Kreml chce panować nad nowymi technologiami, nawet jeśli za moment będą przestarzałe


Rosyjskie władze walczą o przejęcie kontroli nad największą w kraju firmą technologiczną, piszą własną Wikipedię, a od 1 września FSB będzie wiedziało dokąd Rosjanie jeżdżą taksówkami. W ten sposób pętla państwa totalnego zaciska się wokół ostatnich skrawków względnej swobody. 

Według amerykańskiego ośrodka ISW (Instytut Studiów nad Wojną) rosyjskie władze przygotowują się do nacjonalizacji firmy Yandex. To największy w Rosji koncern technologiczny. W jego skład wchodzi m.in. najpopularniejsza po Google wyszukiwarka internetowa, wiele serwisów internetowych (m.in. używana powszechnie nawigacja i komunikatory), a także ogromne bazy danych Rosjan i nie tylko. Bo Yandex jest popularny także na rynkach Kazachstanu, Białorusi, a do niedawna również Ukrainy. Yandex to także aplikacja taksówkowa (rosyjski odpowiednik Ubera). Wszystko to powoduje, że firma jest bardzo atrakcyjna dla Kremla.

Za pomocą danych i technologii, którymi dysponuje, można zwiększyć kontrolę nad społeczeństwem. A kontrola zachowań Rosjan w przestrzeni wirtualnej jest przecież kierunkiem i celem działań rosyjskich władz i ich służb specjalnych od wielu lat. Dziś widać wyraźnie, że kremlowski reżim zmierza milowymi krokami w kierunku całkowitej izolacji rosyjskiego internetu. Inspiruje się pod tym względem rozwiązaniami chińskimi. Tyle, że do tej pory zamiary rozmijały się z efektami głównie z powodu problemów technologicznych i funkcjonowania na rosyjskim rynku dużych firm, które przez lata umiejętnie toczyły z Kremlem grę. Nie buntowały się i pozornie współpracowały, ale faktycznie potrafiły wypracować sobie pewną przestrzeń autonomii. W czasie wojny i przed nadchodzącymi wyborami (jesienią seria wyborów regionalnych, w przyszłym roku prezydenckie) władze przyspieszają proces domykania pełnej kontroli w rosyjskiej sieci.

Jak zjadają Yandex

Jeden z założycieli największej, rosyjskiej firmy technologicznej Yandex, Arkadij Wołoż jeszcze w 2014r.  wyjechał z Rosji do Izraela. Dopiero niedawno zdobył się jednak na krytykę polityki Putina.

– Jestem kategorycznie przeciw barbarzyńskiemu najazdowi Rosji na Ukrainę. Mam tam wielu krewnych i przyjaciół. Jestem w szoku, kiedy każdego dnia na domy Ukraińców spadają bomby – powiedział Wołoż w oświadczeniu ujawnionym przez BBC.

Wiadomości
Współtwórca „rosyjskiego Google” odżegnuje się od rosyjskiego pochodzenia i potępia inwazję na Ukrainę
2023.08.10 14:29

Wołoż do ubiegłego roku był dyrektorem wykonawczym Yandeksu. UE wpisała go na listę sankcji rok temu i uznała, że Yandex był współodpowiedzialny za krzewienie zbrodniczej propagandy nawołującej do wojny poprzez należące do firmy portale informacyjne. Akcje koncernu spadły już po rozpoczęciu rosyjskiej agresji. Sankcje były dodatkowym ciosem. Yandex to w końcu firma rosyjska, ale jej spółka-matka jest zarejestrowana w Holandii, jako Yandex N.V. i notowana na technologicznych giełdach w Nowym Jorku i Moskwie. Spowodowana wojną atmosfera wokół firmy zaczęła się psuć. Yandex był do tej pory postrzegany, jako wysokotechnologiczny koncern i uczestnik globalnego rynku. Jak firma niewiele różniąca się od Google, Amazona, czy Mety.

– To, że większa część społeczeństwa rosyjskiego uważa, że nie ma wojny jest jedną z głównych sił napędzających tę wojnę. Dzisiaj Yandex to kluczowy element polityki ukrywania informacji o wojnie. Każdy dzień takich „wiadomości” to ludzkie życia. I wy, moi byli koledzy również za to odpowiadacie – napisał 1 marca 2022r. Lew Gerszenzon, jeden z top-menedżerów Yandeksu odchodząc z posady.

Arkadij Wołoż odszedł z posady jesienią ubiegłego roku, ale zachował poważny pakiet akcji. Podjął potem próby korekty swoje życiorysu w anglojęzycznej Wikipedii. Zlecił wymazanie ze swojej biografii związków z państwem rosyjskim i podkreślanie, że jest “kazachskim biznesmenem” (bo urodził się w Kazachstanie) z Izraela. Te działania nie pomogą mu w ukryciu faktu, że przez lata budował koncern dzięki dobrej współpracy z władzami. Dziś rosyjskie władze ostrzą sobie zęby na Yandex. Na Kremlu uznano zapewne, że idea „suwerennego internetu” nie ma sensu, jeśli państwo nie przejmie technologicznego giganta. Koncern jest atrakcyjny również dlatego, że dysponuje potężnymi bazami danych. Tymczasem dla państwa nie ma danych nieistotnych. Ważne są np. te o tym gdzie i kiedy jeżdżą Rosjanie. Od 1 września wchodzi w życie ustawa dająca FSB całodobowy dostęp w czasie rzeczywistym do baz danych firm taksówkarskich.

Yandex ulegał naciskom. W kwietniu ubiegłego roku firma zablokowała w swoich wyszukiwarkach dostęp do niezależnych portali informacyjnych – m.in. Meduzy, czy BBC i innych. Zablokował też dostęp do Facebooka. Na początku tego roku przecieki od pracowników koncernu ujawniły, że Yandex cenzuruje treści. Np. wyszukiwarka nie odnajduje niekorzystnych zdjęć Putina, memów z nim związanych, ani grafik i zdjęć pokazujących symbol „Z” w złym świetle. Yandex balansował między Kremlem a próbami ratowania opinii wśród inwestorów i kooperantów na globalnym rynku. Np. jeszcze w ubiegłym roku sprzedał część serwisów informacyjnych odpowiedzialnych za kremlowską propagandę firmie VK (rosyjski odpowiednik Facebooka, poprzez sieć spółek należy do Jurija Kowalczuka, oligarchy bliskiego Putinowi).

Wiadomości
Czołowy rosyjski specjalista od cyberbezpieczeństwa skazany za rzekomą zdradę Rosji na 14 lat
2023.07.26 17:13

W ubiegłym roku jesienią do  zarządu Yandeksu wszedł Aleksiej Kudrin, były szef izby obrachunkowej (odpowiednik NIK) i były minister finansów. Człowiek kremlowskiej elity władzy, ale na Zachodzie ma opinię liberała. Jego zadaniem było przygotowanie spółki do restrukturyzacji i podziału na część „międzynardową” z siedzibą w Holandii i część „rosyjską” w Rosji. Tej pierwszej miałyby przypaść badania i nowe technologie (m.in. chmury, rozwój dronów dostawczych itd.) a tej drugiej miałyby przypaść wszystkie cenne aktywa w Rosji: firmy dostawcze, taksówkarskie, wyszukiwarki, no i bazy danych. Według planów Kremla rosyjską część Yandeksu miał wykupić któryś z lojalnych oligarchów, np. Jurij Kowalczuk, Władimir Potanin, Aleksiej Mordaszow, lub bank WTB. Pojawiły się jednak problemy. Rada nadzorcza spółki nie chciała jej sprzedać, a “liberał” Kudrin znalazł się na liście sankcji, co mocno utrudnia mu np. negocjacje z zagranicznymi inwestorami. Kreml zaczął tracić cierpliwość, bo czas ucieka. Najprawdopodobniej chce kontrolować internetowego giganta przed przyszłorocznymi wyborami. Wśród menedżerów Yandeksu krążą plotki o rychłej nacjonalizacji koncernu, bądź jego części. Sugerują to kolejne kary nakładane na Yandex za niedostateczną współpracę ze służbami i nieudostępnianie im wszystkich żądanych danych.

Wikipedia Putina

Rosyjskie władze stosują podobne metody i wobec innych, w tym zagranicznych, firm internetowych. Regularnie karany jest np. Google. Do tej pory suma kar za „nieprawidłowe przedstawianie specjalnej operacji wojskowej” i „promocję nietradycyjnych związków” oscyluje wokół 300 mln. USD. Karany jest Apple i Youtube. Google walczy i toczy batalie sądowe. Jednak może być skazany na porażkę, bo Kreml jest zdeterminowany by wypychać międzynarodowe firmy internetowe z Rosji. Nie chodzi o biznes, a o władzę nad umysłami Rosjan. Kolejne kary spadają również na zarządzającą Wikipedią Fundację Wikimedia. Rosyjskim władzom nie podobają się opisy haseł, np. dotyczące Ukrainy, czy pułku Azow. Wikipedia jest zresztą solą w oku Kremla od dawna. Dlatego pojawiły się zapowiedzi startu rosyjskiego odpowiednika popularnego na całym świecie serwisu.

Wiadomości
148 mln rosyjskich cyberataków. Szef ukraińskiej cyberobrony o 1,5 roku wojny z Rosją
2023.06.02 16:52

Miał ruszyć na początku tego roku, ale na razie działa w ograniczonym zakresie, jako wersja testowa. „Ruwiki” (oficjalnie: Encyklopedia Runiwersalis)  ma niemal identyczną konstrukcję i szatę graficzną, jak Wikipedia. Korzysta zresztą z tego samego oprogramowania: MediaWiki.

Hasło: Ukraina w „ruwiki” tylko z pozoru wygląda normalnie. Pokazuje np. mapę Ukrainy bez terytoriów okupowanych przez Rosję, a wojnę przedstawia, jako specjalną operację Rosji sprowokowaną przez Kijów. Pod hasłem: Aleksiej Nawalny „ruwiki” daje bardzo krótki, suchy tekst skupiający się na wyliczeniu wyroków, jakie rosyjskie sądy nałożyły na opozycjonistę. Za to hasło: Putin, ciągnie się na kilka stron i jest wzorcową hagiografią. Czyli wszystko zgodnie z wytycznymi propagandy. Na razie w Rosji możliwy jest dostęp zarówno do Wikipedii, jak i Ruwiki. Ta druga póki co jest uboga, ale sytuacja może się wkrótce zmienić. Roskomnadzor (urząd odpowiedzialny za nadzorowanie sieci) i inne służby od 2019r. prowadzą próby odcięcia rosyjskiego internetu od globalnej sieci.

Chcą mieć możliwości techniczne zbudowania tzw. autonomicznego interentu bez połączeń ze światem. Ostatnie, testowe odcięcie odbyło się w sierpniu ubiegłego roku. Podobnie, jak w przypadku przejęcia Yandeksu, da to Kremlowi na pewien czas poczucie panowania nad przestrzenią informacyjną. Da wgląd w miliony transakcji zawieranych przez Rosjan, wiedzę o ich zakupach, podróżach taksówkami i o czym rozmawiają. Długofalowo będzie zabójcze dla nieźle rozwijającego się w Rosji w ostatnich latach sektora nowych technologii. W tej branży każde kilka miesięcy to epoka. Tymczasem takie firmy, jak Yandex, dostając się pod pełną kontrolę Kremla, będą skazane na infamię na globalnym rynku. A przez to, na odcięcie od współpracy ze światowymi graczami i zatrzymanie rozwoju. Firmy technologiczne w Rosji i tak ucierpiały na skutek ucieczki tysięcy specjalistów za granicę. Dla Kremla to ma mniejsze znaczenie. Ważniejsze jest szybkie domknięcie przestrzeni informacyjnej.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Aktualności