W dniach 8-10 września w Rosji i na okupowanych terytoriach ukraińskich odbywają się wybory. Na terytoriach ukraińskich wybierani są tak zwani deputowani do lokalnych „parlamentów”. A w samej Rosji obywatele niszczą karty do głosowania, wypisując nazwiska przedstawicieli opozycji, siedzących w kremlowskich więzieniach, lub ukraińskie miasta zrównane z ziemią w wyniku inwazji wojsk rosyjskich.
Jak relacjonuje opozycyjny kanał na Telegramie Goworit NieMoskwa, nieliczni niezależni kandydaci i obserwatorzy są atakowani, zatrzymywani i zastraszani.
Wczoraj wieczorem niezidentyfikowane osoby próbowali zadać kilka ciosów Daniiłowi Gogolewowi, obserwatorowi z Noworosyjska, gdy wracał do domu z dyżuru wyborczego.
W mieście Puszkino pod Moskwą dwóch obserwatorów wracających do domu zostało zaatakowanych przez mężczyzn, którzy „poradzili” im, aby nie przychodzili więcej do lokalu wyborczego. W obwodzie saratowskim obserwator Jednej Rosji zaatakował kandydata Wiaczesława Łomidze, który filmował pracę komisji.
W Nowogrodzie Wielkim zatrzymano trzech kandydatów do Dumy Miejskiej z partii Jabłoko.
W różnych regionach Rosji pojawiły się doniesienia o fałszerstwach wyborczych. W jednym z lokali wyborczych w Chabarowsku znaleziono 100 dodatkowych kart do głosowania w samochodzie, które mogły zostać podłożone podczas „odkażania”. Według obserwatorów pod tym pretekstem przewodniczący komisji wyprosił wszystkich z sali, nawet policję.
Obserwator z Gelendżyku znalazł w urnie 300 kart do głosowania – więcej niż liczba wyborców. W mieście Konakowo w obwodzie twerskim przewodniczący komisji wyborczej został zatrzymany za fałszowanie kart do głosowania, a w jego posiadaniu znaleziono pięć kopert z kartami do głosowania bez podpisu obserwatora.
W baszkirskim mieście Nieftiekamsk fałszerstwa odnotowano w dwóch lokalach wyborczych jednocześnie.
Wyborcy udostępniali również zdjęcia swoich kart w Sieci. W Biełgorodzie, przy granicy z Ukrainą, na karcie do głosowania widniały nazwy zniszczonych ukraińskich miast. W Lipiecku ktoś domagał się uwolnienia więźniów politycznych, a w Iżewsku działaczom Jednej Rosji zabronili wstępu do domów, umieszczając na nich tabliczki takie jak ta:
– Wasza partia już zwróciła wszystkich przeciwko innym. Dziękujemy za pogarszanie życia i oszukiwanie ludzi każdego dnia.
Wybory odbywają się również na okupowanych terytoriach Ukrainy. Nie zostaną one uznane przez żadne szanujące się państwo na świecie, a nawet przez te, które utrzymują stosunki sojusznicze z Rosją (może z wyjątkiem dyktatorskich reżimów Korei Północnej i Syrii). I to nie dlatego, że społeczność międzynarodowa ma jakieś szczególne relacje z Ukrainą, ale dlatego, że w większości krajów świata (Globalnego Południa) istnieją nierozwiązane lub aktywne konflikty terytorialne. Dlatego uznanie tak zwanych wyborów na okupowanych ziemiach Ukrainy byłoby równoznaczne ze strzeleniem sobie w stopę.
Wszystko to nie oznacza jednak, że Rosja zrezygnuje z prób „legitymizacji” wyników tzw. wyborów, głównie oczywiście w celach propagandowych.
Do okupowanego od 2014 roku Ługańska przybyli „niezależni” obserwatorzy z… Ekwadoru i Wenezueli. Poinformował o tym szef samozwańczej quasi-republiki Leonid Pasiecznik.
– Bardzo ważne jest, aby pierwsze wybory na terytorium obwodu ługańskiego w Federacji Rosyjskiej odbyły się ściśle zgodnie z federalnym ustawodawstwem rosyjskim i wymogami prawa międzynarodowego. Dlatego tak ważna jest profesjonalna opinia zagranicznych ekspertów. Cieszy fakt, że [„niezależni” obserwaotrzy z Ekwadoru i Wenezueli] wysoko oceniają przebieg kampanii wyborczej w ŁRL – napisał były radziecki milicjant.
Kontynuował, że „zagraniczni obserwatorzy zauważyli wysoki poziom aktywności ludności i zaufania do procesu wyborczego”.
– Międzynarodowi eksperci odwiedzili kilka lokali wyborczych w różnych rejonach ŁRL i zauważyli, że podczas głosowania nie było rażących naruszeń, a jedynie drobne niedociągnięcia techniczne, które według nich zawsze mają miejsce przy organizacji tak złożonego procesu, jakim są wybory – podsumował.
Jak skomentował rosyjskie wybory publicysta Anatolij Niesmijan, który niegdyś sympatyzował z „rosyjską wiosną” w Donbasie w 2014 roku, głównym rezultatem jest to, że wybory „ostatecznie przestały mieć jakiekolwiek konotacje polityczne i przekształciły się w prosty schemat technologiczny”.
– W rezultacie mamy do czynienia z rigor mortis całego organizmu społecznego. Śmierć, która pachnie stęchlizną bunkra głównodowodzącego.
Leon Pińczak/ belsat.eu