„Pracujemy dla wolnej Białorusi”. Biełsatowcy o solidarności, nadziei i o tym, jaki był ten rok


Dziś, 10 grudnia, Telewizja Biełsat kończy 14 lat. Ostatnie dwa lata były najtrudniejsze w historii naszej stacji. Nasilenie represji wobec dziennikarzy, uznanie nas za ekstremistów, emigracja wielu osób z Białorusi. Nasi koledzy są więzieni tylko za to, że profesjonalnie wykonują swoją pracę. Jednak w ciągu tego roku staliśmy się silniejsi, bardziej zintegrowani – nie tylko jako zespół, ale także z naszymi widzami i czytelnikami. Jesteśmy darzeni zaufaniem i doceniani, a to jest dla nas bardzo ważne. W tym roku udowodniliśmy, że nie da się nas złamać. Kontynuujemy naszą pracę, aby nieść prawdę. Działamy wierząc, że krok po kroku przybliżamy Białoruś do wolności.

W dniu urodzin Biełsatu zapytaliśmy naszych kolegów, z jakimi słowami kojarzy im się ten rok i jak będzie wyglądało niezależne dziennikarstwo w najbliższej przyszłości.

Nasza anonimowa korespondentka z Białorusi

Obłęd. Do tej pory wydawało się, że dosięgnął tylko jednego starszego mężczyzny w kraju. Teraz nie ma wątpliwości: ofiar jest setki – nie oszczędził także młodych. Inaczej nie potrafię wytłumaczyć działań pewnego 32-letniego sędziego z Mińska. Bez mrugnięcia okiem zasądzał dziennikarce kolejne 15 dni aresztu. Wiedząc, że zeznania „świadków” są tak samo fałszywe jak ich nazwiska. Wiedząc, że dziennikarka była przetrzymywana w dwuosobowej celi, w której znajdowało się kilkanaście innych osób, w tym bezdomni z wszawicą. Takich sędziów jest wielu, a takich „świadków” jeszcze więcej.

Zdjęcie ilustracyjne. Alina Kouszyk relacjonuje spotkanie Swiatłany Cichanouskiej z białoruską diasporą w polskiej stolicy.
Zdj. jusz/belsat.eu

Paranoja/przezorność. Trudno jest wybrać pomiędzy tymi słowami. Czy to paranoja czy przezorność, jeśli zamierzasz obciąć długie włosy, żeby łatwiej było je umyć w celi? Jeśli częściej sprzątasz mieszkanie, bo może dojść do przeszukania (a nawet filmowania rewizji) – to jest to paranoja czy przezorność? Kiedy przymierzasz w sklepie bluzę z kapturem, a w głowie mimowolnie pojawia się myśl, że trzeba ją kupić, bo kaptur może ukryć przed całodobowym światłem w celi – to paranoja czy przezorność? Nie wiem. Zgaduję jednak, że taka paranoja/ostrożność już się zakorzeniła w umysłach tych ludzi, których ogarnął obłęd.

Zdjęcie ilustracyjne. Operator Biełsatu podczas pracy w okolicy Krynek na Podlasiu, gdzie w nocy z 9 na 10 listopada przez granicę przeszła grupa migrantów.
Zdj. jusz/belsat.eu

Piękno. Piękno natury, słowa, sztuki, chwili. To właśnie ratuje nas przed obłędem i paranoją. Wygląda na to, że w tym roku nauczyliśmy się szukać dobra nawet w najgorszych rzeczach. Wygląda na to, że na Białorusi nie ma znanych dziennikarzy na wolności (tego, co robią media państwowe nie można brać pod uwagę). Dobrzy redaktorzy i dziennikarze siedzą w więzieniach, przebywają za granicą lub odeszli z zawodu. Dziennikarstwo pozostanie partyzanckie, emigracyjne, niepełne i pokaleczone. Ale nie przyzwyczajajmy się do tego! Jedno wiem na pewno: ludzie ufają anonimowym bohaterom „ekstremistycznych” mediów, a publicznym twarzom państwowych BT i ONT – nie. Dlatego, mimo wszystko, zamierzam kontynuować swoją pracę. Tak, jak potrafię. Tak długo, jak będzie trzeba.

Aleś Lauczuk, korespondent z Brześcia, emigrant

Ten rok był jednym z najtrudniejszych w moim życiu – to właśnie życie zostało wywrócone do góry nogami. Nie da się zaplanować niczego w dłuższej perspektywie, bo nie wiadomo, co się wydarzy nawet za tydzień. Na Białorusi żyliśmy pod ciągłą presją: aresztowania, procesy, przeszukania, inwigilacja i prześladowania. W końcu stanęliśmy przed wyborem: albo więzienie, albo wyjazd za granicę. Jeszcze nie przyzwyczaiłem się do nowego życia, ale zdaję sobie sprawę, że to nie jest wyjazd na miesiąc. Staram się więc żyć, pracować i robić wszystko, co w mojej mocy, abyśmy wszyscy mogli wrócić do domu.

Trzy słowa. Emigracja, bo taka jest moja dzisiejsza rzeczywistość. Solidarność, bo wiele różnych osób starało się nam w jakiś sposób pomóc. To dało się odczuć i było bardzo wzruszające, jestem wdzięczny wszystkim ludziom za tę pomoc. I nadzieja, bo bez nadziei nie da się żyć.

Белорусы провели митинг возле здания Интерпола в Варшаве
Zdjęcie ilustracyjne. Białoruscy opozycjoniści protestują w Polsce przed wykorzystywaniem Interpolu do prześladowania przeciwników Łukaszenki.
Zdj. belsat.eu

Białoruskie dziennikarstwo będzie takie, jak do tej pory: całe redakcje wyjechały, ale nie przestały działać. Chociaż wielu moich kolegów musiało nawet zmienić zawód. Jednocześnie jestem pewien, że białoruskie niezależne dziennikarstwo to ogromna siła, która potrzebuje wsparcia moralnego i finansowego, aby ludzie nie odchodzili od zawodu i mogli mówić prawdę w tym trudnym czasie.

Zmicier Jahorau, specjalista ds. zarządzania kadrami, emigrant

Represje, solidarność, relokacja – te trzy słowa opisują rok 2021 dla mnie i dla wielu pracowników Biełsatu oraz kolegów ze świata dziennikarskiego. Wszyscy otrzymaliśmy od władz niewiarygodnie silny cios – wymierzony w wolność słowa, w ludzkie losy. Chociaż, jak to się mówi, nie liczy się to, jak upadasz, ale to, jak się podnosisz. Nie powstrzymano nas, nie zostaliśmy zniszczeni jako instytucja, jako krąg podobnie myślących ludzi i profesjonalistów. Przyszły rok również będzie trudny. Nie widzę ani jednego sygnału, który wskazywałby na to, że represje ustaną.

Wszyscy jesteśmy już bardzo spragnieni klasycznego dziennikarstwa reporterskiego: pojechać, zobaczyć na własne oczy, nakręcić materiał, zrobić zdjęcia, nagrać świadectwa ludzi, napisać reportaż. Wyjście z dołka, w który reżim wpędził cały kraj, zajmie nam dużo czasu. Ale najważniejsze, by nikt się nie zatrzymywał, nie zamierał, nawet pod presją. Trzeba znaleźć sposoby i siły na rozwój. Musimy tworzyć materiały lepszej jakości i bardziej interesujące niż państwowa propaganda, jesteśmy to winni naszym widzom, naszym czytelnikom, naszym subskrybentom w sieciach społecznościowych. Oni w nas wierzą.

Wolha Szwed, specjalistka ds. rozwoju nowych mediów, emigrantka

Odwaga, honor, ucieczka. To jest nasz obraz roku: bezgraniczna odwaga naszych kolegów, tych, którzy pracowali z poświęceniem, którzy odważyli się zmienić swoje życie i tych, którzy świadomie zdecydowali zostać i trafić do więzienia, nie odeszli. I bezgraniczna duma, którą napełniają nas wszystkie te czyny.

Zdjęcie ilustracyjne. Redakcja informacyjna Biełsatu.
Zdj. jusz/belsat.eu

Kryzys zawsze jest okazją. To czas na szukanie nowych form, nowych sposobów pracy. Biełsat jest tu w najlepszej sytuacji, bo od początku budowaliśmy system pracy w państwie totalitarnym, ale jak pracować bez korespondentów? Dziennikarstwo obywatelskie będzie się rozwijać, bo zdobywanie wiadomości dla mediów jest już aktem oporu. Dziennikarstwo jakie znaliśmy do tej pory, nie będzie już istniało.

Zmicier Łupacz, korespondent z Głębokiego, emigrant

W środku lata musiałem wyjechać z kraju, aby znaleźć nowe miejsce do życia i pracy. Co nie jest łatwe, gdy ma się ponad pięćdziesiąt lat i nigdy nie zamierzało się mieszkać poza Białorusią.

Spośród wszystkich słów wybieram trzy: solidarność, flaga i wolność. Solidarność, ponieważ byłem pod ogromnym wrażeniem solidarności, wsparcia, jakie widziałem ostatnio na Białorusi i wśród Białorusinów. Dotyczy to zarówno mnie, jak i w ogóle stosunków między Białorusinami. Nasza flaga w krótkim czasie stała się symbolem nowej Białorusi. A po zwycięstwie (a ono na pewno nadejdzie!) w naszym społeczeństwie nie będzie już wielkiej debaty o tym, jaka flaga powinna reprezentować Białoruś i Białorusinów. Wolność, bo to przyszłość Białorusi i to, o co Białorusini muszą walczyć. Nie ma jej jeszcze w naszym kraju, ale wierzę, że nadejdzie, bo po prostu nie może być inaczej.

Zdjęcie ilustracyjne. Emerytka Nina Bahinskaja, symbol białoruskich protestów, broni flagi narodowej przed OMONem. Mińsk, 2020 r.
Zdj. Alisa Hanczar/belsat.eu

Wierzę, że mimo wszystkich trudności, jakie białoruskie dziennikarstwo przeszło w ciągu ostatniego roku, będzie tylko lepiej. Musimy się nauczyć i już uczymy się pracować w nowych warunkach, kiedy jest się daleko od miejsca wydarzeń i nie można tam pojechać.

Alena Szabunia, korespondentka z Witebska, emigrantka

Przyjaciele, ojczyzna, zwycięstwo. Ubiegły rok był bardzo ciekawy, nawet zbyt ciekawy: gdy tylko przyzwyczaiłam się do jednego wyzwania, pojawiały się nowe. Wydarzenia w kraju wywarły silny wpływ na moje życie osobiste. Byłam sądzona za materiały dla Biełsatu i „za organizowanie protestów”. Mój młodszy syn musiał wyjechać z kraju, przerwać studia. Nawet nie myślałam o wyjeździe z Białorusi, robiłam, co mogłam, aby przybliżyć zwycięstwo światła nad ciemnością. Nadszedł jednak dzień, w którym nie było już wyboru, jechać czy zostać. Musiałam szybko spakować walizkę. Nie zabrałam żadnej odzieży zimowej, bo myślałam, że do tego czasu nadejdzie zwycięstwo i wrócę do domu, gdzie pozostała moja rodzina i przyjaciele.

To był trudny rok dla niezależnego dziennikarstwa. Ale dziennikarze stali się jeszcze silniejsi i bardziej zjednoczeni. Okoliczności sprawiły, że musieliśmy nauczyć się pracować w nowych warunkach.

Walaryna Kustawa, prezenterka, poetka, emigrantka

Ten rok kojarzy mi się z trzema słowami. Pierwszym z nich jest naród. W tym czasie wydarzyło się to, czego nie udało się dokonać przez całe 27 lat prezydentury Łukaszenki. To, o co walczyła białoruska opozycja, politycy, dziennikarze, obrońcy praw człowieka i wszyscy wykształceni i świadomi ludzie. Nareszcie ludzie zaczęli myśleć inaczej, staliśmy się narodem. Jest to nasze największe osiągnięcie, które przejawia się również w ogromnej wzajemnej pomocy. Widzę to wyraźnie na przykładzie naszego programu „Białorusin Białorusinowi”, dzięki któremu dziesiątki osób otrzymały pomoc od naszych widzów, nieobojętnych Białorusinów. Jestem przekonana, że naszą największą siłą jest solidarność.

Drugim słowem jest wolność. Raczej droga do wolności, po której stąpają teraz Białorusini. Myśleliśmy, że będzie to sprint, ale okazało się, że to maraton. Nie każdy ma wystarczająco dużo siły, natchnienia i motywacji. Ale większa część tej długiej drogi została już pokonana.

Zdjęcie ilustracyjne. Autorka: Alisa Hanczar/belsat.eu

To nie jest łatwa droga, dlatego trzecim słowem jest ból. Naszym sercom nie jest łatwo przejść przez to wszystko, bo wśród nas są ofiary. To są życia wspaniałych, uczciwych ludzi, dla których godność jest słowem kluczowym. To są więźniowie polityczni, zamordowani, torturowani, zgwałceni. Tego bólu nie da się ani zapomnieć, ani wybaczyć. Jednocześnie to wszystko daje siłę w chwilach przygnębienia i bezsilności.

To, co się dzieje na Białorusi, to nawet nie jest wojna – to jest rzeź: ludzie wyszli z pokojowymi zamiarami, a reżim ich niszczy. W takich warunkach zadaniem niezależnych dziennikarzy jest bycie żołnierzami prawdy. Są superbohaterami, których misją jest uratowanie prawdy i przekazanie jej ludziom.

Moja wiara w prawdę i zwycięstwo dobra jest niezłomna. Ale dziennikarze muszą być teraz elastyczni i powinni reagować na nowe wyzwania, nawet na poziomie formatu. Zostaliśmy uznani za ekstremistów, ale to nie znaczy, że się poddamy i nie będzie więcej żadnych informacji z Białorusi. Nie. Wymyślimy nowy format, będziemy pracować. A widzowie zaufali Biełsatowi do tego stopnia, że nawet jeśli nagrywamy kogoś z zasłoniętą twarzą, to wierzą, że mówi prawdę. Uzyskanie informacji wiąże się dla nas z ogromnymi trudnościami. Jest to wartość, którą należy bardzo doceniać i wspierać.

Wiadomości
Urodziny Biełsatu zza krat. Historie więźniów politycznych z naszej telewizji
2021.12.10 10:07

sp,ksz/belsat.eu

Aktualności