Alaksandr Łukaszenka zaprosił do stolicy Białorusi amerykańskiego prezydenta Josepha Bidena i zadeklarował gotowość do zorganizowania „trójstronnego spotkania” z udziałem prezydenta Rosji Władimira Putina. Jak widać, spotkanie, które miałoby rozwiązać kryzys związany z agresją Rosji na Ukrainę – także z terytorium Białorusi – nie przewiduje nawet teoretycznie obecności prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego.
Alaksandr Łukaszenka jest przekonany, że o losie Ukrainy należy rozmawiać wyłącznie z amerykańskim prezydentem. I oczywiście szerzy przekonanie rosyjskiego prezydenta, wyrażane nie raz przez rosyjskich urzędników i samego Władimira Putina: „musimy negocjować ze Stanami”. Amerykanie muszą nas szanować, powinni uznać, że nasze jest nasze, i trzymać się daleko od naszej „strefy wpływów”, podczas gdy my przywracamy tam porządek i karzemy nieposłusznych.
Prezydent Joe Biden wielokrotnie mówił, że Putin mógłby zakończyć wojnę w jeden dzień – po prostu decydując się na wycofanie swoich wojsk z Ukrainy i zaprzestanie działań zbrojnych. Z perspektywy prezydenta Putina, Biden mógłby równie dobrze zakończyć tę wojnę w jeden dzień, po prostu przestając pomagać Ukrainie i żądając, aby Wołodymyr Zełenski zgodził się na rosyjskie ultimatum. To, że Ukraina może decydować o swoim losie, że jej naród nie chce się podporządkować Putinowi, jakoś zupełnie nie mieści się w głowie Putina czy Łukaszenki. Z ich punktu widzenia o losie Ukraińców decyduje Biden, który musi wydać odpowiednie polecenia Zełenskiemu. A zadaniem ukraińskiego przywódcy jest wprowadzenie w życie decyzji „partii”.
Z punktu widzenia normalnego człowieka cały ten światopogląd to czysta schizofrenia. Kłopot w tym, że Putin wciąż żyje w świecie tej schizofrenii, w świecie odległej przeszłości, w którym kilku feudalnych panów decyduje o losie swoich i cudzych poddanych i wydaje rozkazy swoim wasalom. Putin wciąż wierzy, że musi przywrócić sprawiedliwość, którą w jego umyśle jest Związek Radziecki. I ten Związek Radziecki musi rozmawiać ze Stanami Zjednoczonymi jak równy z równym.
A to, że dzisiejsza Rosja politycznie, gospodarczo i materiałowo nie przypomina nawet Związku Radzieckiego, a sam ZSRR (kiedy jeszcze istniał!) przegrał konkurs cywilizacyjny ze Stanami Zjednoczonymi, nie krępuje ani Putina, ani Łukaszenki. To są ludzie radzieccy. Innymi słowy: są małymi ludźmi radzieckimi w ich rozumieniu. A teraz, kiedy stali się wielcy i mogą zabijać ludzi tysiącami, bombardować miasta i niszczyć własnych współobywateli, nie rozumieją, dlaczego Biden nie traktuje ich tak samo, jak, powiedzmy, Eisenhower traktował Chruszczowa, a Nixon – Breżniewa.
Setki tysięcy ludzi musi zapłacić życiem, zdrowiem, perspektywami i losem za niedorzeczne ambicje Putina, by być przywódcą nieistniejącego kraju (no, w tym kraju Łukaszenko jest oczywiście pierwszym sekretarzem KC KPZR, który bardzo chce się dostać do „głównego” politbiura). Putin niszczy Ukrainę i przyczynia się do degradacji Rosji, a wraz z Łukaszenką także Białorusi, aby Biden zwrócił na niego uwagę i uznał go za równego sobie. W koszmarze roku wojny Putin nawet nie marzy o kapitulacji Ukrainy. Nie. On marzy o kapitulacji Ameryki.
Witalij Portnikow dla Vot-Tak.tv / belsat.eu
Inne teksty autora w Dziale Opinie
Redakcja może nie podzielać opinii autora
Redakcja może nie podzielać opinii autora.