Ałmacie, zdj.: Piotr Pogorzelski
Spotkanie ekspertów w Ałmacie, zdj.: Piotr Pogorzelski

Liczba osób mających polskie korzenie w Kazachstanie spada. Tym samym zmniejsza się też liczba katolików. Kościół stara się przyciągnąć wiernych spoza miejscowych Polaków czy Niemców. Przede wszystkim, dzięki bardzo aktywnej działalności humanitarnej, której nie prowadzą na przykład prawosławni, stanowiący większość wśród kazaskich chrześcijan. Grzegorz Burdyński prowadzi świetlicę dla dzieci z biednych rodzin zamieszkujących dzielnicę w Karagandzie, gdzie znajduje się jego kościół. Dzięki wsparciu Fundacji “Pomoc Polakom na Wschodzie” może przygotować 4 razy w tygodniu dwudaniowe obiady dla dzieci, w tym polskiego pochodzenia, zorganizować zajęcia, a także udało się zbudować plac zabaw, siłownię pod gołym niebem i boisko.

– Ta świetlica nie jest dla katolików, tylko jest dla wszystkich. Są dzieci prawosławne, zdarzają się muzułmańskie, w większości są to rodziny ateistyczne. Jesteśmy otwarci na wszystkich, nie przyciągamy do kościoła, choć niektóre chcą później zobaczyć kościół, chodzą na msze, uczestniczą w spotkaniach młodzieży – zaznacza.

Ksiądz Burdyński liczy na to, że będzie mógł kontynuować rozpoczęte projekty, przeprowadzić remonty świetlicy i być może opłacić trenera, który mógłby zajmować się dziećmi na boisku.

Taka działalność na pewno sprzyja promocji Polski – Kazachowie widzą, że Warszawa ich wspiera, a ci o polskich korzeniach mogą być pewni, że o nich nie zapomina.

Piotr Pogorzelski/belsat.eu

Projekt „Repatriacja krok po kroku III i IV edycja” jest realizowany przez Fundację Pomoc Polakom na Wschodzie w partnerstwie z Fundacją dla Rodaka i współfinansowany z Programu Krajowego unijnego Funduszu Azylu, Migracji i Integracji.

Wyłączna odpowiedzialność za wyrażone opinie spoczywa na autorze i Komisja Europejska oraz Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie ponoszą odpowiedzialności za sposób wykorzystania udostępnionych informacji