Czy Polacy i Ukraińcy mogą zakończyć spór o historię?

Zbrodnia wołyńska może wreszcie stać się częścią historii i pamięci narodowej. Dotąd była czymś więcej: czynnikiem w polityce i relacjach międzypaństwowych. By tak się stało potrzebna jest jednak prawda i odwaga.

Dzisiejsze uroczystości obchodów Dnia Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego na Wołyniu mają szczególny charakter. Po raz pierwszy mogą posłużyć nie tylko upamiętnieniu tragicznych wydarzeń i uczczeniu ofiar zbrodni. W wyjątkowej sytuacji wojny na Ukrainie są przełomem w relacjach polsko-ukraińskich. Polski prezydent i premier mówią o potrzebie prawdy i upamiętnienia ofiar. Z Kijowa wreszcie i pierwszy raz od lat, słychać spójny głos, że tak należy zrobić.

Andrzej Duda na uroczystościach poświęconych 79. rocznicy rzezi wołyńskiej.
Zdj. prezydentpl / Twitter

Dziś prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki czcząc pamięć ofiar zbrodni mówili o potrzebie prawdy i upamiętnienia. To był tak naprawdę apel o zakończenie sporu o pamięć historyczną. O uznanie winy zbrodniarzy z nacjonalistycznych organizacji OUN i UPA oraz odcięcie się współczesnej Ukrainy od ich spuścizny w sposób jednoznaczny. Wołodymyr Zełeński dziś zabierze w tej sprawie głos. I, jeśli wierzyć głosom z Kijowa, potępi zbrodnię wołyńską i jej sprawców. Co w relacjach polsko-ukraińskich byłoby przełomem.

Uciekanie od historii

Kiedy na Ukrainie do władzy doszedł w 2019 r. Wołodymyr Zełeński i jego ekipa wydawało się, że nadchodzi dobry moment na zakończenie ukraińsko-polskich animozji historycznych. Zełeński już w trakcie kampanii wyborczej uciekał od tematów historycznych i tożsamościowych. O Stepanie Banderze i spuściźnie UPA nie wypowiadał się wcale. Dla pochodzącego ze wschodniej Ukrainy (Krzywy Róg) i rosyjskojęzycznego Zełeńskiego oraz większości jego ludzi „banderowskie” tematy były egzotyczne, jak i dla większości Ukraińców ze wschodu. W dodatku budował swój wizerunek polityczny na ostrej kontrze wobec poprzednika, Petra Poroszenki. Dla Poroszenki polityka historyczna była ważna. To w jego czasach dyrektorem ukraińskiego Insytutu Pamięci Narodowej został Wołodymyr Wiatrowycz. I właśnie wtedy doszło do licznych napięć w relacjach z Polską. Wiatrowycz konsekwentnie zafałszowywał historię zbrodni wołyńskiej i relatywizował odpowiedzialność za nią.

Wiadomości
Duda: wspólnie z Ukrainą stworzymy nową kartę historii opartą na prawdzie, w tym o rzezi wołyńskiej
2022.07.11 13:29

Kulminację napięcia przyniosło wstrzymanie zgody na prace archeologiczne na grobach ofiar zbrodni. Równocześnie odbywało się wzmagające konflikt gloryfikowanie przywódców UPA i OUN-u na Ukrainie (nazwy ulic, pomniki, oficjalne uroczystości). Poroszenko i jego ludzie tłumaczyli, że ma to wymiar antyrosyjski oraz jest elementem odbudowy ukraińskiej tożsamości i niepodległościowej polityki historycznej. Po rewolucji Godności 2013-14 dla środowisk nacjonalistycznych, które na Majdanie odgrywały ważną rolę, odbudowa kultu OUN-UPA była rodzajem odreagowania. Była również paliwem politycznym dla środowisk skrajnie radykalnych, ale nie tylko. Bo do zwolenników „kultu Bandery” umizgiwał się i polityczny mainstream. Tyle, że ta polityka historyczna poważnie szkodziła relacjom z Polską. Nie uwzględniała, że dla Polaków kult Bandery ma inny wymiar. Jest kultem zbrodniarza odpowiedzialnego za masowe mordy motywowane ideologicznie.

Opinie
Łukaszenka otwiera nowy front konfliktu. Wojnę o historię
2022.01.22 16:42

Zełeński na początku zrobił kilka gestów, które budziły nadzieję, że rozgrywki polityczne wokół bolesnej historii zakończą się. Np. nowym szefem ukraińskiego IPN został Anton Drobowycz, historyk, z którym Warszawa wiązała duże nadzieje, że powróci do dialogu. Nawarstwienie problemów było jednak ogromne. Po drodze zdarzyła się pandemia, a potem eskalacja kryzysu z Rosją i wreszcie wojna. Ani ukraiński IPN, ani MSZ nie mogły poważnie zająć się odbudową relacji na płaszczyźnie badań historycznych, bo nie było woli politycznej zajętego innymi sprawami prezydenta. Co gorsze w rządzącej ekipie Zełeńskiego narastało przekonanie, że lepiej uciekać od tego tematu, bo to grząski grunt, na którym można narazić się na ataki opozycji nacjonalistycznej i zwilenników Petra Poroszenki. Do momentu wybuchu wojny Zełeński miał wystarczająco konfliktów wewnętrznych z opozycją, by otwierać jeszcze front „historyczny”.

Wojna zmienia wszystko

Rosyjski atak całkowicie przewartościował jednak optykę ukraińskiego prezydenta i w ogóle relacje międzynarodowe Kijowa. Okazało się, że Polska jest najlepszym sojusznikiem Kijowa. Najlepszym, bo otwartym i pomagającym milionom uchodźców. Polska szybko i bez dyskusji zaczęła wysyłać sprzęt wojskowy dla ukraińskiej armii i pomoc humanitarną dla ludności. Wreszcie Warszawa jednoznacznie wspiera Kijów na niwie międzynarodowej i dyplomatycznej. Polska stała się też wielkim „hubem”, miejscem skąd logistycznie rozdysponowywana jest pomoc dla Ukrainy z całego zachodniego świata. Najważniejsze, że wsparcie dla Ukraińców nie jest wyłącznie kwestią odgórnych decyzji politycznych polskich władz, bo stało się czymś naturalnym dla zdecydowanej większości społeczeństwa.

Konflikt związany z bolesną historią z czasów II wojny światowej, masakry na Wołyniu i zachodniej Ukrainie nie zniknął jednak z powszechnej świadomości. Owszem, dziś może jest podnoszony głównie przez środowiska skrajne, lub działające w interesie Rosji, dla której ta sprawa jest jednym z głównych instrumentów dzielenia Polaków i Ukraińców. Tak naprawdę kwestia historyczna polsko-ukraińska jest przysypana obecną wojną z Rosją. Większość Polaków doskonale rozumie, że nie czas na spór o przeszłość, kiedy sąsiad jest napadnięty i mordowany przez agresora zagrażającego całemu regionowi. Masakry w Buczy, Irpieniu, Donbasie i Mariupolu pokazały Ukraińcom wymiar bólu i skłoniły do refleksji, jak ciężko i długo tragedie te będą żyć w pamięci narodowej. Dokładnie tak, jak żyje zbrodnia wołyńska w polskiej pamięci.

– Chcemy Prawdy, chcemy grobów, tego co jest normalne w naszej cywilizacji – mówił dziś prezydent Andrzej Duda.

Niby to tak niewiele, ale jednak do tej pory brak zgody na upamiętnienie polskich ofiar, próby fałszowania historii i unikanie tematu kładły się cieniem na relacjach polsko-ukraińskich. Jak bardzo potrafi to być szkodliwe, mówi bardzo świeży przykład Andrija Melnyka, ambasadora Ukrainy w Niemczech. W jednym z wywiadów relatywizował on znaczenie ukraińskiej odpowiedzialności za zbrodnię wołyńską, mówił, że Polacy też zabijali. Za te słowa Kijów odwołał go z placówki. Dziś zaś Zełeński skierował do Rady Najwyższej (ukraiński parlament) projekt ustawy o specjalnym statusie dla Polaków na Ukrainie. Ma ona ułatwić prowadzenie interesów, czy zatrudnienie na Ukrainie oraz znosić wiele barier administracyjnych i (analogicznie do sytuacji w Polsce) dawać Polakom dostęp do otrzymywania ukraińskiego odpowiednika polskiego PESEL.

To ważny ruch, ale ze sfery praktycznej. Tymczasem spór o historię i upamiętnienie leży w innym miejscu: w sferze emocji i wrażliwości obu narodów. W tej sferze ważniejsze są słowa i gesty, które opowiadają o stanie ducha. O tym, co Ukraińcy dzisiaj sądzą o swojej przeszłości i jak widzą przyszłość w relacjach z Polakami.

Wiadomości
Awans czy zwolnienie? Ambasador Ukrainy wraca z Berlina
2022.07.09 18:53

Wojna jest tragedią, ale równocześnie zbliżyła Polaków i Ukraińców oraz stworzyła unikalny moment na zakończenie sporu o historię. Na rozpoczęcie budowania jeśli nie wspólnej, to przynajmniej wzajemnie rozumiejącej się pamięci historycznej. Opartej na zaakceptowaniu prawdy o wydarzeniach sprzed 79 lat. Dlatego, że tak należy. Po to, żeby wyjść z zaklętego kręgu przerzucania się oskarżeniami i pretensjami. I w tym celu, żeby wybić oręż Rosji i służącym jej interesom (świadomie lub nieświadomie) siłom politycznym. Emocje związane z tak ogromną tragedią, jak ludobójstwo na Wołyniu, nie znikną. Będą się tliły i czasem wybuchały. Będą pożywką dla manipulacji i rozgrywek politycznych. Ważne jednak, by w powszechnej świadomości Polaków i Ukraińców zaczęło funkcjonować przekonanie, że państwo ukraińskie odcina się od takiej polityki części swoich przodków, która doprowadziła do ludobójstwa. I nic z tamtych emocji z 1942r. nie ma szans odżyć dzisiaj. Szczególnie, że każdego dnia Ukraińcy doświadczają takich samych, zbrodniczych emocji ze strony Rosjan.

Michał Kacewicz/belsat.eu

Więcej tekstów autora w dziale Opinie

Redakcja może nie podzielać opinii autora.

Aktualności