Wydawałoby się, że 80. rocznica Zbrodni Wołyńskiej będzie inspiracją do kolejnych wytworów rosyjskiej propagandy skierowanych przeciwko Polsce, Ukrainie czy relacjom polsko-ukraińskim. Okazało się jednak, że nie zdarzyło się nic takiego, co mogłoby zostać wykorzystane przez rosyjską propagandę do psucia relacji polsko-ukraińskich. 80. rocznica upamiętniona zostałą godnie, z udziałem także prezydentów obu krajów. Dlatego wybrano dalsze straszenie rzekomymi planami włączenia zachodniej Ukrainy do Polski lub utworzenia tam polskiej „strefy buforowej”.
Znowu też wyciągnięte zostały prorosyjskie głosy na Zachodzie i przedstawione jako zdanie czy to opinii publicznej, czy jakichś ważnych ludzi.
Zaglądamy do Moskiewskiego Komsomolca dzień po szczycie, a tam po oczach bije tytuł:
– Ostrzegli Zełenskiego o planach Polski wobec Ukrainy
I podtytuł:
– Pułkownik MacGregor: Polska planuje okupację zachodnich terytoriów Ukrainy
Artykuł ilustrowany jest zdjęciem Wołodymyra Zełenskiego ze szczytu w Wilnie, na tle logo NATO. Czytelnik ma prawdopodobnie odnieść wrażenie, że szczyt Sojuszu poświęcony był między innymi ostrzeżeniu prezydenta Ukrainy o knowaniach Polski i głos w tej sprawie zabrał jakiś ważny oficer NATO.
Wątek zresztą nie nowy, regularnie powraca do niego rosyjska propaganda.
Wróćmy jednak do Moskiewskiego Komsomolca z 12 lipca. Po wczytaniu się w ten tekst staje się jasne, że jest jak w dowcipie o Radiu Erewań. Otóż nie na szczycie NATO, tylko w internecie na youtube, nie ostrzegli tylko ostrzegł, nie ostrzegł, tylko wyraził takie oryginalne zdanie, nie przedstawiciele władz czy wojska, tylko znany z prokremlowskich poglądów emerytowany pułkownik US Army Douglas MacGregor.
Kim jest Douglas MacGregor? Rzeczywiście emerytowanym pułkownikiem US Army, brał nawet udział jako jeden z dowódców w wojnie w Zatoce Perskiej (1991). Jeśli chodzi o aktywność polityczną, to pod koniec swoich rządów poprzedni prezydent Donald Trump wyznaczył go na ambasadora w Niemczech. Nie został jednak zatwierdzony, bo w międzyczasie Trump przegrał wybory prezydenckie. Autorytet Moskiewskiego Komsomolca był też przez krótki czas, również pod koniec kadencji Trumpa, doradcą Pentagonu. Także w tym okresie Trump zgłosił go jako doradcę w słynnej uczelni wojskowej West Point, co spotkało się z protestami. Tam też był krótko, odwołał go z tej funkcji nowy prezydent Joe Biden.
MacGregor był bardzo częsty gościem u prezentera Tuckera Carlsona, niedawno zwolnionego z telewizji Fox News, znanego z antyukraińskich i prorosyjskich poglądów, w tym podawania „fake newsów”. Senator Rand Paul, reprezentujący skrajne, tzw. liberatariańskie i izolacjonistyczne skrzydło w Partii Republikańskiej określił MacGregora jako swojego przyjaciela. Nie trzeba dodawać, ze Rand Paul również znany jest z prorosyjskich i antyukraińskich wypowiedzi.
W 2014 roku MacGregor usprawiedliwiał zajęcie Krymu przez Rosję. W ciągu minionych kilkunastu lat był nierzadko gościem w Russia Today. Zresztą, w USA jest paru specyficznych emerytowanych lub aktywnych żołnierzy US Army, którzy, można by odnieść takie wrażenie, mają jakiś resentyment wobec własnego kraju. Wystarczy wspomnieć, że w lotnictwie służył Jack Teixera oskarżony o wyciek tajnych dokumentów Pentagonu, a byłą żołnierką jest Sarą Bills, która udawała Rosjankę z Donbasu promując rosyjską propagandę na temat wojny na Ukrainie. Na jej profil chętnie zresztą powoływał się wspomniany Carlson. Swoisty obieg zamknięty.
Trudno powiedzieć, skąd biorą się takie zjawiska w amerykańskiej armii, która jest przecież tak znienawidzona przez Rosję, że podczas wojny w Afganistanie płaciła talibom za każdego zabitego amerykańskiego żołnierza.
Cytowane przez Moskowskij Komsomolec słowa MacGregora pochodzą z kanału Stephena Gardnera, youtubera, który również wydał książkę o doradztwie biznesowym. Na jego kanale można znaleźć spiskowe „prawdy” o 11 września czy zabójstwie prezydenta Kennedy’ego. Najbardziej atakuje administrację prezydenta Joe Bidena. Regularnie też oczywiście, podobnie jak były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew, straszy III wojną światową. Kanał zasubskrybowało ponad 1 mln użytkowników.
– Polacy i Litwini omawiają wspólne wkroczenie na zachodnią Ukrainę. A takie są ich argumenty: wejdziemy na zachodnią Ukrainę, stworzymy strefę buforową, i nie boimy się Rosjan – demaskuje ekspert MacGregor.
Jednak, jak relacjonuje Moskowskij Komsomolec, amerykański pułkownik „ostrzegł prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego”, że jeśli Polska czy jakikolwiek inny kraj bałtycki podejmie próbę okupacji „zachodnich terytoriów republiki”, to „nie uratuje to Kijowa”, bo „armia Rosji zacznie zmasowany kontratak”.
– Wmieszanie się Polski w konflikt będzie także traktowane jak napaść wojenno-politycznego bloku NATO na Federację Rosyjską. MacGregor nazwał to kolejnym dzwonkiem alarmowym – czytamy dalej.
Brzmi poważnie, jednak nie jest tajemnicą, że Rosja na Ukrainie prowadzi głównie działania obronne, oraz zaangażowała na Ukrainie, według szacunków brytyjskich. nawet około 90 proc. swoich sił. Poza tym amerykański ekspert, jak i Moskowskij Komsomolec zapomnieli też chyba, że według rosyjskiej propagandy Polska już wkroczyła do Rosji, i nic, żadnego zmasowanego ataku na Polskę.
– Wcześniej były doradca szefa Pentagonu oświadczył, że Siły Zbrojne Ukrainy będą całkowicie zniszczone w czasie kontrataku Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej – czytamy dalej.
Przypomnijmy, że w zeszłym tygodniu rosyjska propaganda relacjonowała jednocześnie, że w Polsce zapanował lęk przed Rosją, choć Polska planuje użyć broni atomowej przeciwko Rosji.
Rosyjska propaganda często powołuje się też na zagadkowe medium wychodzące w Polsce Myśl Polska. RIA Nowosti twierdzi, że Polskę ogarnęła zmasowana histeria z powodu „rosyjskiego szpiegostwa”, powołując się właśnie na ten perdiodyk.
Chodzi o aresztowania przez polską Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego członków rosyjskiej siatki szpiegowskiej. Temat ten rosyjska propaganda podnosiła już w zeszłym tygodniu skupiając się na tym, że aresztowany został między innymi rosyjski hokeista.
– Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego działa w sposób sureealistyczny z powodu wymimaginowanego zagrożenia „rosyjskim szpiegostwem”. Napisał o tym publicysta gazety Myśl Polska Konrad Rękas – czytamy.
Jednak, choć działania ABW są „surrealistyczne”, to ich efekty są „poważne i realne”.
– Histeria „Rosjanin pod każdym łóżkiem – to nie jest po prostu chwyt wyborczy czy zasłona dymna z powodu braku realnych sukcesów obecnego rządu”– pisze autor. Według słów dziennikarza, podobne działania polskich władz są próbą wyzwolenia terytorium państwa od powszechnie stosowanego prawa. Rękas dodał, że formuła „nieświadomego szpiegostwa” wprowadzona do kodeksu karnego Polski to „represywna norma przeciwko próbom prowadzenia niezależnej i opozycyjnej działalności w kraju”” – czytamy na portalu RIA Nowosti.
O tym, że w Polsce łamie się prawo wypowiedział się też sam Wiktor Medwedczuk, rosyjski kolaborant z Ukrainy, kum Putina, wymieniony w zeszłym roku za obrońców Mariupola. W tekście agencji TASS pod trochę mylącym tytułem „Polityk wezwał UE do zbadania masowych naruszeń praw człowieka na Ukrainie” (mylącym, bo sugeruje, że chodzi o polityka europejskiego, i owe naruszenia praw człowieka to, jak się okazuje nie są zbrodnie rosyjskie na Ukrainie) czytamy, że zdaniem Medwedczuka na Ukrainie dochodzi do politycznych represji, bezprawia i w ogóle zmasowanych naruszeń praw człowieka.
Medwedczuk list w tej sprawie do wszystkich najważniejszych instytucji i polityków w UE. Przy okazji, stwierdził też, że w Polsce wprowadzono przepisy dotyczące zbadania rosyjskich wpływów, które „legalizują represje polityczne”, a które są krytykowane przez UE, USA i polską opozycję.
Tymczasem Polacy i tak są już na Ukrainie, jak się okazuje. Rosyjskie ministerstwo obrony cytowane w artykule TASS, „ujawniło liczbę najemników w oddziałach ukraińskich”. W rosyjskiej propagandzie zagraniczni ochotnicy to oczywiście „najemnicy”.
Jak się okazuje, Polska wysłała najwięcej „najemników” – 2600. Jak czytamy, 4800 spośród 11 tysięcy zagranicznych „najemników” zostało wyeliminowanych przez wojska rosyjskie, a drugie tyle uciekło „po tym jak zdali sobie sprawę jak naprawdę traktuje ich kijowski reżim”.
Jednak według ministerstwa obry Rosji z powodu spadku zainteresowania „umieraniem za kijowski reżim”, w Polsce, Wielkiej Brytanii, Kanadzie, USA i innych krajach, zostały wzmocnione akcje werbownicze. Ukraina me werbować „najemników” nawet w Ameryce Południowej.
To kolejne potwierdzenie, że rosyjska propaganda to projekcja, i tak naprawdę mówi o Rosji. Mechanizm projekcji to, jak wiadomo, pojęcie z psychologii. Chodzi o mechanizm obronny polegający na przypisywaniu innym własnych negatywnych emocji czy czynów.
Tak więc, to przecież właśnie Rosja wysyła na wojnę najemników (do niedawna z Grupy Wagnera, ale są też przecież inne firmy najemnicze), spośród których wielu ginie albo uciekają. Ogłasza też kolejne mobilizacje i werbunki, wobec spadku zainteresowania w Rosji umieraniem za moskiewski reżim, a miliony Rosjan w wieku poborowym uciekły za granicę.
Ministerstwo Szojgu twierdzi też, że ukraińskie dowództwo traktuje najemników jak „mięso armatnie” rzucając ich na rosyjskie pozycje. Z tego, co wiemy na przykład o walkach w Bachmucie, to właśnie tam Rosjanie rzucali masami najemników i świeżo zmobilizowanych w charakterze „mięsa armatniego”, w wyniku czego zginęło ich kilkadziesiąt tysięcy.
Ministerstwo obrony w Moskwie twierdzi też, że ranni „najemnicy” są ewakuowani w ostatniej kolejności. Wiele relacji z frontu wskazuje jednak, że rosyjscy ranni zwykle w ogóle nie są ewakuowani (chyba, że przez Ukraińców, którzy udzielają im pomocy medycznej, jeżeli jest to możliwe), a nawet były relacje, że oficerowie każą dobijać rannych podkomendnych albo specjalne oddziały strzelają do nich jeśli chcą się wycofać.
W „werbowaniu najemników” ma pomagać CIA, zresztą według tekstu podobno należą do niej prywatne firmy najemnicze. Znowu projekcja – to właśnie prywatne rosyjskie firmy najemnicze są, wszystko na to wskazuje, kontrolowane przez rosyjskie służby specjalne, których jest w Rosji sporo.
Na szczęście są na zachodzie też siły pragnące pokoju. Oczywiście pokoju na warunkach Rosji, bo czymże byłoby natychmiastowe przerwanie walk bez warunków wstępnych wobec Rosji. Agencja TASS rozmawiała przy okazji szczytu NATO w Wilnie z Endre Simo, prezesem Węgierskiej Wspólnoty Pokoju.
Powiedział, że w NATO wciąż bardziej słychać „jastrzębi” niż „gołębi”. Dlatego, jak czytamy, „blok zmobilizuje większe wojskowe i materialne siły”, by uniknąć porażki Ukrainy, która byłaby porażką NATO. Dodał, że na razie „wsparcie dostarczone Ukrainie nie przyniosło oczekiwanych rezultatów”, więc podczas szczytu będą podejmowane decyzje dotyczące gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy i zwiększenia dostarczanych Ukrainie arsenałów.
Najlepsze zaczyna się dalej. Według niego NATO planuje „pozwolić Polsce i Bałtom i być może innym na wysłanie wojsk na Ukrainę”.
– Nie jest dla nich jasne czy Rosja będzie rozróżniać między interwencją pojedynczych krajów NATO, czy interwencją NATO w całości – zaznaczył.
Dalej powiedział, że według rządu węgierskiego integracja Ukrainy z instytucjami euroatlantyckimi obecnie jest poza dyskusją nie tylko z powodu trwającej wojny, ale też z tego powodu, że rząd węgierski domaga się, by „Kijów przywrócił prawa węgierskiej mniejszości w regionie Zakarpacia na Ukrainie”.
Węgierski ekspert podkreślił, że natomiast premier Węgier Viktor Orban i papież Franciszek zgodzili się, że pokój nie może być osiągnięty bez „przynajmniej częściowego wyjścia naprzeciw potrzebom bezpieczeństwa Rosji”.
Skoro węgierski ekspert wspomniał Zakarpacie… Otóż strona ukraińska nie Polskę podejrzewa o chęć wprowadzenia wojsk i zajęcia zachodniej Ukrainy. Podejrzewa właśnie Węgry o chęć wprowadzenia wojsk na Zakarpacie i zajęcia tego terytorium, jeżeli Ukraina załamałaby się w wyniku rosyjskiej inwazji. Czyżby Węgrzy też już stosowali mechanizm projekcji?
MaH/belsat.eu