Niszczenie grobów polskich żołnierzy to tylko fragment antypolskiej kampanii reżimu Łukaszenki


Na Białorusi trwa proceder równania z ziemią mogił polskich żołnierzy. Pochówki znikają dyskretnie, opinia publiczna dowiaduje się o tym po fakcie. Wszystko wskazuje, że to kolejny etap wojny, jaką białoruskie władze rozpoczęły wobec mniejszości polskiej na Białorusi.

W piątek w lesie pod Wołkowyskiem na zachodniej Białorusi zniknął kolejny grób czterech nastolatków służących w Armii Krajowej. Wcześniej to samo stało się z mogiłami akowców w Mikuliszkach, Bohdanach, Bobrowiczach, Dyndyliszkach, Iwiu i Jodkiewiczach. W tych ostatnich wandale znieśli przy okazji mogiłę polskich żołnierzy, którzy polegli w czasie wojny polsko-bolszewickiej.

Od czego się zaczęło?

Po zduszeniu masowych powyborczych protestów, które zaczęły się w sierpniu 2020 r., reżim Alaksandra Łukaszenki postanowił rozprawić się z najważniejszą organizacją polskiej mniejszości – nieuznawanym Związkiem Polaków na Białorusi. Miał ku temu co najmniej dwa powody. Po pierwsze członkowie Związku, w tym jego szefowa Andżelika Borys, publicznie deklarowali solidarność z protestującymi przeciwko wyborczym fałszerstwom i milicyjnemu terrorowi. Po drugie Łukaszenka w swojej propagandzie połączył wątek protestów z rzekomymi planami zawładnięcia przez Polskę Grodzieńszczyzny, gdzie rzekomo miano już „wywieszać polskie flagi” w oczekiwaniu na „wyzwolicieli”. Białoruskie media wprawdzie znalazły w regionie tylko jedną biało-czerwoną flagę – wywieszoną przed siedzibą ZPB w Grodnie – jednak nie przeszkodziło to Łukaszence do wysłania wojska do obrony Grodna przed zmyślonym zagrożeniem.

Wywiad
Niszczenie polskich grobów na Białorusi: co kryje się za wojną reżimu ze zmarłymi?
2022.07.08 11:50

Wiosną 2021 roku prokurator generalny Andrej Szwed wszczął postępowanie karne dotyczące „Ludobójstwa narodu białoruskiego”, jakiego mieli rzekomo dokonać żołnierze AK i powojennego podziemia antykomunistycznego – czyli tzw. żołnierze wyklęci.

Wcześniej do aresztu trafili przewodnicząca Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys, dziennikarz i członek zarządu Andrzej Poczobut, szefowa oddziału wołkowyskiego ZPB Maria Tiszkowska i szefowa oddziału lidzkiego Irena Biernacka. A także dyrektorka polskiej szkoły językowej w Brześciu Anna Paniszewa. To właśnie zatrzymanie tej ostatniej było sygnałem, że białoruskie władze zaczynają w swojej polityce historycznej wykorzystywać prokuraturę.

Marcin Wojciechowski w Mikuliszkach, zdj.: TT PLinBelarus
Charge d’affaires Polski na Białorusi Marcin Wojciechowski złożył kwiaty i zapalił znicze na grobach żołnierzy AK w Mikuliszkach – na cmentarzu, który został za zgodą białoruskich władz, zrównany z ziemią.
Zdj.: TT PLinBelarus

Paniszewej zarzucono, że na terenie jej szkoły „gloryfikowano” żołnierzy wyklętych – „ludobójców” narodu białoruskiego, czemu towarzyszyła kampania w białoruskich mediach państwowych. Dyrektorka brzeskiej szkoły oraz pozostali działacze ZPB zostali oskarżeni o „rozniecanie nienawiści etnicznej” wobec Białorusinów.

9 kwietnia 2021 r. prokurator generalny Szwed, ogłaszając wszczęcie sprawy dotyczącego „ludobójstwa ludności Białorusi podczas II wojny światowej”, nie ukrywał, że jest ona związana z powyborczymi protestami.

Wiadomości
Białoruska prokuratura będzie szukała zbrodniarzy wojennych w Polsce i na Litwie
2021.04.09 12:52

– Wiadomo, że w ubiegłym roku Białoruś stanęła w obliczu próby przejęcia władzy w sposób niezgodny z konstytucją. Wciąż prowadzona jest agresywna polityka wobec naszego państwa, która charakteryzuje się próbami destabilizacji praworządności metodami radykalizmu i różnymi formami ekstremizmu. W trakcie śledztwa w szeregu spraw karnych ustalono, że organizacja i finansowanie tych ingerencji w suwerenność i integralność terytorialną Białorusi są prowadzone przez niektóre państwa zachodnioeuropejskie, które były zaangażowane m.in. w eksterminację Białorusinów i przedstawicieli innych narodowości w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i po tych wydarzeniach historycznych – mówił wtedy

Białoruski urzędnik stwierdził, że opinia publiczna nie jest dostatecznie świadoma wielu faktów ludobójstwa “popełnionych przez nacjonalistyczne bandy faszystowskich wspólników”.

– To z kolei stwarza podstawę do ich gloryfikacji i prób zniszczenia wartości, na których opiera się białoruska państwowość. Bezkarność rodzi nowe zbrodnie przeciwko ludności cywilnej Białorusi – ważny krok w przeciwdziałaniu rehabilitacji nazizmu – dodał.

W jego oświadczeniu nie padła nazwa Armii Krajowej, jednak dalsze treści jakie zaczęły pojawiać się w białoruskiej propagandzie państwowej, pokazywały jasno, że wysiłek białoruskiego aparatu państwowego będzie nastawiony na przedstawienie polskiego podziemia jako wspólników nazistowskich Niemiec.

„Białopolacy

Cmentarz wojskowy w Królewszczyźnie odnowiono staraniem polskiej ambasady w 2019 roku.
Zdj. Leanid Juryk/belsat.eu

Białoruskie władze odziedziczyły cały zestaw propagandowych klisz dotyczących AK i polskiego podziemia antykomunistycznego z czasów sowieckich. Zniszczenie pomników żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi zbiegło się z 11 lipca „Dniem wyzwolenia Białorusi od Białopolaków”. To było ważne święto na sowieckiej Białorusi przed II wojną światową. „Białopolacy” – to sowieckie określenie nawiązujące do rosyjskiej wojny domowej po rewolucji bolszewickiej. „Białymi” – w odróżnieniu od „czerwonych” – na początku określano Rosjan występujących zbrojnie przeciwko bolszewikom. Potem określenie to przeniesiono na wszelkie narody, które ośmieliły się przeciwstawić sowietom. W czasie wojny polsko-bolszewickiej Armia Czerwona walczyła właśnie z “Białopolakami”, w czasie wojny zimowej z Finlandią w 1939 r. z “Białofinami” itd.

Na stronie internetowej państwowej gazety „Zwiazda” ukazał się materiał „11 lipca 1920 roku Mińsk został wyzwolony od polskich najeźdźców. Co musimy wiedzieć o jednej krótkiej wojnie”.

W artykule rektor Akademii Zarządzania przy Prezydencie Republiki Białoruś Wiaczesłau Daniłowicz stwierdzał m.in.. że Polska podstępem dołączyła Wielkie Księstwo Litewskie do Rzeczpospolitej, ponieważ „Polskie elity rządzące od czasów średniowiecza miały intencje zaborcze wobec sąsiadów na wschodzie – terytoriów dzisiejszej Białorusi i Ukrainy”. Po upadku Imperium Rosyjskiego Zachód wykorzystał Polskę jako „taran przeciwko Rosji Sowieckiej”, a dzisiejsza Polska pozostaje takim „taranem”.

Kolejna ważna data to 17 września, rocznica wkroczenia wojsk sowieckich na wschodnie tereny II RP. Po zduszeniu protestów Alaksandr Łukaszenka swoim dekretem ustanowił tę datę Dniem Jedności Narodowej. I można się spodziewać, że białoruski aparat siłowy do tego dnia będzie się chciał wykazać dalszym usuwaniem śladów po „Białopolakach”.

Od podręczników do niszczenia grobów

Motywy, które pojawiały się w wypowiedziach białoruskiego Prokuratora Generalnego, już znacznie wcześniej pojawiały się w białoruskich podręcznikach szkolnych. W państwie rządzonym przez Łukaszenkę polityka i edukacja historyczna niewiele zmieniała się od czasów sowieckich.

W podręczniku szkolnym dla klas X (w Polsce to odpowiednik II klasy liceum) „Historia Białorusi. 1917-1945” z 2012 r. prof. Jauhiena Nawika (ur. 1939) Armia Krajowa jest postawiona w jednym rzędzie z Organizacją Ukraińskich Nacjonalistów. A w odniesieniu do AK czytamy: „Ofiarami działalności na Białorusi było 10 tys. obywateli BSRR. Byli to głównie cywile, rodziny partyzanckie, przedstawiciele narodowej inteligencji białoruskiej” (s. 145). W podręczniku stwierdza się, że „akowcy” zniszczyli wieś Łukaszy rejonu zasławskiego obwodu mińskiego wraz z mieszkańcami. Uczniowie mają z tego wywnioskować, że „akowcy” są tożsami z „nazistami”.

Wiadomości
Łukaszenka do Polaków z Grodzieńszczyzny: w Polsce nikt na was nie czeka
2021.08.06 19:51

Nie ma tam jednak najmniejszej informacji, że Armia Krajowa, która oficjalnie powstała 14 lutego 1942 r., powstała na terenie całkowicie okupowanym przez nazistowskie Niemcy w miejsce istniejącego wcześniej Związku Walki Zbrojnej i stała się największą armią konspiracyjną w historii Europy. W tym czasie linia frontu znajdowała się daleko na wschodzie – w pobliżu Moskwy. Uczniowie nie dowiedzą się, że była ona siłą zbrojną legalnego rządu RP, który został uznany przez sowieckie władze i utrzymywał z nim relacje do ujawnienia przez Niemców zbrodni katyńskiej w 1943 r.

Nie ma też tam ani słowa operacjach prowadzonych wspólnie z Armią Czerwoną, o operacji „Burza”, ani o operacji „Ostra Brama”, kiedy AK wraz z wojskami 3. Frontu Białoruskiego w lipcu 1944 r. wyzwoliły Wilno. Podobnie pominięto genezę antysowieckiego ruchu za terenach przyłączonych do ZSRR – zdradzieckiego rozbrojenia żołnierzy podziemia, aresztowania ich dowództwa przez NKWD.

„Nie stwierdzono obecności szczątków ludzkich”

Białoruskie władze w reakcji na protest polskich władz i zapytania niezależnych dziennikarzy standardowo odpowiadają, że na miejscu przeprowadzono „wykopaliska”, podczas których „nie stwierdzono obecności szczątków ludzkich”. Jednak nie ma możliwości sprawdzenia tego przez nikogo niezależnego od białoruskich władz w sytuacji, gdy mogiła została rozkopana, a potem zrównana z ziemią. Choć w przypadku grobu w Wołkowysku miejscowy urzędnik ds. ideologii „wygadał” się dziennikarzom portalu Zerkalo.io, że odbyły się tam wykopaliska, a wszystkie zebrane materiały zostały przekazane Komitetowi Śledczemu, który wyda ostateczną ocenę prawną.

Wiadomości
Urzędnik z Wołkowyska „wyjaśnił”, dlaczego zburzono grób żołnierzy AK. Zagrożony cmentarz z 1920 r.?
2022.07.13 11:05

Sposób myślenia i działania białoruskich władz przedstawiono na łamach lokalnej państwowej gazety “Połymia” z Karelicz. Autorka artykułu Koniec fałszywej historii. Dlaczego dla pomników AK-owców nie ma miejsca na naszej ziemi” Kaciaryna Orłouskaja przechodzi płynnie od faktu, że w dokumentach nie ma żadnych informacji o pochówkach, „miejsca pamięci” postawiono bez żadnej dokumentacji, a w ogóle postawiono je dla uczczenia „polskich nacjonalistów”, którzy „nie walczyli z Wermachtem”, ale prześladowali ludność cywilną. Potem pojawia się argument niszczenia sowieckich pomników na terenie Polski i niejasny fakt „zniszczenia bratniej mogiły” czerwonoarmistów bez podawania szczegółów. Autorka przytacza też anonimową opinię, że miejsca, w których „pochowani są wrogowie, mordercy, gwałciciele”, nie mogą być miejscami pamięci, sugerując, że jednak coś jest na rzeczy z niszczeniem mogił.

– Faktów historycznych nie można ignorować ani zniekształcać ich myśleniem życzeniowym. Działalność antysowiecka Armii Krajowej na terenie Białorusi w okresie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i w okresie powojennym jest jednym z trudnych tematów historii Białorusi, o którym przez wiele powojennych dziesięcioleci praktycznie nie dyskutowano. Dlaczego nie było to rozgłaszane? Pewnie dlatego, że nie chciano prowokować konfliktu międzyetnicznego w wielonarodowym państwie sowieckim, chciano utrzymać dobre stosunki z sąsiadami. Ale dzisiaj, w warunkach, gdy nasi sąsiedzi usiłują prawdą czy nieprawdą zniekształcić historię, gloryfikować nazizm, nie sposób na to spokojnie patrzeć – konstatuje autorka.

W międzyczasie polsko-białoruskie relacje rażąco się pogorszyły. Polska, podobnie jak inne kraje Zachodu, wprowadziła ostre sankcje na Białoruś za wspieranie Władimira Putina w walce z Ukrainą. To dało Łukaszence pretekst do porównania bloku NATO z „Krzyżakami”, w domyśle III Rzeszą, która szykuje się do zaatakowania Rosji przez terytorium Białorusi. W tej sytuacji nie można się spodziewać, że kwestia polskiej mniejszości oraz związana z nimi sprawa grobów zostanie wyciszona. Ludzie Łukaszenki, otrzymawszy zielone światło z samej góry, nie spoczną i zrównają z ziemią mogiły żołnierzy, którzy nie mieli nic do czynienia z bieżącą polityką.

Analiza
Polska mniejszość na Białorusi zakładnikiem w politycznej grze Łukaszenki
2021.03.27 10:02

***

Protest w sprawie niszczenia polskich grobów wystosowało Białoruskie Towarzystwo Historyczne w Polsce z siedzibą w Białymstoku.

– W naszej cywilizacji przyjęto za normę szacunek nie tylko dla swoich, lecz także obcych żołnierzy, a nawet wrogów. Oznacza to także staranie o ich godny pochówek. Obecne niszczenie grobów polskich żołnierzy to skrajne barbarzyństwo. Samozwańczy reżim Łukaszenki przekroczył kolejną nieprzekraczalną granicę. Cel tych haniebnych czynów jest oczywisty – skłócenie narodu polskiego z narodem białoruskim. Nie ma na to naszej zgody! – czytamy w liście podpisanym przez prof. dr hab. Olega Łatyszonka, prezesa Białoruskiego Towarzystwa Historycznego w Polsce.

bb,jb/ belsat.eu

Aktualności