news
Historie

3. rocznica zatrzymania dziennikarek Biełsatu. Daria Czulcowa o ostatniej relacji z Placu Zmian

15 listopada to przełomowa data, wydarzenia sprzed trzech lat na zawsze zapisały ją w historii.
15.11.202313:01

15 listopada to przełomowa data, wydarzenia sprzed trzech lat na zawsze zapisały ją w historii. To dzień ostatniej, niezależnej transmisji na żywo na Białorusi, dzień brutalnego rozpędzenia protestu na Placu Zmian i zniszczenia miejsca pamięci Ramana Bandarenki, zabitego przez funkcjonariuszy Łukaszenki. Ale dla nas ta data to przede wszystkim dzień, w którym nasze koleżanki – dziennikarka Kaciaryna Andrejewa (Bachwaława) i operatorka Daria Czulcowa – zostały aresztowane podczas prowadzenia transmisji. Dziewczyny do ostatniej chwili filmowały i pokazywały, co się dzieje. Dzięki ich bezinteresownej pracy znamy prawdę o tamtych wydarzeniach.

Andrejewa czulcowa Biełsat belsat zatrzymanie areszt więźniowie polityczni represje
Dziennikarki Biełsatu Daria Czulcowa i Kaciaryna Andrejewa podczas rozprawy sądowej. Mińsk, Białoruś. 18 lutego 2021 roku.
Zdj. Biełsat

Dziennikarki prowadziły ją z prywatnego mieszkania. Cały czas spodziewając się pukania do drzwi i najazdu oddziału funkcjonariuszy z bronią… I tak się stało. Brutalne zatrzymanie, komisariat, potem areszt śledczy, proces, dwa lata pozbawienia wolności, kolonia karna…

Daria Czulcowa odbyła cały wyrok i została zwolniona z kolonii dla kobiet w Homlu 3 września 2022 roku. Kaciaryna Andrejewa została oskarżona o „zdradę państwa” już podczas pobytu w kolonii karnej. Śledztwo było prowadzone w tajemnicy, a proces odbywał się za zamkniętymi drzwiami. 13 lipca 2022 roku dziennikarka Biełsatu została skazana na 8 lat i 3 miesiące pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze.

Do dziś Daria z trudem przypomina sobie dzień aresztowania, który podzielił jej życie na „przed” i „po”. Nerwowo trze dłonie, robi pauzy, trudno jej o tym mówić. Ale zaraz wspomina ten dzień ponownie, chwila po chwili, aby jeszcze raz przypomnieć o Kaciarynie i wszystkich więźniach politycznych przebywających obecnie za kratami. Oto jej historia.

„W pewnym momencie wokół nas pojawił się OMON, krąg się zacieśniał”

Dołączyłam do Biełsatu na przełomie 2018 i 2019 roku. Kaciarynę poznałam w pracy i od września 2020 roku razem relacjonowałyśmy niedzielne marsze w Mińsku. Moje pierwsze wrażenie o Kaci było takie, że jest aktywną osobą, która bardzo kocha swoją pracę.

Rankiem 15 listopada przyjechałyśmy na Plac Zmian. Wcześniej wybrałyśmy mieszkanie, które uważałyśmy za bezpieczne do nadawania.

Zanim nas aresztowano, nadawałyśmy z okna przez pięć godzin. Od czasu do czasu wychodziłyśmy na zewnątrz, rozmawiałyśmy z ludźmi, a potem wracałyśmy do mieszkania i kontynuowałyśmy nadawanie, przesyłając nagrane pliki. Ciągły ruch, czas płynął bardzo szybko. W tamtym momencie nie zdawałyśmy sobie sprawy, że jest to bardzo niebezpieczne. Nie przeczuwałyśmy niczego złego. Jechałam do pracy jak w normalnym dniu roboczym – transmisja i transmisja, nic takiego.

Tego dnia w ogóle nie miało mnie tam być. Kamerzysta, który miał przeprowadzić transmisję, był na kwarantannie z powodu COVID. Zapytano więc mnie, czy mogłabym pojechać. Powiedziałam: „Tak, w porządku”.

Wywiad
“Czasem wydaje mi się, że jeszcze do końca nie wyszłam.” Rozmowa z Darią Czulcową po 2 latach łukaszenkowskiego więzienia
2022.10.29 09:00

Nie miałyśmy jak się stamtąd wydostać. Później dowiedziałyśmy się, że ulica była zbyt wąska, bardzo łatwo było ją zablokować, a bloków było niewiele, więc łatwo było nas wyśledzić. Byłyśmy jedynymi, które prowadziły stamtąd transmisję. Pracowałyśmy na adrenalinie do samego końca, mimo że zastanawiałyśmy się, jak się stamtąd wydostać. Kiedy zdałyśmy sobie sprawę, że to niemożliwe, postanowiłyśmy nigdzie nie uciekać, tylko siedzieć i czekać. W pewnym momencie wokół nas pojawił się OMON, krąg się zacieśniał. Po dotarciu do naszego bloku funkcjonariusze patroszyli wszystkie mieszkania jak konserwy. Widziałyśmy ludzi ściganych i chwytanych na dole, słyszałyśmy milicję wchodzącą po schodach…

Andrejewa czulcowa Biełsat belsat zatrzymanie areszt więźniowie polityczni represje
Białorusini zebrani na Placu Zmian. Mińsk, Białoruś. 15 listopada 2020 roku.
Zdj. Biełsat

W momencie, gdy usłyszałyśmy głośne walenie do drzwi, poczułyśmy się całkowicie bezradne. Zdałyśmy sobie sprawę, że jesteśmy zamknięte w mieszkaniu, piętro jest za wysokie, aby wyskoczyć przez okno, ale starałyśmy się zachować spokój. Wydawało się, że z każdym uderzeniem serca podchodziły nam coraz wyżej do gardła. Nie wiedziałyśmy, co robić.

Milicjanci walili do drzwi przez 20 minut. Ja, Kacia i właściciele mieszkania siedzieliśmy w pokoju i wsłuchiwaliśmy się w hałas. Kacia rozmawiała z mężem przez telefon. Ja po prostu siedziałam, od czasu do czasu wymieniając zdania z właścicielem. Próbowałyśmy sobie udowodnić, że właścicielom mieszkania nie grozi żadne niebezpieczeństwo. Mówiłyśmy sobie nawzajem, że wszystko będzie dobrze, że dostaniemy maksymalnie dobę aresztu… Właścicielka mieszkania nie wytrzymała i poszła otworzyć drzwi. Ale nie zdążyła – po prostu je wywalili. Ale o tym dowiedziałam się już na rozprawie, kiedy o tym opowiadała.

Sylwetka
“Śnieżynka w piekle”. Dziennikarka Biełsatu Kaciaryna Andrejewa obchodzi 30. urodziny za kratami
2023.11.02 08:02

„Na zmianę dostawałyśmy ataków paniki. Najpierw ja uspokajałam ją, a potem ona mnie”

Kacia i ja zostałyśmy złapane i przewiezione na komisariat osobnymi samochodami. Funkcjonariusze otoczyli mnie ze wszystkich stron: siedzieli z przodu, z tyłu i po bokach. Całą drogę jechaliśmy w milczeniu.

Na komisariacie najpierw posadzono nas oddzielnie, z dala od innych zatrzymanych. Było to pomieszczenie z milicjantem, który powiedział, że pojedziemy do kolonii szyć koszule dla funkcjonariuszy. Wtedy odebrałyśmy to jako zastraszanie, ponieważ nawet nie myślałyśmy, że będzie wszczęta sprawa karna. Po prostu czekałyśmy, aż administracja wyśle nas na dobę do aresztu.

Po godzinie lub dwóch zdecydowali się zabrać nas do pokoju z innymi zatrzymanymi. Kiedy ludzie nas zobaczyli, rozpoznali nas i zaczęli krzyczeć: „O, Biełsat!”. Szybko nas stamtąd zabrano, ale nie na długo. W pokoju było bardzo duszno, było tam wiele osób.

Stałyśmy z Kacią przy zakratowanym oknie i rozmawiałyśmy. Za oknem zobaczyłyśmy niski budynek z płaskim dachem. Z jakiegoś powodu podczas rozmowy padło pytanie: co każda z nas zrobiłaby, gdyby posiadała teraz supermoc? Pamiętam odpowiedź Kaci: chciała, aby wszyscy nasi krewni pojawili się przed nami na tym płaskim dachu, aby mogli nas zobaczyć i dowiedzieć się, gdzie jesteśmy.

Kacia ma alergię i po chwili poczuła się źle. W rezultacie wezwano karetkę i zabrano ją do szpitala. Byłam na posterunku milicji, rozmawiałam z innymi zatrzymanymi. Spisali moje zeznania, zabrali do celi i zawieźli do aresztu przy ul. Akreścina.

OMON okrążył protestujących na Placu Zmian. Mińsk, Białoruś. 15 listopada 2020 roku.
Zdj. Biełsat

Prycze w areszcie śledczym przy Akreścina są bardzo wysokie i niewygodne, zupełnie inne niż w milicyjnym areszcie tymczasowym. Wspięłam się na górną pryczę i cicho zaklęłam. Nie było pościeli, tylko brudny materac. Starałam się uspokoić: e tam, to tylko pluskwy.

Po chwili drzwi celi się otworzyły i weszła Kacia. Podeszła do mnie. Zaczęłyśmy rozmawiać, na zmianę dostawałyśmy ataków paniki. Najpierw uspokajałam ją, a potem ona mnie. Powtarzałyśmy sobie tylko jedno: „Oddychaj. Oddychaj”.

Potem Kacię przenieśli do innej celi. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy o sprawie karnej, ale to był pierwszy sygnał. Dziewczyny w celi powiedziały, że to zły znak, bo zwykle w areszcie „wspólników” nie trzyma się w jednej celi. Potem były procesy, przeniesiono mnie do Żodzina [miasto 60 km od Mińska, gdzie znajduje się areszt  – Belsat.eu], potem do kolonii w Homlu. Wszystko działo się bardzo szybko.

Byłyśmy pierwszymi dziennikarzami zatrzymanymi i sądzonymi w sprawie karnej. Nie wiedzieli, co z nami zrobić. Chodzili i dziwnie żartowali: jesteście dziennikarzami, więc was wsadzili. Wzywano nas na przesłuchania – chcieli zrozumieć, kim jesteśmy, jak z nami rozmawiać, co z nami zrobić.

Wiadomości
Biełsat apeluje o uwolnienie swoich dziennikarzy
2023.10.14 08:26

„Stałam przed komisją z jednym pragnieniem – napluć każdemu z nich w twarz”

Ostatni raz widziałam Kacię w kolonii zimą 2022 roku. Administracja kontrolowała, żeby nasze drogi się nie skrzyżowały. To było dla nas niebezpieczne. Ale pewnego dnia spotkałyśmy się w salce telewizyjnej, oglądając film. Po zakończeniu podeszłam do Kaci i się przytuliłyśmy, choć było to zabronione. Później, wracając do swojego oddziału, przechodziłam obok jej grupy. Kacia stała przy płocie z bardzo szerokim, radosnym uśmiechem i pokazywała dłońmi serce.

Kiedy Kacię zabrano z kolonii, do ostatniej chwili myślałam, że została wyciągnięta na jakąś sprawę jako świadek. Kiedy dowiedziałam się o artykule „Zdrada stanu”, zajrzałam do kodeksu karnego, żeby sprawdzić, co jej grozi. Żaden z paragrafów nie pasował, tylko jeden – przekazywanie informacji zagranicznej organizacji. To była jedyna rzecz, którą w ogóle dało się wpleść. Wyrok za ten paragraf był o połowę krótszy niż za „zdradę ojczyzny” i miałam nadzieję, że za to będzie sądzona. Ale nie, Kacia była sądzona z artykułu zagrożonego najsurowszą karą.

Funkcjonariusze dokonują rewizji w mieszkaniach bloków obok Placu Zmian. Mińsk, Białoruś. 15 listopada 2020 roku.
Zdj. Biełsat

Szef kolonii powiedział mi wprost, że generalnie miałam szczęście, bo krótko pracowałam z Kacią. Inaczej wszystko potoczyłoby się tak, jak się potoczyło w jej przypadku – 8 lat. Zostałam przywieziona do Mińska na proces Iryny Słaunikawej jako świadek. Kiedy po tym wróciłam do kolonii, wysłano mnie najpierw na kwarantannę, a potem do komisji, która decydowała, do którego oddziału zostanę wysłana. W komisji uczestniczyła cała administracja. Stałam w różowej chuście i sukience, a przede mną przy dużym stole siedziało 12 osób w mundurach, z naczelnikiem kolonii pośrodku, otoczonym przez jego zastępców i resztę administracji.  Kierownik kolonii szyderczo zapytał: „No, przywiozłaś nowy wyrok?”. Odpowiedziałam: „Nie, byłam jako świadek”.

Na to naczelnik: „A co z twoją koleżanką Bachwaławą? Dostała osiem lat. Masz szczęście, że pracowałaś z nią tylko przez jakiś czas, dostałabyś tyle samo co ona. Bachwaława wyjdzie za 8 lat, stara, brzydka i nikt jej nie będzie chciał”. Mówił to i się uśmiechał. Wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem. A ja stałam tam tylko z jednym pragnieniem – napluć każdemu z nich w twarz.

Nie wiem, jak ocenić naszą pracę podczas tamtej relacji. Nie byłyśmy bohaterkami, po prostu wykonywałyśmy swoją pracę, pokazując ludziom, co się dzieje. Komentarze Kaci były świetne. Udało mi się uchwycić momenty, kiedy OMON napadał na ludzi, rzucał w nich granatami hukowymi, kiedy siły bezpieczeństwa niszczyły pomnik Ramana. Ale nigdy nie widziałam tej transmisji w całości. Oglądałam jej fragmenty podczas procesu, a po wyjściu na wolność – w filmie „Na żywo”, opartym na naszej historii. Ludzie często mówili mi, że oglądali ten stream, dziękując nam za sfilmowanie tego, co się tam wydarzyło, bo byłyśmy jedynymi, które to zrobiły. W pewnym momencie spróbowałam obejrzeć ten materiał. Ale po włączeniu natychmiast go wyłączyłam.

Wiadomości
Biełsat ma 15 lat. W nasze urodziny opowiadamy, jak pracowaliśmy w 2022 roku
2022.12.10 14:30

Sasza Homan, lp/ belsat.eu